Wywiady

Jarosław Pieczonka ps. „Miami”: Działania służb specjalnych to gra w szachy.

AS: A czym jest służba?

JP: Kiedyś ludzie przychodzili z pasją i powołaniem. Teraz myślą „będę miał szybciej emeryturę,” albo „nie mogę znaleźć pracy, to po znajomości pójdę do policji”. I tak się tworzą te klany, klaniki.  Wiesz, służba wiąże się z pomaganiem, z ochroną obywateli.  Gdy decydujesz się na służby specjalne, to musisz mieć poczucie ciężkiej służby.

AS: Co może przygotować do służby?

JP: Moim zdaniem jednym ze sposobów jest spędzenie trochę czasu w hospicjum. Jeśli ktoś potrafi sobie psychicznie z tym poradzić,  to znaczy że się nadaje. Ja przez cztery lata, razem z moją siostrą, opiekowałem się naszą matką i tak naprawdę to mnie nauczyło najwięcej. Te wszystkie akcje, bomby, miny, karabiny – to było nic w porównaniu z ostatnimi czterema latami. Jej choroba zmieniła moje spojrzenie na świat. To moja matka przygotowała mnie do dalszych akcji. Dziś pieniądze, kariera – to naprawdę nie jest takie istotne, jak ludzie myślą. To, że moja matka zmarła, to jest bardzo zła wiadomość dla moich adwersarzy. Dziś już nie mam takiego obciążenia psychicznego, że jestem daleko i się martwię o jej stan i opiekę. [Jarosław Pieczonka przez pewien czas pracował w Afryce – przyp. aut.] Niech każdy przyszły agent pojedzie do hospicjum i zajmie się starymi ludźmi, którzy narzekają, wyzywają, grymaszą i nie okazują wdzięczności. To najlepsza lekcja pokory, jaką można dostać. Jeden z moich mentorów, gen. Zacharski, mówi:

Pamiętaj –  pokora i szacunek dla przeciwnika.

Mogłaby być selekcja przy hospicjum.

AS: Twoja mama zdążyła przeczytać tę książkę?

JP: Nie, nie. Nie miała jak, ale widziała ją i była dumna z syna. Mam dwoje rodzeństwa, z których rodzice byli bardzo dumni.

AS: Jak zareagowała reszta Twojej rodziny?

JP: Nie dowierzali, byli w głębokim szoku. Ale przecież nie mogli wcześniej nic wiedzieć.

AS: A czy taka kariera zależy od płci? Czy kobiety mają jakąkolwiek szansę?

JP: Moim zdaniem kobiety mają trudniej.

AS: Powiedzmy, że chciałabym pracować w ABW. Dlaczego będzie mi trudniej niż mojemu koledze z roku?

JP: Moim zdaniem są takie kobiety, które służą z pasją, i są takie, które przychodzą do pracy. Te pierwsze mają trudniej. Znam osobiście pasjonatki i wielkie specjalistki – policjantki. Byłybyście zdziwione , jakim strasznym instrumentem jest dobrze wyszkolona kobieta  w służbach. Są sytuacje, że mogą więcej zdziałać niż mężczyzna. Wiem, co mówię, gdyż znam to z doświadczenia. Dodam, że kobieta plus team w tym wydaniu to bomba atomowa. Czasem kobiety potrafią zdobyć takie informacje, o jakich mężczyzna mógłby pomarzyć.

AS: Można w sobie jakoś wypracować taką odporność psychiczną albo odporność na stres?

JP: Moim zdaniem nie można. Trzeba mieć takie cechy wrodzone. Można je tylko dodatkowo wytrenować.

AS: Ale jest kilka rzeczy, które mogą pomóc w karierze, na przykład nauka języków.

JP: Oczywiście.

AS: A Ty jakie znasz języki?

JP: Rosyjski. Musiałem się też nauczyć angielskiego. Działo się to, gdy wyjeżdżałem do Afryki. Musiałem wtedy wyjechać przez tę wojnę służb w Polsce, gdy złożyłem zawiadomienie  i musiałem zatrzeć za sobą ślady. Zawiadomienie złożyłem w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Warszawie. Dotyczyło ono możliwości popełnienia przestępstwa przez szefów trzech służb i byłych funkcjonariuszy ABW, CBŚ, CBA w Trójmieście. To się wiązało z moim ujawnieniem 4 lata temu. Ujawniłem się jako śpioch kontrwywiadu i musiałem sobie radzić sam. Ostatni raz na lotnisku byłem 15 lat temu, gdy ujawniałem Słowika w Hiszpanii.  Uchylę rąbka tajemnicy i powiem, że w wyjeździe do Afryki pomogły mi polskie i brytyjskie służby specjalne, działające w porozumieniu.

