Jednym z najbardziej niezwykłych zabytków Gdańska jest Kamienna Śluza. Zbudowana w latach 1620-1623 do dziś chroni okolicę przed zalaniem w czasie tzw. cofki, gdy wiatr północny spiętrza wody Motławy. Dolne wrota Śluzy (dziś jedyne zachowane) zamykają się wtedy automatycznie nie pozwalając na przeniesienie się nadmiaru wód powyżej niej, co groziłoby zalaniem położonych poniżej poziomu morza terenów Olszynki i Błoni.

Kamienna Śluza i widoczny z lewej strony młyn
Kamienna Śluza i widoczny z lewej strony młyn

Funkcją Śluzy było zalanie okolicy w razie wojny.
Woda zalewała okolicę uniemożliwiając dostęp przeciwnikowi. Zamknięcie niezachowanych górnych wrót podnosiło poziom wody w fosach. Po opłynięciu fortyfikacji miejskich spływała do Wisły przez dwie dolne śluzy: Knipawską (za Bramą Żuławską) i Przy Lazarecie (w rejonie obecnego gmachu Dyrekcji Kolei). Gdy je także zamknięto, wylewała się przez brzegi fos na zewnątrz i zalewała okolicę uniemożliwiając dostęp przeciwnikowi. Tę skuteczną metodę obrony znali już dawni Rzymianie. W czasach nowożytnych zapoczątkowali ją Holendrzy w czasie wojen z Hiszpanami o wolność młodej republiki. Podczas oblężenia Alkmaaru w roku 1574 główną nadzieją obrońców było – jak to określono – przyjazne morze: „Ogromne śluzy zwane Zyp, za pomocą których całe północne prowincje mogły być bardzo szybko zalane, były odległe zaledwie o kilka mil. Przez otwarcie ich wrót i przebicie kilku grobli można było wykorzystać ocean do walki po ich stronie.

Nasza śluza jest od nich starsza, co więcej: wszystko wskazuje, że jest najstarszą śluzą inundacyjną w Europie!

Dla osiągnięcia tego konieczna była jednak zgoda mieszkańców, bowiem nieuniknione byłoby zniszczenie plonów na polach. Miasto było tak ściśle otoczone, że wyjście z niego wiązało się z narażeniem życia, przeto trudno było znaleźć posłańca do tej niebezpiecznej misji. W końcu cieśla z miasta, imieniem Peter Van der Mey, podjął się zadania.” Po odparciu kolejnego straszliwego szturmu przez obrońców holenderski gubernator prowincji otworzył kilka śluz i oblegający zaczęli się taplać w błocie. Wracając do miasta wysłaniec przypadkiem lub celowo zgubił pismo, w którym książę Wilhelm Orański obiecywał zalanie kraju i zatopienie całej hiszpańskiej armii. Pismo dostało się w ręce Hiszpanów, którzy nie czekając na powódź, woleli się wycofać.

Pomysł, projektanci, część materiałów z Holandii
Dzięki bliskim kontaktom z Holandią ta historia była dobrze znana w Gdańsku. Nie dziwi więc, że gdy włoscy eksperci od fortyfikacji zaproponowali m.in. budowę u wlotu Motławy do miasta śluzy, umożliwiającej zalanie okolic, jako wykonawców wybrano inżynierów z Alkmaaru: Willema Janssena Benninga i Adriana Olbrantsa. Budową kierował Hans Strakowski. Zawarta w 1619 r. umowa obejmowała 73 paragrafy. Podyktowano w niej szczegółowo wymiary belek, cegieł. kamieni, nawet kołków do łączenia drewnianych elementów Osiemdziesięciu robotników budowało śluzę przez trzy lata. Zadanie było niezwykle trudne. Grunt był grząski, więc pod fundamenty trzeba było położyć skomplikowany ruszt. Kamienie do obłożenia murów ceglanych sprowadzono z dzisiejszej Belgii. Całość kosztowała 62500 ówczesnych polskich złotych czyli – w przeliczeniu według cen żyta – równowartość ok. 2 milionów dzisiejszych złotych.

pierwotny stan śluzy (E. Witt)
Pierwotny stan śluzy (E. Witt)

Pomysł na sztuczne powodzie, projektanci, nawet część materiałów – wszystko to pochodziło z Holandii. Wydawałoby się, że powinno tam być wiele podobnych śluz, starszych od naszej. I oto zaskoczenie: nie ma ani jednej! Tamtejsze groble osłaniają tereny depresyjne. Wystarczało otworzyć znajdujące się w nich śluzy, żeby woda morska zalała poldery. Jeszcze prościej było przerwać groble i taką prymitywną metodę stosowano tam w XVI wieku najczęściej.

Najstarsza śluza inundacyjna w Europie!
Specjalne urządzenia do zalewania ściśle określonych terenów w razie wojny powitały znacznie później. Tzw. Starą Linię Wodną (obrony inundacyjnej – przez zalewanie) zaczęto budować w roku 1629. Nową, wykorzystywaną także w ostatniej wojnie – dopiero w 1815.

katastrofalny stan gródz

Tym bardziej razi  katastrofalny stan nie tyle samej śluzy, bo ta, jako do dziś użyteczna, jest regularnie remontowana, tylko kamiennych grodz, fachowo zwanych kierownicami, bo kierują wody Motławy na wloty do śluzy i młyna. Długie na ok. 100 m, z zaostrzonym u góry profilem, miały być w założeniu równie niedostępne jak flankujące je cztery wieżyczki, zwane z tego powodu „dziewicami”. Zachodnia grodza jest mocno uszkodzona, a ze wschodniej niewiele zostało. Mija już 71 lat i rozpad trwa, nikt nie próbuje nawet zaplanować odbudowy zabytku, który jako jeden z pierwszych powinien być wpisany na listę światowego dziedzictwa.

Wnętrze młyna przy Kamiennej Śluzie (E. Witt)
Wnętrze młyna przy Kamiennej Śluzie (E. Witt)

Na koniec parę słów o młynie, zwanym rezerwowym, bo uruchamiano go, gdy wróg odcinał dopływ wody do Kanału Raduni. napędzające młyny w mieście. Zbudowany przez Strakowskiego zakład, którego wypalony budynek się zachował, miał trzy koła wodne i niezwykłą konstrukcję z osadzonymi w niej zespołami kamieni młyńskich. Zdobione piękną snycerką ramy stanowiły jedyny tego rodzaju zabytek – nie tylko w Polsce. Zachowana dokumentacja pozwala na ich choćby częściowe odtworzenie.

rzuty i przekroje śluzy i młyna (Archiwum Państwowe w Gdańsku)
Rzuty i przekroje śluzy i młyna (Archiwum Państwowe w Gdańsku)

Przeczytaj też: Opływ Motławy- co to takiego?

Andrzej Januszajtis – Nasz Gdańsk

One thought on “Niezwykła śluza, niezwykły młyn

  • Z kontekstu rozumiem, że cytat jest cytatem z Autora. Czyli Januszajtis cytuje siebie?

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.