W okresie krzyżackiego panowania w Gdańsku wytwórczość bursztynnicza była bardzo ograniczona. Zakon obawiał się utraty wpływów finansowych, jakie miał z handlu surowcem.

Mieszkańcy państwa krzyżackiego mieli obowiązek zbierać po sztormach, a następnie oddawać lub za symboliczną opłatą sprzedawać jantar Krzyżakom. Korzystniejsze dla zakonu było bowiem sprzedawanie surowca rzemieślnikom w zachodniej Europie niż pozwolenie na powstanie takiej produkcji w Gdańsku. Jako monopoliści dyktowali wysokie ceny i sprzedawali go głównie wytwórcom różańców w Lubece, Brugii, Kolonii, Frankfurcie i Norymbergi, część surowca trafiała nawet do Wenecji. Dużym ośrodkiem handlu bursztynem na południe i wschód był Lwów.

W Gdańsku Krzyżacy pozwalali jedynie na bardzo ograniczoną produkcję. Świadectwem tego są informacje o istniejącej w połowie XIV wieku ulicy Paternosterstrade, której nazwa powstała od rzemieślników wyrabiających tu bursztynowe ołtarzyki. Przy ul. Ojczenaszków (tak brzmiałaby spolszczona wersja łacińskiej nazwy) funkcjonowało wtedy kilka warsztatów.

Paternostermacher, czyli wytwórca różańców podczas produkcji paciorków. Hausbüchern der Nürnberger Zwölfbrüderhausstiftungen, hausbuecher.nuernberg.de

Krzyżacy zatrudniali nadwornych mistrzów do tworzenia przedmiotów kultu. Najczęściej były to przedstawienia maryjne oraz świętych. Do dziś przetrwały bardzo nieliczne przedmioty, m.in. Madonna z kościoła św. Michała w Lüneburgu oraz płaskorzeźba ze sceną Zwiastowania ze zbiorów królewieckich. W gdańskim kościele Mariackim znajdowała się figura św. Barbary, która, niestety, zaginęła podczas II wojny światowej. Wytwarzano również ekskluzywne przedmioty użytkowe, które podobnie jak kultowe, produkowane były w znacznej mierze na potrzeby prezentów dyplomatycznych. Przykładem takiego podarunku jest różaniec wykonany z białego bursztynu, który w 1418 roku miała otrzymać królowa węgierska, małżonka Zygmunta Luksemburskiego, od wielkiego mistrza Michaela Küchmaistera. Innym przykładem wyjątkowej wartości prezentu jest świecznik królowej Zofii. Lampka wykonana na początku XV wieku, składała się między innymi z kłów morsa oraz bursztynowej figury. Był to dar wielkiego mistrza Konrada von Jungingena dla żony króla czeskiego Wacława IV.

Podwieszana lampka – podarunek od wielkiego mistrza Konrada von Jungingena dla Zofii Bawarskiej, żony króla czeskiego Władysława IV. Wystawa czasowa w Muzeum Zamkowym w Malborku „Mądrość zbudowała sobie dom”. Fot. Muzeum Zamkowe w Malborku.

Handlem surowcem zarządzał wielki szafarz, rezydujący w Królewcu. Podlegali mu urzędnicy – mistrzowie bursztyniarscy, czuwający nad zbieraniem bursztynu u wybrzeży Bałtyku. Mieli oni obowiązek zbierać surowiec i odsprzedawać go wyłącznie jemu. Doprowadzało to do konfliktów między Gdańskiem a zakonem, a nawet procesów, gdy gdańszczanie próbowali pozyskiwać surowiec ze złóż sambijskich.

