Dziś pragnę napisać słów kilka na temat pewnej interesującej książki wydrukowanej w 2016 r. w gdańskim Wydawnictwie Oskar. Została ona wydana w ramach serii Biblioteka Pomorska pod patronatem Marszałka Województwa Pomorskiego oraz Wydawców Pomorza. Projekt graficzny wykonała Gdańska Pracownia Edytorska, a przełożył z oryginału Wawrzyniec Sawicki.

Akcja książki rozgrywa się pod koniec XVIII w. i w pierwszej połowie XIX w. , m.in. w naszym mieście.
Autorem jest kupiec gdański Wilhelm Michael Theodor Behrend (1789 Lisewo Malborskie – 1851 Berlin), narodowości niemieckiej (najprawdopodobniej jego ojciec urodził się w polskiej rodzinie, jednak w okresie porozbiorowym uległ zniemczeniu), mający także korzenie francuskie (dziadek ze strony matki był Francuzem wyznania menonickiego o nazwisku Tornier, pochodzącym z Flandrii ).

Książka ma charakter pamiętnika. Została opatrzona tytułem „Z dziennika mojego ojca kupca gdańskiego Theodora Behrenda”. Wspomnienia te zredagował (nadał im tytuł i przyczynił się do ich wydania drukiem) jeden z młodszych synów autora, Karl Raimund (1832-1906), zwany przez ojca po prostu Raimundem. Pomogła mu w tym przedsięwzięciu żona Martha, z domu Oppenheim. Pierwsze niemieckojęzyczne wydanie zostało wydrukowane w 1896 r. w oficynie Ostpreussiche Zeitungs-und Verlagsdrückerei w Królewcu. Raimund Behrend dołączył do niego wstęp i posłowie. Tytuł oryginału brzmiał: „Aus dem Tagebud meines Vaters Theodor Behrend zu Danzig”. Należy jeszcze dodać, że autor oficjalnie używał tylko swego trzeciego imienia Theodor; imię to umieścił w nazwie swej gdańskiej firmy „Theodor Behrend”.

Pamiętnik składa się z dwóch części : „Lata wędrówki” i „Lata nauki”.
Autor spisywał swoje wspomnienia przez wiele lat. Czynił to często wieczorami po pracy. Opisał z drobiazgową rzetelnością swoje drzewo genealogiczne, począwszy od pokolenia swoich dziadków. Jak już wspomniałam, ojciec matki autora Dorothei Elisabeth (z domu Tornier) był Francuzem, dozorcą wałów w Wielkich Lichnowach na Żuławach, cieszył się wysoką pozycją społeczną w tamtejszej okolicy. Rodzina ze strony ojca autora, notowana była od XVII w. na Gdańskich Żuławach; ojciec, Michael Gerard był zamożnym chłopem (jak już nadmieniłam, najprawdopodobniej pochodził ze zniemczonej rodziny polskiej), który – kiedy jego pierworodny syn Theodor skończył sześć lat – postanowił sprzedać gospodarstwo i zamieszkać w Gdańsku. Chciał, by jego dzieci zyskały szansę na lepsze i bardziej wszechstronne wykształcenie od tego, które on sam otrzymał. Ponadto zależało mu na awansie społecznym jego rodziny. Dlatego też po przeprowadzce zmienił swoje dotychczasowe zwyczaje. Zmiana ta dotyczyła ubioru, fryzury oraz mowy, którą się do tej pory posługiwał; porzucił typowy dla ludności wiejskiej dialekt dolnosaksoński (czyli Plattdeutsch), na rzecz języka niemieckiego literackiego (zwanego Hochdeutsch). Zajął się działalnością kupiecką. Chciał w ten sposób przeobrazić się w szanowanego mieszczanina. Z jego inicjatywy najstarszy syn, Theodor, nauczył się płynnie posługiwać językiem francuskim, bowiem takiej umiejętności wymagano wówczas od szanujących się obywateli. W nadmotławskim grodzie ojciec autora nabył kamienicę przy ulicy Kowalskiej, w której mieszkał z rodziną przez wiele lat.

Na poniższym zdjęciu ul. Kowalska – widok obecny.

Dlatego też Theodor pierwsze lata swej edukacji odbył w szkole parafialnej przy kościele św. Katarzyny na Starym Mieście.

