Historia

Granat w dyskotece – zapomniana gdańska historia

Przypomnę Wam kolejną zapomnianą trójmiejską historię mrożącą krew w żyłach. Tym razem obyło się bez ofiar tylko dzięki przytomności dwóch osób… Pamiętacie sprawę kradzieży granatów i amunicji z magazynów Marynarki Wojennej i powiązaną z tym próbę detonacji granatu w gdańskiej dyskotece “Forty”?

Miał ze sobą prawdziwy grant

Wieczór, 8 listopada 2002 roku. Trzej koledzy – Grzegorz, Dawid i Przemysław wraz z koleżanką, niejaką Samantą, wybierają się do Gdańska na imprezę. Mieszkają w Gdyni – Chyloni. Grzegorz i Dawid z zawodu są kucharzami, wybrali się do „Fortów” na imprezę połowinkową szkoły gastronomicznej w Brzeźnie – mieli tam znajomych. Przed przyjściem na imprezę wypili trochę wódki i piwa. Zabawa nie szła po ich myśli. Dziewczyna nie zwracała uwagi na Grzegorza, przez co ten zrobił się nerwowy – co chwila wychodził do toalety. Miał też sprawiać kłopoty bawiącym się. Jego zachowanie zwracało uwagę ochrony klubu. Gdy zdenerwowany pobiegł w stronę toalet, pracownicy postanowili sprawdzić, co się dzieje. W toalecie doszło między nimi do sprzeczki.

Miał ze sobą prawdziwy grant

Grzegorz wniósł ze sobą granat! W trakcie szarpaniny… odbezpieczył go i próbował wepchnąć go w spodnie jednego z ochroniarzy. Na domiar złego, na pomoc przyszedł mu Dawid, który również atakował interweniujących pracowników, próbując pomóc koledze. Pracownicy zachowali zimną krew i przeprowadzili akcję niezwykle profesjonalnie. Podczas szarpaniny zacisnęli swoje ręce na dłoniach Grzegorza w ten sposób, żeby ten nie mógł upuścić granatu z rąk, wyprowadzili go na zewnątrz i zajęli się niebezpiecznym przedmiotem. Uratowali przed śmiercią lub kalectwem między 100 a 300 osób (media podawały różną liczbę uczestników połowinkowej zabawy). Granat nie był atrapą ani zabawką. Został zdetonowany na poligonie w Tczewie.

Pojawia się pytanie – skąd Grzegorz miał prawdziwy, niezwykle niebezpieczny granat?

Z magazynów Akademii Marynarki Wojennej. Kilka dni później, dokładnie 11 listopada, w niedzielę – w okolicy osiedla Sibeliusa przypadkowy spacerowicz natknął się na ziemiankę wypełnioną amunicją. Wśród znalezisk było m. in.: “81 granatów, w tym 40 granatów obronnych F1, 20 granatów RG 42 i 21 granatów kulkowych. Oprócz nich odnaleziono 60 zapalników do granatów, 120 sztuk naboi do KBK AK i 20 sztuk naboi przeciwpancernych do KBK AK, a także 34 ślepe naboje. Największe zdumienie funkcjonariuszy wzbudziły trzy pojemniki, w których znaleziono elementy pocisku przeciwpancernego”. Po podliczeniu braków okazało się, że w ciągu kilku miesięcy zginęło 500 granatów i prawie 10000 sztuk amunicji. Żołnierze kradli je “na pamiątkę albo by zdetonować je dla zabawy”. Część z nich rozdali znajomym, albo sprzedali za niewielkie sumy, wódkę lub papierosy.

Po podliczeniu braków okazało się, że w ciągu kilku miesięcy zginęło 500 granatów i prawie 10000 sztuk amunicji.

Odnalezienie tak wielkiego arsenału wywołało skandal.

12 listopada “Dziennik” informował:
“Zawieszenie czterech oficerów Marynarki Wojennej, aresztowanie co najmniej jednego z pracowników MW i inwentaryzacja wszystkich magazynów wojskowych na terenie kraju – to decyzje ministra obrony narodowej Jerzego Szmajdzińskiego po odkryciu przez policję składu granatów i amunicji w lesie, w okolicach Chyloni. Według ustaleń Żandarmerii Wojskowej, mały arsenał pochodził właśnie z magazynów Marynarki”.

Dziennikarze powiązali też odnalezienie arsenału z wydarzeniami w gdańskiej dyskotece, co było dobrym tropem. Grzegorz i Dawid byli mieszkańcami Chyloni, znali się z Łukaszem R.- informuje “Głos Wybrzeża”.

Obrońcy oskarżonych żołnierzy próbowali przekonywać Sąd, że ich klienci nie chcieli zrobić niczego złego.

Łukasz R., mieszkaniec Gdyni, był marynarzem. W październiku 2002 roku pełnił służbę wartowniczą przy składzie “środków pola walki”. Włamał się do pomieszczenia, wyniósł z terenu jednostki trzy skrzynki granatów z zapalnikami (w sumie 60 sztuk) i ukrył w piwnicy domu, w którym mieszkał. Dobrze znał Grzegorza L., znał też 19-letniego Dawida R. (…) Wkrótce po kradzieży marynarz zaprosił oskarżoną dwójkę kolegów do piwnicy. Pokazał im zdobycz. Uzbroił dwa granaty i zaprosił do lasu. Wcześniej wypili sporo wódki. Nocą poszli w pobliskie knieje i zdetonowali to co przynieśli.

