„Miałem szczęście, zgodnie z moim imieniem, bo felix z łac. znaczy szczęśliwy…
Drwili z tego SS-manni już w gestapo w Gdańsku, wysyłając mnie do Stutthofu.
…Wbrew ich nadziejom – przeżyłem”
Felicjan Łada, ur. 18-09 1917 r. w miejscowości Niemce, dziś Sosnowiec
Felicjan Łada, więzień KL Stutthof nr 18252, w dniu 18 września 2017 roku skończy 100 lat. Jest obecnie najstarszym żyjącym byłym więźniem obozu koncentracyjnego Stutthof.
Ojciec Felicjana, Stanisław Łada, za działalność w PPS został zesłany w latach 1904-1905 na Syberię. Po powrocie pracował jako główny elektryk w wielu kopalniach Zagłębia Dąbrowskiego. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w końcu lat dwudziestych XX wieku, cała rodzina przeniosła się na Wybrzeże do powstającego nowego wielkiego miasta – Gdyni. Ojciec podjął tam pracę w warsztatach portowych Marynarki Wojennej. Zafascynowany okrętownictwem Felicjan praktykował u ojca w pracy, snując marzenia o stoczniowej przyszłości w ukochanej Gdyni.
Wybuch wojny i zajęcie Gdyni przez hitlerowców pokrzyżowały wszelkie plany. Rodzina Ładów została przymusowo wysiedlona z Gdyni i skierowana do miejscowości rodzinnej. Brat Felicjana – Zdzisław Łada, ranny w obronie Kępy Oksywskiej, dostał się do niemieckiej niewoli, a następnie został karnie przeniesiony do KL Flossenburg. W Zagłębiu ojciec z Felicjanem od wiosny 1940 roku aktywnie działali w Związku Walki Zbrojnej prowadząc działalność sabotażową i pomagając osobom zagrożonym.
Jesienią 1940 roku rodzinie udało się wrócić do Gdyni, przemianowanej przez Niemców na Gotenhafen. Felicjan podjął tam pracę fizyczną przy budowie doków pływających w stoczni na Oksywiu, następnie został kreślarzem w niemieckich biurach administracyjnych miasta. Wykorzystując swoje stanowisko pracy i okoliczności Felicjan podjął kolejne akcje konspiracyjne w ZWZ/AK i podziemnym harcerstwie – m. in. wykradł wojskowe instrukcje, skopiował plany i mapy. W lecie 1942 roku Stanisław Łada został aresztowany i po długotrwałym śledztwie wysłany do KL Stutthof. Ten sam los spotkał jego syna – gestapo zjawiło się po Felicjana 26 listopada 1942 roku. Zatrzymanie miało związek z rozpracowaniem struktur organizacji na Wybrzeżu, aresztowaniami objęto kilkaset osób – większość z nich po kilku tygodniach trafiła do Stutthofu.
Felicjan Łada przekroczył bramę obozu 20 stycznia 1943 roku, otrzymując numer 18252 jako „Polizeihaftling” (więzień policyjny do dyspozycji gestapo). W kwietniu 1943 roku, na skutek fatalnych warunków obozowych i niezaleczonych chorób jeszcze z okresu zesłania, Stanisław zmarł w stutthowskim rewirze.
Jedynym pocieszeniem Felicjana była od tego okresu prowadzona nielegalnie korespondencja z matką (zachowana do dnia dzisiejszego). Czesława Łada zrozpaczona po śmierci męża umierała ze strachu o swoich synów. Mimo ogromnego zagrożenia wysyłała grypsy do obozów, a nawet przyjechała do Stutthofu, by choć przez parę minut zobaczyć syna w czasie zorganizowanego tajnego widzenia.
Kochana Mamusiu! Widziałem, że chwila ta zrobiła na Tobie b. duże wrażenie, że kosztowało Cię to bardzo dużo sił i nerwów. Proszę Cię, więc na wszystko, zaniechaj tego Mamusiu. Oszczędzaj swe siły, nerwy i zdrowie i nie narażaj się. Zobaczymy się i pozostaniemy już na zawsze wkrótce.
