Ostatnia awaria przepompowni na Ołowiance nie przeszła jeszcze niestety do historii. Unaoczniła nam wiele ukrytych zagrożeń i jeszcze więcej pytań. Czy podczas upalnego lata ścieki, które spłynęły do Motławy, mogą jeszcze raz zagrozić Wiśle i plażom? I co zrobić na przyszłość, by uniknąć takiej sytuacji?

ścieki spływają do Motławy
ścieki spływają do Motławy

Wbrew niektórym pełnym paniki głosom wiemy już, że na szczęście nie doszło i w najbliższych dniach nie dojdzie do masowego śnięcia ryb w Motławie, które spowodowałoby reakcję łańcuchową – rozkładające się szczątki ryb zabierałyby dalszy tlen z wody i oddawałyby tzw. biogeny, co groziłoby katastrofą w kolejnych odcinkach Motławy lub Wisły. Z drugiej jednak strony zapewnienia o tym, że sytuacja jest już całkowicie pod kontrolą, także nie są do końca prawdziwe.

Decydujące będzie lato. Motława jest rzeką o bardzo powolnym nurcie i to, co do niej spłynęło (azotany, fosforany, chlorki i inne) w większości w dalszym ciągu zalega na dnie. W dalszym ciągu jednak przy niesprzyjających warunkach może dojść do masowego śnięcia ryb z uwagi na potencjalną resuspensję osadów ściekowych zalegających w pobliżu miejsca zrzutu ścieków.

Kiedy taka sytuacja może mieć miejsce? Nie da się tego przewidzieć ze stuprocentową pewnością, lecz krytyczny będzie okres upałów połączonych z brakiem wiatru i zachmurzeniem – wszystko to są bowiem czynniki, które w naturalny sposób obniżają zawartość tlenu rozpuszczonego w wodzie. W połączeniu z obecnością znacznych ilości biogenów przy dnie może to spowodować przyduchę w Motławie i w rezultacie narazić na podobne zjawisko Martwą Wisłę. Prawdą jest, że jednoczesne występowanie upałów i zachmurzenia nie jest częste, jednak może się zdarzyć i w dalszym ciągu trzeba pamiętać o zagrożeniu. W tej sytuacji podjęta przez miasto decyzja o napowietrzaniu wody w Motławie była bardzo dobrym krokiem, choć najbliższe miesiące pokażą, czy wystarczającym.

Trzeba też pamiętać, że istnieje zagrożenie patogenami zgromadzonymi w osadach ściekowych, które zalegają w warstwie dennej koryta – dlatego w najbliższych miesiącach lepiej powstrzymać się od łowienia ryb, gdyż istnieje duże ryzyko, że patogeny te wnikną do ich organizmów, co u ludzi wywoływać może zapalenia jelit, wątroby, biegunki czy dur brzuszny.

Z drugiej strony unikajmy alarmistycznych nagłówków. Na ten moment zanieczyszczenie należy uznać za lokalne i odnoszące się do odcinka rzeki od Ołowianki do Polskiego Haka. Wody Zatoki Gdańskiej wydają się być niezagrożone jeśli chodzi o badane wskaźniki zanieczyszczeń – tak przynajmniej wynika z najnowszych badań WIOŚ, lecz także z porównania ładunków rocznych biogenów z Gdańska z ładunkami z awarii – awaria to ok. 1-2% całkowitych ładunków biogenów z Gdańska i kilka % ładunków rocznych Motławy. Można to też zestawić z ilością biogenów z Wisły, bowiem zrzut z awarii to promile względem przepływów Martwej Wisły. Na tej podstawie można sądzić, że zanieczyszczenie nie stanowi zagrożenia dla wód Zatoki Gdańskiej… ale nie do końca tak jest.

