Przed 'epoką pary’ statki wpływały/wypływały, z/do portów morskich dzięki pracy ludzkich mięśni.  Ponieważ istniały pewne reguły poruszania się w porcie, zawarte w odpowiednich przepisach portowych, które min. zabraniały używania żagli wewnątrz portu, powstał pewien 'specyficzny’ rodzaj usług portowych.

Ze względu na ograniczenia w manewrowaniu statkiem w porcie, gdzie ze względów bezpieczeństwa, każdy ruch statku musi być przemyślany i precyzyjnie wykonany, w Gdańsku (oraz w innych portach morskich) istniał tzw. cech „przeciągaczy statków” (ros. Burłacy, niem. Treideln), którzy (w przypadku portu w Gdańsku) rezydowali u stóp ‘Góry Pilotów’. W praktyce kilkadziesiąt osób (czasem również z końmi) ciągnęło statek za pomocą cum (zakończonych pętlą na końcu) wzdłuż nabrzeża portowego, celem 'przeciągnięcia’ statku na wyznaczone miejsce cumowania. Członkami cechu byli najczęściej starsi marynarze. Na czele przeciągaczy stawał wyznaczony przewodnik, który zakładał sobie na ramię cumę zakończoną pętlą. Każdy przeciągacz dysponował szerokim pasem ‘uzbrojonym’ w stalowe zaczepy z łańcuchami. Służyły one do owijania ciągniętej liny cumowniczej (linę łatwiej było w ten sposób utrzymać).

Ilja Jefimowicz Riepin (1844-1930) – „Burłacy na Wołdze”.

Cały manewr cumowania, w którym udział brali 'przeciągacze’, zaczynał się przy tzw. Zachodnim Falochronie. Warto wspomnieć, iż przedtem na statek wchodził wykwalifikowany pilot morski, który znał port, obowiązujące przepisy, spłycenia oraz inne niebezpieczeństwa. Zatrudniony pilot asystował kapitanowi statku podczas manewrów wejścia/wyjścia z/do portu (podobnie jak to ma miejsce dzisiaj). Zarobki przeciągaczy statków uzależnione były od wielkości statku. Daniel Mikołaj Chodowiecki (1726-1801) opisał w swoim „Dzienniku z podróży do Gdańska z 1773 roku” (niem. „Von Berlin nach Danzig: eine Künstlerfahrt im Jahre 1773”) iż dnia 11 lipca 1773 roku popłynął statkiem (do Twierdzy Wisłoujście) ciągniętym przez konia idącego wzdłuż brzegu.

Daniel Chodowiecki „Wycieczka do Wisłoujścia”.

Po tym, jak szkocki inżynier i wynalazca James Watt (1738-1819) udoskonalił projekt maszyny parowej, wprowadzając tym samym świat w epokę 'rewolucji przemysłowej’, żaglowce zaczęły ustępować pola statkom napędzanym 'siłą pary’, a 'przeciągacze statków’ zostali wyparci przez nowy typ statków. Holowniki (bo o nich mowa) to małe jednostki o dużej mocy, które mają ciekawą historię. Pierwszy holownik napędzany maszyną parową został skonstruowany w 1736 roku przez Jonathana Hullsa (1699-1758).

Hulls Patent Design for a Steam Tug 1736, UK Institution of Mechanical Engineers.

Natomiast pierwsze holowniki zbudowane w całości w Gdańsku powstały w 1841 r. i 1842 r. w Stoczni Klawittera. Pierwszy z nich (drewniany bocznokołowiec) nazywał się „Der Pfeil” („Strzała”) i posiadał napęd parowy (jego długość całkowita wynosiła: 32,6 m), drugi nazywał się „Der Blitz” („Błyskawica”) . Oprócz prac holowniczych jednostki te wykorzystywano do przewożenia ludzi, gaszenia pożarów oraz w akcjach poszukiwawczo-ratowniczych. Te niewielkie jednostki pływające ze względu na charakter wykonywanych prac dysponowały silnikiem o wyjątkowo dużej mocy. Jednym z najpopularniejszych gdańskich holowników dwudziestolecia międzywojennego był holownik ERNA, często uwieczniany na dawnych pocztówkach i fotografiach podczas wykonywania prac holowniczych na Motławie.

Holownik ERNA na Motławie.

Warto wspomnieć, iż pamiętnego dnia 12 marca 1930, gdańskie holowniki brały udział w akcji gaszenia pożaru spichlerza o nazwie „Deo Gloria„. Niestety, podczas akcji ratowniczej zginął 51-letni strażak: Gustaw Szynkowski.

Płonący spichlerz DEO GLORIA i holowniki biorące udział w akcji gaśniczej.

