Poniższy artykuł jest częścią publikacji Grzegorza Kęsika pt. „Polityka wobec miejskich przestrzeni historycznych. Uwarunkowania, podmioty, modele decyzyjne”. (Wydawnictwo Bezkresy Wiedzy, rok 2012).

GRZEGORZ KĘSIK – doktor w zakresie nauk o polityce. Adiunkt w Katedrze Instytucji i Zachowań Politycznych Uniwersytetu Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie. Jego działalność naukowa koncentruje się wokół polityki przestrzennej, ochrony zabytków, samorządu terytorialnego w Polsce oraz zjawiska regionalizmu i tożsamości lokalnej. Mieszka w Ciechanowie.

Projektant

Architekt, ze względu na swoje specjalistyczne umiejętności, jest osobą kluczową w kwestii zagospodarowywania jakiejkolwiek przestrzeni, nie tylko historycznej. Pomimo swoistego uzależnienia od upodobań inwestora, każdy architekt posiada właściwy sobie profil ideowy, wynikający z określonego sposobu kształcenia, własnych upodobań estetycznych, a w szczególności z wyznawanych ideologii, z którego to profilu łatwo nie rezygnuje.

Zaangażowanie architekta w służbę danej ideologii (…) nie zawsze wynikało jedynie z przymusu, ale często towarzyszyło projektantowi głębokie idealistyczne przekonanie, że to, co projektuje, może (i powinno) zmieniać człowieka poprzez nowe, lepsze ukształtowanie jego najbliższego otoczenia. Tego typu myślenie ideologiczne towarzyszy wielu architektom także współcześnie i nie ma tutaj znaczenia fakt, iż zasadniczo obecnie w Europie brakuje wielkich reżimów totalitarnych, w których owe wzniosłe wizje można by w pełni i na wielką skalę realizować.

Przestrzeń historyczna Targu Rakowego

Profil ideowy współczesnego architekta ukształtowała modernistyczna rewolucja początku wieku XX, która nadała mu status (a właściwie wrażenie statusu) wolnego twórcy, na tyle niezależnego, aby móc odgórnie kształtować także gusta swojego mocodawcy. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej. To architekt zmuszony jest iść na różnego rodzaju kompromisy. W przypadku przestrzeni historycznej może to przynieść wręcz opłakane skutki, jeśli projektant spróbuje jeszcze dodatkowo przemycić indywidualny ślad twórczy, zgodnie z własnym wyobrażeniem o roli swojego zawodu. Tym bardziej martwi fakt, iż „coraz rzadziej realizatorem projektu jest doświadczony badacz historycznej architektury, działający wspólnie z architektem rozumiejącym specyficzne (nietwórcze) wymogi historycznej budowli i potrafiącym zrozumieć i wypełnić wymagania konserwatorskie”.

Zdecydowana większość polskich architektów współczesnych projektuje bowiem zgodnie z aktualnymi tendencjami, panującymi w architekturze nowoczesnej – modernistycznego lub postmodernistycznego kształtowania każdej nowej budowli, niezależnie od jej kontekstu. Rzadko dopuszczają możliwość wykonania rekonstrukcji lub zaprojektowania architektury tradycyjnej. (…)

Konserwator zabytków

Urząd konserwatora zabytków (…) jest niezwykle ważnym, żeby nie powiedzieć decydującym, ogniwem w procesie prowadzenia jakichkolwiek prac na i wokół zabytku
oraz istotnym podmiotem podczas kształtowania przestrzeni miasta historycznego. W swoich decyzjach powinien kierować się tylko i wyłącznie dobrem zabytku, w czym ma mu pomóc, wypracowana w ostatnim stuleciu, tzw. doktryna konserwatorska. Doktryna ta, ukształtowała się głównie na bazie doświadczeń wieku XIX. Wiek XX przyniósł okrzepnięcie konserwatorstwa jako osobnej dyscypliny naukowej o ustalonych już zasadach, od których jednak (zwłaszcza po konfliktach zbrojnych) czyniono liczne odstępstwa.

