Stanisław Michel – nie ma swojego hasła w Wikipedii, zapomniała o nim Encyklopedia Gdańska. W internecie nie można znaleźć jego życiorysu. Jak to możliwe?  Uważana przez wielu za najpiękniejszą ulicę w Gdańsku – ulica Mariacka – powstała w jego pracowni. Jego Dom Młynarza przy Wielkim Młynie tworzy jeden z najurokliwszych widoków Starego Miasta.  Jak wyglądałby Gdańsk bez  Michela? Rozmawiamy z pionierem odbudowy miasta.

Anna Pisarska-Umańska: Panie Stanisławie,  jest Pan aktywny zawodowo; w co obecnie Pan się angażuje?

Stanisław Michel: Obecnie angażuję się w sprawę bloków na Chełmie, tj.Cieszyńskiego, Cebertowicza. Staram się zmienić te klockowate domy bez wind. Stworzyłem też kiedyś projekt nadbudowy bloku na Starym Przedmieściu. Ze skośnym dachem, z windami nabrałyby one jakiegoś wyrazu. Są bezduszne. Chodzi także o zmianę ich estetyki.

Ryszard Kopittke: Właśnie takie wybudował Pan na Oruni, z prostym dachem, bez wind.

SM: Tak,  bloki na Diamentowej. To był wielki czas przełomu, nie tylko w dziedzinie politycznej i społecznej, ale także w sztuce. Stalin był straszliwym zbrodniarzem, ale on i jego otoczenie przychylali się ku budownictwu, które nie raziło uczuć estetycznych. I dlatego „przeganiał” kubistów. Wychowani na architekturze XIX-wiecznej i wcześniejszej uważali, że kubizm jest bezduszny. Każda kamienica z XIX wieku wyrażała się bogactwem form. Architektura XIX wieku jest na wskroś kupiecka – mieszczańska.  Nowy prąd kubistyczny pojawił się na gruncie krytyki tej architektury.  Z chwilą śmierci Stalina nastąpił ogólny przełom polityczny i społeczny.  W Polsce wprawdzie rządziła komunistyczna partia, ale wiadomo było, że trzeba coś zmienić – budować „nowocześnie”. A nowoczesność wyrażała się propozycją kubistów. Ja też popłynąłem na tej fali i wprawdzie nie dużą ilość, ale jednak zaprojektowałem parę „nowoczesnych” domów (w sumie zaprojektowałem ponad 100 domów, w tym 67 kamieniczek). Szybko jednak zrozumiałem, że to wszystko, co było piękne od średniowiecza, zostało zanegowane. Architektura nie miała być piękna, nie miała być zjawiskiem sztuki, ale funkcjonalna, prosta i bez żadnych ozdób. Oprócz bloków zaprojektowałem na Oruni domki na stokach (przy ulicy Nowiny). Na stokach, bo teren był zalewany wodą. Granicą był stok wyżyny kaszubskiej.

A P-U: Kiedyś nawet fabryki były piękne.
SM: Tak, nawet fabryki.

A PU: Elektrownie np. na Raduni
SM: Dworzec gdański jest najpiękniejszą bryłą użyteczności publicznej stworzoną w tamtych czasach. To samo z Halą Targową. Twierdzę, że nasza Hala Targowa jest najpiękniejszą halą, jaką widziałem w swoim życiu ze wszystkich  miast w Europie. O mało co nie została ona rozebrana, dworzec też. Twierdzono, że budynki XVIII-wieczne i wcześniejsze to są zabytki, a XIX-wieczne nie. Tym XIX-wiecznym zarzucano, że mają pomieszane style, że ci kupcy, fabrykanci, którzy je stawiali, nie znają się na pięknie i np. mieszają gotyk z rokokiem. W XIX wieku architektura „szlachecka”, pałacowa odchodziła w zapomnienie. To wiązało się również z ubożeniem szlachty na skutek zaborów.

A P-U: XIX wiek to również rozwój przemysłu.
SM: Tak, to był związek przemysłu z handlem, który zaowocował tą piękną, mieszczańską architekturą. Nie ma wielkich dzieł architektonicznych w XIX wieku stworzonych przez ziemiaństwo, nadeszła mentalność „kupiecka”. Proszę popatrzyć, jakie kamienice stały przy Moście Zielonym. Budynek kasy miejskiej był po prostu ładny [Kasa Oszczędnościowa], ale został zburzony przez jednego ze zwolenników nowoczesności, mianowanego przez władze miejskie na  kierownika naszego zespołu, którego zadaniem było odbudowanie zabytkowego Śródmieścia.

