Dawno temu, bo w 1791 roku , w miasteczku Ayr, Tam O’Shanter wracał do domu wieczorem na swoim rumaku Maggie. Patrzy, a w kościele jakieś światła i muzyka. Zagląda przez okno, a tam czarownicy i wiedźmy tańcują do muzyki diabła. Same stare osobniki – oprócz jednej młodej Nannie Dee, skąpo ubranej w krótką koszulinę – cutty sark w języku Szkotów. Tak się ten Tam zachwycił, że aż krzyknął „Weel done, cutty-sark!”.
A jak krzyknął, to wszystkie wiedźmy ruszyły w pogoń za nim. Uciekał w kierunku mostu w Alloway, bo wiedźmy wody przekroczyć nie mogły. I już prawie był na moście, gdy Nannie chwyciła za ogon konia. Miała krzepę w rękach, bo go urwała. Seksowna czarownica z ogonem, a właściwie jej odzież, dała nazwę żaglowcowi, a jej wizerunek z ogonem stał się galionem. Wprawdzie ani to aż taka koszulina, ani nie krótka (czy seksowna – nie dyskutuję); no, ale gołe cycki są, a może przykrótka była od góry.
Mówią, że są trzy rzeczy najpiękniejsze: kobieta w tańcu, koń pełnej krwi w galopie i fregata pod żaglami. Wprawdzie TA fregata nie stoi pod żaglami, ale i tak jest piękna, i w dodatku przyjemna w zwiedzaniu.
Cutty Sark to jedyny na świecie zachowany kliper herbaciany. Statek-muzeum. Stoi przy nabrzeżu w Greenwich w Londynie i jest tak wyeksponowany, że można go oglądać od spodu, od środka i z pokładu. Został zbudowany w jednym celu: jak najszybciej przywieźć herbatę. Powstał w szkockiej stoczni Scotta i Lintona na zamówienie Jocka Willisa (Willis & Sons) w roku 1869. Z danych technicznych warto odnotować, że ma 85,4 m długości, 11 m szerokości, 6,9 m zanurzenia, prędkość 17 węzłów. Posiada 3 maszty (najwyższy o wysokości 47 m), do których przymocowanych było 32 żagli o powierzchni 2976 m3. Takielunek to 11 mili.
Fregata jest drewniana, ale ma stalowy szkielet. Stalowych ram sporządzono 138. Do budowy użyto dwóch gatunków drewna: dębu indyjskiego (górne części) i wiązu amerykańskiego (dolne). Do połączenia obu konstrukcji (stalowej i drewnianej) zużyto 20 000 śrub. Kliper jest biały, wszystkie oryginalne części stalowe są białe, szare to elementy wspomagające, utrzymujące żaglowiec w równowadze bądź zamocowane na potrzeby muzeum.
Kadłub pokryty jest specjalnym stopem metalu – Muntz (60% miedź i 40% cynk ze śladowymi ilościami żelaza). Miało to zapobiec osiadaniu przez różne zwierzątka morskie, np. małża świdrak okrętowy, który uwielbia celulozę zawartą w drewnie okrętowym.
Właścicieli kliper miał całkiem sporo:
- 1869-1895 John Willis, Willis & Sons
- 1895-1922 Ferreira & Company (zmieniono nazwę na Ferreira, bandera portugalska, w 1916 stracił część oryginalnych masztów)
- 1922-1922 Companhia Nacional ce Navegacao (zmieniono nazwę na Maria do Amparo)
- 1922-1938 kapitan Wilfred Dowman, Falmouth (przywrócono nazwę Cutty Sark)
- 1938-1953 The Incorporated Thames Nautical Training College, Greenhithe
- 1953-1955 The Cutty Sark Preservation Society
- 1955-1989 The Cutty Sark Society
- 1973-1989 The Maritime Trust
- 1989-1990 The Cutty Sark Maritime Trust
- 1990-2000 The Maritime Trust
- 2000-2015 The Cutty Sark Trust
- obecnie: The National Maritime Museum
Zdaje się, że odkupienie klipera z rąk portugalskich przez Wilfreda Dowmana w 1922 roku zostało potraktowane jako sprawa narodowa, bo wydarzeniu temu towarzyszyły wielkie emocje w prasie. Wtedy to ukazała się whisky Cutty Sark z fregatą jako logo, będąc do dzisiaj jedną z najbardziej rozpoznawanych whisky na świecie. Producent sponsorował, w czasach już całkiem współczesnych, imprezę żeglarską Operację Żagiel (Cutty Sark Tall Ships’ Races).
W swój pierwszy rejs Cutty Sark wyruszył w 1870 roku i był to rejs do Szanghaju. Przywiózł stamtąd 600 000 kg liści, z których można było zrobić 200 mln szklanek herbaty. Z ładunkami, trasami, dokumentami można zapoznać się pod pokładem żaglowca. Są tam różne wystawy i prezentacje multimedialne związane z historią statku i latami jego funkcjonowania.
Można także doświadczyć kołysania statku.
Dzwon z poniższego zdjęcia został skradziony w 1903 roku przez jednego z marynarzy (kliper pływał wtedy pod banderą portugalską). Załoga skradła więc inny z pobliskiej barki o nazwie „Szekspir”. Gdy fregata wróciła do Anglii, winowajca zwrócił dzwon.