Inwestor

Właściciel zabytku, wchodzącego w skład historycznej przestrzeni miejskiej, podejmując działania wobec danego obiektu, wpływa również na jakość zabytkowego krajobrazu. Inwestorem nie musi być oczywiście jedynie osoba prywatna, często właścicielem, przekształcającym obiekt zabytkowy, jest instytucja podległa strukturom państwa lub samorządu terytorialnego.

Udany mariaż współczesnego budynku PAN z domem przedwojennym. Przestrzeń historyczną dopełniają drzewa i stary bruk.

W tym ostatnim przypadku  lokalny polityk  przestaje być mediatorem w ewentualnym sporze o przestrzeń historyczną, stając się czynnym uczestnikiem procesu, jedną ze stron, mających określoną wizję danego zabytku i miejsca wokół niego. (…)  Warto poznać oczekiwania takiego inwestora, które sprawiają, że wygląd, jak i funkcja zabytku w historycznej przestrzeni może zmierzać w określonym kierunku. W bardzo ciekawy sposób (i zarazem wciąż aktualny, pomimo zmiany systemowej) aksjologiczny profil właściciela prywatnego nakreślił architekt Adam Kotarbiński, w swojej książce o ideowości w architekturze, napisanej w połowie lat 80-tych XX wieku. Zwrócił uwagę, iż na pierwszym miejscu w hierarchii wartości budowlanych inwestora prywatnego znajdują się zawsze kwestie ekonomiczne. Remont zabytku lub budowa nowego obiektu w ramach przestrzeni historycznej jest zawsze kosztownym przedsięwzięciem, zaś większość inwestorów prywatnych ma status drobnego lub średniego przedsiębiorcy, lub osoby średnio zamożnej, mającej na względzie przede wszystkim własny interes, „ograniczającej swoje zamierzenia budowlane do rzeczy najpotrzebniejszych, oglądając każdą złotówkę i wypatrując okazji do korzystnego nabycia materiałów”.

Dlatego też, zdaniem Kotarbińskiego, pierwsze miejsce w hierarchii potrzeb inwestora prywatnego zajmują kwestie bytowe – maksymalizacja korzyści, płynących z użytkowania budynku, przy jednoczesnym jak najmniejszym wykorzystaniu funduszy własnych. „Drugie miejsce zajmują sprawy estetyki architektonicznej, pojmowanej według upodobań inwestora. W trzeciej kolejności dopiero chodzi o estetykę z punktu widzenia kogoś z zewnątrz, a właściciel zazwyczaj chce pokazać się sąsiadom i ludziom ze swej sfery, czymś się odróżnić i wyróżnić. Na czwartym miejscu znajdują się kwestie harmonizowania własnej nieruchomości z otoczeniem – i najczęściej traktuje się je jako błahe”.

Zaburzający historyczną przestrzeń, wystający dach Muzeum II Wojny Światowej (w budowie)

Dodatkowo omówiona już nikła znajomość tradycyjnych kanonów wśród architektów a tym bardziej, wśród inwestorów, czego efektem jest chociażby wysyp domów dworkowych o zaburzonych proporcjach, każe zadać pytanie o estetyczną wartość prywatnych działań na obszarze historycznej przestrzeni miejskiej. Widać zatem dość wyraźnie, iż bez odpowiednio ścisłych regulacji prawnych (…)  przestrzeń historyczna poddana w większości inwestycjom prywatnym dość szybko uległaby estetycznej degradacji.