Wcześniej nikt mi nie pomagał w nauce języka, nie było na to czasu. Jeśli w ogóle ktoś chce myśleć o służbach, to powinien się uczyć, kiedy jest na to czas. Kiedy jest czas na maturę, niech ją zda, kiedy jest czas na studia, niech je skończy. Wszystko musi być zrobione wcześniej, nie w trakcie. Gdy już się zostanie agentem, nie ma na to czasu. Ja musiałem szkołę średnią, maturę i studia zrobić w trakcie służby, co jest ciężkie, więc nie polecam.  Ile ty masz lat?

AS: Dwadzieścia.

JP: Ty dziś się zastanawiasz, jak dostać się do służb. Nie wiadomo, co powiesz za dwa lata. A gdy wejdziesz do służb, to nie napiszesz podania, że rezygnujesz i już nie chcesz. To tak nie funkcjonuje. To się nie da wyjść za dwa lata. Musisz mieć poczucie, że jest to wieloletnia służba.

AS: A jak wygląda kwestia założenia rodziny? Nie ma takiej możliwości?

JP: Są agenci, którzy mają rodziny, ale te rodziny nie wiedzą, czym oni się zajmują. Zdobywasz takie umiejętności, budujesz taką legendę (3-4 lata budujesz), aż udajesz przed nimi, oni nie wiedzą,  co właściwie robisz przez całe życie. Nie mają o niczym pojęcia. Ta legenda musi być podtrzymywana, musi być weryfikowalna. Legendę – tak, jak niektóre operacje – buduje się latami.

AS: Co to znaczy?

JP: Służby wojskowe nie idą na szybkość, tylko na gromadzenie informacji. Gromadzi się je i odkłada. Dzisiaj informacja jest nam do niczego niepotrzebna, ale my ją odkładamy, bo może być potrzebna za 10 lat. Nie wiemy, kim będzie Kowalski za 10 lat. Zmienia się sytuacja, wyciągamy ją i pasuje jak ulał. Układanka sama wychodzi. To tak jak gra w szachy na szachownicy.

APU: A czy to nie jest nieuczciwe wobec partnerki?

JP: Trzeba sobie z tym poradzić. Nie ma moralności w służbach, jeśli chodzi o osiągnięcie celu. Nie istnieje. Te wszystkie opowieści o etyce i moralności to bzdura. Liczy się oczywiście patriotyzm, kraj, służba, wysokie credo. Chodzi przede wszystkim o to, żeby zdobyć informacje – różnymi sposobami, oszukuj, kłam, informacja jest najważniejsza. W wywiadzie trzeba myśleć pięć kroków do przodu. To myślenie szachisty, trzeba przewidzieć  ruchy przeciwnika, blefować, udawać. Trzeba umieć kłamać. W wywiadzie i kontrwywiadzie  działania są planowane na lata do przodu.

AS: Nie ma moralności w służbach…

JP: Ty chcesz mieć moralność? A co jeśli ja np. jestem terrorystą, ty mnie rozpracowujesz i się we mnie zakochujesz, masz chwilę słabości i mówisz „ja muszę być moralna wobec ciebie, ja muszę ci powiedzieć, że jestem z kontrwywiadu”. Wiesz co zrobi terrorysta? Zatłucze cię. On nie będzie miał żadnej moralności.  Tak samo agent obcego wywiadu nie będzie miał żadnych skrupułów.

Musisz mieć świadomość, że w służbach wchodzi się naprawdę w poważne tematy i pieniądze, zdobywa się informacje korupcyjne, wchodzi się w układy. Robi się takie rzeczy, że twoją jedyną moralnością jest służba dla kraju i musisz sobie z tym poradzić, sama sobie to w głowie poukładać. Jeśli masz jakieś skrupuły, to się nie nadajesz. Idź sobie do policji, czy gdzieś tam, to jest zupełnie inna bajka. Czyli moralność – tak, państwo polskie. Choroba na Polskę – to jest credo.

