…czyli dlaczego w Gdańsku prawo nie obowiązuje?

Już za trzy dni – pierwszego października ruszają w Gdańsku nowe strefy płatnego parkowania, obejmujące kolejne dzielnice miasta. Strefy płatnego parkowania to narzędzie, które stosowane w porozumieniu z mieszkańcami, może stanowić skuteczną odpowiedź na problemy parkingowe tych dzielnic, które w ciągu dnia cieszą się wyjątkową „atrakcyjnością” wśród kierowców. Mobilizują ich do pozostawienia samochodu pod domem i skorzystania z publicznych środków transportu.

Sam jestem zwolennikiem dalszej rozbudowy komunikacji miejskiej i ścieżek rowerowych, które nie są samodzielną receptą na rozładowanie coraz większego ruchu samochodowego w Gdańsku, ale na pewno stanowią jeden z kluczowych aspektów skutecznej walki z nadmiernym zakorkowaniem miasta. Przykłady zachodnich metropolii pokazują, że taką walkę można wygrać, a przynajmniej skutecznie się bronić (przy optymistycznym założeniu, że nie trafimy na zimę stulecia).

Tym razem jednak chcę poruszyć nie tyle temat stref płatnego parkowania, a raczej na ich przykładzie wykazać, ile dla gdańskich władz znaczy przestrzeganie praw.

Ustawa o drogach publicznych reguluje kwestie tworzenia, funkcjonowania i pobierania opłat w ramach stref płatnego parkowania (SPP). Przepisy tej ustawy wskazują, że opłaty w ramach SPP pobierać można jedynie w „wyznaczonych miejscach”. Oznacza to, że aby pobierać opłaty za postój pojazdów nie wystarczy utworzyć SPP, ale w ramach tej SPP należy wyznaczyć konkretne miejsca postojowe. Przez wyznaczenie miejsc postojowych należy rozumieć postawienie odpowiednich znaków i namalowanie odpowiednich linii, co regulują wydane w tym celu techniczne rozporządzenia Ministra Infrastruktury.

Nie oznaczona strefa płatnego parkowania

Powyższe potwierdza orzecznictwo Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA), który w 2012 roku po raz pierwszy orzekał w tej sprawie, a na dzień dzisiejszy ustalił już trwałą linię orzeczniczą w tym zakresie. Jeden z wyroków NSA zapadł 10 grudnia 2015 roku i dotyczył miasta sąsiedniego – Gdyni. Orzeczenie to sprawiło, że Gdynia musiała dostosować swoje SPP do stanu zgodnego z prawem, co też zrobiła. Polecam wycieczkę do Gdyni by porównać tamtejsze SPP z tymi stworzonymi w Gdańsku…

W moje ręce trafiło również pismo Ministra Infrastruktury z dnia 14 kwietnia 2015 roku skierowane do Wojewody Pomorskiego Ryszarda Stachurskiego, w którym to piśmie Minister w pełni popiera zaprezentowane wyżej stanowisko. Wiem również, że konkluzje z prowadzonej między Ministerstwem Infrastruktury a Wojewodą Pomorskim korespondencji zostały przekazane wszystkim samorządom Województwa Pomorskiego – w tym również na biurko Prezydenta Miasta Gdańska.

Z ustawy o drogach publicznych, orzeczeń NSA, a także wytycznych Ministerstwa Infrastruktury wynika jednoznacznie, że opłaty w obrębie SPP pobierać można jedynie w wyznaczonych do tego miejscach. Miejsc, które spełniałyby normy wynikające z przepisów prawa jest w Gdańsku, na moje oko, może 1 %.

Jak to jest, że pomimo stałej, sięgającej 2012 roku linii orzeczniczej NSA, przegranego przez miasto Gdynię w 2015 roku postępowania przed NSA oraz przekazanych przez Ministerstwo Infrastruktury w 2015 roku wytycznych, Prezydent Miasta Gdańska godzi się na to, by w Gdańsku łamano prawo? Co więcej, nie tylko się godzi, ale zamiast wprowadzić porządek w dotychczas funkcjonujących SPP decyduje się od 1 października na poszerzanie w Gdańsku prawnej patologii o kolejne dzielnice.

Pan Prezydent Paweł Adamowicz regularnie uczestniczy w marszach Komitetu Obrony Demokracji, jeżdżąc w tym celu nawet do Warszawy. Za pieniądze gdańskich podatników decyduje się zorganizować obchody rocznicowe Trybunału Konstytucyjnego. Z pewnością poznał już wiele wiecowych haseł o tym, że prawo należy przestrzegać.