Kasa Oszczędnościowa 1893 r.

A P-U: Kto to był?
SM: Władze miejskie zdecydowały, że odbudową miasta zajmie się zespół utworzony przy Miastoprojekcie. Chodziło głównie o zabytkowe Śródmieście, ale także inne dzielnice. Nasz zespół  był główny. Byliśmy młodzi, dopiero po studiach, „wychowani” przez Katedrę Architektury na politechnice. Na studiach zobaczyliśmy po raz pierwszy Gdańsk. Nie na żywo, ale na fotografiach. Zobaczyliśmy, jaki był piękny, ale ten Gdańsk  zginął. Chcieliśmy go wskrzesić, wskrzesić jego piękno. Większość składu zespołu (90 %) było związana z Katedrą Architektury, ale kierownikiem został młody architekt Lech Kadłubowski, a jego prawą ręką przyjaciel Wiesław Gruszkowski. Na początku Kadłubowski był za wierną odbudową miasta. Podzielił nas na grupy i każdy dostał jeden odcinek. Odbudowa zaczęła się od ulicy Ogarnej. Potem Długa, Piwna, Mariacka, Św. Ducha i tak dalej – aż tutaj [siedzimy w kamienicy przy Straganiarskiej]. Tak się zdarzyło, że w moim zespole była zatrudniona jego żona, plastyczka. Zespoły były tworzone w taki sposób, że w każdym musieli znajdować się architekci i plastycy. Sami architekci nie potrafili tak namalować szczegółów na elewacjach czy rzeźbach, jak plastycy. Oni czuwali nad wystrojem budynku. Kadłubowski w którymś momencie postanowił zaznaczyć swój wpływ na odbudowę miasta, co doprowadzało do konfliktów. Kadłubowski najpierw zaprojektował, popierany przeze mnie i moich przyjaciół, hotel na Długim Targu (obecnie Raddison Blu). On nie jest rekonstrukcją, ale jakby dalszym ciągiem gdańskich kamienic, wpisuje się w ten ciąg. To był jego czołowy budynek. Ale już drugi projekt spotkał się z naszą opozycją. Ja byłem przeciwny. Chodzi o pocztę na Długiej. Poczta istniała, przetrwała wojnę, tylko wnętrze było lekko wypalone. A on podjął decyzję, aby ją „odbudować”, a w zasadzie wznieść od podstaw. Poczta miała stropy żelbetowe, więc przetrwała. Główną przyczyną zniszczenia Gdańska były pożary. Gdy zapalały się dachy, zaczynały płonąć stropy, bo były drewniane. A jak palił się strop, to walił się cały dom. Przyczyną zniszczenia Gdańska nie tyle były ostrzały (stosunkowo niewielkie zniszczenia), co pożar, który ogarnął wszystko. Ogień przechodził z kamienicy na kamienicę, całe ulice płonęły. A poczta istniała. Byłem przeciwko tej „odbudowie” poczty. Apelowałem, żeby zostawił choć kawałek poczty. I ten kawałek został.

A P-U: To jest ten fragment po lewej stronie?
SM: Tak, po lewej stronie. Poczta cała taka była. Została jednak zburzona poprzez ambicje Kadłubowskiego, by pokazać „siebie”. Mury przecież mogły zostać, można było zmienić tylko wnętrze. Innym punktem spięcia była odbudowa teatru. Teatr był mocno zniszczony, ale fasada cała stała. Zburzył on jednak fasadę i z teatru zrobił  – moim zdaniem – dom towarowy. Teatr był trochę krytykowany przed wojną, że „małpuje” styl grecki, ale był ładny. Miał kolumny, tympanon, ale Kadłubowski to wszystko zburzył i zrobił „nowocześnie”.

Teatr Miejski w 1943 r.

Gruszkowski, jego przyjaciel, został architektem wojewódzkim, wydawał decyzje o zburzeniu lub odbudowie. Doszło do sytuacji,  gdy w przypadku Danziger Hofu (miał wypalony dach i okna, ale trzymał się dobrze i był łatwy do wyremontowania) padła decyzja o jego zburzeniu. Kadłubowski  postawił tam swój nowoczesny pawilon czyli budynek LOTu, który nie umywa się do banku z drugiej strony Bramy Wyżynnej. Kadłubowski chciał postawić tam coś nowego i Gruszkowski wydał polecenie zburzenia.

