Podróże

Ameryka: Surrealistyczne Mono Lake

Autostrada 395 biegnie z północy na południe zachodnich stanów USA. W latach 30. XX wieku nazywano ją Autostradą Trzech Flag, bo miała łączyć Meksyk w Kanadą. Jednak do Meksyku nigdy nie dotarła.  Powstała w 1926 r. i miałam okazję nią przejechać na odcinku między wschodnim zboczem gór Sierra Nevada a zachodnią granicą bazy broni marynarki wojennej China Lake.

US Route 395

Nocleg mieliśmy w Bishop, gdzie dojechaliśmy po wizycie w Dolinie Śmierci.  Bishop to dobra miejscówka i ze względu na ten park narodowy, i położone za tymi górami Yosemite, ale nie tylko.  Układając plan wycieczki, szukałam miast-widm, dawnych miasteczek poszukiwaczy złota i takie jedno znalazłam w okolicy (Bodie), i znalazłam jeszcze coś. Znalazłam jezioro – jezioro z wewnętrznej okładki płyty „Wish you were here” Pink Floyd. Spojrzałam na zdjęcia i już wiedziałam, że trzeba tam być. Surrealistyczne Mono Lake leży przy US Route 395, między Bishop a Bodie, przy wjeździe na Tioga Road w kierunku parku  narodowego Yosemite.

US Route 395, w głębi Mono Lake

W świetle wschodzącego lub zachodzącego Słońca Mono Lake robi piorunujące wrażenie. Krajobraz jak z innej planety. Formacje, które wyłaniają się z wody, są wręcz fantastyczne. My byliśmy po południu. To najstarsze jezioro Ameryki Północnej. Naukowcy nie są zgodni co do jego wieku, ale coś między 760 000 a 1,5 mln lat. Są tu „księżycowe” tufy, niezwykłe krewetki i równie niezwykłe muchy oraz inne organizmy, których nie ma gdzie indziej. Lepiej się w nim nie kąpać, bo zasolenie sprawia, że człowiek czuje się po takiej kąpieli jak zagipsowany (zresztą taki śmiałek kąpałby się w towarzystwie miliarda krewetek i much). W butach też lepiej nie chodzić po wodzie, bo rozpadają się.

Przy wjeździe stoi skrzyneczka i prosi o 3 dolary wstępu. Nikt nie sprawdza, ale wszyscy wrzucają.

Czerwone gwiazdki to miejsca naszych przystanków, bardziej interesujący jest punkt na dole

Na jeziorze znajdują się dwie wulkaniczne wyspy – Negit i Paoha. Wewnątrz jeziora dochodziło do erupcji wulkanicznych. 13 000 lat temu powstał stożek Black Point – kiedyś pod wodą, obecnie już nie.

Wulkaniczna formacja Black Point po lewej stronie

Mono Lake jest bezodpływowe, tzn. żadna rzeka z niego nie wypływa, ale kilka słodkowodnych strumieni wpływa. Jedynym więc sposobem na opuszczenie przez wodę  tego zbiornika jest parowanie. Woda paruje, a rozpuszczone w niej sole i minerały (głównie węglany) gromadzą się, co czyni jezioro Mono silnie zasadowym i zasolonym. Znajduje się w nim 280 mln ton soli, tzn. bardzo dużo.

W rezultacie  woda jest od 2 do 3 razy bardziej słona niż w oceanie i ma odczyn zasadowy, o pH „porównywalnym do płynu do mycia szyb”, jak gdzieś przeczytałam. Z tego powodu nie ma tu ryb. Ale jest coś innego.

Po pierwsze – tufy

Tufy to formacje z węglanu wapnia, które powstały i powstają nadal w wyniku reakcji chemicznej między słodką wodą, bogatą w wapń, a zasadową wodą jeziora, bogatą w węglany. Są białe i porowate, boleśnie mogą ranić stopy. Były pod wodą, ale  odsłoniły się, gdy poziom wody opadł. A opadł na skutek działalności człowieka. Intensywny pobór wody sprawił, że jezioro straciło bardzo dużo swoich zasobów.