15 thoughts on “Jarosław Pieczonka ps. „Miami”: Działania służb specjalnych to gra w szachy.

  • Wymyślone historie.Nie jest tajemnicą że został wyrzucony z Policji przez skandal homoseksualny,kiedy wyszło na jaw że molestował młodszych kolegów policjantów.
    Pracował w gdyńskiej agencji towarzyskiej nie jako ochroniarz,tylko świadczył usługi męskim klientom-i taka to jego przykrywka.Przez pewien czas pracował w Hamburgu na St.Pauli i w Hiszpani świadcząc swoje usługi,zarabiając w tym czasie bardzo duże pieniądze pozwalające żyć w Polsce na wysokim poziomie.
    Kiedy koledzy z Policji postanowili ujawnić jego „dorywcze” prace i homoseksualizm – stali sie jego wrogami do dnia dzisiejszego.Sprawę utajniono,aby nie niszczyć reputacji gdańskiej policji,a on i koledzy musieli odejsć na przedwczesną emeryture.
    Nikt z szefostwa powyższych służb nie potwierdzi jego wersji,bo nie łatwo znaleźć świadka takich fantazji jakie miewał ten niby agent.
    Jedynie młoda naiwna studentka na początku swojej kariery,studiująca dziennikarstwo czy kryminologie może w to uwierzyć.
    Opowiedzieć może on wszystko,ale czy to prawda i ktoś to potwierdzi?
    Czytając ten artykuł-wywiad przypominaja się słowa Kurskiego ” Ciemny lud to kupi”.Porozmawiajcie z byłymi kolegami z Policji i zacznijcie pisać rzetelnie prawdziwe historie.

    Odpowiedz
  • Sprawę utajniono, a Ty o tym wiesz? I zdecydowałeś się o tym powiedzieć rok po wydaniu książki Patryka Vegi?

    Odpowiedz
    • Jak cie to bardzo interesuje,porozmawiaj z jego dawnymi najbliższymi kolegami Sławkiem i Andrzejem dlaczego naprawdę został wyrzucony z policji.Ci co go znają to wiedzą że to stary „homo” i bandyta,który sprzeda każdego,tak jak to robił z zarekwirowanym towarem z magazynów policji,a wymyśla sobie teraz historyjki żeby nie odpowiadać za swoje dawne przestępstwa i żeby gdziekolwiek zaistnieć.Nikt nie chce mieć z nim nic wspólnego w Trójmieście bo wiedzą co to za latawica.
      Kupił motor i skóre i chciał być jak prawdziwi twardzi geje z USA.
      Zapytaj też „łysego Jurka” z Gdyni,u niego też pracował w agencji jako męska.
      Dlatego pływa teraz w rejony afryki żeby zadowalać murzynów i żeby nikt się o tym nie dowiedział w Polsce,bo to „ściśle tajne” i rozpracowywuje ich środowisko dla CIA,FBI,NASA,ABW,KGP,FSB,KGB,ZdiZ,ZKM,GPEC,PKP,KS „Tęcza” i środowisk LGBT.

      Odpowiedz
  • Jarek opamiętaj się . Jeżeli potrzebujesz pomocy a mysle że bardzo, to znam dobrego psychiatrę.

    Odpowiedz
    • Jesteś agentem kontrwywiadu? Czy tylko tak piszesz, żeby coś napisać?

      Odpowiedz
      • Agent ? Teraz mówi się TW, kiedyś „gumowe ucho”

        Odpowiedz
  • Czytając ten artykuł i oglądając wcześniej w telewizji wypowiedzi tego „agenta” nasuwają się same wątpliwości dotyczące jego wiarygodności.
    Po pierwsze każdy agent Wojskowych Służb Wywiadu lub Kontrywywiadu musi być wykształcony,znać języki obce i umieć wysłowić się w swoim ojczystym języku.
    W tym przypadku język polski stanowi nawet dla niego problem,a co dopiero języki obce.
    Po „zakończeniu kariery” nie zdradza tajemnic z wykonywanych misji,nie zajmuje się plotkami towarzyskimi itd.
    Wystarczy poczytać książki takich osobistości jak gen.Petelicki czy gen.Czempiński.
    Kłamanie przy robieniu pseudo „legendy” tak mu weszło w krew,że w niektóre rzeczy uwierzył,że sie zdarzyły.
    On zapewne w warcaby nie potrafi grać,a co dopiero w szachy lub gry operacyjne – zwykły jełop podszywający się za kogoś kim nie jest,nie był i nie będzie.