RK: Czyli to były jego indywidualne decyzje, a nie decyzje narzucone „z góry”?
SM: To były indywidualne decyzje. Budynek hotelu stał. Trochę wieżyczka była naruszona i dach był spalony, ale reszta się zachowała, bo stropy były niepalne. Doskonale go pamiętam i byłem przeświadczony, że zostanie wyremontowany, bo był ładny. Wtedy jednak jeszcze w odbudowie dominowały wpływy Moskwy i Stalina, który nie lubił kubistów i kazał odbudowywać wg własnego gustu. Stalin wywodził się z biednej rodziny i zachwycała go bogata architektura. Stąd w Warszawie pojawił się Pałac Kultury. Jak się patrzy z lotu ptaka na Warszawę, to widać te jej wieżowce, ale są to klocki, a Pałac Kultury nadal zachwyca.  Stalin pogonił z Moskwy Le Corbusiera, który mu oferował współpracę.  Po śmierci Stalina komunizm nadal istniał, ale zmieniły się poglądy na budownictwo. Do głosu doszło młodsze pokolenie, które chciało budować „nowocześnie”. Nowoczesność polegała na przeciwstawieniu się wszelkim stylom trwającym od wieków. Dlatego wtedy zostałem autorem tych „nowoczesnych” budynków, ale doszedłem do wniosku, że one są po prostu brzydkie. Dochodziło do wielu starć. Postanowiłem bronić Śródmieścia. Niech stawiają te klocki w innych miejscach, z dala od starego Gdańska.

RK: Kiedy nastąpił ten moment?
SM: Z chwilą postawienia budynków w rejonie ulicy Łąkowej. One były porozrzucane chaotycznie i nie tworzyły spójnej koncepcji. Wkroczyły do Śródmieścia, a ja odczułem, że tu nie pasują, nie miały żadnej idei, jak np. gotyk, który wynosił człowieka do Boga. W Śródmieściu należy zachować stary styl, wskrzeszać piękno, a na nowych miejscach jak najbardziej – budować nowocześnie. Budynkiem, który w tym stylu zaprojektowałem, jest ten, który stanowi centrum Wrzeszcza – Olimp. Uważam, że z tego czasu najpiękniejszą  nową bryłą jest hotel Jantar na Głównym Mieście [Raddison Blu], to jest w ogóle najpiękniejszy budynek w Gdańsku. Drugi z kolei jest Zieleniak, a trzeci mój Olimp.

Szczyt hotelu Raddison Blu.

Wywiad jest na 6 podstronach przejście na kolejną podstronę poniżej.

12 thoughts on “Człowiek, który odbudował Mariacką

  • Pisze ten komentarz gwoli sprostowania faktow historycznych.

    Nigdzie w artykule nie wymieniono, ani tez Pan mgr inz. architekt Stanislaw Michel nie podal, co konkretnie odbudowywal na ul. Mariackiej. W Miastoprojekcie gdanskim w latach odbudowy ul. Mariackiej (1955-1957) Ojciec moj, art. plastyk Roman Sznajder, byl kierownikiem zespolu odbudowujacego te uliczke. Zespol pracowal nad lewostronna czescia Mariackiej (patrzac od Motlawy w strone Bazyliki NMP) . Nie wiem czy P. Stanislaw Michel byl wtedy czlonkiem tego zespolu. Pamietam natomiast doskonale jak Ojciec, wtedy 32-33 letni mlody czlowiek, osobiscie rekonstruowal ozdobne kraty na przedproza.

    Z powodu „niewlasciwego pochodzenia spolecznego” (Jego ojciec, a moj dziadek, byl Nadlesniczym Lasow Panstwowych w Bialowiezy) nie dane bylo mojemu Ojcu studiowac na Politechnice Gdanskiej (byl to 1947 rok), wiec zapisal sie do nowootwartej Akademii Sztuk Pieknych (wtedy PWSSP) w Sopocie, ktora w kazdym zakresie spelniala Jego artystyczne oczekiwania.

