Czy portal Gdansk.pl to medium publiczne? Tak. Czy finansowany jest z podatków publicznych? Tak. Czy przy okazji wyborów powinien realizować zasadę neutralności lub przynajmniej zasadę równego dostępu dla wszystkich komitetów wyborczych i równego ich traktowania? Tak. Co tymczasem realizuje? Prywatną kampanię wyborczą kończącego kadencję prezydenta miasta.

A metody, jakie przy tym stosuje przypominają hybrydę najgorszych stalinowskich działań w obszarze agitacji politycznej i aktywności putinowskich trolli, agentów wpływu.

Po czym wnoszę? Ano na przykład po ostatniej publikacji, która ukazała się na wspomnianym wyżej portalu (słów takich, jak gadzinówka lub sputnik w ogóle nie użyję, bo ja naprawdę jestem bardzo umiarkowany) pt. „Kandydaci na urząd prezydenta Gdańska”. https://www.gdansk.pl/wybory Dzieło to ma być prezentacją poszczególnych kandydatów i (bądźmy, jak Adamowicz) kandydatek na urząd włodarza miasta. Idea słuszna, wydawałoby się – są wybory, są kandydaci, są i kandydatki. Nic tylko zrobić prezentację, by demokracji stało się zadość.

No to Gdansk.pl czyni demokracji dobrze i realizuje jej szczytne cele. Publikacja stanowi zbiór „wizytówek” poszczególnych kandydatów (tak, tak, kandydatek też), czyli niby wszystko jest w porządku. Przestaje być, kiedy zajrzymy w głąb poszczególnych „wizytówek”.

Na pierwszym miejscu oczywiście ON, patron miasta, dobry duch i mąż opatrznościowy, Wielki Gospodarz i Ten, Który Cię Rozumie. Paweł Adamowicz.

„Gdańszczanin, prawnik, prezydent miasta niezmiennie zakochany w Gdańsku. Zwolennik silnego samorządu zaangażowany w rozwój demokracji lokalnej w naszej części Europy.” No, mój kandydat po prostu!!! Wasz pewnie też. Możemy się o tym przekonać z laurki na łączną liczbę 13 224 znaków.

Super! Jeśli tak samo dobrze i dokładnie przedstawieni są pozostali kandydaci, to ja jestem za. No, to zaglądam do Jarosława Wałęsy. I co widzę? Tekścik na 1688 znaków. A w tekściku, poza krótkim biogramem, jest kopij-wklej fragment z artykułu na portalu Trojmiasto.pl, w którym w kilku punktach przedstawiono program kandydata Koalicji Obywatelskiej. Program niepełny, ale co tam.

A co u kandydatki Lepszego Gdańska, Elżbiety Jachlewskiej? No, dzieje się. Trzeba powiedzieć, że jest grubo, postarali się redaktorzy (a może redaktorki) portalu Gdansk.pl. Efekt? Kopiuj-wklej z oficjalnego biogramu kandydatki zamieszczonego na stronie komitetu wyborczego Lepszy Gdańsk. Całość na 4169 znaczków. Jakiś program wyborczy? Nie ma. Po co miałby być?

(Swoją drogą to sprawny myk – zestawić swoją autorską laurkę przez wielkie L, dotykającą spraw ważnych przez wielkie S, z rozdawaniem zupy bezdomnym. To rozdawanie jest skopiowane z profilu kandydatki, więc przyczepić się trudno…)

Idźmy dalej. Jest w tym zacnym gronie jeszcze jedna kobieta, Dorota Maksymowicz-Czapkowska. No, i jej już miejski portal poświęcił uwagę szczególną. Nie szczędziła redakcja miejsca, którego przeznaczono dla kandydatki KWW Narodowy Front Polski Wojciecha Olszańskiego całe 1608 znaków! I co w tej liczbie zawarto? Ano o samej kandydatce niewiele. Nieco więcej o szefie jej macierzystego ugrupowania.

„To organizacja, której twórcą i szefem jest Wojciech Olszański, znany też jako Aleksander Jabłonowski – aktor, który zagrał m.in. w filmie Quo Vadis, ale szuka spełnienia w życiu publicznym jako nacjonalista i organizator imprez dla militarystów – tzw. rekonstruktorów.”

Myślicie, że to szczyt dziennikarskiego obiektywizmu w wykonaniu redakcji Gdansk.pl? Nie, szczyt jest znacznie wyżej. Zbliżamy się do niego czytając notkę o Kacprze Płażyńskim, kandydacie Prawa i Sprawiedliwości.