Potem uczęszczał do szkoły św. Piotra i Pawła na Starym Przedmieściu, przy czym po kliku latach, zgodnie z decyzją ojca, zakończył edukację.

Na poniższych zdjęciach kościół św.Piotra i Pawła przy ob. ul. Żabi Kruk oraz dawna brama cmentarna przy tym kościele; na terenie dawnego cmentarza powstał w XVII w. budynek, w którym nadal  w pierwszej połowie XIX w. mieściła się szkoła.

Został praktykantem w kantorze słynnego gdańskiego kupca Jacoba Kabruna (1759-1814) przy ul. Długiej 41 (na zdjęciu kamienica w tej lokalizacji – stan obecny).

Przypadło to między innymi na okres I Wolnego Miasta Gdańska (1807-1814), czyli czas kryzysu w Gdańsku. Trudna sytuacja finansowa dotknęła także rodzinę autora; zakończył on wtedy praktykę w kantorze kupieckim i za zgodą ojca wyjechał z Gdańska (w grupie wyjeżdżających stamtąd Francuzów) w poszukiwaniu zatrudnienia poza miejscem zamieszkania, co nastąpiło wiosną 1809 r. Młodzieniec uczynił to z wielkim entuzjazmem typowym dla swego wieku („Czuł wiatr swobody i uskrzydlającą chęć czynu”). Zwiedził w czasie swych peregrynacji po Europie różne miasta (np. Berlin, Lipsk, Wiedeń, Paryż). Podejmował rozmaite zajęcia, m.in. jako urzędnik we francuskiej administracji wojskowej. Identyfikował się wtedy z Francuzami, cieszył się ze zwycięstw Napoleona nad narodem niemieckim, za co potępił siebie w późniejszym czasie. Swą postawę zmienił w 1814 r. po ogłoszeniu kapitulacji Paryża (co oznaczało klęskę Napoleona Bonaparte) i wkroczeniu do miasta cara Rosji, Aleksandra I oraz króla Prus, Fryderyka Wilhelma III. Poczuł wtedy jedność z narodem pruskim.
Wkrótce, po odbyciu jeszcze dodatkowej podróży z Paryża do Anglii, z polecenia Jakoba Kabruna, wrócił do swego rodzinnego miasta. Stało się to już po nagłej śmierci Jacoba Kabruna w 1814 r. Wtedy za radą ojca, poświęcił się pracy kupca (zajmował się handlem zbożem i drewnem). Początkowo został wspólnikiem szwagra zmarłego Kabruna, Corneliusa von Almondego (po utworzeniu firmy Almonde& Behrend); z czasem utworzył własną firmę. Dzięki wsparciu finansowemu swego ojca kupił niedużą kamienicę przy ul. Ogarnej 51. Na zdjęciach  odbudowana po wojnie kamienica przy ul. Ogarnej  pod wspomnianym adresem.

Wkrótce ożenił się, kierując się uczuciem, a nie względami praktycznymi (jak radził jego ojciec), z elblążanką Henriette Eleonore Silber (1796 Elbląg – 1844 Wrzeszcz), najstarszą córką tamtejszego kupca, Benjamina Silbera. Przyszłą żonę poznał poprzez jej brata. Małżonkowie doczekali się kilkorga dzieci, z których niektóre zmarły w dzieciństwie. Dwie córki wykazywały szczególne uzdolnienia muzycznie; uczęszczały na prywatne lekcje muzyki. Dwaj najstarsi synowie, Heinrich Theodor i Maksymilian (wraz ze stryjem  Paulem Augustem) zostali wspólnikami, a następnie prokurentami firmy ojca, Theodor Behrend &Co. Po nabyciu przez rodzinę Behrendów w 1849 r. fabryki karabinów przy ul. Łąkowej, wspomniana nazwa firmy została rozszerzona w rejestrze sądowym o drugi człon „Ferdinand Geschkat success.” (nazwa ta pochodzi od założyciela fabryki karabinów, Ferdinanda Geschkata).

Na zdjęciach zabudowania dawnej fabryki karabinów przy ul. Łąkowej – stan obecny.

