Rzecz jest o nawykach, konieczności ich posiadania, o zarządzaniu własnym bezpieczeństwem. W zasadzie tekst z dziedziny wiktymologii.

Zasłyszane od rzeczoznawcy systemów bezpieczeństwa, przeszkolonego w jednostce antyterrorystycznej w Luizjanie. Podzieliłam na punkty.

1. Obrona własna –  nigdy nie nosimy miotaczy gazu, bo żeby go użyć, trzeba  umieć ocenić kierunek wiatru, najczęściej ofiara więc sama sobie szkodzi. Mamy 3 sekundy przy napadzie. Jeśli już coś chcecie użyć, to najlepiej gaz pieprzowy w ŻELU. I trzeba mieć NAWYK trzymania tego w ręce, żeby nie szukać po kieszeniach. 3 sekundy maks (taka matryca własnego zachowania, powielana automatycznie). Najlepiej kupić dwa i jeden poświęcić na samoszkolenie. Jeśli nie macie gazu pieprzowego, to nadgarstkiem należy pchać nos atakującego. To musi być odruch. Zapchać mu dziurki od nosa, do góry, nie uderzać. I wtedy macie czas na ucieczkę. Sprawca też działa w stresie,  może wtedy już drugi raz nie zaatakować.

2. Przekroczenie granicy obrony koniecznej – przekracza się wtedy, gdy nasze działania mają cechy przygotowania, więc jeśli trzymacie koło drzwi jakiś pręt czy kij i użyjecie go na włamywacza, i powiecie, że trzymaliście go na wszelki wypadek, to przekroczyliście granice obrony. Pręt lepiej owinąć  w szmatkę i powiedzieć, że właśnie mieliście go wynieść do piwnicy albo gdzieś w celu zagwintowania.

3. Drogie koleżanki, co robicie z torebką wsiadając do samochodu? Zapewne kładziecie ją po prawej stronie,  z boku. Ale Wy nie jesteście przygotowane na atak,  w przeciwieństwie do bandyty. Trzeba mieć inny nawyk – SOBIE dać czas na organizację przestrzeni. Więc wsiadasz, nie puszczasz torebki, lewą ręką blokujesz drzwi. I wtedy masz czas. Mało tego, nie odblokowujesz drzwi. Zawsze myślałam, że jak się zablokuję, to w razie wypadku mnie nie wyciągną. Ale to działa inaczej. To jest system zero-jedynkowy. Jeśli zablokujesz, w razie wypadku – drzwi się odblokują. Jeśli nie zablokujesz i będzie wypadek – drzwi się zablokują. Niestety, jeśli chodzi o napady w samochodzie, drzwi w nowoczesnych autach  blokują się automatycznie dopiero przy prędkości 15 km, więc trzeba rozkminić ten system, jak zablokować wcześniej, tuż po wejściu do środka.

4. 90% włamań i napadów ma charakter przypadkowy, okazjonalny, nieprzygotowany. Te 10% jest nie do obrony. Jeśli złodziej Cię namierzy, to wejdzie na pewno. Te 90% to niezamknięte okna, drzwi na chwilę zostawione otwarte, zły projekt balkonów jako okoliczność sprzyjająca plus zła aranżacja zieleni. Napady są najczęściej przy wchodzeniu/wychodzeniu z domu lub wsiadaniu/wysiadaniu z samochodu. Jeśli idziecie ciemną ulicą, to nie przytulać się do płotu, nie iść koło samochodów lub krzaków , bo między nimi czyha ten, który akurat Cię dojrzał. Iść środkiem ulicy. Panie dodatkowo przewieszają torebkę przez ramię na skos. To musi być nawyk.

5. Dla włamywacza mieszkanie na parterze i na ostatnim piętrze mają taką samą wartość – największą.  Balkony nie powinny być z betonu, bo za nimi nic nie widać. Ostatni balkon nie może mieć daszek do połowy, bo łatwo z niego zeskoczyć. Przyziemie budynku musi być widoczne – bezwzględny zakaz stawiania/sadzenia czegokolwiek w odległości mniejszej niż 1,5 m od domu, krzaki maks 40 cm. Zastanawialiście się, dlaczego w Stanach ludzie mają domy, dookoła trawnik, kilka drzew i ZERO płotu? Tylko listwa ogradzająca teren.  Płot jest kryjówką dla włamywacza. A listwa mówi „to jest mój teren, dalej nie wolno ci wejść”. Jeśli Twojemu dziecku wpadnie na ten trawnik piłka, nie wchodzisz – idziesz prosić o pozwolenie na zabranie piłki. To jest poszanowanie cudzej własności. Każdy, kto narusza tę przestrzeń, jest niebezpieczny. Nie mieści się w matrycy zachowań, które znam i w których zostałem wychowany.