W 1941 roku Departament Wody i Energii w Los Angeles (LADWP) zaczął przekierowywać strumienie zasilające jezioro Mono do wodociągu, aby dostarczać wodę dla rosnącej populacji miasta. W rezultacie poziom jeziora drastycznie spadł. W latach 80. XX wieku jezioro straciło połowę swojej objętości, poziom obniżył się o 13 m. Doprowadziło to także do podwojenia zasolenia.

W 1978 r. powstał Komitet Jeziora Mono (Mono Lake Committee).  Działalność edukacyjna, ale również pozew sądowy zrobiły swoje.  W 1983 r. Sąd Najwyższy Kalifornii wydał przełomowy wyrok, powołując się na doktrynę zaufania publicznego. Zgodnie z nią, państwo (czyli w tym wypadku Kalifornia) ma obowiązek chronić zasoby naturalne  dla dobra publicznego. Wyrok ten oznaczał, że interes publiczny w ochronie ekosystemu jeziora musi być brany pod uwagę, nawet jeśli koliduje z wcześniej przyznanymi prawami do wody.

Trochę wcześniej, bo w 1982 r. powstał rezerwat Mono Lake Tufa State Natural Reserve (rezerwat przyrody), aby chronić formacje skalne i siedliska przybrzeżne,  a w 1984 roku ustanowiono Mono Basin National Forest Scenic Area, aby chronić tereny wokół jeziora (Malowniczy Obszar Narodowego Lasu). W 1994 r. Państwowa Rada Kontroli Zasobów Wodnych w Kalifornii wydała decyzję, która była ukoronowaniem starań na rzecz ochrony jeziora. Decyzja ta zmieniła zezwolenia na pobór wody dla Los Angeles, ustalając limit, ile wody może być pobierane z dorzecza jeziora Mono.

Po drugie – bakteria GFAJ-1

Tu właśnie ją odkryto. Bakteria zrobiła w 2010 wielkie zamieszanie, bo stwierdzono, że nie przeszkadza jej w ogóle wysokie stężenie arsenu, a nawet wbudowuje go sobie w DNA zamiast fosforu.  A to oznaczało, że może istnieć inna forma życia niż ta, która posiłkuje się fosforem, kluczowym pierwiastkiem dla życia na Ziemi. To stwierdzenie z czasem uległo modyfikacji, bo naukowcy orzekli, że owszem bakteria wykorzystuje arsen do pewnych procesów życiowych, ale jednak fosfor pozostaje najważniejszy. Bakteria uznana została więc za ekstremofila, czyli organizm zdolny do życia w warunkach dla innych śmiertelnych. Sprawa jest dosyć świeża, więc może w tej materii czekają nas  jeszcze kolejne odkrycia.

Po trzecie – krewetka Artemia monica

Taka krewetka solankowa, dla ludzi niejadalna. Oczywiście,  żyje tylko tutaj.  Namnożyło się tutaj tych krewetek całe mnóstwo, bo zasadniczo nie mają zbyt wiele wrogów. Owszem, stanowią pożywienie dla wędrujących ptaków, ale ich liczebność w jeziorze idzie w miliardy. Szacuje się, że w miesiącach letnich jest ich od 4 do 12 miliardów. Ta liczba sprawia, że krewetki łączą się w grube, brązowe wstęgi, widoczne z góry.

Głęboko w wodzie nie ma dla nich zagrożenia. Artemia ma wielkość paznokcia kciuka i ma 22 odnóży. Żywi się mikroskopijnymi glonami. Samice rodzą, jak im wygodnie, tzn. latem rodzą żywe osobniki, a jesienią składają jaja w twardej otoczce – cyście. Cysta opada na dno i przechodzi w stan uśpienia, Wiosną, gdy robi się cieplej, cysty się wykluwają. Jednak cysta potrafi spłatać figla, bo w takim uśpieniu, gdyby warunki były dla niej niekorzystne,  może spokojnie przeleżeć kilka tysięcy lat.

