Nauka

Mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości – część 2

Link do części pierwszej

Orzeł wylądował

Ślad buta Edwina Aldrina
Ślad buta Edwina Aldrina

Start misji nastąpił w dniu 16.07.1969, o godzinie 09.32 czasu lokalnego,  z Przylądka Canaveral na Florydzie. Po przeszło czterech dniach lotu, 20.07.1969 astronauci dotarli w pobliże Księżyca, weszli na jego orbitę  i zaczęli przygotowywać się do lądowania.

W module załogowym Columbia pozostał Collins, a w lądowniku Eagle Armstrong i Aldrin wyruszyli ku powierzchni. Pojazd osiadł miękko na obszarze księżycowego Morza Spokoju (Mare Tranquilitatis) o godzinie 16.17,  a około 6 godzin później Neil Armstrong zakomunikował całemu światu, że wykonał swój pierwszy „mały krok człowieka, który jest wielkim skokiem całej ludzkości”. Chwilę tą, dzięki przekazowi telewizyjnemu, oglądały  z wypiekami na twarzy miliony ludzi na całym świecie. Chwilę po Armstrongu na powierzchnię Srebrnego Globu zszedł Aldrin i oboje rozpoczęli wypełniać zaplanowane wcześniej zadania. Najważniejszymi  z nich były zebranie próbek skał i gruntu, oraz rozstawienie urządzeń pomiarowych celem wykonania eksperymentów z zakresu sejsmologii, fizyki cząstek wiatru słonecznego,  a także dokładnych pomiarów odległości Ziemi od Księżyca i jego promienia.

W międzyczasie starali się zarejestrować jak najwięcej filmów i fotografii powierzchni satelity, które dokumentowały historyczną misję.  Po blisko 22 godzinach ciężkiej pracy na powierzchni Księżyca, astronauci wrócili do lądownika, który zabrał ich na orbitę. Tam, po połączeniu z modułem CSM, wyruszyli w drogę do domu.

Powrót na orbitę wokółksiężycową z dodatkowym ładunkiem w postaci próbek skał i gruntu, implikował konieczność maksymalnego odciążenia modułu wznoszenia. W związku z tym, astronauci pozostawili na powierzchni Srebrnego Globu niepotrzebne przedmioty i zabrane z Ziemi symbole. Były to buty, woreczki z fekaliami i skondensowany mocz, młotek geologiczny, aparat fotograficzny, kilkudniowy zapas jedzenia, płytka z wydrukowanym przesłaniem od ludzkości, złota gałązka oliwna jako symbol pokoju, krzemowy dysk z zapisem przesłania dobrej woli od kilkudziesięciu przywódców państw, członków Kongresu, a także amerykańska flaga. Ta ostatnia, jak na złość, przewróciła się podczas startu.

Księżycowy eksperyment sejsmiczny, w tle lądownik Eagle
Księżycowy eksperyment sejsmiczny, w tle lądownik Eagle

Po udanym wodowaniu w Oceanie Spokojnym i przymusowej kilkunastodniowej kwarantannie (obawiano się możliwości skażenia biologicznego), mogli cieszyć się wytęsknionym spotkaniem
z rodzinami, wywiadami z żądnymi sensacji mediami, triumfalnymi przejazdami ulicami miast, honorami, odznaczeniami, i wszystkim tym, co na najbliższe lata wypełniło im codzienny grafik.

Warto wspomnieć, że w związku z tranzytem wyłowionych z oceanu astronautów przez Hawaje, zostali oni poproszeni o wypełnienie deklaracji celnych z podaniem dokładnej trasy, jaką pokonali, oraz ładunku, który wwożą na terytorium Stanów Zjednoczonych. Jak można się domyślić, wpisali trasę Floryda – Księżyc, a do oclenia zgłosili księżycowe skały i pył. Do dziś nie wiadomo, czy był to tylko wysublimowany żart, czy rzeczywista biurokratyczna nadgorliwość. Astronauci stali się bohaterami narodowymi, gwiazdami telewizyjnymi, ambasadorami pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej.

Członkowie załogi doczekali się szkół, parków i skwerów swojego imienia, znaczków pocztowych i niezliczonej ilości gadżetów ze swoimi podobiznami. Na cześć pierwszego udanego lądowania człowieka na Księżycu, nazwę Apollo 11 otrzymało też jaskiniowe stanowisko archeologiczne w Namibii.