Ciężki żywot czeladnika

Wyswobodzenie się spod krzyżackiej władzy przyniosło miastu dostęp do surowca, zarówno lokalny, jak i pozyskiwany w innych miejscach. Gdańsk na mocy przywileju królewskiego, nadanego przez Kazimierza Jagiellończyka, mógł pozyskiwać bursztyn z Półwyspu Helskiego i Mierzei Wiślanej. Po włączeniu Gdańska do Polski błyskawicznie uformowało się w mieście rzemiosło bursztyniarskie, wraz z całym systemem cechowym. Statut bractwa cechowego bursztynnicy otrzymali 31 marca 1477 roku i obowiązywał on w prawie niezmienionej formie do XVIII wieku. Statuty cechowe szczegółowo regulowały prawa i obowiązki dotyczące zakupu surowca, zbytu towaru, zasad współpracy pomiędzy warsztatami, drogi awansu zawodowego (terminowanie, czeladnictwo, wyzwolenie się na mistrza), w zasadzie całego życia w ramach braci cechowej. Czeladnicy pracowali od poniedziałku do soboty po 16-17 godzin na dobę. Otrzymywali w zamian kwaterę, wikt i niewielkie pieniądze, niepozwalające jednak na utrzymanie rodziny. Z tych zarobków musieli jeszcze odkładać na przyszłe wydatki związane z wyzwoleniem się na mistrza. Mistrzem mógł zostać mężczyzna z prawego łoża, który po odbyciu praktyki u gdańskiego mistrza i ogłoszeniu deklaracji wyzwolenia się, wykonał sztukę mistrzowską, czyli majstersztyk. Czas praktyki wynosił początkowo 1,5 roku, z czasem wydłużył się do 4, a pod koniec złotego okresu bursztynnictwa gdańskiego nawet do 8 lat. Sztuka mistrzowska miała być wykonana z bryły wysokiej jakości bursztynu o masie co najmniej jednego funta. W przypadku nieudanej próby, czeladnik mógł po okresie trzech miesięcy ponownie podejść do próby lub uiścić niemałą opłatę za błędy. Od mistrza bursztyniarza wymagano nie tylko zdolności technicznych i artystycznych, ale też wiedzy na temat porządków architektonicznych oraz emblematyki. Po zaliczeniu próby należało jeszcze wpłacić do cechu stosowną opłatę (w przypadku bursztynników dwie grzywny) lub też ugościć braci cechowych solidnym napitkiem i posiłkiem. Niektóre statuty szczegółowo wymieniały nawet konkretne posiłki, jakie z takiej okazji miały być konsumowane.

Znienawidzeni szturarze

W roku 1526 na terenie Gdańska istniało 46 warsztatów bursztynniczych, co uznano za zbyt dużą konkurencję i poproszono radę miasta o ograniczenie ich liczby. W 1549 roku obniżono ją do 40 warsztatów. Ograniczono również liczbę uczniów (do dwóch) i czeladników (do trzech), których mógł kształcić i zatrudniać mistrz. Te przepisy wraz z wydłużaniem lat praktyki czeladniczej, wprowadzeniem warunku minimalnego wieku, jaki musi mieć mistrz (25 lat), koniecznością posiadania praw miejskich oraz uprzywilejowaniem członków rodziny mistrza (zwanych masełkami), sprawiały, że tylko 1-2 % czeladników stawało się mistrzami. Pozostali zostawali wiecznymi czeladnikami, pracownikami najemnymi, a niektórzy decydowali się na pracę poza cechem.

Szturarzeniem, inaczej zwanym partactwem, czyli produkcją poza cechami, zajmowała się najczęściej biedota. Zamieszkiwała i tworzyła oni skupiska na przedmieściach: Biskupia Górka, Długie i Nowe Ogrody, Siedlce, Szkoty czy Zaroślak. Zdarzało się, że ilość niezrzeszonych producentów, np. rymarzy, siodlarzy czy pasiarzy przewyższała legalnych wytwórców. Jako konkurencja byli bardzo zwalczani przez cechy, które opłacały miejskich pachołków, by przeprowadzali rewizje, uliczne naloty i kontrole w bramach miejskich. Partaczom groziły grzywny, przepadek wykonanych przedmiotów i narzędzi. W XVII wieku w miejskich bramach rezydowali nadzorcy cechowi wzbraniający szturarzom wstępu do miasta.

Wybitny partacz

Wśród bursztynnków sytuacja wyglądała inaczej. Było to rzemiosło luksusowe, wymagające drogiego surowca, którego sprzedaż była reglamentowana. Powodowało to, że stosunkowo niewielu bursztynników zajmowało się partactwem. Wśród nich znajdował się jeden z najwybitniejszych artystów bursztynu – Christoph Maucher, któremu nawet miejska rada powierzała zlecenia. Wykonywał on zamówienia na dwór berliński czy londyński. Przypisuje się mu również autorstwo korony wykonanej z jednej bryły bursztynu i podarowanej królowi Polski, Janowi III Sobieskiemu. Maucher był przez lata tępiony przez cech bursztynników, którzy nie mogli mu darować, że przez 35 lat mieszkał i tworzył w Gdańsku, nie będąc ani jego obywatelem, ani mistrzem.

Bursztynowa szkatułka z przedstawieniem mitologicznych postaci i scen wykonana przez partacza Christopha Mauchera, koniec XVII wieku, zbiory Muzeum Zamkowego w Malborku, katalog wystawy Bursztyn Złoto Bałtyku.

