Górny i Dolny Wrzeszcz to dwa światy. Gdzie tam Dolnemu  do architektury Górnego. Górny miał piękne wille, krajobrazy, detale,przed wojną zamieszkiwali go bogacze i wyższa sfera. Dolny był miastem dla ludzi biedniejszych żyjących w skromnych domach, oszczędnych w wyrazie.

Jednak jak pisze Gabriela Danielewicz: „Powojenny ostry rygor kwaterunkowy jednakowo potraktował całą dzielnicę”. Nowe budownictwo nie przysporzyło dzielnicy walorów. Na szczęście ulokowało się w Dolnym głównie na końcu Kościuszki i punktowo w kilku miejscach, nie licząc ostatniej inwazji Robyga.  Gorzej z przeróbkami i nadbudówkami, rozmnażającymi się chyba przez pączkowanie.

Zapewne wiele kamienic potraciło swoje ozdoby. Przedwojennych, gdańskich Polaków zastąpili inni powojenni Polacy. Jednak Dolny Wrzeszcz ma pewien klimat. Przez tyle lat mojego życia we Wrzeszczu nie spotkałam ludzi, którzy powoływaliby się na swoje pochodzenie, podkreślali je. Wszyscy byli gdańszczanami. Lepiej – wrzeszczanami, bo Gdańsk to już było inne miasto. Na mojej ulicy mieszkała przedwojenna polska gdańszczanka, a w klatce  nr 1 stara Niemka na parterze. Nic po polsku nie rozumiała. Któregoś dnia po prostu zniknęła. Do dzisiaj pamiętam, że ubierała się na czarno.

Całe moje życie spędziłam we Wrzeszczu, w moim Dolnym Wrzeszczu. Tu się urodziłam, tu chodziłam do szkół, tu wyszłam za mąż, tu mieszkam i tu pewnie umrę. Jestem wrzeszczanką z Polenhof.

Przeczytaj też:

Dolny Wrzeszcz to przede wszystkim przestrzeń. Wszędzie jest daleko. Gdy przemierzałam go w moich nastoletnich latach, wydawał mi się nieskończony. Przez te wszystkie lata patrzyłam i patrzę  na stary, prawdziwy Gdańsk, choć bardziej jest on moim przedwojennym Wrzeszczem. Na  placu Wybickiego fontanna nie działała, teraz działa, ale poza tym nic się nie zmieniło, a na jezdni leży kilka starych dekli studzienkowych.

Jesienią Wrzeszcz nabiera kolorów, a złote godziny pod koniec dnia o każdej porze roku sprawiają, że czerwona cegła aż boli w oczach. Wrzeszcz ma szerokie arterie i ciche, zaniedbane uliczki z brukiem i krzywymi chodnikami. Ale spróbujcie się przejść i popatrzeć na drzwi na Wallenroda albo schodki na Pestalloziego, albo popatrzeć na drzewa na Kościuszki. Wyrosły olbrzymie, jakby wojny tu nigdy nie było.

Anna Pisarska-Umańska

One thought on “Moje miasto Wrzeszcz

  • Mieszkam w tym W. Górnym ale doceniam niezwykły spokój W. Dolnego i zazdroszczę mieszkańcom ul. Wajdeloty, sami ją sobie wywalczyli ! Szacun!

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.