6. Pies. Wiecie, dlaczego psy nie lubią policjantów? Kiedyś nie lubiły również listonoszy. Bo policjanci mają wykrochmalone, wyprasowane mundury (mówię o mundurach, znacznie częściej kiedyś spotykanych). Dla psa to jest widmo zapachowe – czuje spaloną sierść. W takiej sytuacji ma dwa wyjścia – uciec lub zaatakować. A czy opuści swój własny dom nie broniąc go? Każdy właściciel psa jest dla niego matrycą zachowań. Pies po Tobie ocenia, co jest normalne lub nie. Jeśli  krzyczysz na swoje dzieci z jakiegoś powodu, to pies ocenia to jako zagrożenie – i tak samo – może Cię zaatakować (czego nie zrobi) lub schować się ze strachu. Dlatego mój pies, chociaż najmniej winny, pierwszy się bał i uciekał do pokoju na swoje wyrko.  Z powodu nieobliczalności zachowań pijaków psy też ich nie lubią.

I teraz moja refleksja – żeby wykształcić  w ludziach takie poszanowanie własności i takie nawyki zachowań, to trzeba edukację rozpocząć od początku podstawówki – 1 godzina tygodniowo zamiast religii albo religię przesunąć do kościoła, albo cokolwiek innego. 1 godzina tygodniowo, żeby zacząć zmieniać mentalność.  Mój znajomy będąc w tej Luizjanie i po wypiciu piwa w barze, nawet nie śmiał wsiadać do własnego samochodu, bo właściciel baru ma obowiązek poinformowania policji. Inaczej grozi to utratą koncesji na alkohol. Szedł ze znajomymi 4 km przez 1,5 godziny, bo co mijali dom, ktoś z tych domów dzwonił na policję, że to nienormalne, by trzech mężczyzn szło w nocy samotnie w tej dzielnicy. Taka wędrówka przez dzielnicę nie mieściła się w matrycy zachowań tych ludzi. Znajomy ze swoimi kumplami za każdym razem był sprawdzany i musiał się tłumaczyć, dlaczego nie wraca taksówką. Aż trzeci radiowóz zawiózł ich do domu, by uniknąć kolejnej rewizji :)

Anna Pisarska-Umańska

3 thoughts on “Matryce ludzkich zachowań

  • Jeśli chodzi o te relfeksje to uważam z kolei amerykańskie zachowania za przesadę. Jest różnica pomiędzy zdrowym rozsądkiem i sąsiedzka inwigilacja nic tu nie da. USA z kraju wolności i swobód obywatelskich staje (stał) się krajem gdzie każdy każdemu patrzy na ręce. Opisana sytuacja przypomina mi gdy czytałem o latach 30 XX wieku w,,,,ZSRR. Tylko, że tam za każde tego typu zachowanie mogła grozić czapa bez żadnych sądów. Co do przesuwania religii to niestety ale w obecnym czasie jestem uczulony na takie opinie i bynajmniej nie uważam siebie za jakiegoś koscielnego kołtuna. W ogóle to jest bezsensu ponieważ z założenia przenosi obowiązek wychowywania dzieci przez szkołę co jest błędem. Szkoła niech się zajmuje NAUCZANIEM młodzieży. Szkoła może ewentualnie naprostowywać pewien kanon zachowań, które po prostu są niezgodne z pewnymi społecznymi standardami. Należy się wyzbyć całego poczucia, że szkoła ma wychowywać, bo to „upaństwawia” instytucję rodziny.

    Odpowiedz
    • Nie było moim zamiarem podkreślania obowiązku wychowywania przez szkołę. Wydaje mi się, że w ogóle tego tematu nie dotknęłam. Ja z kolei uważam, że religia powinna wrócić do sal katechetycznych, ale to też w tej sprawie jest drugorzędne. Starałam się zwrócić uwagę na zmianę nawyków, a jak i w jakich warunkach, to temat do szerszej dyskusji. Wydaje mi się również, że „sąsiedzka inwigilacja” w Luizjanie zadziałała. Widocznie nikt tam nie spaceruje po nocy, a policja zareagowała prewencyjnie.

      Odpowiedz
      • Mimo wszystko uważam, że tego typu rozwiązywanie spraw to tak jak zakazać sprzedaży noży kuchennych, to ludzie sobie i wzajemnie nie zrobią juz krzywdy. Mówię tu cały czas o tych nocnych przechadzkach, sąsiedzkim „monitoringu” itd.

        Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.