Prezydent Richard Nixon odwiedza załogę Apollo 11 podczas kwarantanny
Prezydent Richard Nixon odwiedza załogę Apollo 11 podczas kwarantanny

A gdyby się nie udało?
Od początku ery kosmicznej, katastrofy nieuchronnie wpisywały się na listę tragicznych kosztów postępu. Naczelnym wyzwaniem dla ekip śledczych było wyjaśnienie okoliczności każdego wypadku,  co przyczyniało się do zmniejszenia prawdopodobieństwa kolejnego. Starano się ustalić ich przyczyny, wskazać winnych, wyciągać wnioski, uszczelniać procedury sprawdzające, minimalizować potencjalne straty.

Bardzo istotny był też aspekt polityczny, który na decydentach wymuszał konieczność rzetelnego wytłumaczenia ewentualnych niepowodzeń przed opinią publiczną. W praktyce, najważniejsze stawało się uzyskanie możliwie obszernego materiału dowodowego z miejsca katastrofy. Ale jak temu sprostać, jeśli w grę wchodziła tragedia mogąca się wydarzyć ponad 380 tysięcy kilometrów od Ziemi?

Spalone doszczętnie wnętrze modułu dowodzenia misji Apollo 1
Spalone doszczętnie wnętrze modułu dowodzenia misji Apollo 1

Wypadek Apollo 1, kiedy załoga jeszcze przed startem zginęła w pożarze modułu załogowego, dał impuls do skupienia się nad takim wyposażeniem modułów CSM, aby poza realizacją programu naukowego, można było wykonać niezbędne oględziny miejsca wypadku. Oczywiście chodziło o obserwacje z perspektywy orbity wokółksiężycowej, choć pojawiały się też sugestie wysyłania bezzałogowych próbników na miejsce wypadku. Z zastosowaniem nowoczesnego sprzętu optycznego dawało realną możliwość przeprowadzenia chociażby poszlakowego śledztwa. Załogi misji programu Apollo posiadały więc wysokiej klasy kamery szwedzkiej firmy Hasselblad z zestawem różnoogniskowych obiektywów, oraz specjalnymi kliszami do fotografowania w różnych warunkach oświetleniowych. Prowadzono nimi archiwizację nie tylko samego przebiegu zadań wykonywanych na powierzchni Księżyca, ale wprowadzono też odpowiednie procedury pozyskiwania dobrej jakości zdjęć orbitalnych.

Kamera Hasselblad uzywana w programie Apollo
Kamera Hasselblad uzywana w programie Apollo

Możemy sobie zadać pytanie, co by się stało, gdyby misja Apollo 11 zakończyła się niepowodzeniem? Zabrzmi to zapewne brutalnie, ale rząd amerykański był doskonale przygotowany na ewentualność katastrofy rakiety nośnej, czy innych okoliczności, które nie pozwoliłyby astronautom wrócić na Ziemię. Obawiano się szczególnie kłopotów, które uniemożliwią załodze lądownika wydostać się z Księżyca. W tym celu sporządzono „awaryjną” wersję przemówienia prezydenta, w którym informuje rodaków o śmierci załogi. Padają w nim słowa o braku możliwości udzielenia jej ratunku, o jedności ludzkości wobec ich nieszczęścia, że będą opłakiwani przez wszystkich ludzi dobrej woli na świecie, że loty na Księżyc nie zostaną wstrzymane, i tego typu patetyczne metafory.

Na szczęście nigdy nie musiano skorzystać z owego przemówienia, choć tuż przed opuszczeniem powierzchni Księżyca doszło do uszkodzenia przełącznika, który niezbędny był do uruchomienia silnika. Aldrin przytomnie użył jednak długopisu jako dźwigni i usunął usterkę. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, prezydenckiej mowy pogrzebowej zdołano również uniknąć w przypadku misji Apollo 13, będącej o krok od tragicznego zakończenia. 

Przy nadludzkim wysiłku centrum w Houston i przytomności zdesperowanej załogi, zdołano ją sprowadzić na Ziemię, co stało się osiągnięciem porównywalnym z samym lądowaniem na Księżycu.W uznaniu zasług i dla upamiętnienia dotychczasowych ofiar wyścigu w kosmos, załoga misji Apollo 15 (1971) zabrała na Księżyc tabliczkę z nazwiskami czternastu radzieckich i amerykańskich astronautów, którym nie udało się przeżyć awarii statków kosmicznych lub naziemnych lotów treningowych. Do ofiar podboju kosmosu zaliczyć trzeba również personel kosmodromów, który znalazł się w strefie rażenia eksplodujących rakiet. Tragicznym tego przykładem jest śmierć ponad 90 osób na kosmodromie Bajkonur, podczas testów balistycznej rakiety R-16 (1960). Żeby oddać sprawiedliwość, rakieta ta miała przeznaczenie stricte militarne, gdyż służyła do przenoszenia głowic nuklearnych. Jak dobrze wiemy, późniejsze dekady również zebrały ponure żniwo w światowej kosmonautyce. Wystarczy wymienić katastrofy promów Challenger (1986)  i Columbia (2003), czy chińskiej rakiety Chang Zheng 3B (1996), której szczątki spowodowały ofiary cywilne.