Jednym z najistotniejszych problemów Bałtyku jest jego przeżyźnienie – za co odpowiadają głównie biogeny – czyli najistotniejszy składnik ścieków komunalnych! Obecnie dąży się do ciągłej poprawy stanu wód zlewni Bałtyku i eliminowanie z wód opadowych czy oczyszczonych ścieków komunalnych biogenów, za co odpowiadają międzynarodowe i krajowe przepisy (dyrektywa wodna, prawo wodne czy konwencja Helcom). Każda dodatkowa tona takich ładunków jest wysoce szkodliwa dla środowiska Zatoki Gdańskiej, wpływa na zubożenie bioróżnorodności, zanik siedlisk i gatunków rodzimych. Skutkiem eutrofizacji są zauważane przez wszystkich zakwity glonów wypływających na Trójmiejskie plaże.

ścieki spływają do Motławy
ścieki spływają do Motławy

W trakcie awarii zrzucono przynajmniej 100 000m3 ścieków, co zgrubnie szacując daje ok. 50 ton zawiesin, 10 ton azotu i 1 tonę fosforu. Czy to dużo? Tak, każdy, dodatkowy, niepotrzebny ładunek biogenów w zlewni Zatoki Gdańskiej to ładunek, który prowadzi do degradacji i zmian w środowisku, który cofa nas z kierunku poprawy stanu środowiska, to pożywka dla kilkuset ton glonów, zalegających na gdańskich plażach w sezonie, czyli straty ekonomincze.

Komisja powołana przez prezydenta Pawła Adamowicza ma zająć się ustaleniem przyczyn awarii, z kolei wiceminister środowiska Sławomir Mazurek wskazał na konieczność nałożenia kar na sprawcę awarii w myśl zasady „zanieczyszczający płaci”. Jest w tym niewątpliwie element politycznej przepychanki, lecz czy samo wyjaśnienie przyczyn oraz kary pomogą miastu przygotować się na takie awarie i przygotować miasto na takie lub podobne zdarzenia? Na pewno nie. Dlatego też powołana przez miasto komisja powinna zająć się oprócz ustaleń przyczyn i sprawców – wypracowaniem wniosków i zaleceń dla miasta, by przygotować je na wypadek takiej awarii w przyszłości. Ze względów zagrożenia dla środowiska już wiemy, że całkowity zrzut ścieków do Motławy jest niedopuszczalny. W tym kontekście należy przyjrzeć się sieci kanalizacyjnej w Gdańsku – czy możliwe jest rozbicie miejsc zrzutów awaryjnych na kilka, a także sprawdzenie wydanych pozwoleń wodnoprawnych, prawidłowości niedawnej kontroli GIWK na Ołowiance, zapisów operatów wodnoprawnych oraz procedur SNG w zakresie certyfikowanego zarządzania środowiskowego.

ścieki spływają do Motławy i do barki
ścieki spływają do Motławy i do barki

Niezależnie od ustaleń komisji już teraz można na pewno podnieść, że szereg wydanych przez miasto komunikatów – zarówno w trakcie, jak i już po awarii – mógł mijać się z prawdą. Przykładem jest tu wywiad sponsorowany (oficjalnie tak oznaczony) w portalu Trojmiasto.pl z prof. Janem Marcinem Węsławskim Sytuacja poawaryjna na Ołowiance. Przyroda sobie radzi. Przypomnijmy, że według zapewnień władz miasta dopływ ścieków stanowił jedynie 5% przepływu Motławy. Problem w tym, że nurt Motławy w czasie awarii był bardzo powolny, a 16 maja wystąpiła wręcz cofka z powodu silnego wiatru południowego, co dodatkowo spowodowało intensywny osad zawiesiny w pobliżu miejsca zrzutu ścieków.

Rzeka posiada zdolność samooczyszczenia przy dopływie ścieków rzędu 2% przepływu – więc rzeka zdolności samooczyszczenia się nie posiadała przy dopływie ok. 5%. Stąd też w wynikach badań WIOŚ odnotowywano spadki tlenu w wodzie i wzrost biogenów.