Kantor firmy autora mieścił się  w poszczególnych latach  przy następujących ulicach:

Ogarnej 66/67,  Grząskiej 5,

Słodowników 8, Zbytki 4. Na zdjęciach wspomniane ulice – stan obecny.

Spichrz o nazwie „Król Dawid” , w którym Theodor Behrend magazynował zboże, znajdował się na Wyspie Spichrzów przy ob. ul. Chmielnej (pod numerem 4).

Theodor Behrend zmarł nagle na apopleksję. Nie ukończył spisywania swych wspomnień. O ostatnich latach jego życia dowiadujemy się z „Posłowia” napisanego przez jego syna Raimunda; opowiedział on w nim także o dalszych losach swego rodzeństwa.
Theodor Behrend, podobnie jak zmarła kilka lat wcześniej jego żona oraz kilku innych członków jego rodziny, został pochowany w rodzinnym grobowcu na cmentarzu St. Salvator w Gdańsku (ob. Zaroślak).

Synowie otrzymali w spadku po ojcu, między innymi willę we Wrzeszczu, która zlokalizowana była  mniej więcej tam, gdzie dziś jest skwer z charakterystyczną fontanną przy ob. Al. Grunwaldzkiej .

Czytając pamiętnik Behrenda widzimy zmianę sposobu myślenia autora w zależności od jego doświadczeń życiowych; jego wkraczanie w wiek dojrzały, przemianę duchową. Ilustrują to jego przemyślenia na różnych etapach rozwoju. Jednocześnie też dostrzegamy zachodzącą w nim zmianę świadomości narodowej, o czym już wspomniałam. Działo się to na tle przemian politycznych i kulturowych epoki oraz zmian przynależności państwowej Gdańska i Prus Wschodnich. Theodor Behrend jako młodzieniec czuł się przede wszystkim mieszkańcem swej lokalnej małej ojczyzny („Heimatu”), czyli Prus. Jako dojrzały człowiek poczuł się stuprocentowym Niemcem, który marzył o zjednoczeniu państwa niemieckiego. W takim duchu wychowywał też swoje dzieci. O tych zawiłościach, także o losach ludności Gdańska i Prus Wschodnich na przestrzeni dziejów dowiadujemy się dodatkowo z załączonego na końcu książki Posłowia redaktora serii wydawniczej.

W książce tej bardzo ważną rolę spełniają przypisy pochodzące od redaktora opracowania naukowego oraz od redaktora serii. Autor pamiętnika niekiedy mylił daty (np. wydarzeń historycznych), nazwy historyczne albo podawał błędnie nazwiska różnych osób. Redaktorzy wyjaśnili te nieścisłości. Ponadto podali aktualne nazwy miejscowości, które uległy zmianie z biegiem czasu. Do książki dołączyli słowniczek, w którym podane są formy nazw miejscowych w języku niemieckim obowiązujące do 1945 r.
Redaktorzy także przetłumaczyli pojawiające się licznie w tekście cytaty pochodzące z języka francuskiego (obecność francuskich zwrotów w książce świadczy o silnym wpływie kultury francuskiej na ówczesnych mieszkańców różnych krajów Europy) oraz podali krótkie życiorysy osób wspominanych przez autora.

Książka została opatrzona nielicznymi ilustracjami – fotografią przedstawiającą autora (wraz z jego własnoręcznym podpisem) oraz kilkoma grafikami dziewiętnastowiecznych twórców np. litografią Juliusa Gretha przedstawiającą Dom Przyrodników oraz Bramę Mariacką od strony Motławy.

Książkę tę polecam miłośnikom historii, zwłaszcza osobom zafascynowanym dziejami naszego miasta. Przybliża ona epokę, w której żył autor. Została napisana językiem przystępnym, dzięki czemu czyta się ją łatwo; czytelnik może polubić autora – bohatera wspomnień, który prezentuje się jako człowiek prawy, szczery, dbający o swą rodzinę oraz o swój wszechstronny rozwój.

Tytuł:   Z dziennika mojego ojca kupca gdańskiego Theodora Behrenda 1789-1851
autor: Karl Raimund Behrend
Wydawnictwo Oskar; 2016 rok; 256 str; 150 x 210 mm; oprawa twarda

Maria Sadurska

Dodaj opinię lub komentarz.