W 1888 r. Rada Miasta powołała specjalną komisję w celu wypracowania założeń akcji niwelacji wałów, negocjacji z wojskiem w sprawie wykupu terenów wałowych (wały należały do wojska), negocjacji z koleją w sprawie budowy nowego dworca oraz opracowania planu zagospodarowania terenów powałowych. Priorytetem był tu rozwój kolei.
Koncepcji ułożenia torów i ulic było kilka – co wzdłuż tych ulic postawić, jak ułożyć zieleńce, place, gdzie postawić nowy teatr i inne budynki użyteczności publicznej, gdzie ma być hala targowa. Summa summarum opracowanie spójnej koncepcji powierzono Juliusowi Albertowi Lichtowi, architektowi miejskiemu. Licht był bardzo zasłużony. Jest autorem w Gdańsku m.in. Victoriaschule, poczty na Długiej i szkoły na Osieku. Jednak urbanistą nie był. Wspomagał go mierniczy miejski Maximilian Block. Obaj założyli, że do zabudowania nadają się tereny powałowe, a fosy należy zasypać i nie zabudowywać. Wytyczyli pewną linię, rozmieścili budynki. Wg ich koncepcji głównym miejskim placem miał być Targ Sienny. Szerokość ulic 15-20 m (szerokość Długiej). W zamian za park Błędnik, zajęty w całości przez kolej, proponowali w przyszłości park w okolicach Bramy Św. Jakuba. Brakowało tu jednak efektownych placów, szerokiej alei, zieleńców; głównie wszystko miało iść pod zabudowę mieszkaniową. Był też problem z umiejscowieniem budynków publicznych. Place miały być dwa – dworcowy i Sienny bez konkretnego kształtu.
Projekt został zaakceptowany przez magistrat, kolej i wojsko i ogłoszono go. I co się stało? Projekt PODDANO POD DYSKUSJĘ. Wtedy okazało się, że nie podoba się on zwykłym ludziom. Magistrat nie poddawał się i traktował te głosy jako zwykłe krytykanctwo (coś mi to przypomina). Jakieś fontanny, zieleńce i klomby? To byłoby niedorzeczne. Zaczęły oddolnie powstawać nowe projekty. Jednak w tym konflikcie najważniejsze było to, że tereny przeznaczone pod zabudowę (a ta miała być intensywna) miały przynieść więcej pieniędzy, były bardziej atrakcyjne dla ówczesnych deweloperów. A taki skwer z fontanną – to co?
Miasto jednak przytomnie zdecydowało się poprosić o opinię Hermanna Josefa Stubbena, autorytetu w tej dziedzinie. Stubben weryfikował kilkadziesiąt projektów urbanistycznych i inżynieryjnych w całej Europie. Stubben pojawił się w Gdańsku w 1892 r. i przedstawił nowe rozwiązanie. Nie wchodząc w szczegóły, bo i tak trudno to sobie wyobrazić, kierując się jego wskazówkami Licht i Block przedstawili nowy projekt. I ten projekt zaowocował tym Gdańskiem przedwojennym, który znamy z pocztówek.
Magistrat posłuchał się ludzi. Ze starego projektu zachowano lokalizację dworca i komendantury (Generalkommando), plac Wałowy, prostą ulicę Hucisko. Ale np. tereny powałowe wygięto w łuk, zaprojektowano symetryczną zabudowę Bramy Wyżynnej (reprezentacyjny plac), a to, co znamy jako Okopową, Wały Jagiellońskie aż po dworzec, zostało szeroką aleją, obsadzoną drzewami z promenadą spacerową pośrodku. Powstał plac Hanzy, przebito ulice przed dworcem, otwarto widok na synagogę. Ta aleja z promenadą i zieleńcami miała służyć właśnie otwarciu widoku na miasto.
Co stało się z tym terenem po wojnie? Ludzi na miarę Stubbena zabrakło i najpierw rozjechano wszystkie te zieleńce i place, a obecnie wbija się ostatni gwóźdź do trumny stawiając betonowy moloch, nieprzystający w żaden sposób do zabudowy z drugiej strony, i ostatecznie zamykając jakikolwiek widok skądkolwiek. Są nawet tacy, którzy z tego się cieszą nazywając to rozwojem miasta. Niestety, czasy, gdy słucha się mieszkańców przekładając ich interes ponad interesem deweloperów skończyły się 100 lat temu.
Korzystałam z własnych zapisów wykładu prof. Małgorzaty Omilanowskiej w Domu Opatów Pelplińskich oraz jej artykułu „Defortyfikacja Gdańska na tle przekształceń miast niemieckich w XIX wieku” – Biuletyn Historii Sztuki 72, r. 2010.
Świetny artykuł ! I wnioski idealnie trafione na temat „betonowego molocha” do niczego nie pasującego. Mało mamy galerii ?!! Po cholerę „to coś ” . Wszystko zasłoni !
Nie robić z Gdańska manhattanu na siłę!