Wiecowe hasła to jednak nie wszystko, a przykład Gdańska pokazuje, że od teorii do praktyki daleka droga. Dlatego w dniu dzisiejszym złożyłem do Rady Miasta Gdańska skargę na działania Prezydenta w tym zakresie. Wierzę, że odniesie ona skutek i miasto wprowadzi odpowiednie zmiany. Prawo to nie bombonierka, z której wybiera się co lepsze czekoladki.

Kacper Płażyński

5 thoughts on “Gdańska „polityka” parkingowa…

  • Dobra dobra – zapraszam do Oliwy w okolice Oiliva Business Centre w godzinach od 8-tej do 17-tej. Rozjeżdżone i zdewastowane trawniki, które jeszcze kilka lat temu były bujno zielone. Chodniki zastawione tak mocno i chamsko, że matka z wózkiem nie może przejechać. Spokojna, przelotowa dzielnica stała się parkingiem dla słoików, co to w OBC pracują. W Oliwie witamy SPP z otwartymi rękoma!!!

    Odpowiedz
    • Tak jak napisałem na początku, nie jestem przeciwnikiem SPP. Przeciwnie, jeśli wprowadza się je za zgodą i po konsultacjach z mieszkańcami dzielnicy (bo to przecież głównie im mają służyć) to jasne, że powinny być wprowadzane. Sam w Oliwie mieszkałem 25 lat i znam je jej problemy całkiem nieźle. W okolicach Olivia Business Centre też uważam, że strefa powinna powstać.

      Ja wskazuje, że jak coś robić, to w zgodzie z prawem. Jeśli wprowadzać strefę to nie robić tego na odwal tylko w zgodzie z ustawą i rozporządzeniami tą sprawę regulującymi. Te przepisy nie istnieją bez powodu. One wprowadzają normy porządkujące parkowanie w ramach takich stref, właśnie po to m. in., żeby jak Pan to wskazał „chodniki nie były tak mocno i chamsko zastawione, że matka z wózkiem przejechać nie może”.

      Odpowiedz
    • To tym bardziej tablice z informacjami o poborze opłat powinny zostać umieszczone tam gdzie trzeba. Warto też wspomnieć, że to nie mieszkańcy Oliwy zgodzili się na budowę w tym miejscu wież bez jakichkolwiek ograniczeń. Mieszkańcy Oliwy nie mogli nawet uzyskać informacji co do ostatecznej wysokości jednego z najwyższych budynków w Polsce, mimo że władze Gdańska już ją znały. Była to najpilniej strzeżona tajemnica. Jak powiedział sam pan Grabski, prezydenci miasta pytali tylko – panie Macieju, czemu tak nisko… To co się tam dzieje teraz, to dopiero przedsmak. Co ciekawe, władze miasta planowali już kiedyś wprowadzić strefę płatnego parkowania w Oliwie. Wówczas właśnie mieszkańcy Oliwy, z jej rada na czele, byli przeciwni, twardo i skutecznie się postawili. Teraz władze Gdańska dopięły swego. Co więcej, zaprzyjaźniony inwestor też otrzymał swoje, teraz część z tych słoików co rozjeżdżały Oliwę będzie słono buliła za miejsca parkingowe pod biurowcami. Tak więc „społka” miasto-inwestor osiągnęły swoje, zapłacą mieszkańcy (20 zł/ miesiąc, problem z parkowaniem przez gości) oraz korposzczury i słoiki. Za kilka lat okaże się, jak zgubne skutki ma ta inwestycja w tym miejscu. Teraz wszyscy jarają się miejscami pracy i „prestiżem” jaki daje drapacz chmur najwyższy w Polsce północnej (nic, że sąsiaduje z terenem objętym nadzorem konserwatorskim), natomiast za kilka lat kameralna Oliwa której nie zniszczyły obie wojny i komunizm z mieszkańcami od pokoleń utożsamiającymi się z tą dzielnicą przejdzie do historii. Będzie tu wielki parking i rezerwuar mieszkań na wynajem… Co z młodym miastem? czy to nie tam miały powstawać wieżowce zamiast zamkniętych osiedli?

      Odpowiedz
  • No właśnie, Panie Kacprze, może warto zainteresować się, jak wydane zostało pozwolenie na budowę takich drapaczy chmur w Oliwie i jak określony został wpływ tej inwestycji na warunki środowiskowe w całej dzielnicę? Bo delikatnie mówiąc, jest on OLBRZYMI i zapewne zdewastuje ten piękny zakątek Gdańska… w Warszawie mamy „Mordor na Domanieckiej” a w Gdańsku szykuje się „Mordor w Oliwie”…

    Odpowiedz
  • I wish the city would just put in place a full permit zone. Each zone would have a separate parking rate. Residence (I vehicle per residence) would be allowed a yearly sticker for a nominal fee. Cities like Budapest have these. It would also help neighbouring areas, from being flooded by cars.

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.