Miejsce o zapomnianej dzisiaj nazwie Milchpeter znajdowało się u zlewu Wisły oraz Motławy, po drugiej stronie od Polskiego Haku. Obecnie teren ten wchodzi w obręb Stoczni Gdańskiej (pod koniec 2014 roku wyburzono stoczniową halę w tym rejonie). Mleczny Piotr ograniczony był wodą – od północy kanałem, który dzisiaj już nie istnieje (zbudowanym jako przedłużenie historycznej fosy miejskiej przed redutą Ryś, służył montażowi u-bootów), od wschodu właśnie Wisłą.

Nazwa Mlecznego Piotra wiąże się zarówno z nabrzeżem jak i istniejącą w tym miejscu kawiarnią – wcześniej zapewne swego rodzaju gospodą czy karczmą.

Milchpeter, tak się nazywa od 150 lat gospoda przy Ścieżce Szkut, w której pobliżu odpływają i przypływają ciągnięte (konne) szkuty do Wisłoujścia. Ma ładny ogród i dobre widoki na Wzgórza Oliwskie i przez Ostrów na Wisłoujście. – Osobliwa nazwa ma pochodzić od dawnego właściciela, mleczarza Piotra N.N.

Jest to cytat z przetłumaczonego i wydanego jakiś czas temu przewodnika z 1843 roku Zerneckego, pod nazwą ‘Cały Gdańsk za dwadzieścia srebrnych groszy’.
W jednym z Danziger Hauskalender w latach 90. przedrukowano żartobliwy wierszyk, z którego wyczytać można, że właściciel gospody nazywał się Melchior Peter. Potocznie skracano jego imię, można rzec, że przezywano Melch Peter i stąd nazwa gospody i miejsca.

Ponadto z opisu wnioskujemy, że początkowo wokół terenu musiał znajdować się duży pas zieleni.
Karczma istniała od 1692 roku. Początkowo przeznaczona dla ludzi związanych z zawodami wodno-morskimi. Miała tu pracować niejaka panna Ganschow, kelnerka wywodząca się ze Szczecina. Związana jest z nią historia kryminalna.
Pomocnik handlowy nazwiskiem Silberstein ściągnął ukochaną do Gdańska. Piękna kobieta cieszyła się niemałym powodzeniem. Zakochał się w niej także młodzieniec Otto Zillgitt. Tak panna Ganschow zdobyła dwóch narzeczonych. Panowie oczywiście nie powinni o sobie wiedzieć. Do konfrontacji doszło jednak w 1892 roku. Obaj rywale spotkali się w restauracji „Milchpeter”. Ich luba kończyła właśnie pracę i chcieli odprowadzić ją do miasta. Zillgitt uznał, że narzeczona zbytnio faworyzuje Silbersteina. W 1893 roku zakupił broń, z której zaczął do konkurenta strzelać. Silbersteinowi nic strasznego się nie stało. Kula zdarła mu tylko skórę na potylicy. Ranę miał sam Zillgitt. Stanął przed sądem w lipcu 1893 r. oskarżony o usiłowanie zabójstwa, bezprawne pozbawienie wolności, opór przeciwko władzy i zniewolenie. Ostatecznie skazany został na dwa lata i osiem miesięcy więzienia, gdyż ostatecznie nikomu nic poważnego się nie stało, a Zillgitt działał pod wpływem emocji.

W roku 1856 część gruntów wykupiła Stocznia Królewska, następnie na początku XX wieku przeniesiono w tę okolicę gazownię. Urbanizacja terenu ostatecznie wyparła gospodę/kawiarnię. Dlaczego wspominałem także gazownię? Bowiem w budynkach przy Mlecznym Piotrze zamieszkał nadzorca. Mieściła się tam kasa gazowni, w księdze adresowej z 1942 roku zaznaczona jako „kokskasse”.

Wróćmy jeszcze do fragmentu o szkutach. Prawdopodobnie jedną z takich musiał płynąć m.in. gdański rysownik Daniel Chodowiecki podczas swojej 3-miesięcznej wizyty w mieście, który z Targu Rybnego udawał się w kierunku Wisły, by dalej wyruszyć szkutą do Wisłoujścia. Wspominał on wtedy (jego dziennik był również tłumaczony i wydany)

(…) pieszo dotarliśmy aż do Wisły. Ledwie doszliśmy, do brzegu nadpłynęła szkuta lecz była już tak przepełniona, że nie można było się dostać na pokład. Byliśmy więc zmuszeni czekać na nadpłynięcie następnej szkuty. Po godzinie nadpłynęła następna, a w tym czasie grupa ludzi zwiększyła się do pokaźnej grupy oczekujących i to oni wepchnęli nas na pokład. Nasza szkuta była pełna i było na niej na pewno przeszło sto osób. Znalazłem się w tylnej części pokładu pomiędzy masztem a młodą mieszczką, która trzymała się kurczowo mego ramienia z obawy przed wpadnięciem do wody.

Możemy się zatem dowiedzieć, że tego rodzaju tratwy pływały mniej więcej co godzinę, a że miejsce musiało być bardzo popularne wśród mieszkańców. Przeprawa przez Wisłę odbywała się za pomocą wioseł lub żagla, dalej do Wisłoujścia tratwę ciągnęły konie. Władze miasta oddawały szkuty w dzierżawę. Wraz z rozwojem technologii trasę pokonywały parowce. Pierwsze statki to lata 40. XIX stulecia. Od roku 1924 odchodził z tego miejsca prom na Przeróbkę, o nazwie „Troyl”. Mógł pomieścić 150 osób.

Na sam koniec załączam znalezioną fotografię z 1956 roku, z cumującą przy nabrzeżu Panną Wodną (najsłynniejszym gdańskim statkiem wycieczkowym po II wojnie światowej). Dzisiaj w tym miejscu nie ma nic. Jak widać nie wszystko zniszczyła wojna.

Ryszard Kopittke

Dodaj opinię lub komentarz.