Zabytek może  służyć jako lokata kapitału w oczekiwaniu na stosowny moment do sprzedaży. Równie dobrze może on jednak podlegać kapitałowej spekulacji, polegającej na tym, iż wartość działki, na której znajduje się obiekt zabytkowy, jest wyższa, niż wartość budowli. W takim przypadku właścicielowi bardziej opłaca się usunąć zabytek (metody są różne – legalne i nie), po to, aby drożej sprzedać pustą działkę inwestycyjną w atrakcyjnej lokalizacji. Kolejną metodą postępowania właściciela z zabytkiem, jest chęć komercyjnego wykorzystania walorów architektonicznych lub krajobrazowych danej budowli oraz jej otoczenia. Oczekiwania bywają tutaj różne, a zazwyczaj są to funkcje reprezentacyjno-mieszkalne lub hotelowe. Dla takich celów zabytek może okazać się niefunkcjonalny wewnętrznie, a zewnętrznie np. zbyt skromny w stosunku do wyobrażeń inwestora. Wówczas często występuje silna presja na jego przebudowę i dostosowanie do przyjętych przez właściciela komercyjnych priorytetów.

Na tym polu zazwyczaj pojawiają się konflikty pomiędzy prywatnym inwestorem a konserwatorem zabytków. O ile bowiem architekt potrafi wykorzystać doktrynę konserwatorską do własnych, artystycznych celów, o tyle prywatny właściciel zupełnie jej nie rozumie, ponieważ, w trakcie inwestowania w zabytek operuje on całkiem innym systemem wartości ekonomicznych.

Nowo wybudowane kamienice przy Kleszej harmonijnie wpisują się w architekturę starego Gdańska; inwestor: Pellowski

Społeczność lokalna

Chcąc dowiedzieć się, jakie poglądy na kwestię gospodarowania przestrzenią historyczną, a więc na opiekę nad zabytkami, a także odtwarzanie zniszczonych elementów dawnego miasta ma społeczność lokalna, najlepiej byłoby po prostu daną społeczność o to zapytać. (…)

Do niniejszego podrozdziału wybrane zostały dwa takie badania. Pierwsze z nich ma charakter badania głównego, drugie – pomocniczego (a raczej: kontrolnego), pozwalającego potwierdzić, uzyskane w pierwszym badaniu, wyniki. Badanie główne, z którego skorzystano, przeprowadzone zostało pomiędzy początkiem maja a końcem września 2007 r. w zespole zamkowym w Janowcu, wzięło w nim udział 220 osób z każdej grupy wiekowej, z wszystkich rejonów Polski. Kwestionariusz ankiety podzielono na trzy części, nas interesuje jedynie część środkowa, zawierająca pytania o świadomość wartości zabytków i wiedzy o zabytkach w miejscu zamieszkania respondentów (część ogólna, niedotycząca bezpośrednio zamku w Janowcu). (…)

Aż 78,4% wszystkich respondentów stwierdziło, iż odbudowany (zatem nieposiadający substancji oryginalnej) obiekt ma wartość zabytkową, zatem może być określony jako zabytek. Odsetek tych, którzy odpowiedzieli twierdząco na powyższe pytanie w grupie, która wcześniej wskazywała jako najważniejszy czynnik zabytkowości oryginalną substancję, wyniósł odpowiednio 71,4% (!), czyli niewiele mniej, niż w przypadku ogółu badanych. Przecząco na powyższe pytanie odpowiedziało zaledwie 5,2% ogółu badanych respondentów. Można zatem zauważyć, iż społeczeństwo, posiadając świadomość istoty oryginalnej substancji dla wartości zabytku (wartości starożytniczej), jednocześnie jej nie absolutyzuje, zgadzając się, w imię innych jeszcze wartości konstytutywnych dla zabytku, na jego odbudowę i nadanie takiej budowli odpowiedniego, zabytkowego statusu. Powyższy odsetek badanych (78%), wyraził zatem pośrednio zgodę na takie zjawiska konserwatorskie jak: odbudowa, restytucja lub rekonstrukcja zabytku. (…)

Budownictwo agresywnie atakujące kontekst historyczny, ul. Chmielna

Wyniki ankiety kontrolnej potwierdzają wysoką skłonność społeczeństwa do akceptacji pełnej i wiernej rekonstrukcji z wykorzystaniem współcześnie dostępnych materiałów i technik budowlanych – niemających jednak zasadniczego wpływu na wygląd budynku, a jedynie przyśpieszających samą jego odbudowę.

