Trudno o bardziej wymowne zdjęcie Golgoty Warszawy.

Mieczysław Mirecki ”Błyskawica” wynosi ciało zabitego Wojtka Zalewskiego ps. ”Orzeł Biały”, 21 sierpnia 1944 roku. Wojtek miał zaledwie 11 lat. Na ochotnika dołączył do Zgrupowania ”Chrobry II” 1 sierpnia. Pełnił funkcję gońca. 15 sierpnia, sobie tylko znanymi przejściami, wyprowadził z okrążenia pluton st. sierż. „Grzesia”. Za tę akcję miał zostać podany przez dowódcę batalionu kpt. „Lecha Grzybowskiego” do odznaczenia Krzyżem Walecznych. Odznaczenia nigdy nie dostał. Przez 76 lat nie miał nawet symbolicznego grobu. Dopiero miesiąc temu, staraniami fundacji Nie Zapomnij O Nas, Powstańcach Warszawskich ufundowano wspaniały grób-pomnik na Powązkach, przedstawiający scenę ze zdjęcia.

Mieczysław Mirecki ”Błyskawica” wynosi ciało zabitego Wojtka Zalewskiego ps. ”Orzeł Biały”, 21 sierpnia 1944 roku. Koloryzacja Mikołaj Kaczmarek – Kolor Historii

Przyjrzymy się jednemu z najsłynniejszych mitów Powstania. Uwielbianemu przez siwych homo sovieticusów, tęskniących za swoją służbą w ”ludowym” Wojsku Polskim, jak i młodych smakoszy sojowego latte.

Dzieci na barykadach. Dzieci z karabinami. Dzieci wysyłane na śmierć. Mali powstańcy.

Pomnik Małego Powstańca zna każdy. Kilkulatek w za dużym niemieckim hełmie, opadającym na oczy, za dużej panterce i z niemieckim automatem.

Pomnik ten, niechcący, utrwalił mit, jakoby w Powstaniu walczyły dzieci, którym ”londyńska klika” dała karabiny do rąk i kazała ginąć na barykadach. Na swoje potwierdzenie, krytycy pokazują ciągle kilka tych samych zdjęć dzieci z bronią. Jest to oczywista bzdura. Broni w Warszawie wystarczało dla może 20% (przy oszczędnym gospodarowaniu) powstańców. Nikt jej nie oddawał dzieciom, te zresztą miały zakaz zbliżania się do barykad. Dowództwo AK starało się dzieci odciągać jak najdłużej i jak najdalej od strefy walk. Udziału dzieci w konspiracji uniknąć się w żaden sposób nie dało – młodzi warszawiacy sami rwali się do służby. Mimo, że odsyłano ich najczęściej z kwitkiem, wracali z uporem, aż nie pozwolono im wykonać jakiegoś zadania. Niektórzy dowódcy przyjmowali dzieci do oddziałów, zwłaszcza że, gdy pełniły funkcję na zapleczu, miały zapewnione większe bezpieczeństwo, aniżeli gdyby pałętały się samopas po ulicach.

Pomnik Małego Powstańca/fot. APU

Dzieci, trzymające broń na zdjęciach najwyżej z nią pozowały – wszak i dzisiaj każdy chłopak marzy, by potrzymać przez chwilę w dłoniach prawdziwy karabin. Wojna pociągała chłopców. A skoro nie mogli walczyć na pierwszej linii, to mogli przynajmniej poudawać przez kilka chwil na zapleczu.

Jerzy Szulc, ps. ”Tygrys” (w momencie wybuchu PW – 10 lat):

Wchodząc do zgrupowania „Chrobry II”, podałem niewłaściwą datę urodzenia. Podałem się o dwa lata starszy. Nie przyjęto by mnie, bo miałem 10 lat. I tak zostałem łącznikiem.

Co więc robiły dzieci w Powstaniu?

Roznosiły pocztę, przekazywały meldunki, budowały barykady, gasiły pożary, przygotowywały jedzenie i opatrunki dla walczących. Generalnie były na zapleczu frontu i nie narażały się na większe niebezpieczeństwo, niż gdyby siedziały w piwnicach. Ale nie zawsze.

Ilu ich było, tego nie wiadomo. Na pewno więcej, niż tysiąc, bo tylu dostało się w październiku 1944 roku do niemieckiej niewoli. Były wśród nich zarówno chłopcy, jak i dziewczynki. Najmłodsi otrzymywali proste zadania: napełnianie worków z piaskiem, obieranie ziemniaków, przygotowywanie zupy i napojów. Starsi zostawali łącznikami.

W obozie Lamsdorf, po kapitulacji PW, znalazło się 550 młodocianych powstańców od 11. do 17. roku życia. Trzech było kawalerami Virtuti Militari, osiemnastu – Krzyża Walecznych. 206 z nich w uznaniu męstwa zostało awansowanych na wyższe stopnie – do podporucznika włącznie.

Najliczniejszą grupą młodzieży w Powstaniu byli oczywiście harcerze z Szarych Szeregów. Byli dobrze przygotowani. Najmłodsi Zawiszacy (12-14 lat) nie byli przygotowywani do walki bieżącej, a do zadań pomocniczych, jak ratownictwo i regulacja ruchem. W czasie okupacji ich głównym zadaniem była nauka na tajnych kompletach. Starsi z Bojowych Szkół (15-17 lat) w czasie okupacji brali udział w małym sabotażu i byli przygotowywani do walki zbrojnej. W Powstaniu ich zadaniem było przenoszenie rozkazów, obserwacja wrogich wojsk i dostarczanie poczty.