„Swoją pozycję budował na atakowaniu i krytykowaniu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza m.in. w mediach społecznościowych oraz w zależnych od PiS stacjach telewizyjnych i radiowych.”

Jest coś jeszcze. Gdansk.pl uznał, że w notce prezentującej kandydata PiS nie od rzeczy będzie oprzeć się na „nieoficjalnych informacjach” i domniemaniach o rzekomej walce wewnątrz ugrupowania. Piszą więc autorzy notki tak: „Według nieoficjalnych informacji Kacper Płażyński w walce o nominację na kandydata na prezydenta Gdańska musiał pokonać Karola Nawrockiego, aktualnego dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Stało się to możliwe dzięki osobistemu poparciu posła PiS Janusza Śniadka i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.” Takie coś na oficjalnej stronie Gdańska?! Nieoficjalne informacje?! Naprawdę?!

To krótkie wycinki z tekstu liczącego 1387 znaków. Sami Państwo przyznacie, że Woodward i Bernstein (to ci od afery Watergate) nie mieliby się do czego przyczepić.

Tak samo, jak nie mieliby się przyczepić do informacji o kandydacie KWW Gdańsk Tworzą Mieszkańcy, Jacku Hołubowskim. Bo do czego przyczepić się w tekście liczącym 596 znaków? Człowiek nawet nie zdąży założyć okularów, a już go przeczyta.

Więcej miejsca i szczęścia do redaktorskich klawiatur miał od Hołubowskiego kandydat SLD, Andrzej Ceynowa. Dostał całe 2908 znaków w formie notki biograficznej. Ale żeby jakiś program wyborczy, czy coś w tym guście? Podobnie jak w przypadku większości pozostałych kandydatów – ani pół złamanego znaczka.

Tak oto wygląda realizacja zasad demokratycznego dostępu do informacji w wykonaniu Gdansk.pl. Trudno nie odnieść wrażenia – ba! ja jestem tego pewien! – że cała ta machloja z publikacją „wizytówkowego” tekstu służy jedynie temu, by Paweł Adamowicz mógł się jak najlepiej, jak najświetniej zaprezentować na tle konkurentów. Dla siebie przeznaczył najwięcej miejsca, innych zbył byle czym. Zrobił sobie z nich tło, a niektórych wykpił, ośmieszył, przedstawił w negatywnym świetle. Bezstronność? Nic z tego! Wszak walka idzie o najwyższe pryncypia – ratowanie stołka i skóry. Dno dna i podłość.

Że w tej podłości biorą udział dziennikarze – wśród nich laureat kilku Grand Pressów Roman Daszczyński – to hańba dla środowiska. Mam jednak wrażenie, że uczestnicząc w przedsięwzięciu zwanym Gdansk.pl Roman Daszczyński sam wykluczył się poza nawias ludzi mediów. Ja go uczyć zasad publikacji materiałów wyborczych uczyć nie będę, bo on je doskonale zna, a moje nauki i tak miałby w nosie. Za mały żuczek jestem dla takiej zasłużonej persony.

Uważam, że tą publikacją powinny zająć się wszystkie instytucje zajmujące się etyką dziennikarską, przestrzeganiem demokratycznych zasad przy wyborach wszelkich stopni oraz trójmiejskie środowisko medialne. Czy tak się stanie? Wątpię. Mam jednak nadzieję, że 21 października wyborcy właściwie ocenią prezydenckie podejście do kwestii równości i przyzwoitości oraz szastania publicznymi środkami w mieście Gdańsku.


Tekst, który Państwo mieliście okazję przeczytać wyżej, odnosił się do sytuacji zastanej jeszcze dziś rano na oficjalnym portalu Gdańska – Gdansk.pl. Po jego publikacji redakcja tego zacnego wirtualnego periodyku, sama z siebie, z własnej i nieprzymuszonej woli, w ogóle bez związku z tekstem na Gdańsk Strefa Prestiżu, uzupełniła biogramy potraktowanych po macoszemu kandydatów i kandydatek. Posunęła się nawet do tego, że tu i tam dopisała wyimki z programów poszczególnych kandydatów.

