Na przełomie lat 60. i 70. w Gdańsku zaczęto budować falowce. Te nietypowe budynki pozwoliły na zasiedlenie dzielnicy Przymorze dużą liczbą ludzi. Są to jedne z najdłuższych budynków mieszkalnych w Europie, a podobną architekturę można spotkać tylko we Włoszech.

Jak żyje się w blokach kształtem przypominających falę? Dlaczego można uznać je za niepowtarzalny fenomen? Co mieszkańcy sądzą o stereotypach związanych z falowcami? Postaramy się znaleźć odpowiedzi na te pytania.

W czasach komuny w Gdańsku wybudowano osiem niezwykłych budynków, które do tej pory budzą ciekawość miłośników architektury. Jeden stanął w dzielnicy Nowy Port, pozostałe zaś na Przymorzu. Miały być one tylko tymczasowym sposobem na poradzenie sobie z wyżem demograficznym. Wbrew wszelkim planom falowce stoją po dziś dzień i bardzo dobrze służą mieszkańcom. Jak twierdzi Pani Iwona, mimo upływu czasu budynki świetnie spełniają swoją funkcję.

– Na pierwszy rzut oka falowce mogą wydawać się inne niż pozostałe budynki mieszkalne w okolicy. Poza kształtem niewiele różnią się jednak od wieżowców czy niskich bloków z kilkoma klatkami schodowymi. Mieszka się tu wygodnie. Gęsto zaludnione Przymorze jest dobrze skomunikowane z pozostałymi częściami miasta. Ponadto, mieszkając w falowcu ciężko jest odczuć, że jest on już wiekowy. Dzięki niedawnemu odświeżeniu, wizualnie również prezentują się dobrze. – mówi mieszkanka falowca.

Skoro zwykli mieszkańcy nie widzą w falowcach nic nadzwyczajnego, to dlaczego budzą one takie zainteresowanie? Są symbolem budownictwa z czasów poprzedniego ustroju i ciekawostką turystyczną. Wszystkie tego typu budynki znajdujące się na Przymorzu mają dziesięć pięter, a falowiec z Nowego Portu o jedno piętro więcej. Co ciekawe, jest to wynik chęci wykorzystania nadmiaru materiałów. Falowce różnią się od siebie długością. Mierzą od około 200 do nawet 860 metrów! Od najdłuższego falowca w Gdańsku dłuższy jest tylko jeden budynek mieszkalny na starym kontynencie. Mają od czterech do szesnastu klatek. W każdej klatce znajduje się ponad sto mieszkań, do których wchodzi się z galerii, czyli otwartych korytarzy. Po przeciwnej stronie budynek zdobią różnokształtne balkony. Mieszkania mają mały metraż. Duża część z nich ma dwa pokoje i jest mniejsza niż 60 metrów kwadratowych.

IMG_8630

– Moim zdaniem mieszkania w falowcach są doskonale zaprojektowane. Mimo że są dość małe, to rozkład pomieszczeń jest bardzo korzystny. Z korytarza przechodzi się do kuchni, łazienki lub jednego z pokojów. Gdyby kuchnia była połączona z pokojem, żaden z lokatorów nie mógłby liczyć na prywatność. Do tego typu eksperymentów mieszkania w falowcach są zwyczajnie za małe. – twierdzi Pani Iwona.

Osiem falowców zamieszkuje w sumie ponad 12 tysięcy osób. Można wysnuć wniosek, że falowce są fenomenem także od strony społecznej. Dwudziestoletni Filip wychował się na Przymorzu. Od urodzenia mieszka w falowcu. Jego zdaniem dzielnica jest niezwykle przyjazna i pozwala na zawarcie licznych znajomości.

– Na Przymorzu czuję się, jak ryba w wodzie. Od małego bawiłem się na placach zabaw pod blokiem. Do tej pory mam wielu znajomych, którzy także wychowali się w falowcach. Tworzymy razem bardzo zgraną grupę. Ludzie są do siebie nawzajem pozytywnie nastawieni. Dzisiejsze dzieci rzadziej wychodzą bawić się na podwórku. Kiedyś przesiadywanie w okolicach piaskownicy było elementem codzienności i integrowało ze sobą nie tylko maluchów, ale także ich rodziców. – mówi Filip.

Z falowcami związane są liczne stereotypy i uprzedzenia. Zdaniem pozostałych gdańszczan mieszkańcy falowców stanowią margines społeczny, a same budynki porównywane są do slumsów. Niegdyś można było dopatrywać się w tym twierdzeniu ziarna prawdy. Dzisiaj jednak próżno szukać różnic między społecznością zamieszkującą Przymorze i inne dzielnice.

– Wśród tak wielu osób znajdzie się oczywiście alkoholik i złodziej, jednak są wśród nas też lekarze, prawnicy, sportowcy, urzędnicy i nauczyciele. Społeczność jest zróżnicowana. Na pewno nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. – twierdzi jeden z mieszkańców najdłuższego falowca przy ulicy Obrońców Wybrzeża.

