„Na granicy niewielkiej wsi Gdynia rósł od wieków dąb. Odpoczywali pod nim Kaszubi, którzy wracali piaszczystą drogą z kościoła w Oksywiu, rybacy, a także bywalcy pobliskiej karczmy. Miejscowa legenda głosiła, że w jego cieniu chroniły się także koronowane głowy, w tym sam Napoleon Bonaparte”.

Tak wspominał sławny dąb, który urósł do rangi symbolu przedwojennej Gdyni, Grzegorz Gadacz w swym artykule zatytułowanym „Okno na świat” („Niedziela” 21 / 23 V 2021). Warto przypomnieć tę raczej zapomnianą historię słynnego, a nieistniejącego od kilku dziesięcioleci,  gdyńskiego drzewa.

Pisząc poniższy tekst, wykorzystałam informacje zawarte w cytowanym powyżej artykule, publikacji Franciszka Mamuszki pt. „Gdańsk i Ziemia Gdańska”, „Bedekerze Kaszubskim” Izabelli Trojanowskiej i Róży Ostrowskiej oraz stronach internetowych: trojmiasto.pl (artykuł Macieja Wierzbickiego z 7 III 2011 r.), gdynia.naszemiasto.pl (artykuł Lechosława Dzierżaka z 14 VII 2017 r.) oraz magazynkaszuby.pl (artykuł Marcina Scheibe z 2017 r.).

Dąb na ulicy Portowej, lata 30.

Okolicę, w której rosło owo drzewo, określano na starych mapach mianem „Na Piaskach”. Taką też nazwę nosiła karczma odwiedzana chętnie przez tutejszych rybaków. Najstarsze wzmianki o jej istnieniu pochodziły z pierwszej połowy XV w. Karczmę tę wzniesiono na gruncie należącym do Oksywia (w tym miejscu przebiegała granica pomiędzy Oksywiem a Gdynią, której średniowieczna nazwa brzmiała „Gdina”), które zgodnie z dokumentem wystawionym 24 V 1209 r. przez księcia gdańskiego Mściwoja I należało do klasztoru norbertanek w Żukowie. W pobliżu karczmy zbiegały się drogi prowadzące np. z Witomina i Redłowa do kościoła w Oksywiu.

Koń i dąb na ulicy Portowej

Wiekowy dąb obrósł w legendy. Chętnie przekazywano z pokolenia na pokolenie barwne opowieści mówiące o monarchach, którzy chronili się w cieniu korony słynnego drzewa. U schyłku XIV w. miał wypoczywać pod nim przyszły król Anglii, Henryk IV Lancaster (zdążający wraz ze swym wojskiem na Litwę, by walczyć u boku Krzyżaków z pogańskim ludem), król Jan III Sobieski odwiedzający swoje pomorskie włości, a nawet sam cesarz Francuzów. O ostatnim z nich informowano w jednym z artykułów, jaki ukazał się w dwudziestoleciu międzywojennym na łamach gdańskiego czasopisma „Gryf”. Autor artykułu postulował, by drzewo nazwać „dębem napoleońskim”. Informacja ta dotarła do ambasadora Francji, który wystosował do mieszkańców Gdyni list z podziękowaniem za chęć upamiętnienia cesarza Napoleona Bonaparte. Jednocześnie sprawę opisano we francuskim dzienniku „Le Figaro”.

Słynne drzewo zaczęto przedstawiać na pocztówkach; chętnie się przy nim fotografowano. Do zdjęcia przy słynnym drzewie pozował nawet prezydent Ignacy Mościcki w czasie swej wizyty w Gdyni.

Może właśnie dzięki tym krążącym opowieściom – mimo upływu czasu oraz zachodzących zmian w otoczeniu dębu – nikt nie ważył się go ściąć.

Dąb przy Portowej

W XIX w. wieś Gdynia zaczęła coraz bardziej się rozrastać. Przyczyniła się do tego najpierw przeprowadzona w latach 1820-23 budowa bitej drogi z Gdańska do Gdyni, następnie linii kolejowej Gdańsk – Koszalin. I tak, w 1789 r. wieś ta była zamieszkana przez ok. 20 rodzin kaszubskich, zaś w 1875 r. liczyła ok. 1 170 mieszkańców. W 1904 r. otwarto tu letnisko nadmorskie. Począwszy od 1910 r. coraz chętniej przyjeżdżali tu na letni wypoczynek Polacy „oczarowani spokojem i pięknem krajobrazu” (F. Mamuszka).

Przełom przyniósł traktat wersalski, na mocy którego Polsce przyznano „skrawek morskiego brzegu”. Jak podaje Franciszek Mamuszka, w 1920 r. zapadła decyzja dotycząca budowy polskiego portu; zwyciężył projekt inż. Tadeusza Wendy, który „wykazał, iż najdogodniejszym punktem będzie teren mokradeł przy ujściu Potoku Chylońskiego do morza”. Wenda był również autorem projektu portu. Podstawę prawną budowy portu dawała ustawa Sejmu RP z 23 IX 1922 r. oraz rezolucja wzywająca rząd „do zachowania ciągłości robót”.

