Kilkanaście dni temu z niedowierzaniem przyjąłem informację mówiącą o paraliżu dróg w Sztokholmie wywołanym opadami śniegu. Szwecja i śnieg to raczej synonimy, a tamtejsze auta od dekad stanowiły najlepsze rozwiązanie na pokonywanie dróg zasypanych białym puchem. Cóż więc takiego się stało, że stolica Szwecji, królowej zimy, poległa w starciu z opadami śniegu? Tym bardziej, że nie był jakiś szczególnie spektakularny i w ciągu pierwszego dnia spadło go raptem od 5 do 10 centymetrów, i dopiero drugiego nasypało rekordowe 40.

Żeby wyjaśnić tę niezwykłą sytuację cofnąć należy się do roku 2013, kiedy to Daniel Helldén, sztokholmski radny, specjalista od drogownictwa i działacz Partii Zielonych, podniósł kwestię zasp na chodnikach i stwierdził:

Sztokholm, jako miasto nowoczesne potrzebuje nowoczesnego systemu odśnieżania

 a obecny dyskryminuje obywateli ze względu na… płeć.

Jak dowodził, z ulic korzystają głównie samochody, a te prowadzone są przed wszystkim przez mężczyzn. Chodniki zaś są terenem spacerów kobiet oraz eskapad rowerzystów. Odśnieżanie ich w drugiej kolejności to zaś ewidentny przykład dyskryminacji i główne siły w trakcie opadów skierować należy właśnie na chodniki. Tym bardziej, że jak dodał wspomniany Daniel Helldén:

Ze statystyk wynika, że w okresie zimowym trzy razy więcej kontuzji ma miejsce właśnie na chodnikach, a nie ulicach.

Genialne przemyślenia pana radnego zostały wprowadzone w życie i efekt ich nie był raczej trudny do przewidzenia. Pierwsze 10 centymetrów śniegu nieuprzątnięte na czas zaowocowało trzydniowym paraliżem miasta, który zatrzymał w korkach kierowane przez mężczyzn dostawy jedzenia, karetki i śmieciarki, ale zgodnie z ideologią gender pozwolił kobietom na swobodne spacery. Cel reformy został więc osiągnięty. Nowoczesność znów wygrała z wstecznictwem i ciemnotą.

Daniel Helldén, autor rewolucji w odśnieżaniu, skwitował sytuację następującymi słowami:

Jest oczywiste, że coś nie zadziałało. Pytanie brzmi: co? Czy zawiniła pogoda, czy procedury, które stosujemy.

Jeśli ktoś nie wierzy, że opisana powyżej sytuacja miała miejsce, odsyłam do tekstu źródłowego w The Local, a za wskazanie go dziękuję szwedzkiej sekcji Pitu Pitu.

Rafał Otoka-Frąckiewicz  pitu-pitu.pl

3 thoughts on “Gender na froncie zimowym

  • Generalnie miasto jest mało przyjazne pieszym i osobom popychającym wózki. Tak się składa, że to w większości są kobiety.
    Wszystko jedno, czy to nazwać genderem czy brakiem troski o innych ludzi – sytuacja wymaga zmiany.

    Odpowiedz
    • Mysleć! Mysleć! Co za banialuki! Pomyślmy na spokojnie. Pada śnieg. 10 cm. Co się dzieje na chodnikach. Nie ma tragedii. Pierwsi piesi grzezną w białym puchu, idą wolniej, uważniej. Następni trafiaja juz na ubity śnieg. Nie jest łatwo, idą wolniej. istnieje mozliwość kontuzji. Rowerzyści? Nie ma ich aż tak dużo. Ale oni jeżdżą ulicami, nie chodnikami (wiem, widziałem w Sztokholmie).
      A co się dzieje z samochodami? Sztokholm generalnie nie jest płaski. jest szereg podjazdów, zjazdów. Nie trzeba być geniuszem, żeby zorientować się, jakie będą tego efekty. Chwila i cały Sztokholm stoi w korkach.
      Dla mnie dziwne jest to, że do tego miesza się sprawy płci. Większość osób w samochodach to mężczyźni? Może. Dlaczego? Brak odpowiedzi. Czy z tego powodu trzeba unieruchamiać Sztokholm? Ja byłem już w Sztokholmie, kiedy była odwilż i uwierzcie mi, chodniki nie były wszędzie w centrum odśnieżone.

      Odpowiedz
  • Pięknie ujęta myśl – o tych mężczyznach, co dowożą. Od dawna mam taką refleksję, że kobiety ruszyły do uwolnienia – gdy mężczyźni zrobili kominy i piece, zorganizowali bezpieczne miasta, wymyślili i wykonali pralki….. Wydaje się – jak niewiele trzeba myśli, by to dostrzec, ale zarazem – jak wiele trzeba mądrości i uczciwości – by po prostu cieszyć się tym i wyrażać szacunek i wdzięczność – mężczyznom. Oszalali ideolodzy tak wielką wyrządzają krzywdę…

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.