Dzisiaj między falowcami i innymi postkomunistycznymi budynkami stawiane są nowoczesne drapacze chmur oraz centra handlowe. W pobliżu nie brakuje szkół, przedszkoli czy obiektów sportowych. Mieszkańcy Przymorza wszystko mają niemal pod nosem. Może więc opcja mieszkania w falowcu nie jest taka zła? Ocenić mogą to tylko ludzie, którzy zasmakowali życia w tym nietypowym budynku.

– Mieszka się tu bardzo przyjemnie. Istnieją pewne niedogodności, ale nie wszystko musi odpowiadać każdemu. Niektórzy narzekają, że przechodząc galerią można zajrzeć sąsiadowi przez okno do mieszkania. Innym przeszkadza przeciąg na wyższych kondygnacjach. Uciążliwe mogą być też gołębie, które lubią nabrudzić na balkonie. To chyba najbardziej popularne zarzuty. Jest ich jednak niewiele. – mówi kolejny z mieszkańców falowca.

jagiellonska

Coraz częściej dyskutuje się o przyszłości falowców. Nic dziwnego, gdyż miały stać one o wiele krócej, niż ma to miejsce. Mieszkańcom jednak odpowiada aktualny stan rzeczy. W większości są właścicielami swoich nieruchomości. Trudno więc spodziewać się wyburzania tych budynków i przesiedlania ponad 12 tysięcy ludzi w inne miejsce. Niełatwo też podjąć decyzję o pozbyciu się budynków określanych jako „bezcenny dorobek architektoniczny w skali światowej”. Ostatnie propozycje diametralnej zmiany wyglądu falowców wywołały burzę w lokalnych mediach. Rozważano wybielenie budynków, jednak projekt był oddolny i niemożliwy do zrealizowania w najbliższym czasie.

Gdańskie falowce niewątpliwie są fenomenem w tym rejonie Europy. Budzą ciekawość i są przedmiotem wielu dyskusji. Prawdopodobnie jeszcze przez długie lata będą służyć mniej lub bardziej zadowolonym mieszkańcom. Mają swój klimat, lecz nie zawsze są doceniane. Pozostaje nam wierzyć, że regularne renowacje pozwolą na korzystanie z nich jak najdłużej.

Paweł Tabędzki

9 thoughts on “Długa historia najdłuższych budynków w Polsce

  • 3 najdluzszy w europie i 2 w polsce, a ludzie narzekaja bo w falowcach jest widoczne zjawisko patologii, ogolnie budowane w 70 latach byly rzewidziane na okolo 40 lat, wiec aktuslnie mimo konserwacji np instalacji wodnych, oraz ocieplenia, nadaja sie do rozbiorki. wszystkie sztuki bez wyjatku.

    Odpowiedz
    • Budowane za czasów zimnej wojny, przygotowane na wypadki i katastrofy (kształt zapewnia rozkład wiatru,w przypadku uszkodzenia segmentu [np. bombą, pożarem, wbitym samolotem] zniszczeniu nie ulega okolica – reszta bloku stoi), z założenia miał stać do roku 2000 – 30 lat. Minęło jeszcze 15, tynk się nie sypie bo jest odświeżany, fundamenty nie niszczą się, bardziej obawiałbym się o żywotność tych na prędce stawianych wieżowców niż nietykalnego kolosa (dla przykładu, niedawno postawione Seatowers w Gdyni już w czasie budowy miały kłopot z osuwającym się gruntem przy fundamencie).

      Patologia, żurostwo czy jak kto sobie życzy to nazwać nie jest tutaj większe niż gdzieś indziej. W starej Oliwie faktycznie może jest 50 meneli, a tu aż 500. Tam jednak mieszka 1000 osób, a tu 10000. Zatem skład społeczeństwa jest taki sam, tylko jego liczebność się różni, czysta matematyka.

      Jedynym faktycznym minusem falowców i ich okolic jest brak parkingu – założenia projektowe komunizmu nie przewidziały rozwoju majętności mieszkańców do tego stopnia, drogi (tak samo jak choćby na zaspie czy w żabiance) przede wszystkim doprowadzone zostały dla straży pożarnej, karetek, policji i taksówek. Projektanci woleli zagospodarować wolną przestrzeń między blokami na małe pawilony, place zabaw, szkoły i małe parki – bo na przestrzeń zieloną w pobliżu betonowych latorośli również nie można narzekać :)

      Pozdrawiam
      Ćwierćwieczny mieszkaniec falowca.

      Odpowiedz
    • Nie wiem dlaczego ciagle jest pomijany jeden blok w Poznaniu , zbudowany w latach 70 tych. Falowiec jest na Ratajach nazywany DESKA , Blok ma długość 438 metrów. Liczy 11 kondygnacji i 18 klatek. Łącznie znajduje się w nim 828 mieszkań. Według najnowszych danych spółdzielni mieszkaniowej, mieszka w nim 1652 osób.

