W gdańskiej dzielnicy zwanej Chełmem jest ulica, której patronuje Lubomir Szopiński. Kim był ów tajemniczy patron i czy był w jakikolwiek sposób związany z naszym miastem?

Jego sylwetkę przybliżyły Izabela Trojanowska i Róża Ostrowska w swym „Bedekerze Kaszubskim”. Dowiadujemy się z niego, iż Ludomir Szopiński był utalentowanym kaszubskim muzykiem. Urodził się w 1913 r. w Kościerzynie. W swym rodzinnym mieście ukończył gimnazjum. Dalszą edukację podjął w przedwojennym Polskim Konserwatorium w Gdańsku, pod kierunkiem słynnego prof. Kazimierza Wiłkomirskiego. Ten najwidoczniej dostrzegł wyjątkowe umiejętności muzyczne swego ucznia, skoro powierzył mu funkcję dyrygenta sopockiego chóru „Lutnia”. Początkowo zastępował swego profesora na tym stanowisku (bowiem to Kazimierz Wiłkomirski pełnił funkcję dyrygenta tegoż chóru), a w 1937 r. przejął je na stałe.

Budynek Dyrekcji Kolei (siedziba licznych organizacji polonijnych i instytucji w II WMG, też Konserwatorium Polskiego)

Dzięki protekcji i wsparciu profesora Wiłkomirskiego Szopiński w 1936 r. utworzył w Kościerzynie Towarzystwo Muzyczne. W jego skład weszła orkiestra symfoniczna (która z czasem liczyła nawet czterdzieści osób) oraz chór. Stała się ona silną konkurencją dla kościelnego chóru św. Cecylii. Jak wspominają autorki „Bedekera” tamtejszy proboszcz upierał się, by na ślubie dwojga osób należących do Towarzystwa Muzycznego śpiewał chór kościelny, nie zaś ten utworzony przez Szopińskiego. Ostatecznie wyraził zgodę na występ chóru świeckiego, ale bez dyrygenta (tj. Szopińskiego).
Ponoć po tym wydarzeniu wszyscy chórzyści udali się do tegoż proboszcza do spowiedzi, podczas której przepraszali za swoje przekleństwa pod adresem duchownego.

Towarzystwo Muzyczne w Kościerzynie istniało do wybuchu drugiej wojny światowej. Zresztą jego dyrygent już 8 IX został aresztowany. Znalazł się w obozie Stutthof, gdzie – mimo zmagań z chorobą – komponował. Znana jest pieśń pt. „Sen więźnia”, której słowa  napisał Zdzisław Karr – Jaworski (inny więzień tegoż obozu koncentracyjnego), do której muzykę skomponował właśnie Lubomir Szopiński.

Ten szczęśliwie wygrał walkę z chorobą, po czym został wyznaczony do cyklinowania podłóg w rezydencjach esesmanów na terenie obozu. Leon Roppel (pisarz, germanista) w szkicu poświęconym postaci Szopińskiego, zatytułowanym „Zwycięstwo pieśni: o Ludomirze Szopińskim” przytoczył pewne zdarzenie z tamtego okresu. Otóż muzyk ten, w jednym z pomieszczeń zamieszkiwanych przez esesmanów, w czasie wykonywanej pracy zauważył wiolonczelę. Nie potrafił powstrzymać się od zagrania na niej skomponowanej przez siebie melodii. I wtedy wszedł do pokoju właściciel instrumentu. Szopiński spodziewał się kary za swój czyn, ale – o, dziwo – esesman nie zareagował gniewem. Zapytał się o autora usłyszanej przed chwilą muzyki. Więzień przyznał się do własnej kompozycji. Jak pisze Roppel „być może ,że piękno melodii oraz jej wykonanie do tego stopnia urzekły esesmana, że nie wybuchnął on gniewem, a Szopiński uzyskał nawet pozwolenie na dalsze działanie w tej dziedzinie”. Utworzył mały zespół śpiewaczy w Stutthofie, którego członkami zostali więźniowie. O występach tegoż zespołu wspomina inny więzień tego obozu, dr Władysław Gębik – pisarz i działacz mazurski, iż były one „ pierwszą zorganizowaną strawą duchową i pierwszym zastrzykiem wiary w zwycięstwo życia nad śmiercią”.

Orkiestra w Kościerzynie. W pierwszym rzędzie drugi od lewej Lubomir Szopiński. Źródło: Muzeum Stutthof

Lubomir Szopiński po pewnym czasie został  przewieziony ze Stutthofu do obozu Oranienburg – Sachsenhausen, zaś stamtąd do Mauthausen – Gusen, gdzie doczekał końca wojny. Tamże również zajmował się działalnością muzyczną. Założył chór i komponował pieśni, m.in. w drugim z wymienionych obozów pieśń zatytułowaną pt. „Dla nas słońce nie zachodzi”, która zyskała rangę nieoficjalnego hymnu tamtejszych więźniów. W 1942 r. chór liczył dwustu więźniów różnych nacji. Pieśń stała się „orężem w walce o przetrwanie”.

Po zakończeniu wojny Lubomir Szopiński powrócił do Kościerzyny, gdzie w dwa lata później utworzył chór, na bazie którego powstał z czasem Zespół Pieśni i Tańca Ziemi Kaszubskiej. Zespół ten niestety mimo odnoszonych sukcesów , rozpadł się po pewnym czasie. Szopiński, który odebrał ten fakt jako osobistą porażkę, postanowił wyjechać z Kościerzyny. Z czasem osiadł we Wrocławiu, gdzie objął stanowisko dyrygenta chóru Polskiego Radia. Pracę tę wykonywał do 1960 r., kiedy to z powodów zdrowotnych zrezygnował z pracy zawodowej. Na jego zdrowiu niewątpliwie  odcisnął swe piętno pobyt w obozach. Zmarł w wyniku choroby 5 XI 1961 r. w wieku czterdziestu ośmiu lat.
Został pochowany w Kościerzynie. Pogrzeb zgromadził tłumy ludzi chcących oddać hołd utalentowanemu muzykowi, który czuł się niedoceniany za życia.
W dziesięć lat później jego uczniowie utworzyli w Kościerzynie chór, któremu nadali imię swego nauczyciela. W swym rodzinnym mieście Szopiński patronuje też jednej z ulic oraz nowoczesnej sali widowiskowej w kinie „Remus” przy ul. 3 Maja.
Jak wspomniałam we wstępie, w Gdańsku nadano imię tegoż muzyka ulicy w dzielnicy Chełm.

Fragment ul. Szopińskiego w Gdańsku

Maria Sadurska

One thought on “Patron ulicy na Chełmie

  • Pisząc o kimś artykuł, należy posługiwać się jego poprawnymi personaliami. Wymaga tego szacunek dla zmarłego muzyka. Pisząc imię raz prawidłowo, a zaraz potem z błędem, autor wykazuje albo niechlujstwo w pisaniu, albo nieznajomość opisywanego tematu. Żadna opcja nie świadczy o szacunku dla Lubomira Szopińskiego. Na otarcie łez, Poczta Polska od lat z uporem idioty w książce kodów pocztowych wykazywała ul. Ludomira Szopińskiego – a takiej znanej postaci w historii nie było. Na zwrócenie uwagi na ten fakt, reakcja była żadna. Może firma była zajęta przyznawaniem odznaczeń dla zasłużonych publicznych postaci…

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.