Kliper nie miał lekko w swoim życiu. Przewoził herbatę, ale musiał także szukać innych towarów. To była era udoskonalonych parowców. Liczba żaglowców systematycznie spadała, a towaru czasem nie wystarczało na całą ładownię. Przewoził więc węgiel, proch, alkohol (brandy, wino), owoce, cukier, kakao, papier, instrumenty muzyczne, buty, świece, rogi jelenie itd.
Załoga miała mało miejsca. Pomieszczenia dla niej przeznaczone są niewielkie. Stanowiło ją 27 osób: kapitan, 17 marynarzy, 2 praktykantów (14-latkowie), żaglomistrz, 2 cieśli, 2 oficerów, steward i kucharz. Jeden z konfliktów między załogą (sprawa nieumyślnego zabójstwa) zainspirował Josepha Conrada do napisania opowiadania „The Secret Sharer” (Tajemny wspólnik).
W 1883 roku Jock Willis postanowił posłać kliper w rejs do Australii. Miał przetransportować wełnę merino – cudowną wełnę, która nie gryzła, szybko schła, doskonale grzała w zimne dni i… chłodziła w upalne. Owce merino doskonale dają sobie radę w temperaturach -20, ale również +40 stopni. Cudowność tej wełny polegała na istnieniu mikroskopijnych kieszonek z powietrzem izolujących od ekstremalnych temperatur. Latem wełna nie nagrzewa się tak, jak ludzkie ciało, ale przejmuje od niego ciepło działając jak klimatyzacja. A ja nie mogłam się nadziwić, dlaczego w Cairns, w klimacie tropikalnym, przy 35 stopniach, ludzie chodzą w ciepłych butach:
Zimą wilgoć odpowiedzialna za wyziębienie ciała jest pochłaniana przez włókna merino i szybko przetransportowana na zewnątrz, i odparowana. Wełna pozbywa się wilgoci jeszcze wtedy, gdy ma ona postać pary wodnej. Nie dochodzi więc do zawilgocenia. Na dodatek merino nie pochłania zapachów i żadne bakterie w niej się nie gnieżdżą.
Po taką więc wełnę zaczęła pływać fregata Cutty Sark. Pierwszy rejs trwał 84 dni, ale nawet udało się później pobić rekord i skrócić rejs do 73 dni (można pod pokładem pobawić się w symulację tego rejsu). Jednak dalsza eksploatacja statku okazała się dla Jocka Willisa nieopłacalna i sprzedał go w 1895 roku.
Nowy właściciel, John Richards, pozbył się go bardzo szybko, bo po 16 dniach sprzedał go za £1250 portugalskiemu przewoźnikowi Joaquim Antunes Ferreira & Co. z Lizbony. Pod tą banderą kliper pływał jako Ferreira między Lizboną a portugalskimi koloniami w Afryce i Ameryką.
W 1916 roku w drodze z Mozambiku do Angoli statek trafił na sztorm – o tyle niebezpieczny, że węgiel w ładowni przemieścił się na jedną burtę. Kapitan rozkazał obcinać maszty, aż pozostał tylko główny i część przedniego. Naprawy trwały 2 lata, zmieniono mu wtedy ożaglowanie i przekształcono w barkentynę – ze szkodą dla wyglądu i prędkości statku (inne ożaglowanie, uboższe, i mniejsza załoga). Po naprawie po raz kolejny zmienił imię, tym razem na Maria do Amparo (Maria co chroni), zarazem zmieniając właściciela.
W 1922 roku wypatrzył barkentynę w porcie Falmouth Wilfred Dowman. Był na tyle bogaty, że postanowił ją wykupić za £3750, czyli przepłacił, i ratować. 2 października 1922 roku zarejestrował statek pod dawnym imieniem Cutty Sark i rozpoczął jego remont. Zamierzeniem Dowmana było, aby była to jednostka szkoleniowa. Udostępnił go również do zwiedzania, co było ewenementem i pierwszym tego typu przypadkiem. Po śmierci Dowmana wdowa Catherine przekazała Cutty Sark Szkole Morskiej w Greenhithe wraz z £ 5000 na utrzymanie.
Po wojnie nikt nie miał głowy zajmować się jednostką szkoleniową; statek przechodził przez różne towarzystwa, ale udało się uzbierać £250000 na kolejną renowację (przy patronacie męża królowej – Filipa). Właściwie statek przetrwał dzięki pasjonatom i ludziom dobrej woli.
25 czerwca 1957 roku królowa Elżbieta II dokonała oficjalnego otwarcia muzeum na kliperze. Przeżył on jeszcze pożar w 2007 roku, ale na szczęście straty były minimalne. Fregata jest bardzo dobrze wyeksponowana. Ciekawym doświadczeniem jest oglądanie jej od spodu. Ponadto na najniższym poziomie można podziwiać kolekcję galionów australijskiego kapitana Johna Silvera. Jest to największa kolekcja tego typu na świecie. Galiony pochodzą z XIX-wiecznych statków. Jest również Nannie Dee z ogonem Maggie.
Takie są dzieje tej Kusej Koszulki. Czasem więc warto podglądać tańczące czarownice – zwłaszcza, gdy odkrywają swoje wdzięki.