Warto dodać, iż niektórzy respondenci z ankiety głównej, poproszeni o wskazanie najbliższego zabytku, wskazywali budowle dość odległe od swojego miejsca zamieszkania, za to bardzo popularne, co nie zmienia faktu, iż część społeczności lokalnej po prostu nie ma świadomości istnienia w swoim sąsiedztwie zabytków, o ile nie są to budowle wybitne i uznane w kraju lub chociaby w danym województwie.

Podsumowując, po pierwsze, społeczeństwo ma świadomość istoty autentycznej substancji dla wartości danego obiektu zabytkowego. Jednoczenie nie jest to dla ludzi wartość jedyna. Równie ważna okazuje się wartość idei, jakie zabytek przekazuje poprzez swoją formę architektoniczną, stąd wynika zdecydowane poparcie dla rekonstrukcji, idące wbrew dominującym (choć w coraz mniejszym stopniu) doktrynom konserwatorskim, zalecającym raczej retrowersję lub nowoczesną kreację w miejscu nieistniejącego zabytku. Dla takich działań konserwatorskich przyzwolenie społeczeństwa jest jednak niewielkie i forsowanie ”na siłę” takich rozwiązań może doprowadzać do konfliktów społecznych o przestrzeń historyczną. Istotnym czynnikiem korygującym postawę społeczności lokalnej w ewentualnej sytuacji konfliktowej, jest świadomość wartości zabytków, znajdujących się w ich najbliższym otoczeniu. Czasami, zwłaszcza w mniejszych ośrodkach miejskich lub takich, gdzie nie ma bardzo cennych i znanych zabytków, świadomość wartości danej przestrzeni historycznej może by niewielka.

Organizacje pozarządowe

W przypadku przestrzeni historycznej, podobnie zresztą, jak i w każdej innej dziedzinie, organizacje te skupiają ludzi najbardziej zainteresowanych daną tematyką, jak również na tyle dobrze w niej zorientowanych, aby podjąć równoprawny dialog z ośrodkiem decyzyjnym. Zgodnie bowiem z ustawą o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, organy administracji publicznej (także samorządowej), mają obowiązek współpracy z organizacjami pozarządowymi, działającymi w sferze zadań publicznych, do której to sfery (w interesującym nas przypadku) zaliczono m.in. ochronę dóbr kultury i dziedzictwa narodowego, pielęgnowania polskości oraz rozwoju świadomości narodowej, obywatelskiej i kulturowej. (…)

Tyle w teorii, w praktyce relacja administracji samorządowej i organizacji pozarządowych nie zawsze wygląda tak idealnie. Zazwyczaj tego typu konsultacje traktowane są przez przedstawicieli administracji, jako dodatkowe obciążenie procesu decyzyjnego, obwarowane całym szeregiem oporów i ograniczeń, których przezwyciężenie wymaga jeszcze długiej pracy u podstaw. Wystarczy wymieniu tylko kilka barier takich, jak: brak czasu, obawa o reprezentatywność danej organizacji pozarządowej, czy też obawa o zbyt wygórowane oczekiwania społeczeństwa, żeby zobaczyć, jak wiele jest wzajemnego niezrozumienia i zwyczajnego braku chęci do współpracy.

Teatr Szekspirowski zasłaniający widok na Dwór Miejski i Prawe Miasto

Wreszcie dwie, bardzo ważne dla omawianej w niniejszej publikacji tematyki, bariery, jakimi są: wątpliwości ośrodka decyzyjnego, co do wystarczających kompetencji przedstawicieli organizacji w określonej sprawie oraz efekt przeświadczenia władzy, żje „to, co robimy odpowiada optymalnie potrzebom społeczeństwa i nie ma po co zasięgać w tej sprawie opinii”. Zarówno pierwsze, jaki i drugie przeświadczenie ośrodka decyzyjnego w stosunku do społeczności lokalnej oraz jej reprezentantów, przy jednoczesnym faworyzowaniu innych aktorów gry o przestrzeń historyczną, musi spowodować w końcu konflikt. Udowodniono już bowiem, że w kwestii zagospodarowania zabytkowej przestrzeni zdanie architekta, konserwatora czy też inwestora może dośc znacząco odbiegać od zdania miejscowego społeczeństwa.