Przeczytaj też

Jakiś czas później dziennikarzom udało się porozmawiać z ochroniarzami. Dwójce ochroniarzy, czyli Dawidowi P. i Andrzejowi R. było po prostu przykro, nikt im nawet nie podziękował. “Jacyś chłopcy, którzy złapali złodzieja torebki, dostali prezenty, koperty – mniejsza o pieniądze, ale o nas po prostu słuch zaginął. A w końcu uratowaliśmy kilkadziesiąt, może kilkaset osób”.
Proces żołnierzy rozpoczął się 17 lutego 2003 r. Radio RMF tak pisało o sprawie: “Ponad 60 żołnierzy – zawodowych, służby zasadniczej i rezerwistów Marynarki Wojennej – stanęło dziś przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Mężczyźni są oskarżeni m.in. o kradzież 500 granatów z magazynów marynarki i ok. 10 tys. szt. naboi o wartości ponad 67 tys. zł”. Ostatecznie zarzuty przedstawiono 58 osobom. Śledczym sprzyjało też szczęście. Już jeden z pierwszych zatrzymanych do sprawy przyznał się do wszystkiego i w dodatku wskazał inne osoby biorące udział w tym procederze.

Dalszy ciąg artykułu pod filmem

Proces przebiegł wyjątkowo sprawnie.

Obrońcy oskarżonych żołnierzy próbowali przekonywać sąd, że ich klienci nie chcieli zrobić niczego złego, że naboje i granaty to tylko “pamiątka z wojska”, a wśród młodych mężczyzn panuje “kult broni”. Sprawa zakończyła się już po miesiącu. “W ławach dla oskarżonych zasiadło w sumie 58 osób. Na kary bez zawieszenia – od 1,5 roku do 3 lat więzienia – Sąd Garnizonowy skazał w sumie sześciu starszych marynarzy rezerwy. Siedem osób, w tym jednego cywila uniewinniono. Reszta usłyszała wyroki od dwóch lat do sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu oraz ograniczenia wolności”. Co ciekawe, wśród skazanych była też jedna kobieta…

Grzegorz L. zarzuty usłyszał dopiero 3 grudnia 2003 r. Za usiłowanie zabójstwa groziło mu od 12 lat więzienia do dożywocia. Prokurator zażądał 15 lat więzienia. Mimo to sąd nadzwyczajnie złagodził karę – Grzegorz miał odsiedzieć osiem lat. Dlaczego?

Proces przebiegł wyjątkowo sprawnie.

Zacytuję “Dziennik”: “Sąd zdaje sobie sprawę, co mogłoby się stać, gdyby granat wybuchł. Ale jak stwierdzili biegli, oskarżony miał ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem. W sytuacjach zagrożenia reaguje w sposób nagły, nieprzemyślany, agresywny. Jego działanie ukierunkowane jest na chęci odegrania się na ochroniarzu, który, jak ustalił sąd, uderzył go. Nie myślał o tym, co może się stać z ludźmi, którzy się tam bawili. Nie myślał o tym, że sam może zginąć”.
Za złagodzeniem przemawiał także młody wiek oskarżonego i dotychczasowa niekaralność. Jego kolega Dawid dostał dwa lata w zawieszeniu na pięć. Matka L. zapłakana wyszła w czasie uzasadniania wyroku.

Przeczytaj też:

W czasie procesu Grzegorza L. sędzia zauważył, że „w czasie śledztwa nie udało się odnaleźć wszystkich granatów. Być może są gdzieś zakopane. Podczas procesu w sprawie kradzieży amunicji sędzia Andrzej Wilczewski miał do osób, które wiedzą, gdzie może być ukryta amunicja, następującą prośbę: ktoś, kto je ma, niech je gdzieś zaniesie, w odludne miejsce, potem zadzwoni pod numer 997 i powie, że coś znalazł. Będziemy spokojniejsi, że te granaty nie trafią do osób niepowołanych”.

Czy jednym z ukradzionych granatów był ten (również typu F-1), znaleziony przez Straż Miejską, w połowie lutego 2019 r. na przystanku autobusowym w Osowej? Pod koniec kwietnia 2004 r. Wirtualna Polska poinformowała, że sprawę Grzegorza L. przekazano do Sądu Apelacyjnego do ponownego rozpoznania. Od wyroku odwołali się obrońca oskarżonego i prokurator.
„Sąd niższej instancji powinien dogłębnie wyjaśnić zamiar, a szczególnie motywy działania oskarżonego. Biegli lekarze ustalili, że jest on zdrowy psychicznie. Czy zatem mógł on chcieć rzeczywiście zabić pokrzywdzonego i jednocześnie siebie, w sytuacji gdy nie było między nimi żadnego sporu i nie znali się wcześniej” – powiedział sędzia gdańskiego SA, Lech Magnuszewski, cytowany przez Wirtualną Polskę.

Nie udało mi się znaleźć informacji o prawomocnym wyroku w tej sprawie. Może wy wiecie, jaką karę dostał Grzegorz? Bawiliście się w tej dyskotece?

Janusz Ch.

Podczas tworzenia tego materiału wykorzystałem następujące źródła:

  • Skany i artykuły z “Głosu Wybrzeża”  opublikowane przez Pomorską Bibliotekę Cyfrową, pbc.gda.pl,
  • Skany i artykuły z “Dziennika Bałtyckiego, opublikowane przez Bałtycką Bibliotekę Cyfrową, bibliotekacyfrowa.eu,
  • “Granat na przystanku w Osowej” trojmiasto.pl/wiadomosci/Granat-na-przystanku-w-Osowej-n131776.html
  • “Ruszył proces w sprawie kradzieży granatów w MW’ rmf24.pl/fakty/news-ruszyl-proces-w-sprawie-kradziezy-granatow-w-mw,nId,190942
  • “Groził granatem w dyskotece” wiadomosci.wp.pl/grozil-granatem-w-dyskotece-6036859582936193a

Dodaj opinię lub komentarz.