Fachowców niezrzeszonych w cechach zatrudniali oliwscy cystersi, którzy potrzebowali przedmiotów z jantaru na własny użytek oraz w ramach podarunków dla możnych. Były to głównie przedmioty kultu oraz dewocjonalia, na które wraz z nadejściem reformacji spadło zapotrzebowanie wśród protestanckich mieszczan. Pięknym przykładem jest figura Matki Boskiej, przekazana przez opata cysterskiego, Dawida Konarskiego, klasztorowi na Jasnej Górze. Inni dobrze wyszkoleni czeladnicy opuszczali Gdańsk i np. zakładali warsztaty na terenie Niderlandów, gdzie wysoko ceniono ich umiejętności.

Figurka Madonny na półksiężycu, wykonana w warsztacie oliwskich cystersów, połowa XVI wieku, zbiory Klasztoru Paulinów na Jasnej Górze w Częstochowie, katalog wystawy Bursztyn Złoto Bałtyku.

Wybitny mistrz

Najbardziej znanym gdańskim bursztynnikiem był Michael Redlin, działający mniej więcej w tym samym czasie, co jego nielicencjonowany konkurent, Maucher. Redlin stworzył m.in. bursztynowe wyposażenie gotowalni szwedzkiej królowej Ulriki Eleonory: ramy luster, świeczniki, szkatuły, dzban, misę, puzderka na kosmetyki i pachnidła, futerały na przyborniki i inne drobiazgi. Wykonał dary dla cara: kabinet, dwunastoramienny świecznik, szachownicę. Tworzył również przedmioty dla innych dworów królewskich i magnackich.

Relikwiarz, warsztat Redlina, około 1680. Muzeum Zamkowe w Malborku, katalog wystawy Bursztyn Złoto Bałtyku.

Wybitny król

Bursztynnictwem podobno też zajmował się król Polski i Szwecji, Zygmunt III Waza. Przypisuje mu się własnoręczne wykonanie pucharka bez stopy – tzw. kulawki. Kulawki, zazwyczaj wykonywane ze szkła, były bardzo popularne na szlacheckich i magnackich dworach. Forma takiego kielicha uniemożliwia odstawienie go na stół przed spełnieniem toastu do dna. Bogatszym zdarzało się następnie widowiskowo rozbić pucharek o podłogę lub ścianę, rzucając go za siebie, by zaakcentować swój toast. Dobrze, że król Zygmunt nie miał takich upodobań i całą kulawkę można obejrzeć w Muzeum Zamkowym w Malborku.

Kulawka – pucharek bez stopki. Według tradycji dzieło przypisywane Zygmuntowi III Wazie, początek XVII wieku. Skarbiec katedralny na Wawelu, katalog wystawy Bursztyn Złoto Bałtyku.

Przeczytaj również:

Bursztynowa kapsuła czasu

Łzy w bursztyn zaklęte

Joanna Jarzęcka-Stąporek

Wybrana literatura:

  • Barnsten. Guldet från Östersjön/Bursztyn, Złoto Bałtyku, 1993 r. Katalog wystawy.
  • Bursztynowa Komnata – Fakty i Mity. Materiały z Konferencji Naukowej 5 pazdziernika 1996 w Pasłęku, Gdańsk, 1997.
  • M. Bogucka, Gdańsk jako ośrodek produkcyjny w XIV – XVII w., Warszawa 1962.
  • W. Gierłowski, Bursztyn i gdańscy bursztynnicy, Gdańsk 1999
  • J. Grabowska, Polski bursztyn, Warszawa, 1983.
  • A. Januszajtis, Od Aksamitnej do Żytniej. Ulice Starego Gdańska, Gdańsk, 2017.

2 thoughts on “Bursztynniczy partacz, mistrz i król

  • „W kościele Mariackim znajdowała się figura św. Barbary, która, niestety, zaginęła podczas II wojny światowej” To celowe przejęzyczenie, czy może faktyczny błąd autora? Nie powinno być „zaginęła” tylko została zrabowana przez szkopów.

    Odpowiedz
    • To nie jest ani błąd ani przejęzyczenie. Niemcy przed „wyzwoleniem” Gdańska zabezpieczali przed zniszczeniem i kradzieżą zabytki. W przypadku kościoła mariackiego był to kościół protestancki, czyli w zasadzie niemiecki (w Gdańsku protestanci na szczęście nie demolowali masowo figur i przedstawień świętych). I w związku z powyższym, ciężko mówić o zabytkowych przedmioty wywiezionych z Gdańska albo np. że Szczecina jako o zrabowanych Polsce dziełach sztuki, jak to w większości przypadków w Polsce miało miejsce. Po drugie nie można wykluczyć, że omawiana figura jednak została znaleziona i zrabowana przez Rosjan, albo po prostu zniszczona. Stąd sformułowanie „zaginęła”. Cieszę się, jeżeli udało mi się rozwiać Pana wątpliwości. JJS.

      Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.