Tymczasem coraz częściej to właśnie władze samorządowe i lokalni inwestorzy będą decydowali o kształcie dziedzictwa kulturowego w danym regionie. Należy zadbać o to, aby ich działania były zgodne z oczekiwaniami lokalnej społeczności, wyrażanej przez jej najbliższych reprezentantów – organizacje pozarządowe. Warto również zwrócić uwagę, iż w przypadku zabytków, istnieje ogólnopolska organizacja, Towarzystwo Opieki nad Zabytkami (TOnZ), która posiada liczne oddziały oraz koła, rozsiane po całym kraju, działające właśnie w ramach danych społeczności lokalnych. (…)

Drapieżne kamieniczki w Oliwie, nienawiązujące tu do żadnej wcześniej istniejącej formy

Media

Lokalne media, stanowią szczególny rodzaj aktora w grze o przestrzeń historyczną. Są one bowiem, zwłaszcza w ramach niewielkiej społeczności, nie tylko „lustrem”, w którym odbija się rzeczywistość, ale także ośrodkiem, który może w różny sposób wpływać na postrzeganie tej rzeczywistości przez lokalną społeczność. Tę dwoistość widać wyraźnie w podstawowych funkcjach mediów lokalnych, jakimi są m.in. dostarczanie odbiorcy informacji, rozrywka, pobudzanie oraz integrowanie lokalnej społeczności, ale także: kształtowanie odpowiednich postaw wobec rzeczywistości oraz funkcja socjalizacyjna, polegajca na kreowaniu określonych wartości i wzorców postępowania. Dodatkowo wymienia się jeszcze funkcję kontrolną lokalnych mediów, polegającą na sprawowaniu nadzoru nad wybranymi przejawami życia społecznego, politycznego i gospodarczego, szczególnie na szczeblu władzy.

Widać zatem, jak wiele czynników może decydowa o tym, w jaki sposób zachowa się dane medium w przypadku konkretnej sytuacji konfliktowej w ramach przestrzeni historycznej. Na ile będzie rzeczywistym głosem lokalnej społeczności, a na ile reprezentantem interesu innych aktorów gry o przestrzeń, np. miejscowego inwestora lub projektanta. Zasadne jest te pytanie, na ile lokalne media powielą w swoim przekazie decyzję polityczną miejscowej władzy wobec danej przestrzeni historycznej, a w jakim stopniu mogą się jej przeciwstawić? Każdą z tego typu sytuacji należy rozpatrywać indywidualnie.

Zniszczona historyczna przestrzeń placu Wałowego przy Baszcie Białej, zła kostka i zniwelowanie historycznych krawężników

Pewną pomocą w powyższych dylematach, jest obecna tendencja na rynku mediów, w której coraz większa popularność, także jako medium lokalne (obok prasy, radia i telewizji) zyskuje Internet i związane z nim tzw. dziennikarstwo obywatelskie. W tym przypadku to sami zainteresowani przedstawiciele lokalnej społeczności przejmują rolę informacyjną wobec otaczającej ich rzeczywistości. Rozwój Internetu, jako głównego medium dla lokalnej społeczności, daje nadzieję na bardziej rzetelne i bezpośrednie samoinformowanie się obywateli nie tylko o doraźnych skutkach, ale i głębszych przyczynach frapujących ich problemów społecznych, co w rezultacie może znacznie ograniczyć wpływ innych aktorów gry o przestrzeń historyczną wobec tak skonstruowanego dziennikarstwa. W sytuacji bowiem, gdyby inwestor lub architekt chciał zaprezentować własne stanowisko, a polityk – decyzję polityczną, Internet gwarantuje większą przejrzystość niż inne współczesne media, chroniąc społeczność lokalną przed imputowaniem jej cudzego zdania jako jej własnego, a zatem czynią ją bardziej świadomą swojej tożsamości, także kulturowej.