W czasie pobytu w Stutthofie Felicjan pracował większość czasu w obozowych warsztatach przy produkcji i reparacji broni, od lata 1944 roku. był zaś kreślarzem w działających przy Stutthofie Niemieckich Zakładach Wyposażeniowych (DAW). Od samego początku działał w więźniarskim ruchu oporu, zarówno prowadzonym na słynnym polskim bloku nr 5, jak także w miejscu pracy. Felicjan stał się jednym z czołowych organizatorów stworzenia „tajnego planu zbrojnego”, zabezpieczania broni i amunicji na wypadek likwidacji obozu. „Stworzyliśmy plan sforsowania drutów, likwidacji strażników i podjęcia walki. Zdecydowaliśmy, że nie damy się darmo wykończyć”.
- przeczytaj KL Stutthof: odezwała się ziemia
Z miejsca pracy Felicjan obserwował tragiczne wydarzenia rozgrywające się w obozie, był m. in. naocznym świadkiem przybywania do obozu transportów żydowskich i ich uśmiercania. „Do DAWu przychodziły zlecenia na „Feldkisten”, a to wskazywało, że szykuje się duży transport. Wielu SS-manów kradło: od komendanta do Kommandofuhrera. Kosztowności, cenne rzeczy ładowali do skrzyń i jako pocztę polową wysyłali do domów”.
Ewakuowany z obozu drogą pieszą 25 stycznia 1945 r. Po kilku dniach wyczerpującego marszu wykorzystując okazję uciekł wraz z dwoma kolegami w Niestępowie na Kaszubach. Po wyczerpującej wędrówce i noclegach wśród zasp śnieżnych dotarł do ukochanej Matki. Wiele miesięcy później powrócił do domu, po ponad 5 latach niewoli, jego brat.
Felicjan za wszelką cenę chciał kontynuować naukę i pracować w ukochanej stoczni. Na jego barkach ciążyło wszak utrzymanie rodziny, pracował więc bardzo ciężko, ponad siły. Po pracy pędził na Politechnikę Gdańską, by zrealizować marzenie Ojca – uzyskać tytuł inżyniera. Udało mu się ukończyć studia, ale nie bez szykan i problemów natury politycznej. Wyczerpany organizm wkrótce odmówił posłuszeństwa, obóz dał o sobie znać ponownie. Lekarze z gdyńskiego szpitala uratowali Felicjanowi życie, tamując liczne krwotoki, na które cierpiał.
Powrócił do pracy wcześniej niż zalecano, bał się o utratę pracy. Wiele razy przesłuchiwany przez UB, nakłaniany do współpracy, nigdy nie wstąpił do partii. „Chcieli koniecznie, abym „się zaczerwienił”, grożono, że oskarżą mnie o sabotowanie pracy”. Z racji pochodzenia i działalności w ZWZ-AK przydzielane stanowiska zawodowe nie były nigdy w pełni adekwatne do jego wykształcenia i możliwości. Nie doczekał się nigdy uznania, mimo, że opatentował wiele wynalazków stoczniowych, był współautorem metody i realizacji łączenia połówek statków na wodzie. Mówi dziś o sobie: „Byłem wtedy czarną owcą, ale nigdy czerwoną!”
Stał się jednym z inicjatorów powstania Muzeum Stutthof. Po przejściu na emeryturę nadal aktywnie działał w stowarzyszeniach byłych więźniów oraz organizacjach kombatanckich. Obecnie mieszka w Gdyni. Jego niezwykłe losy stały się kanwą do scenariusza komiksu historyczno-edukacyjnego „Szczęściarz z rocznika 1917”, który powstał w ramach programu „Ostatni świadkowie”.
„Nie zeszmacić się, a pozostać sobą – to był mój cel w obozie. Być zawsze człowiekiem i widzieć w drugim też człowieka, nawet wtedy gdy był to SS-man… Jednego z nich, przyzwoitego, potem w sądzie po wojnie poratowałem, mówiąc prawdę…”
Gdańsk Strefa Prestiżu – materiały prasowe
Komiks można nabyć w księgarni Muzeum Stutthof. http://www.stutthof.org/publikacj