Ten artykuł to echo wykładu z 17 maja przeprowadzonego przez agentów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego  na Wydziale Prawa i Administracji UG. Spotkanie zostało zorganizowane przez Studenckie Koło Naukowe Kryminalistyki Modus Operandi i miało swój tytuł: „Katalog właściwych zachowań wobec zagrożeń informacyjnych”. Właściwie nawet to nie tyle artykuł, co zapiski z wykładu. Trudno szukać w nich linii opowieści lub tezy, rozwinięcia i zakończenia. Raczej właśnie są to luźne rady lub ciekawostki.

Rozumiem, że ABW powiedziała tylko tyle, ile mogła powiedzieć.

Cóż więc ABW radzi?

Przede wszystkim należy zrozumieć, czym zajmuje się ABW broniąc bezpieczeństwa wewnętrznego państwa.  ABW zbiera informacje. Nie ma informacji nieważnych i każda informacja ma swoją cenę. Jedna większą, inna mniejszą. Informacja to towar, który się kupuje. Jeden jest mniej, inny bardziej atrakcyjny.  Niektóre informacje sami podajemy ludziom zainteresowanym (co tu dużo mówić – szpiegom) na tacy.  Tak, tak, agent to szpieg. I media społecznościowe to ułatwiają.

Najłatwiej agenci mają  z ludźmi wykształconymi. Oni lubią się chwalić. Im bardziej wykształcony. tym bardziej się chwali. Spójrzcie na profile swoich znajomych na fejsbuku – niektórzy mają podaną całą historię edukacji, uzyskane certyfikaty, miejsca pracy,  kto jest żoną, a kto mężem,  dzieci.  Nawet jeśli jakiś facet nie wrzuca swoich zdjęć, to zrobi to za niego jego kobieta. Ona nigdy nie zawiedzie i zawsze oznaczy. Chwalenie się bardzo ułatwia pracę szpiegom (czyli zbierającym informacje).  Jeżeli agent ABW trafi na taki opis osoby zatrudnionej w spółce skarbu państwa, zwłaszcza na eksponowanym stanowisku, to znak, że trzeba tam przeprowadzić szkolenie z zasad bezpieczeństwa.

Co jeszcze nie powinno się robić na portalu społecznościowym? Nie łączyć portalu z telefonem komórkowym, nie korzystać z aplikacji Messengera i nie rozmawiać przez FB (opcja telefonu). Sam agent nie posiada wystrzałowego telefonu, żadne iphony, smartfony itp. Zwykły, mały telefon bez dostępu do internetu.  Hasła w internecie należy często zmieniać, powinny być skomplikowane i lepiej nie oznaczać miejsc, w których się bywa.  Dlaczego przyjaciele wpadli u Sowy? Bo nie zmieniali miejsca swoich spotkań. Aż się prosili, by tam założyć podsłuch. Ważne informacje wymienia się na gwarnej ulicy.

Oczywiście, zwykły szaraczek powie, że to przesada i jego to nie dotyczy, ale wtedy niech pamięta, że nie ma informacji nieważnych i każda ma swoją cenę.  Chociaż faktycznie przede wszystkim narażone są osoby – decydenci, osoby  z dostępem do ważnych  informacji i osoby wpływające na opinię społeczną.

Skoro ABW sprawdza systemy bezpieczeństwa w spółkach skarbu państwa, to usłyszeliśmy historię, jak to było w pewnej spółce energetycznej, gdzie agenci przyjechali sprawdzić jej wewnętrzną sieć WiFi. Wszystko było dobrze – do momentu, gdy wykryto, że część maili pracowników była wysyłana z parkingu. Niewiele. Okazało się, że sieć obejmuje również wewnętrzny parking, co zresztą zauważyli sami pracownicy, bo już siedząc w samochodzie po skończonej pracy, otwierali laptopy bądź komórki i wysyłali „ostatniego, pilnego maila”.  Wszystko byłoby dobrze – tyle, że obok parkingu  rozlokowała się po sąsiedzku spółka rosyjska i jej WiFi również obejmowało parking spółki energetycznej…

Na FB można również spotkać się z innym zjawiskiem. Czy któraś z pań nie otrzymywała zaproszeń do znajomych od przystojnych panów z kotkiem lub kwiatami? Uśmiechnięci Hindusi, Pakistańczycy, Arabowie, nawet Amerykanie – profile specjalnie przygotowane. Kilka miesięcy miłych rozmów i dziewczyna zostaje zaproszona na wycieczkę. Jedzie. W dwóch przypadkach (dotyczyło Austriaczek) jedna została użyta od razu w zamachu  terrorystycznym, obwieszona ładunkami, druga trochę później, gdy urodziła już dziecko. Jednak najczęściej w trakcie takiej wizyty nic złego się nie dzieje, kobieta wraca do swojego kraju kompletnie zakochana. Zdarza się, że nawet jest już po ślubie (obejrzyjcie film „Darling, i lowe ju”, można go znaleźć na rosyjskiej stronie).  Po 2 miesiącach mąż chciałby odwiedzić żonę i ona w jego imieniu składa wniosek o wizę. Cóż, rodziny należy łączyć.  W omawianym przypadku kobieta była na celowniku ABW od momentu, gdy w Urzędzie Stanu Cywilnego zmieniła nazwisko na pakistańskie. Gdy poprosiła o wizę, dostała ją – na tydzień. Mąż  po kilku dniach milczenia stwierdził, że  nie jest już zainteresowany przyjazdem i właściwie to właśnie się z nią rozwiódł.

Takich przypadków ściągania małżonków do Polski ABW ma na pęczki.