Teorie spiskowe

Adam Savage (z lewej) i Jamie Hyneman podczas obalania księżycowych spisków
Adam Savage (z lewej) i Jamie Hyneman podczas obalania księżycowych spisków

Trudno omawiać program Apollo bez wczechobecnej atmosfery spisków i alternatywnych teorii na jego temat. Przez lata liczne grono kontestujących twierdziło, że cała sprawa była zręczną rządową mistyfikacją. Zwracano uwagę na detale, które odbiegały od ponoć zdroworozsądkowej interpretacji faktów. Powiewająca na pozbawionym atmosfery Księżycu flaga, nienaturalna gra świateł i cieni wokół lądownika księżycowego, fałszywe próbki skał księżycowych, zabójcze promieniowanie kosmiczne, symulowanie w studio warunków zmniejszonej grawitacji, sugestie, że fotografie  z różnych misji mają podobne wzgórza w tle, doskonałej jakości zdjęcia niemożliwe do wykonania w niewygodnych skafandrach, czy ślady butów, które w warunkach suchego i sypkiego księżycowego gruntu (pokrytego regolitem) powinny natychmiast się zatrzeć, to tylko niektóre z bogatej listy wątpliwości.

Oliwy do ognia dolał też rzekomo autentyczny wywiad ze Stanleyem Kubrickiem, w którym reżyser 2001: Odysei Kosmicznej przyznaje, że brał udział w konspiracji, mającej podnieść reputację amerykańskiego programu kosmicznego i zdyskredytować dotychczasowe radzieckie sukcesy.

Fotografia wykonana z sondy LRO, potwierdzająca realność misji Apollo 11.
Fotografia wykonana z sondy LRO, potwierdzająca realność misji Apollo 11.

Zarzuty największego kłamstwa w dziejach astronautyki łatwo było jednak weryfikować, wskazując na oczywiste nadużycia, skróty myślowe  i przeinaczanie faktów. Co istotne, nawet w samym ZSRR, gdzie skompromitowanie zimnowojennego przeciwnika było mantrą bieżącej polityki, nie znalazł się nikt, kto byłby w stanie poświęcić swój autorytet naukowy, broniąc tezy o fałszerstwie. Kilka lat temu w dowcipny, a jednocześnie maksymalnie przejrzysty i wiarygodny sposób,  z księżycowymi spiskami rozprawili się Jamie Hyneman i Adam Savage, czyli telewizyjni Łowcy Mitów (MythBusters). Wyniki ich analiz i symulacji, w tym laserowego pomiaru odległości Ziemia-Księżyc z wykorzystaniem specjalnej macierzy odblaskowej pozostawionej na powierzchni satelity przez załogę lądownika, nie pozostawiają żadnych wątpliwości, co do prawdziwości misji Apollo 11.

W 2012 roku ostateczny kłam teoriom spiskowym zadała amerykańska sonda Lunar Reconnaissance Orbiter. Z wokółksiężycowej orbity sfotografowała ona miejsce lądowania Armstronga i Aldrina. Na fotografii doskonale widoczne są elementy księżycowych eksperymentów naukowych, dolna część lądownika, kamera oraz ślady pozostawione przez spacerujących kilka dekad temu astronautów.

Z kalkulatorem na Księżyc?
W kontekście programów kosmicznych realizowanych przed epoką miniaturyzacji komputerów osobistych, wielokrotnie można się spotkać ze stwierdzeniem, że lotów na Księżyc udawało się dokonać dysponując komputerami o mocy obliczeniowej znacznie mniejszej od współczesnych kalkulatorów. Rzeczywiście, jeśli weźmiemy do ręki współczesny smartfon i wpiszemy dowolne hasło w wyszukiwarce internetowej, jego obsługa do momentu wyświetlenia wyników pochłonie prawdopodobnie więcej mocy obliczeniowej od całego programu Apollo zrealizowanego w latach 1961-1972. Na pokładzie Apollo 11 i kolejnych misji księżycowych znajdowały się dwa 32-kilogramowe komputery, oznaczone jako AGC (Apollo Guidence Computer). Jak powiedział jeden z jego twórców, trudniej było przekonać ludzi, że ów komputer będzie sprawny, niż go zaprojektować. Komunikacja z maszyną odbywała się za pomocą specjalnej klawiatury numerycznej z przyciskami funkcyjnymi, sprzężonej z wbudowanym obok wyświetlaczem.