    Odpowiedz
    • Czarek i Maciek :) Jaka pogoda w Madrycie?

      Odpowiedz
    • Też mi to słabo wygląda co opowiada pieczona, jakos nie za bardzo ci to wyszło chłopie. No ale jak potrzeba pieniędzy…

      Odpowiedz
      • Pieczona nie dostał od nas ani grosza. Po co te insynuacje?

        Odpowiedz
  • Porozmawiajmy o faktach . Skoro przywolales Andrzeja i Sławka, to przypominam, że po ukazaniu się art w Gazecie Wyborczej pt. Miami Gdańsk w 2000r., Andrzej rok przed nabyciem praw emerytalnych a Sławek dwa lata przed nabyciem praw emerytalnych zwolnili się z policji. To było w grudniu 2001. Kto w takiej sytuacji odchodzi z Policji? Ja zostałem. Wspólnie ze Edmundem Mucha wytoczylem proces dwóm gazetom, Wyborczej i Tygodnikowi Nie.
    Proces trwał siedem lat. Ona procesy wygraliśmy. Andrzej i Sławek nie złożyli pozwów. Co do narkotyków z magazynów, to oczywiście faktem jest, iż było prowadzone postępowanie, tylko nie dotyczyło magazynów, lecz tego, ze Andrzej interweniował podczas akcji u f-szy z Komendy Rejonowej w Gdańsku. Chodzilo o upłynnienie narkotyków. To postępowanie miał prowadzone nie ja, lecz Andrzej. Oczywiście, jak później się dowiedziałem, w środowisku krążyła informacja, ze sprawa dotyczyła mnie. Tę informacje powielal sam Andrzej, aby nigdy nie być kojarzonym z ta sprawa.

    Odpowiedz
  • Może agent „specjalnej troski” opowie wreszcie kilka prawdziwych historii:
    Jak sprzedawał tajne informacje ze śledztw i towar z magazynów policji braciom Pos… z Gdyni i pomagał zamykać konkurencję za pieniądze.
    Lub jak prywatnie ochraniał jako policjant transporty z „lewym” paliwem z rurociągów które wyjeżdżały w nocy ze Stogów…za co pobierał sowite wynagrodzenie.
    Albo jak „wykupił” swoją partnerkę życiową Agnieszkę z agencji „Bodega” w Gdyni w której pracowali, aby mogła odejść z branży i stworzyć z nim prawdziwą katolicką „sprawiedliwą” rodzinę.
    Fakty są takie, że wymyśla historie aby oczerniać innych i dostać jakieś wynagrodzenie na przeżycie, a o prawdziwych zdarzeniach milczy bo mógłby dostać za niektóre kilka niezłych lat.
    Jest tak wiarygodny jak KLAUN w cyrku.

    Odpowiedz
  • Panie Jarosław Pieczonka, może podzielisz się informacjami, jaki miałeś w tym interes, że nakłaniałeś wdowę po Nikosiu, kiedy była na okazaniu w Prokuraturze Wojewódzkiej w Gdańsku aby wskazała na Siergieja Sienkiva z klubu płatnych zabójców – jako zabójce „Nikosia” – czyli na tego samego zabójce, co zastrzelił Ryszarda Glinkowskiego ps.’Tato’ ?
    Przynosiłeś jej wcześniej jego zdjęcia, żądałeś aby na niego wskazała i mówiłeś że to on na 100% strzelał.
    Po jakimś czasie Siergiej sam przyznał się, że to on strzelał, ale na wizji lokalnej wyszło jednak że to nie mógł być on.

    Dla kogo wtedy pracowałeś i kto ci to zlecił ?

    Odpowiedz
  • Przez jakis czas nawet ochranial pedalkow spotykajacych sie w Gdansk w parku kolo urzedu miejskiego. Mial nawet epizod w sklepie sportowym. Zenada. Postac tak wiarygodna jak Tomasz Lis z telewizji. Zero prawdy

    Odpowiedz
  • Jedzie biały dostawczak (obcych służ specjalnych?) na łódzkich rejestracjach, nagle coś strzela w uchu jakby kamień a kamienia brak, potem pojawia się miraż fragmentu nici na skrzyni biegów – droga E75 Siewierz

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.