Dalsze prace wykonywało Konsorcjum Francusko-Polskie powołane 4 VII 1924 r. W ciągu najbliższych lat powstał najnowocześniejszy port morski w Europie o ogólnej powierzchni 897 ha. Osobny port uzyskała Marynarka Wojenna, a żeglarstwo sportowe osobny basen.

Jednocześnie zaczął rozwijać się przemysł okrętowy. W 1925 r. pracowała już Stocznia Rybacka i Stocznia Remontowa Nauta, zaś dwa lata później otwarto Warsztaty Portowe Marynarki Wojennej, które w 1938 r. przekształciły się w Stocznię Marynarki Wojennej.

Równocześnie rozrastało się miasto, które w 1926 r. otrzymało prawa miejskie. Co pewien czas przyłączano do Gdyni kolejne okoliczne wsie.

W 1938 r. mieszkało w Gdyni 122 tys. osób (w tym 94,7 tys. stałych mieszkańców).

Tak też zaczęło ulegać przeobrażeniom otoczenie słynnego dębu, obok którego wyrosły nowoczesne, kilkukondygnacyjne kamienice. Dąb obudowano ceglanym murkiem, by ochronić drzewo przed uszkodzeniem ze strony przejeżdżających obok pojazdów.

Ulica Portowa, bo tak nazwano dawną drogę „Na Piaskach” stała się z czasem ruchliwą arterią. Starą karczmę zastąpiła nowa „Pod starym Dębem”. Karczma „Na Piaskach” należała do Magdaleny Skwierczowej. Właścicielka sprzedała ją 30 VII 1913 r. Jakubowi Wojewskiemu. Budynek był w złym stanie technicznym; w 1917 r. huragan zerwał dach. Nowy właściciel przeprowadził generalny remont, nadbudował piętro, na którym urządził pokoje dla letników. Na parterze powstała duża sala restauracyjna. Po nagłej śmierci Jakuba w 1919 r. prowadzeniem hotelu i restauracji zajęła się jego żona, Emilia. „W 1927 r. postawiła przy ul. Portowej 4 okazałą kamienicę, uważaną za pierwszą wielkomiejską kamienicę gdyńskiego śródmieścia” (Mikołaj Wierzbicki).

Po lewej restauracja „Pod Starym Dębem” Emilii Wojewskiej na ulicy Portowej.. W głębi krzyż przydrożny.

13 IX 1939 r., po wycofaniu się polskich oddziałów wojskowych na rozkaz płk. Stanisława Dąbka na Kępę Oksywską, miasto zajęły wojska niemieckie. Nowe władze miasta zaczęły odbierać dotychczasowym właścicielom należące do nich nieruchomości. Wtedy Emilia Wojewska utraciła swoją kamienicę przy ul. Portowej wraz z restauracją. Restauracja przejęta przez Niemców funkcjonowała pod niemiecką nazwą „Zur Alten Eiche”.

Po zakończeniu II wojny restaurację przejęło PSS „Społem”. Z czasem teren, na którym znajdował się budynek restauracji, zakupili redemptoryści. Nowi właściciele zburzyli go i na jego miejscu wybudowali dom zakonny.

ul. Portowa w Gdyni
Ul. Portowa w Gdyni – widok współczesny.

Wróćmy jeszcze do starego dębu. Podobno już w pierwszych dniach okupacji niemieckiej drzewo zostało ścięte na rozkaz Niemców, którzy chcieli pozbyć się tak ważnego dla mieszkańców Gdyni symbolu. Jednakże według innej wersji dąb był od dawna spróchniały – nie służyły mu spaliny oraz ograniczony dostęp do wody – dlatego uznano go za martwe drzewo i przeznaczono do wycinki. Podobno drewno pochodzące ze ściętego dębu posłużyło okolicznym mieszkańcom do wykonania różnych przedmiotów np. ram do obrazów. Właścicielka restauracji „Pod starym dębem” zażyczyła sobie, by  pochować ją z kawałkiem tego drewna.

Przed kilku laty lokalni działacze, miłośnicy Gdyni zabiegali o upamiętnienie słynnego drzewa: zaznaczenie na nawierzchni ulicy miejsca, w którym ono rosło, posadzenie nowego dębu oraz umieszczenie przy nim tablicy informującej o historii tamtego starego dębu. Najwidoczniej nic z tego nie wynikło – nie zauważyłam, by dąb został upamiętniony.

Maria Sadurska

Stare zdjęcia ze strony Gdynia. Dawny Plac Kaszubski- Portowa

Dodaj opinię lub komentarz.