Również w dawnym Elblągu nieodłącznym elementem portowego krajobrazu były holowniki. Manewrując pomiędzy nabrzeżami wspomagały jednostki przypływające i wypływające z portu. Opłaty za pracę holowników przekazywano w myśl obowiązujących przepisów (według ustalonych taryf odnoszących się do tonażu statku) wyznaczonym armatorom i spółkom portowym.

Holownik POST w porcie w Elblągu należący do gdańskiego armatora O. Gottenmeyera.

Te niewielkie jednostki są dzielone ze względu na swe wymiary, wyporność i moc maszyn na typy: oceaniczne, redowe, portowe oraz rzeczne. Duży zakres prac wykonywały (i nadal wykonują) holowniki w porcie Szczecin. Ten duży, handlowy port morski i rzeczny znajdujący się 'w zlewni Odry’ zawsze wymagał zaangażowania znacznej liczby holowników oraz lodołamaczy.

Rok 1912, holowniki w porcie Szczecin.

W 1947 roku w ramach 'reparacji wojennych’ trafił do Gdańska holownik portowy, wybudowany w 1929 roku, w stoczni Deutsche Schiff und Maschinenbaum A.G. w Bremerhaven o nazwie RECHTENFLETH. Później ten eksploatowany przez Zarząd Portu Gdańsk holownik nosił nazwę BAWÓŁ. To była niezwykle udana konstrukcja o wzmocnionym kadłubie, która mogła służyć zarówno jako holownik portowy, jak i lodołamacz oraz holownik pełnomorski.

Holownik BAWÓŁ, w tle twierdza Wisłoujście.

Niestety, smukłe kominy dawnych holowników zniknęły z portowego krajobrazu grodu nad Motławą (chociaż nie do końca). Obecnie dzięki ludziom dobrej woli i wielkim pasjonatom historii Gdańska trwają prace remontowe związane z pewnym, niezwykłym parowcem. Holownik OKOŃ jest jednym z najstarszych jednostek pływających w Polsce. Najprawdopodobniej został wybudowany w 1902 roku w gdańskiej stoczni J.W. Klawittera i nosił wtedy nazwę Osterode (Ostróda). Związany z różnymi armatorami z Elbląga, Królewca, Warszawy, Gdyni często zmieniał nazwy. Był to kolejno: „Neptun”, „Wisełka”  aż do 1951 roku kiedy otrzymał obecną nazwę „Okoń”. W 2013 roku po licznych przygodach na morzach i rzekach został wycofany z eksploatacji.  Obecnie kończą się prace remontowe tej niezwykle ciekawej jednostki i już niedługo będzie można ją podziwiać na wodach Motławy.

Rok 1963, Port w Elblągu i słynny, gdański holownik OKOŃ.

W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o jednostce o nazwie „Kuna”, która choć nie jest holownikiem (pierwotnie był to lodołamacz o nazwie FERSE), jest obecnie najstarszą, pływającą jednostką tego typu na świecie. Statek został zbudowany w 1884 r. w gdańskiej stoczni Danziger Schiffswerft & Kesselschmiede Feliks Devrient & Co.  dla królewsko-pruskiej, wodno-budowlanej administracji rzeki Wisły (niem. Königlich Preussische Weichsel). Wyremontowany również dzięki pasjonatom historii (na podstawie oryginalnych planów i dokumentacji) przeszedł swój kolejny chrzest w 2004 roku, pływa obecnie jako statek muzealno–szkoleniowy będąc jedną z letnich atrakcji Gorzowa.

Obecnie przed holownikami stawia się coraz większe wymagania. Ich konstrukcje ulegają ciągłym usprawnieniom, wprowadzane są coraz nowsze technologie.  I tak oto np. dnia 7 marca 2014 r. w Gdańsku wodowano nowoczesny holownik (o uciągu 80 ton) wybudowany dla holenderskiego armatora o innowacyjnym napędzie hybrydowym (zintegrowanym: mechaniczno/elektrycznym) pozwalającym w wysokim stopniu oszczędzić paliwo. Warto zaznaczyć, iż jest to pierwszy holownik o napędzie hybrydowym, jaki został wybudowany w stoczni europejskiej.

Jacek Szymański

 

One thought on “Dawnych holowników czar

  • Coś mi z tym napędem hybrydowym na holownikach nie pasuje. W roku bodajże 1964 byłem na rosyjskim (wtedy radzieckim) holowniku, który stał zacumowany przy nabrzeżu Wiślanym – prawie na samym zakręcie Pięciu Gwizdków i tenże holownik posiadał napęd hybrydowy. Silnik Diesla napędzał wielką prądnicę z której prąd napędzał dwa silniki elektryczne.Wielka szkoda że nie zapamiętałem nazwy tego holownika.Miał jeszcze jedną ciekawostkę… rzutnik,który przekazywał obraz telewizyjny na ścianę ! Obraz był trochę rozmazany ale i tak to było coś !

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.