Ponadto przedstawiciele sztabu kryzysowego porównywali awaryjny zrzut ścieków do Motławy do zrzutu nieoczyszczonych ścieków w Warszawie. Nie jest to do końca trafne, ponieważ zrzut w Warszawie odbywał się do płytkiej, roztokowej rzeki o wielokrotnie większych przepływach, o bardzo dużym natlenieniu i zdolnościach samooczyszczania, podczas gdy zrzut ścieków w Motławie odbywał się do deltowego odcinka rzeki o bardzo niskich zdolnościach samooczyszczania się.

Szczególną uwagę trzeba poświęcić alternatywnym miejscom zrzutu odpadów z sieci sanitarnej, ponieważ ewenementem na skalę Polski jest to, że tak duże miasto posiada zrzut awaryjny większości ścieków w jednym miejscu i tu w ścisłym centrum miasta. W samym środku awarii szeregowi pracownicy Saur Neptun Gdańsk uruchomili drugi kolektor zrzutowy, przez dawną oczyszczalnię Zaspa do Martwej Wisły, i to właśnie dlatego nie doszło do katastrofy na Motławie. Dlaczego taka procedura nie była gotowa i przećwiczona od początku? Dlaczego takich miejsc zrzutów nie ma kilka? Przepompownia na Ołowiance to skomplikowane, a zarazem kluczowe dla bezpieczeństwa gdańszczan urządzenie i jako takie zawsze musi mieć opracowane plany awaryjne, podobnie, jak np. zasilanie szpitala. To tym trafniejsze porównanie, że sieć sanitarna miasta zabezpiecza je przed epidemią, o czym rzadko się pamięta, skoro zwykle jej elementy pracują pod ziemią, bez rozgłosu i awarii.

Chcemy nie tylko wyjaśnienia przyczyn tej awarii, lecz przede wszystkim wyciągnięcia z niej zaleceń na przyszłość – i wdrożenia ich, inaczej, niż stało się to z zaleceniami panelu obywatelskiego z 2016 roku w sprawie zapobiegania powodzi, którego wskazówki pozostają wciąż na papierze.

Tomasz Larczyński

7 thoughts on “Czy w dalszym ciągu grozi nam katastrofa na Motławie?

  • od kiedy kanał jest rzeką? panie Larczyński.

    Odpowiedz
  • Jak na razie ryba jest i ma się dobrze. Katastrofy już żadnej nie będzie.

    Odpowiedz
    • Smacznego. Można i głowę umyć.

      Odpowiedz
  • tak to jest jak człowiek który się kompletnie na temacie nie zna, pisze artykuł :P

    Odpowiedz
    • Dzień dobry. Jeśli ma Pan zastrzeżenia do tekstu to proszę odnieść się merytorycznie do danych kwestii. Postaram się Panu udzielić odpowiedzi/wyjaśnień.

      Odpowiedz
    • Albert dawaj konkret, bo komplementujesz jak byś się znał tylko na komentowaniu.

      Odpowiedz
  • Kanał też morze być rzeką! Ale to jest miej ważne. Należy przedsięwziąć takie działania by zabezpieczyć Gdańsk przed podobnymi wydarzeniami. Z mojej strony widzę trzy działania:
    1. Zmienić pompy na pionowe z tak zamontowanymi silnikami by te silniki napędowe nie były w strefie zalewowej.
    2. Na kolektorze dolotowym i wylotowym przepompowni zainstalować króćce do podłączenia zespołów pompowych zewnętrznych
    3. Usprawnić i zmodernizować kolektor przepompowni na Zaspie oraz skierować z niego ścieki nie do Wisły, lecz poprowadzić go do oczyszczalni ścieków.
    Jest też problem, nad którym nikt nie pochylił głowy. To jest sprawa ewentualnej awarii oczyszczalni ścieków. Czy są tam zdublowane systemy technologiczne o odpowiedniej wydajności? Czy oczyszczalnia ma gwarantowane zasilania?
    Nad tym proponuję decydentom pochylić głowy i się głęboko zastanowić.

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.