Czy można to uznać za manipulację? Moim zdaniem tak, ponieważ pierwotnym zamiarem prezydenta Adamowicza i jego pracowników było przedstawić w niekorzystnym świetle innych kandydatów, pomijając ich programy. Na tym tle Adamowicz miał się jawić jako gdański geniusz i jedyny wybór. Kiedy sprawa się rypła, naprędce zmontowano uzupełnienie. Nie byłoby go, gdybyśmy przeszli nad tym do porządku dziennego.

To oczywiście dobrze, że wizytówki kandydatów zostały wzbogacone. Widać presja ma sens. Jednak całość tej sprawy świadczy jak najgorzej o Pawle Adamowiczu i jego podwładnych. Droga redakcjo Gdansk.pl, wiedz, że patrzymy ci na ręce. I dbamy w miarę naszych skromnych możliwości o to, byś była jeszcze lepsza.

Poniżej screeny pokazujące, jak pierwotnie wyglądały biogramy kandydatów. Różnice w podejściu redaktorów do każdej z tych osób widoczne od razu.

Paweł Ilski

przyp. od red. –  zmiany są w notkach o D. Maksymowicz-Czapkowskiej, J. Hołubowskim i K. Płażyńskim.

7 thoughts on “Jak Adamowicz demokrację SOBIE robi

  • Wow, jestem pod wrażeniem zmian w tekście.

    Odpowiedz
  • Nie znoszę Budynia ale uważam, że Wasze zaangażowanie w kampanię wyborczą jest bardzo słabe, w sensie żenujące. Kurde, utrzymajcie wewnętrzną dyscyplinę i fason. Żeby się nie okazało, że będziemy jeszcze tęsknić za Budyniem a Strefę Prestiżu będziemy wspominali tak jak teraz wspominamy niedawne wypożyczalnie kaset wideo… Pozdrawiam!

    Odpowiedz
    • Drogi Marku. Bardzej głupszego komentarza nie słyszałem. Ty nakazujesz prywatnemu medium co ma pisać?
      Może patrz na media za publiczne pieniądze. Burdzej bezczelnego komentarza nie czytałem dawno.

      Odpowiedz
    • Nie mam poczucia, że opisując patologię, jaką jest ta publikacja portalu Gdansk.pl, angażuję się w jakąkolwiek kampanię wyborczą w sposób wykraczający poza normy obowiązujące dziennikarzy (tzn. normy, które wydawałoby się, powinny obowiązywać dziennikarzy). Nie prowadzę agitacji na rzecz jakiegokolwiek kandydata czy kandydatki, ale piszę o tym, co złego robi należący do miasta – czyli opłacany przez wszystkich mieszkańców – portal. Opisuję też, jak nie tylko sprzeniewierza się zasadzie bezstronności dotyczącej medium publicznego, ale i po prostu zwykłego rzemiosła dziennikarskiego. Tylko tyle i aż tyle. Zgodnie z moim przewidywaniem, żadne medium publiczne, czy prywatne w Gdańsku o tej żałosnej publikacji na Gdansk.pl nawet się nie zająknęło. Żaden tez dziennikarz tego portalu nie złożył wypowiedzenia w poczuciu, że jednak to, co się tam stało nie jest w porządku.
      Strefa nie kalkulowała i nie bała się takiej publikacji. A to robi różnicę.

      Odpowiedz
  • Tylko Dorota gwarantuje Gdańszczanom, że będą mieli swojego niezależnego kandydata dla którego Gdańsk jest domem a nie interesem polityczno – finansowym. I program Doroty Maksymowicz Czapkowskiej jest jedyny logiczny i odpowiadający Gdańszczanom.

    Odpowiedz
    • Hanna G.W też wiele gwarantowała Warszawiakom, nieprawdaż?

      Odpowiedz
  • Głos mój z Mazowsza niech będzie pochwałą dla Redakcji Strefy – trafiłem tutaj niejako przypadkiem podążając za papieżem danzigstadt. Gdyby takie artykuły zostały przedstawione każdemu głosującemu przed podjęciem decyzji o wsparciu kandydata/tki na stołek burgmeistera, to wierzę w inny przebieg wyborów. Ale wszystkie wybory od 1945 roku są grubo fałszowane, stąd prezydentem może zostać byle kto – pod warunkiem, że stoją za nim „określone interesy”. To wstyd, że w mieście z tak bogatą i burzliwą historią kilka kadencji otrzymał osobnik świeć Panie nad jego duszą – który szerzej znany był jako „budyń” posiadający sam nie wiedział ile mieszkań i kont w bankach…

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.