Batalion Zośka na Wojskowych Powązkach/fot. APU

Najstarsi z Grup Szturmowych (od 18 roku życia) brali udział w walce na pierwszej linii. Ich zadaniem był przede wszystkim sabotaż linii transportowych, a nie zabijanie Niemców. Dbano w ten sposób o psychikę młodych konspiratorów.

Z członków GS sformowano słynny batalion ”Zośka”, z którego wydzielonej 3. kompanii utworzono później batalion ”Parasol” (wcześniej oddział ”Agat”/”Pegaz”), znany z przeprowadzania zamachów na niemieckich zbrodniarzy. Bataliony ”Zośka” i ”Parasol” weszły w skład Zgrupowania Kedywu KG AK – ”Radosław” i walczyły na Woli i Śródmieściu. Były to najsłynniejsze oddziały Powstania. Batalion ”Zośka” 2 sierpnia 1944 roku zdobył dwa czołgi Panther przy ul. Okopowej, z których później utworzono pluton pancerny. 5 sierpnia batalion, wsparty czołgami, wziął udział w ataku na Gęsiówkę, wyzwalając 348 Żydów. Kompania ”Rudy” z batalionu (nazwana oczywiście po Janie Bytnarze ”Rudym”), dowodzona przez słynnego kapitana Andrzeja Romockiego ”Morro” jako jedyna w całości zdołała przebić się ze Starego Miasta na Śródmieście przez zajęty przez Niemców Ogród Saski. ”Morro” zginął w nieznanych do dzisiaj okolicznościach 15 września 1944 roku na Czerniakowie – podejrzewa się, że trafił go niemiecki snajper, albo że jeden z lądujących berlingowców wziął go za Niemca.

Batalion ”Parasol” z kolei wsławił się ciężkimi walkami o gmach Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Oba zostały udekorowane Orderem Virtuti Militari przez gen. Bora Komorowskiego. I oba zostały zdziesiątkowane. Z batalionu ”Zośka” z 520 żołnierzy poległo lub zaginęło 360. Podobnie wyglądały straty batalionu ”Parasol” – pierwotnie batalion liczył 280 żołnierzy, rozrósł się do 574 ludzi. Z 763 ludzi, którzy przewinęli się przez ”Parasol”, zginęło lub zaginęło 430.

Po wojnie żołnierze obu batalionów byli zaciekle ścigani przez komunistów. Zamordowany przez UB został m.in. Jan Rodowicz ”Anoda”, którego ubecy wyrzucili przez okno z czwartego piętra.

Tradycje obu batalionów dzisiaj z dumą kultywuje Jednostka Wojskowa Komandosów z Lublińca, nosząca naszywki z emblematami obu jednostek.

Witold Modelski/www.1944.pl

Oficjalnie najmłodszym powstańcem był 11-letni Witold Modelski ”Warszawiak”. Uciekł z domu, by walczyć i, co ciekawe, przybył z własną bronią. Służył najpierw w batalionie ”Parasol”, a potem w batalionie ”Gozdawa”. Był tam łącznikiem. Charakteryzował się niezwykłą odwagą. Otrzymał awans na kaprala i 23 sierpnia 1944 roku otrzymał Krzyż Walecznych. Największą akcją Modelskiego okazała się misja sprowadzenia saperów do reduty Banku Polskiego.

20 września Witold poległ na Wybrzeżu Czerniakowskim. Po wojnie jego ciało ekshumowano i pochowano go na Powązkach. Jest patronem Sali Małego Powstańca w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Nie sposób także nie wspomnieć o 14-letnim Jerzym Bartniku ps. ”Magik”. Jego rodzina mieszkała w Gdyni. Ojciec Jerzego został zamordowany przez Niemców już w 1939 roku. Wraz z matką i ciotką trafił do Zielonki pod Warszawą, gdzie w willi produkowano części do granatów. Całą rodzinę aresztowało Gestapo i wywiozło na aleję Szucha. Dzięki staraniom babci chłopca zwolniono dzieci, ale matka i ciotka trafiły do Auschwitz. Jerzy z babką wyjechał do Świętokrzyskiego, ale zapragnął po takich przeżyciach walczyć.

Jerzy Bartnik/www.1944.pl

Trafił do oddziału Jana Piwnika ”Ponurego”. W styczniu 1944 roku on i jego siostra trafili do batalionu ”Parasol”. Ona została łączniczką, on – żołnierzem. Walczył o Pałacyk Michla przy ul. Wolskiej 40, bronił cmentarzy kalwińskiego i ewangelickiego, brał udział w walkach na Starym Mieście (w szeregach batalionu NOW-AK ”Gustaw”), a po przejściu kanałami – w Śródmieściu. W walkach o PWPW został ranny w głowę i stracił oko. Generał Tadeusz Bór-Komorowski odznaczył go krzyżem Virtuti Militari V klasy. Był najmłodszym żołnierzem AK odznaczonym tym orderem. Po upadku powstania, jak wielu innych kolegów, dostał się do niewoli. Odszedł 13 grudnia 2011 roku w wieku 82 lat.

Wspominając każdego roku zryw Powstania – rozpaczliwy krzyk Polaków o sprawiedliwość – odpuśćmy sobie niepoważne sofizmaty o ”dzieciach posyłanych na barykady”. Zamiast tego, oddajmy hołd młodym ludziom, którzy zdecydowali się poświęcić więcej, niż ktokolwiek z nas. I poświęcić to z własnej, nieprzymuszonej woli.

Andrzej Matowski II wojna światowa w kolorze

autor prowadzi stronę na FB -> II wojna światowa w kolorze

Dodaj opinię lub komentarz.