Jak Gdańsk świętował zdobycie Smoleńska
Oblężenie Smoleńska trwało od września 1609 r. do czerwca 1611 r. 13 czerwca po 97 latach Smoleńsk wrócił do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Po jednej stronie wojsko królewskie i Kozacy, po drugiej Rosja i Szwecja.
Oblegiwała strona polska.

Smoleńsk był sercem wojny polsko-rosyjskiej (1609–1618), toczonej w cieniu rosyjskiej „Wielkiej Smuty” – okresu chaosu, uzurpatorów i rozpadu państwa. Król Zygmunt III Waza dostrzegł w tym chaosie szansę na odzyskanie starych ziem, utraconych niemal sto lat wcześniej.
Oblężenie trwałoby może i dłużej, gdyby nie pewien bojar, który postanowił zdradzić Polakom słabe punkty w murach twierdzy, czyli miejsca, w których można by dokonać podkopów. Polacy takie głębokie tunele poczynili, a w nocy z 12/13 czerwca umieścili w nich potężne ładunki wybuchowe (proch strzelniczy w minach). Eksplozje doprowadziły do zawalenia się części murów i wieży Grzizłowej, tworząc szerokie wyłomy, przez które wojska polskie i litewskie mogły przypuścić szturm generalny. Wyrwa była ogromna, a sama akcja była przykładem nowoczesnej inżynierii wojskowej. Smoleńsk stał się na lata bastionem Rzeczypospolitej na wschodzie.
Istnieją opowieści o „komandosie”, którym miał być Bartłomiej Nowodworski, a który okrył się psimi skórami i tak podchodził pod mury, by tam lokować ładunki, ale nie ma w tej kwestii wiarygodnych przekazów. Raczej to anegdota wojenna. Może i Nowodworski się podczołgiwał przebrany za psa, ale tunele były dziełem militarnym całego grona specjalistów.

A co z Gdańskiem? Gdańsk świętował zdobycie Smoleńska hucznie. Z tej okazji w mieście 7 lipca zorganizowano festyn we wszystkich kościołach. Kazania były pełne dziękczynienia Bogu za użyczone zwycięstwo. W Najświętszej Marii Pannie przed kazaniem i po odprawiono „Te Deum Laudamus” na organach i z chórem. Po południu przed Dworem Artusa odbył się pokaz fechtunku, a wieczorem puszczano fajerwerki i bito z ciężkich dział. Uroczystość zakończyły trąbki i kotły.