Samice artemii mają widoczną, ciemnobrązową kulę jaj nad ogonem, a samce mają duże, zmodyfikowane czułki, które chwytają samicę podczas godów. Zaglądając w słone wody Mono, często można zobaczyć krewetki w trakcie godów.

Ta umiejętność przetrwania sprawiła, że cysty artemii były wykorzystywane w eksperymentach kosmicznych do badania wpływu promieniowania na życie. Poza tym, a może przede wszystkim są wartościowym pokarmem dla ryb akwariowych i krewetek hodowlanych.

Po czwarte – muchówka alkaliczna Ephydra hians

To jest kompletny dziwoląg. Muszka nabiera w skrzydła powietrza i … wchodzi pod wodę.  Drobne włoski  zatrzymują cienką warstwę powietrza,  tworząc wokół ephedry srebrzysty skafander. Muszka wytrzymuje pod wodą 15 minut, tyle tam siedzi. Jaja składa pod wodą na algach lub tufach. Larwa, która później się wylęga, nadal siedzi pod wodą, wyciąga z niej przez skórę tlen, a sól gromadzi w gruczołach. Potem jako poczwarka nadal tam przebywa, ale gdy przychodzi jej czas, rozrywa kokon i wystrzeliwuje się na powierzchnię wody. Polecam filmik, widać również krewetki:

Larwy i poczwarki much alkalicznych nie tylko są łakomym kąskiem dla ptaków brodzących w wodzie. Także Indianie Kutza Dika uważali je za przysmak. Kokon (skorupka) by rozrywany i poczwarka już smakowała jak ryż z masełkiem z domieszką orzecha. Poczwarki były także przedmiotem handlu.

Ephydra hians przyczynia się również do powstawania tufu. Kiedy dorosła muchówka wyłania się z podwodnej poczwarki, pozostawia po sobie niewielki osad węglanu wapnia, produkt uboczny z wcześniejszego etapu życia pod słoną, zasadową wodą.

Jezioro Mono to raj dla ptaków: miliardy krewetek i muchówek zapewniają obfity pokarm dla milionów ptaków, które zatrzymują się w okolicach jeziora w czasie swoich migracji. Wśród nich są rybitwy, sieweczki śnieżne, biegusy bengalskie, mewy srebrzyste i 300 innych gatunków. Okazuje się, że muchy alkaliczne dostarczają głodnym ptakom więcej tłuszczu i białka niż krewetki solankowe . Muchy stanowią główny pokarm, którego płatkonogi używają do wyhodowania nowych piór, by potem udać się nieprzerwanym lotem do Ameryki Południowej na odległość 5000 km. Płatkonóg Wilsona właśnie tu podwaja swoją wagę. Linieje i stroi się w nowe pióra.

Ptak wiruje w płytkiej wodzie, tworząc miniaturowy wir, który wyprowadza larwy i poczwarki much alkalicznych na powierzchnię, gdzie łatwo je może złowić. Można również obserwować mewy kalifornijskie i kosy Brewera biegające wzdłuż linii brzegowej z otwartymi dziobami, napełniające się dorosłymi muchami alkalicznymi – nazywane to jest metodą żerowania „ na odkurzacz”.

Jezioro Mono warto  więc zobaczyć. Przy okazji wskoczyć do miasteczka poszukiwaczy złota Bodie, zahaczyć o Bishop, popatrzeć na góry Sierra Nevada, a potem pojechać do parku Yosemite na poszukiwanie sekwoi. Na tufy nie można się wspinać ani zabierać kawałków do domu.

Anna Pisarska

zdjęcie krewetki ze strony Mono Lake Committee, reszta moja

Moje artykuły o Stanach Zjednoczonych (po kliknięciu można przejść do artykułu):

Pozostałe o Ameryce:

Dodaj opinię lub komentarz.