Od zawsze słucham Raz Dwa Trzy. Od Ich zawsze, gdyż moja myślodsiewnia, sięga już znacznie dalej. Cóż, latka lecą i fajnie jest co wspominać, a jest tego już całkiem sporo.

Na fajeczce z Adamem Nowakiem
Na fajeczce z Adamem Nowakiem

Oczywiście, byłem już kiedyś na ich koncercie, ale od jakiegoś czasu bardzo chciałem zorganizować taki koncert. Zawsze byłem przekonany, że to będzie coś innego – wyjątkowego. Taka ponadczasowa forma łączenia rocka, folku i poezji mocno mi odpowiada. Był rok bodajże 1991, kiedy usłyszałem ich po raz pierwszy. Pracowałem wówczas w Teatrze Muzycznym w Gdyni, a pomieszkiwałem w Domu Aktora. To był czas, kiedy słuchało się jeszcze radia, oczywiście przede wszystkim Trójki. W którejś z nocnych audycji usłyszałem tekst przewrotnej piosenki: „w kawiarni za szybą puchnę jak ryba albo jak anioł w pacierzu, bawię się nożem jest coraz gorzej lub jeszcze bardziej pod wieczór, mógłbym się upić, ale mam w dupie, fakt, że kelner coś przeżył” i pomyślałem: „kurcze, jak Młynarski”. A to był niejaki Nowak. Pasuje mi tekst, pasuje przewrotna muzyka, no i poszło-weszło. Wcześniej był Sikorowski i jego malowniczy zespół Pod Budą, zawsze był Niemen, potem Voo Voo Waglewskiego, a od czasu do czasu, wpadało coś tak genialnego, jak „I Ching” i pozostawało na jakiś czas albo dłużej.

Po zapowiedzi koncertu staję z boku sceny, zaraz przy stoliku akustyka. Mogę niemal dotknąć muzyków, zatem widzę wszystko jak na dłoni. Widzę te charakterystyczne dla zespołu dźwięki gitary. Pamiętam je z piosenki „Zapyta Bóg” czy „Pod Niebem pełnym cudów”. Od zawsze są ze mną gdzieś na drugim planie codzienności. Widzę brzmienie akordeonu z piosenki „I tak warto żyć”. Gapię się i pożeram wszystko. Czuję, że publiczność, tak, jak ja, widzi i gra wraz z zespołem każdą nutkę. Piękna, wspaniała i wrażliwa publiczność. Sala nabita po brzegi. Wszyscy uśmiechnięci i pozytywnie nastawieni. Lubię takich ludzi. Szkoda, że na ulicy coraz częściej ich nie widać. Raz Dwa Trzy-Młynarski. Już w 2000 roku pan Wojciech podszedł po koncercie do Adama Nowaka i zaproponował współpracę. Wówczas chłopaki byli zajęci innymi projektami w tym genialną „Osiecką”. I tak minęło kilka lat, aż w 2007 roku dochodzi do ponownej propozycji, która ku uciesze wiernych słuchaczy, owocuje sukcesem aż do dziś. Nikt nie byłby w stanie zagrać Młynarskiego tak, jak robi to Raz Dwa Trzy. Słuchasz, pamiętasz Młynarskiego jak śpiewał, ale kiedy usłyszysz pierwsze dźwięki kolejnej piosenki zespołu, ulegasz chwili i traktujesz taką interpretację jako oczywistą. Nikomu nie udało się to aż tak synergicznie, jak im.

cała sala
cała sala

Zespół dociera do Starego Maneżu moooocno spóźniony. Adam po drodze zachorował. Coś zaatakowało mu żołądek i wszyscy byli już przekonani, że koncert zostanie odwołany – szpital. No, ale udało się. Adam prosi o ryż i wodę. Wygląda słabo – pokiereszowany, ale uśmiecha się, daję radę. Zespół montuje się błyskawicznie, Adam stawia się na próbę, śpiewa. Wszystko działa jak w starych zegarkach. Próba trwa chwilę. Wchodzi tysiąc osób na salę. Wchodzę na scenę i ja. Słyszę swój głos, przyjazna reakcja publiczności. Wchodzi Adam z zespołem… Muzyka. I nagle wszystko staję się oczywiście dobre, prawdziwe i normalne. Na wszystkich spada magiczny, ciepły śnieg jakiegoś czaru. Czaru, który jest nam potrzebny do normalności. Adam, Młynarski, ich poezja i muzyka-piękne. Przy drugim bisie, podczas długiego akustycznego trwania piosenki – tej przez wszystkich ulubionej – „Zapyta Bóg”, Adam schodzi za scenę. Stoję tam i ja. Adam, dziękuję, nawet nie wyobrażasz sobie, ile ja wódki wypiłem przy Twojej muzyce. Jak ja kurewsko lubię Waszą muzykę. Robimy misia. Adam spokojnie – nawet nie wiesz, jak dobrze, że to mówisz, zapalisz? Wychodzimy na zewnątrz i palimy fajeczkę… Koncert trwa, wciąż ten sam kawałek… Pytam – Adam wychodzisz na scenę jeszcze? Adam zaciąga się spokojnie papierosem – zobaczę, co będzie, zobaczymy… Adam jest niezwykłym człowiekiem, nad wyraz skromny, miły, uprzejmy i… jakby nieobecny. Wszyscy go lubią i szanują to, co i jak robi. Ja nad wyraz. Chciałbym potrafić tak mówić, jak On. Wszystko, co i jak opowiada, jest piękne. Były jeszcze kolejne dwa bisy, czyli w sumie cztery, ale mogło być ich jeszcze znacznie więcej, gdyż wszyscy nie chcieliśmy rozstać się z tą piękną energią. Minęła noc, jest niedziela, zmieniliśmy czas na zimowy… Wciąż słyszę tę muzykę. I tak już mam przez 27 lat. Fajnie mam.

Raz Dwa Trzy - koniec
Raz Dwa Trzy – koniec

Koncert zorganizowany przez Agencję Koncertową Moment odbył się w Starym Maneżu 28.10.2017.

Edmund Jabłoński

2 thoughts on “Na fajeczce z Adamem Nowakiem, czyli Raz Dwa Trzy – Młynarski

  • Podpisuje się pod każdym napisanym przez Pana słowem. To był cudowny, magiczny wieczór z obecnym na scenie zespołem i na pewno z obecnym na sali panem Wojtkiem Młynarskim. To się czuło. Bardzo dziękuję za ten koncert :)

    Odpowiedz
    • Pani Aleksandro… Bardzo Pani dziękuję za piękny komentarz :) Podzielam Pani zdanie i wrażenia :) Kłaniam się

      Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.