Apollo Guidence Computer
Apollo Guidence Computer

Pierwsza jednostka AGC została zamontowana w module dowodzenia, druga w lądowniku księżycowym. Ich pamięć stała i kasowalna, o pojemności odpowiednio 74kB i 4kB, bazowała na specjalnych rdzeniach ferrytowych, ręcznie oplatanych gąszczem cieniutkich miedzianych drucików. Tą tytaniczną pracę, siedząc  w parach naprzeciw siebie, wykonały starsze wykwalifikowane pracownice zakładu włókienniczego. Na ich cześć, elementy pamięci nieformalnie nazwano LOL, czyli skrót od little old ladies.

Jedna z nich, na pytanie  o dokładność i odpowiedzialność ciążącą na jej barkach kategorycznie stwierdziła, że astronauci mogliby być jej synami, zatem wykona swoją pracę tak dobrze, jak tylko jest w stanie. Co ciekawe, porównanie ówczesnych komputerów ze współczesnymi kalkulatorami… znajduje częściowo potwierdzenie! Niektóre z produkowanych obecnie specjalistycznych kalkulatorów, chociażby renomowanej firmy Texas Instruments, operują pamięciami rzędu kilkuset kilobajtów, a więc pojemnościami tego samego rzędu, co ich leciwi i jakże zasłużeni przodkowie.

Podsumowanie
Ponoć podczas transmisji lądowania Apollo 17, w telewizji rozdzwoniły się setki telefonów od wściekłych widzów, którym uniemożliwiono obejrzenie meczu baseballowego. Słabnące zainteresowanie amerykańskich podatników kolejnymi misjami księżycowymi spowodowały, że ostatecznie anulowano loty Apollo 18, Apollo 19 i Apollo 20. Ostatnim aktem programu była wspólna, radziecko-amerykańska misja Sojuz-Apollo (1975), gdzie wykorzystano moduł CSM, który połączył się ze statkiem Sojuz 19. Ukazała ona realne możliwości współpracy naukowej ponad, wydawać by się mogło, niedającymi się pogodzić podziałami politycznymi.

Był to wstęp do późniejszej współpracy w ramach lotów wahadłowców na stację MIR, a w kolejnych dekadach realizacji planów budowy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Całkowity koszt programu Apollo wyniósł około 25 miliardów dolarów. Dwunastym i jak dotąd ostatnim człowiekiem który stąpał po powierzchni Księżyca był Harrison Schmitt, pilot modułu księżycowego misji Apollo 17.

Załoga Apollo 11 podziwia próbkę skały księżycowej, którą przywiozła na Ziemię
Załoga Apollo 11 podziwia próbkę skały księżycowej, którą przywiozła na Ziemię

Podczas sześciu udanych lotów pozyskano i dostarczono na Ziemię blisko 382 kg skał księżycowych, dzięki którym doskonale poznaliśmy skład chemiczny satelity, jego budowę geologiczną, warunki panujące teraz i w odległej przeszłości. Są to jedne z najcenniejszych kamieni na naszej planecie, choć z naukowego punktu widzenia trafniej byłoby stwierdzić, że są po prostu bezcenne. Kilka drobin księżycowej materii znajduje się w naszym kraju. Pierwszą z nich, przywiezioną przez załogę Apollo 11, można do dziś podziwiać w ramach ekspozycji  w Planetarium i Obserwatorium Astronomicznym w Olsztynie. Inny fragment, pochodzący z misji Apollo 17, jako dar Amerykanów dla narodu polskiego, otrzymał swego czasu przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński. Niestety nie mamy dziś pojęcia, gdzie się ów wyjątkowy przedmiot znajduje. Trzeci księżycowy okruch, pochodzący również z misji Apollo 11, kardynał Karol Wojtyła otrzymał w darze od papieża Pawła VI. Dziś znajduje się w drzwiczkach tabernakulum w kościele w Nowej Hucie.