      Odpowiedz
    • a kogo obchodzi, ze były przewidziane do rozbiórki? Nic mi o tym nie wiadomo, będą stały jeszcze ze 100 lat, sam się do rozbiórki nadajesz….

      Odpowiedz
  • kowalski,bzdury piszesz z ta patologia (spotykana wszedzie) i o stanie fizycznym falowcow.Niestety bzdury.

    Odpowiedz
  • Witajcie!!!
    Fallowce nie sa Tak kolorowe jak piszecie…
    Szkoda że nikt nie napisał ile tam jest Starych .chorych. samotnych i opuszczonych ludzi!!!!!
    Przymorze to najbardziej starzejąca sie dzielnica w Gdańsku….. a miasto sobie z tym zupełnie NIE radzi niestety….. pomoc społeczna nie zadąża za Przydzielaniem Usług Opiekuńczych!!
    Ludzie sa samotni….i zostawieni z tym sami sobie bo większość ich rodziny albo za granicą albo w grobie– jeżeli to takie cudowne miejsce do życia to gdzie sa młodzi??
    I dlaczego tak ogromne bezrobocie jest w fallowcach i tak ogromna liczba osób na zasiłkach np.z powodu schizofrenii czy innych chorób psychicznych…..
    Te bloki nie działają dobrze na ludzi…..
    I prawda jest taka że może z zewnątrz sa „”ładne””
    Ale widział ktoś klatki np. OBROŃCÓW WYBRZEŻA???
    Wiecie że na 11 piętrze tych bloków zamiast suszarni sa pseudomieszkania??
    Gdyby sie paliło
    Tych ludzi nikt nie uratuje
    Bo nikt nie wie o ich istnieniu.
    Robactwo Ogromne!!!
    Kilku zbieraczy….
    Meliny alkoholików

    I tyle w temacie.

    Odpowiedz
  • Rodowitą Gdańszczanką nie jestem, ale od jakiegoś czasu dane jest mi pomieszkiwać w tym najdłuższym z falowców na ul. Obr. Wybrzeża. Zakochałam się w tym miejscu. Wszystko, co potrzeba do codziennego funkcjonowania jest pod ręką. Sklepy, komunikacja, lekarz, poczta, Kościół, Policja. Cudowna aleja przez Park Regana na plażę. Czystą, niezatłoczoną. A najważniejsze, cudowni sąsiedzi. Grzeczni , życzliwi. Właśnie z tego miejsca wyniosłam przekonanie, że Gdańszczanie, to najbardziej życzliwi ludzie, jakich spotkałam (a mam w czym wybierać). Mam nadzieję, że jeśli zdrowie i praca pozwolą, jeszcze tam wrócę. Pozdrawiam mieszkańców Gdańska, a w szczególności mieszkańców falowca, w którym żartują: ,,Przejdź się z psem dookoła bloku”

    Odpowiedz
  • No cóż, zdarzyło mi się mieszkać w falowcu na Jagiellońskiej. W klatce, w której mieszkałem były i pewnie nadal są tam karaluchy, bo przy tak ogromnej klatce i takiej w niej społeczności niemożliwe jest, żeby je wytępić, a przed klatką zawsze stoi kilku panów – mieszkańców tego falowca z buteleczką piwa, lub czegoś mocniejszego. W środku są ludzie bardzo różni i faktycznie zdarzają się też normalni, ale zazwyczaj jednak widoczni są Ci, którzy z jakiegoś powodu tworzą właśnie ten margines społeczny. Nad moim mieszkaniem na przykład codziennie słychać było głośne przekleństwa i wyzwiska. Tak więc nie jest chyba tak super jak piszecie.

    Pozdrawiam,
    student wynajmujący falowiec

    Odpowiedz
  • Falowiec na Kołobrzeskiej, tam się wychowałam i mieszkałam wiele lat, to przepiękna dzielnica i idealne miejsce na życie. Wszystko masz pod nosem, sklepy, szkoły, ośrodek zdrowia, kluby, fryzjer, kosmetyczka, szkoły, a nawet szewc ;) przystanki autobusowe, poczta, apteki. wszystko do 5 min na piechotę, szpital, 5 min samochodem, do tego przepiękne morze do 20 min spacerem. Można mieć lepsze lokum? Mieszkanka rzeczywiście nie są duże, ale z pomysłem, można wyczarować w nich oazę szczęścia… Zależy co kto lubi i co sobie ceni… Zapomniałabym dopisać, od prawie 50 lat, bo tyle już tu czasu bywam, nie poznałam i nie widziałam żadnej patologii, każdy się sobie kłania, przytrzymuje drzwi, może dobrze trafiłam, ale jestem urzeczona tym miejscem, a dzieciństwo miałam takie, że nie jeden by mi pozazdrościł…

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.