Kładka – daleko posunięta ingerencja w przestrzeń historyczną, jaką jest najważniejsza droga w Gdańsku – Motława

Kościół 

Znaczna część zabytków w Polsce to świątynie (głównie rzymskokatolickie). Zgodnie ze stanem na kwiecień 2010 r., samych tylko wpisanych do rejestru, nieruchomych zabytków sakralnych było 12185, co stanowi 18,5% wszystkich obiektów zabytkowych w Polsce. Jedynie budynków mieszkalnych jest w rejestrze zabytków odrobinę więcej, a przecież są one ważnym wypełnieniem zabytkowych tkanek wielu polskich miast. Jak zatem domy stanowią o całokształcie historycznej przestrzeni miejskiej, tak o jej charakterze decydują przede wszystkim dominanty krajobrazowe, a tymi najczęściej są właśnie świątynie.

Istotne zatem wydaje się krótkie prześledzenie tego, jaki stosunek do zabytków ma Kościół Katolicki, czy istnieją dokumenty, które wprost lub pośrednio określają stosunek wiernych i duszpasterza do ich własnej świątyni? Jeśli prześledzimy kolejne etapy odbudowy ze zniszczeń wojennych, chociażby w samej stolicy, można zauważyć, iż Kościół, chętnie angażował się w to dzieło, ściśle współpracując ze środowiskami konserwatorskimi, czego przykładem jest chociażby powołanie w roku 1947 Prymasowskiej Rady Odbudowy Kościołów Warszawy (PROKW) pod przewodnictwem ówczesnego prymasa Polski, kardynała Augusta Hlonda, której to radzie następnie patronował prymas Stefan Wyszyński. (…)

Kamienice, które fasadami nawiązały do naprzeciwległej pierzei, jednak tył zepsuł całe dzieło.

Swój stosunek do nowoczesności, prymas Wyszyński przekładał również na architekturę nowo wznoszonych świątyń, wobec których zalecał wyraźne oddzielenie formalne wobec otaczającego je świata doczesności, uznając, iż „błędem jest wzorowanie budownictwa kościelnego na wzorach budownictwa świeckiego, gdyż współczesne życie straciło dawny swój charakter i kontakt z przeszłością. Kościół zaś nie zmienił swego charakteru i nie wyrzeka się swej przeszłości, a współczesne kierunki społeczne, polityczne i ustrojowe chcą odskoczyć od przeszłości całkowicie”. Optyka prezentowana przez kardynała Wyszyńskiego, miała wyraźnie charakter przedsoborowy, zalecała bowiem aby świątynie były przede wszystkim „Domami Bożymi” (…)

Obecnie postawa Kościoła wydaje się być bardziej pasywna, zwłaszcza wobec środowiska architektów czy konserwatorów. Stąd domniemanie, iż w sytuacji, gdyby dzisiaj należało odbudować jakąś zabytkową świątynię, postawa, podobna do tej, reprezentowanej przez kardynała Wyszyńskiego, sugerująca projektantowi wyraźne nawiązanie do form tradycyjnych, byłaby raczej odosobniona.

Status lokalnego polityka

Kluczowym graczem, ważącym głosy aktorów gry o przestrzeń historyczną i podejmującym ostateczną decyzję, jest lokalny polityk. (…) To właśnie ten polityk ma rzeczywistą władzę do wyznaczenia kierunków zagospodarowywania danej przestrzeni historycznej. To w jego bowiem otoczeniu przygotowywane są miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. (…) Decyzję swoją, lokalny polityk, powinien podejmować samodzielnie i w pełni świadomie wobec ewentualnych konsekwencji ze strony innych aktorów gry o przestrzeń.

Grzegorz Kęsik

Dodaj opinię lub komentarz.