Z członków załogi historycznego lotu Apollo 11 żyją obecnie Edwin „Buzz” Aldrin i Michael Collins. Ich sędziwe grono uzupełniają inni świadkowie tej fascynującej epoki w dziejach badań kosmosu,  czyli astronauci pozostałych załogowych misji programu – Frank Borman i William Anders (Apollo 8), James McDivitt i Russel Schweickart (Apollo 9), Thomas Stafford (Apollo 10), Alan Bean  i Richard Gordon (Apollo 12), James Lovell i Fred Heise (Apollo 13), David Scott i Alfred Warden (Apollo 15), John Young, Thomas Mattingly i Charles Duke (Apollo 16), oraz Eugene Cernan i Harrison Schmitt (Apollo 17). Nobliwi emeryci, w miarę sił i możliwości, wciąż podróżują  z wykładami przypominającymi ich wyczyny, biorą udział w panelach dyskusyjnych, popularyzują astronautykę.

Spotkanie załogi Apollo 11 z prezydentem Barackiem Obamą w 2009 roku
Spotkanie załogi Apollo 11 z prezydentem Barackiem Obamą w 2009 roku

Niezmiennie imponują witalnością i poczuciem humoru, miejmy zatem nadzieję, że zdrowie będzie im dopisywać przez kolejne lata. W ich ślady pójdą niebawem kolejne pokolenia zdobywców przestrzeni kosmicznej, dla których,  w odróżnieniu od pionierskich wypraw programu Apollo, loty ku Srebrnemu Globowi staną się codziennością.

Wkład Polaków w realizację programu Apollo

Lunar Rover Vehicle konstrukcji Mieczysława Bekkera
Lunar Rover Vehicle konstrukcji Mieczysława Bekkera

Na koniec warto przypomnieć i podkreślić, że do sukcesów programu Apollo znacznie przyczynili się nasi rodacy, którzy po II wojnie światowej znaleźli drugi dom za oceanem. Ich nazwiska, jako zasłużonych dla badań  i eksploracji kosmosu, zostały wprowadzone do amerykańskiej Space Walk of Fame. Werner Ryszard Kirchner opracował specjalne paliwo dla księżycowego lądownika Eagle. Mieczysław Bekker skonstruował znane wszystkim czterokołowe pojazdy księżycowe, wykorzystywane w kolejnych misjach Apollo (15, 16, 17). Stanley Stanwyck-Stankiewicz prowadził badania nad prawidłowym składem powietrza w modułach załogowych misji. Eugeniusz Lachocki odpowiedzialny był za opracowanie wydajnych zasilaczy do urządzeń radiokomunikacyjnych i telewizyjnych. Dzięki nim załoga mogła utrzymywać stały kontakt z centrum lotów w Houston, oraz archiwizować swój pobyt na Księżycu. Kolejny z Polaków, Wojciech Rostafiński, specjalista od silników rakietowych, wymyślił wysokowydajną pompę paliwa dla rakiety nośnej Saturn V.

Bez ich zaangażowania, wiedzy, talentu i determinacji, amerykański program kosmiczny z pewnością miałby znacznie utrudnione zadanie.

Przemysław Rudź

artykuł przygotowany na podstawie dokumentów udostępnionych przez Polską Agencję Kosmiczną w Gdańsku

 

 

2 thoughts on “Mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości – część 2

  • Przykro mi, ale z tym „obaleniem” teorii spisku to bym się nie zgodził.

    Kto stojąc na powierzchni księżyca nagrał lądowanie pierwszego człowieka na księżycu?
    Przybyła tam wcześniej ekipa filmowa?
    Kto został na jego powierzchni by nagrać jego start?

    A to, że jakiś satelita potem podesłał zdjęcia?
    A jaki problem zrobić upload/download spreparowanego zdjęcia tylko po to by zdobyć „dowód”?

    Co do samych pogromców mitów – jeśli by tak pooglądać ich wyczyny… to często da się wyłapać, że badając mity robią babole takie jakby dopiero w ogólniaku wylądowali.
    I kimże oni są? Gwiazdki z TV.
    A przecież TV, kino od samego ich początku były wykorzystywane do propagandy.
    Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
    A z Kubrickiem… no cóż. Jak ktoś oglądał „FARGO”, to wie koneksjach służb USA z Hollywood.
    No chyba, ze odtajnione akta, to też spisek i zdarzenie to nie miało miejsca :)

    Ludziom u władzy wierzyć nie można.
    Wie to każdy kto kiedykolwiek grał w szachy.

    Odpowiedz
    • Zgadzam się. to, że jakaś sonda zrobiła zdjęcia jakiegoś pojazdu znajdującego się na powierzchni Księżyca nie dowodzi, że tym pojazdem akurat wylądowali tam ludzie. Równie dobrze mógł to być pojazd bezzałogowy. A Savage i Hyneman akurat „udowadniali” tezy, które wśród największych fanów teorii spiskowych nie są tak wyolbrzymiane. Te bardziej oczywiste zostały w programie pominięte.

      Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.