Antoni Browarczyk

17 grudnia obchodzimy 37. rocznicę morderstwa Antoniego Browarczyka, zagorzałego kibica gdańskiej Lechii, działacza podziemnych struktur antykomunistycznych, członka „Solidarności”, mieszkańca Zaspy, prawdopodobnie pierwszej i jednej z najmłodszych ofiar stanu wojennego. Do dziś sprawcy tego morderstwa nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności.

Pierwsza i jedna z najmłodszych ofiar stanu wojennego

Antoni „Tolek” Browarczyk to prawdopodobnie pierwsza śmiertelna ofiara stanu wojennego. 20-latek zginął od kuli, która trafiła go prosto w twarz podczas protestów 17 grudnia 1981 roku, które obywały się pod siedzibą  KW PZPR w Gdańsku.

Feralnego dnia, późnym popołudniem, Antek wracał z praktyk szkolnych w zakładzie elektromechanicznym.  I chociaż był zagorzałym patriotą zaangażowanym w antykomunistyczne podziemie, tego dnia nie włączył się w protesty, a jedynie przyglądał się, jak robotnicy wyrażali swój gniew i sprzeciw wobec ogłoszonego kilka dni wcześniej przez Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego i pacyfikacji Stoczni Gdańskiej. Do postrzelenia miało dojść, kiedy oddano ogień w kierunku wycofujących się robotników spod gmachu siedziby KC PZPR w Gdańsku, a Tolek znajdował się na rogu budynków przy Hucisku (na zdjęciu), a nie jak głosi jedna z relacji na przystanku przy Bramie Wyżynnej. Według relacji świadków w okolice przystanku miał zostać przetransportowany milicyjną nyską, stamtąd zabrany do szpitala Św. Wojciecha.

Antoni Browarczyk

Ówczesne władze twierdziły, że Antoni Browarczyk poniósł śmierć nie 17 grudnia 1981 roku w wyniku postrzału, a sześć dni później tj. 23 grudnia w szpitalu Św. Wojciecha. W ten sposób chciały zaprzeczyć jakoby przyczyną śmierci był strzał oddany przez jednego z milicjantów.

Robiono wszystko, żeby sprawę śmierci Antoniego Browarczyka zamieść pod dywan

Ówczesna władza utrudniała, jak tylko mogła,  wydanie ciała rodzinie i przesuwała termin pogrzebu. Ciało zostało wydane dopiero dwa tygodnie po śmierci Antoniego Browarczyka. Za wszelką cenę dążono do tego,  aby nikt nie kojarzył jego śmierci z zamieszkami antyreżimowymi z 17 grudnia 1981 roku. Również w dniu pogrzebu SB robiła wszystko, żeby zakłócić pogrzeb Antoniego  –  Przed cmentarzem na Łostowicach w Gdańsku czekały wołgi, do jednej wsadzili matkę i siostrę „Tolka” i wywieźli je gdzieś, wozili po mieście –  wspomina Stanisław Osipowicz, świadek tych wydarzeń i przyjaciel Antoniego Browarczyka.

Winnych morderstwa nie pociągnięto do odpowiedzialności

Chociaż od morderstwa Antoniego Browarczyka minęło 37 lat, w toku prowadzonego śledztwa ustalono, gdzie stał strzelający milicjant oraz, że broń z której oddano strzał (PM-43), posiadał tylko jeden pluton milicji, do dziś nie pociągnięto do odpowiedzialności winnych  śmierci Tolka. Śledztwa prowadzono w sprawie „nieostrożnego użycia broni”. Trzykrotnie je wznawiano i za każdym razem umarzano.  Za każdym razem przyczyna umorzenia była ta sama: „nie wykrycie sprawcy przestępstwa”.

Pamiętamy

Chociaż sprawcy tej zbrodni nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności, to przyjaciele, rodzina, mieszkańcy Gdańska i kibice Lechii pamiętają o Tolku.  W 2016 roku, po długich i nie łatwych bojach z urzędnikami gdańskiego magistratu, w pobliżu miejsca, w którym MO porzuciła ciało Antoniego Browarczyka, postawiono tablicę pamiątkową poświęconą Antkowi i innym ofiarom stanu wojennego. Z inicjatywą uhonorowania Antoniego wyszło Forum Młodzieży Walczącej z Robertem Kwiatkiem na czele. Co roku w tym miejscu mieszkańcy Gdańska spotykają się, żeby uczcić pamięć o ofiarach stanu wojennego.  Nie inaczej było w tym roku. W miniony czwartek odbyło się spotkanie, podczas którego zapalano znicze i odmówiono modlitwę za ofiary stanu wojennego. W uroczystości wzięła udział młodsza siostra Tolka –  Grażyna Browarczyk.

PS. Zasadnym byłoby umieszczenie stosownej tablicy informacyjnej w miejscu, w którym faktycznie postrzelono Antoniego Browarczyka, pierwszą ofiarę stanu wojennego.

Mateusz Błażewicz

2 thoughts on “37. rocznica morderstwa Antoniego Browarczyka

  • Hmm… Rozwarchlony budyń co robił kisiel u Jankowskiego woli przyjmować uchodźców niż wspomnieć ofiary stanu wojennego. Smutne to ale niestety prawdziwe.

    Odpowiedz
    • A różne przywiędłe Kwiatki z „Młodzieży Walczącej” pospołu z kibolami usiłują się podpinać pod cudzą
      tragedię…

      Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.