Nie tylko jednak agenci ABW interesują się polskimi obywatelami. Interesują się nimi również służby specjalne obcego wywiadu.

Jak wygląda agent?  Tak?

źródło: Wikimedia Commons

a może tak?

źródło: Wikimedia Commons

Jak się domyślacie, szpiedzy są bardzo przeciętni.  Często działają pod przykrywką. Pracują jako dziennikarze, działają w fundacjach, stowarzyszeniach,  placówkach dyplomatycznych. Są ekspertami w jakiejś dziedzinie. Mają duże brzuchy i bywają szczerbaci.

Być może niektórzy z nas myślą, że nie mają jakichś specjalnych informacji. Co ja tam wiem? Z nikim o niczym szczególnym nie rozmawiam.  Ale – jak to mówią agenci –  trzy/cztery piwa i opowiadasz wszystko: kto z kim, kto gdzie pracuje, gdzie wyjeżdża, co lubi, romanse, powiązania,  kto ile ma kont bankowych i mieszkań na żonę i kto w tych mieszkaniach mieszka.  Te informacje same w sobie mogą nic nie znaczyć, ale służą do zbudowania dojść do konkretnych osób – do tych, na których agentowi zależy.

Tu prowadzący wykład miły pan opowiedział dwie historie ze swojego życia.

Pierwsza – stoi w kolejce do kasy biletowej, a przed nim dwie dziewczyny wyciągają smartfona czy coś podobnego z tych udoskonaleń technicznych, i otwierają plik ze zdjęciami z wczorajszej imprezy. I słyszy wszystko – kto był na imprezie, kto kupował narkotyki, za ile i u kogo. Kto wciągał, a kto nie.

Druga – jedzie sobie w przedziale z zakonnicą, w LACZKACH, urlop, gorąco. Wpadają dwaj biznesmeni do przedziału, spoceni, z neseserkami i w  garniturach. Patrzą – zakonnica i gość w laczkach, poczuli się bardzo pewnie. Po 3 godzinach jazdy agent wszystko wiedział o kadrze kierowniczej w ich pracy i jak należy wyłudzać VAT.

Jednak praca agenta to nie tylko podsłuchiwanie. Podsłuchiwanie to dopiero początek. Wspomniałam o zbudowaniu dojść do osoby będącej w kręgu zainteresowań służb specjalnych, także obcych.  Zasadniczo należy uważać, gdy ktoś pyta o pracę. Jednak taki kontakt jest budowany długo i mozolnie. Zaczyna się od „przypadkowych” spotkań w różnych miejscach: urodziny, kino, plaża.  Czasem mieszkanie po sąsiedzku. Potem są wspólne wyjazdy, wspólne imprezy, także alkoholowe, pomoc w trudnej sytuacji finansowej (bardzo niebezpieczne, bowiem za przysługę pożyczki wdzięczny pożyczkobiorca jest gotów wszystko „przyjacielowi” opowiedzieć).  Podobnie rzecz wygląda w samej pracy, jeśli szpieg tam działa.  Następuje ewolucja kontaktu: od służbowego, poprzez koleżeńskość,  do przyjaźni. I bardzo często – utajnienie takiej zależności przed innymi pracownikami.

W samej ABW nawet, gdy wchodzi sprzątaczka, wszystkie komputery muszą być zamknięte, dokumenty schowane, a agent stoi przy drzwiach i – nie wychodząc z gabinetu – patrzy, jak idzie sprzątanie. Panie sprzątaczki są przyzwyczajone i się nie obrażają…

Jak obce służby pozyskują agentów?

Można, jak to zrobiono onegdaj  z konsulem brytyjskim – przez szantaż. Chłop 1000 km od domu, żonaty, z dwójką dzieci (ogólnie jest to problem wielu mężczyzn z daleka od domu). Wraca zmęczony do hotelu, a tam atrakcyjna kobieta kręci się przy drzwiach. Skończyło się, jak się skończyło. Nie zdążył rano wyjść z pokoju, gdy dostarczono mu nagrane taśmy i rozmowy. I milczenie w zamian za współpracę. ZGODZIŁ  SIĘ.  Ale zaraz po przyjeździe do Wielkiej Brytanii zrobił najlepszą z możliwych rzeczy – zgłosił się sam do Secret Intelligence Service i powiedział prawdę.

Czyli – przyjdź pierwszy do ABW i wyraź skruchę, zanim ABW przyjdzie do ciebie. 

Po ciebie. W przypadku szpiegostwa i korupcji tzw. czynny żal jest jedyną okolicznością zwalniającą z odpowiedzialności karnej.

I na koniec jeszcze jedna rada: wracasz z urlopu z zagranicy, spakowałeś się przed opuszczeniem hotelu – nie zostawiaj walizki w hallu, by ktoś inny ją dostarczył na lotnisko.  Można do niej włożyć wszystko. W Singapurze za przemyt narkotyków jest kara śmierci. Sami agenci (polscy) nie jeżdżą do krajów, gdzie wymagana jest wiza. Musieliby napisać prawdę, gdzie pracują.

Czy wygląda to wszystko strasznie? Czy otaczają nas agenci Smith i czyhają na nasze informacje? Jak żyć?  Trzeba pamiętać, że ABW ma za zadanie dbać o bezpieczeństwo państwa i nie chodzi tu o prl-owskie donosy, że sąsiadka chce wyjechać za granicę.   Na pocieszenie pozostaje fakt, że wszystkie państwa mają swoich szpiegów. Po prostu takie życie.

Anna Pisarska-Umańska

One thought on “ABW radzi

  • Tylko dlaczego ABW inwigiluje nas udając telemarketerow i pozyskuje wykaz polaczen?

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.