    Moj Ojciec, ktory zmarl ponad 3 lata temu, oczywiscie nie moglby napisac tego sprostowania o swoim istotnym wkladzie w dzielo odbudowy nie tylko ul. Mariackiej, ale wielu innych obiektow Nowego Miasta, wiec czynie to ja. Nikt nie neguje wkladu inz. Michela w odbudowe miasta, ale trzymajmy sie faktow. Dziennikarskim obowiazkiem jest sprawdzenie ich wiarygodnosci. Pan Michel byl wieloletnim kolega po fachu mojego ojca i niewymienienie Jego osoby, w przypadku gdy wymienia wiele innych nie zwiazanych bezposrednio z odbudowa tej ulicy, napawa mnie smutkiem.

    Roman Sznajder (junior)
    Bowie, Maryland, USA

    Odpowiedz
    • To nie jest ostatni wywiad z panem Stanisławem. Dziękujemy za tę informację. Przy kolejnej rozmowie zapytamy pana Michela o pana ojca. Może rozwinie temat.

      Serdecznie pozdrawiamy

      Odpowiedz
    • Brawo Roman , broń pracy wujka Sznajdra , ja wielokrotnie brałem udział w rozmowach o odbudowie mariackiej i nie tylko pod koniec lat 70-tych i później / na marginesie wujek Sznajder i wujek Sawiński to moi super wujkowie/ pozdrawiam Wiktor Fenc

      Odpowiedz
  • Nie ma hasła w Wikipedii? Już ma :) Linku nie wkleję, bo ustawienia strony na to nie pozwalają.

    Odpowiedz
  • Wiele informacji p. arch.Michela jest autoratywnych…Jestem z późniejszego pokolenia…ale znałem panów arch. Gruszkowskiego ( serdecznie pozdrawiam w zdrowiu ) i arch .Lecha Kadłubowskiego.Mój

    Mój ojciec był Ich rówieśnikiem i pionierem odbudowy Gdańska . Panie, panowie architekci – Habela, Sołtys, Stankiewicz, inż. Otto, art. Lam , A. Kobzdej z bratem. Janusz Ciemnołoński, W. Prohaska….to byli twórcy odbudowy Gdańska.Ukończyłem gdańską uczelnię z niewątpliwą sympatia kolegów mojego ojca.Pan arch. Michel przypisuje sobie wiele zasług , które nie były wyłącznie Jego zasługą…Trzeba oddać cześć również tym pionierom ,którzy w trudnym czasie odbudowy Miasta mieli swój niewątpliwy wkład.
    Pazdrawiam p. arch. Stanisława Michela.
    arch. Aleksander Paciorowski jr.

    Odpowiedz
  • Dolarowiec. Ot taki zwyklak. Przez całe zycie jak go mijam myslę, co tu było do zaprojektowania. Nic. Taki blok z czasów PRL.
    Mąż mojej cioci, który po wojnie pracował przy odbudowie ul. Mariackiej mówił, że osoby kierujące budowa niszczą tę architekture, że nadbudowali kamieniczki na starych fundamentach i potem przez lata np. zalewało piwnice. Nie wiem co nimi kierowało, pośpiech? brak pieniedzy? Chyba już sie nie dowiem, czy te kamieniczki to tylko atrapa architektury, a w środku fundamenty były przegniłe i wilgoć? Czy trzeba było je remontowac po latach? Ktoś wie?
    A co do odbudowy Gdanska- nie odbudowano Gdanska, to co jest teraz to
    ” piata woda po kisielu.”

    Odpowiedz
  • Przykro że podjęto decyzję o wyburzeniu teartu, poczty, kasy i hotelu. Gdańsk byłby ładniejszy gdyby je jednak odbudowano. Nie były może bardzo stare ale teraz o takim budownictwie można tylko pomarzyć.

    Odpowiedz
  • Wiele osób pracowało dla odbudowy Gdańska. Niezapomniany doc. Zbigniew Łosicki …

    Odpowiedz
  • Szanowna Pani Anno,

    Od ponad poltora roku nie dostalem zadnego sprostowania, komentarza czy uzupelnienia ze strony p. St. Michela nt. udzialu mojego Ojca (tez Romana Sznajdera) w odbudowie ulicy Mariackiej. Moze cos przeoczylem?

    Pozdrawiam serdecznie,

    Roman Sznajder (Jr)

    Odpowiedz
    • Kontakt z p. Michelem jest bardzo utrudniony. Praktycznie nie wychodzi z domu ani nie odbiera telefonu.

      Odpowiedz
  • Hasło w Wikipedii powstało po tym wywiadzie. Na dole jest odwołanie do niego.
    Życiorysu nigdzie nie było.

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.