Podróże

Kamienna pieczęć templariuszy i masonerii cz. III

Jeśli chcesz wiedzieć, o czym piszę, przeczytaj najpierw:

Po trzech latach od ostatniego artykułu o Rosslyn postanowiłam temat dokończyć.  Tym razem wejść do środka kaplicy.

Rosslyn to oczywiście skojarzenia ze skarbem templariuszy. Nie mogło być inaczej. Sprawa skarbu jest na świecie dosyć oklepana. W końcu nawet pan Samochodzik u nas go szukał. Jednak najbardziej ma on prawo zaistnieć właśnie w głębokiej Szkocji.

Kaplica Rosslyn wewnątrz, widok w kierunku wschodnim/Aleksandra Zetterlund

W 1745 r. znaleziono list Jakuba de Molay, adresowany do siostrzeńca, hrabiego Guicharda de Beaujeu. W liście ostatni mistrz powiadamiał o zakopaniu części skarbu w trumnie jego dziadka. Druga część miała być ukryta w dwóch kolumnach w jakimś kościele. Trop wiódł do dwóch miejscowości: Rennes-le-Chateau (sprawa księdza Berenger Sauniere) i do Rosslyn. Ponieważ na ten moment nie jest to weryfikowalne, więc nic dziwnego, że legenda ma się dobrze. Przypominam, że William St. Clair, budowniczy i właściciel kaplicy, był templariuszem i jest to fakt, z którym nie należy walczyć. Zwłaszcza, że sama widziałam grób z podpisem.

Wejście do kaplicy, witraż i dwa zdjęcia robione z baptysterium/Aleksandra Zetterlund i ja.

A pod kaplicą wiadomo, że znajduje się niedostępna komnata. Ta  miałaby służyć jako miejsce pochówku św. Marii Magdaleny oraz miejsce przechowywania Arki Przymierza, fragmentu Krzyża (tym razem prawdziwego) i św. Graala (choć św. Graal to jeszcze inna para kaloszy, o czym za chwilę). Komnata jest bardzo głęboko. Na tyle głęboko, że dostanie się do niej grozi destabilizacją fundamentów. Przynajmniej takie jest oficjalne tłumaczenie, dlaczego nikt tam nie kopie (choć na mój chłopski rozum wystarczy zrobić tunel w odpowiedniej odległości). Może jednak wtedy mit by upadł? Nie, nie ironizuję. Gdy się jest we wnętrzu kaplicy, można uwierzyć we wszystko. Kaplica zachwyca i wciąga. W tym niewielkim pomieszczeniu siedziałam trzy godziny. Liczba detali jest oszałamiająca. To jest miejsce, które rozpala wyobraźnię.

O jakie kolumny chodzi?

Od lewej w głębi: Kolumna Mistrza, Kolumna Szechiny, Kolumna Czeladnika

Są tu dwie słynne kolumny. Kolumna Ucznia (Czeladnika) to spiralnie ułożone płaskorzeźby z motywami roślinnymi. U jej podstawy kłębi się osiem wężów-smoków (w Skandynawii symbol szatana, choć może tutaj odniesienie jest do Chin). Wystają im z paszczy pędy winorośli. Kolumna Mistrza (Murarza, a więc Mularza) jest prosta. Zdobią ją pionowe linie.

Kolumna Czeladnika (po lewej) i Kolumna Mistrza (po prawej)/archiwum rodzinne Rosslyn

I otóż mistrz-murarz miał wykonać dwie kolumny, ale nie mógł wymyślić takiego kształtu dla drugiej, który by go zadowalał. Wyjechał więc za granicę, do Rzymu, w poszukiwaniu natchnienia.
W tym czasie jego czeladnikowi przyśniła się nowa kolumna, przyśniło mu się, że sam dokończył dzieła. Więc go dokończył.
Gdy mistrz wrócił, ogarnęły go zazdrość i wściekłość, więc młotkiem kamieniarskim zabił czeladnika. Za karę musi patrzeć na ten filar – rzeźba jego głowy została umieszczona w rogu zachodniej ściany kościoła w taki sposób, że linia jego oczu przecina Kolumnę Ucznia. Na ścianie można również znaleźć głowę ucznia i jego matki. Wśród wielości rzeźb nad głową jest to nawet wyzwanie. Pół godziny patrzyłyśmy w sklepienie. Głowa ucznia ma ślad od uderzenia młotkiem na prawej skroni.

Po lewej głowa czeladnika ze śladem morderstwa na skroni, w środku zrozpaczona matka, po prawej głowa mistrza skazanego na wieczne podziwianie kolumny/archiwum rodzinne Rosslyn.

Co ciekawe, budowa świątyni w pewnym momencie uległa opóźnieniu z „gwałtownego” powodu.
Ta legenda jest nawiązaniem do masonerii. Jest bowiem wzorowana na historii Hirama Abiffa, wg masonów – architekta świątyni jerozolimskiej. Abiff miał znać imię Boga, nie chciał go wyjawić robotnikom, więc zabili go młotkiem.
Oba filary są więc nawiązaniem do Świątyni Salomona (filary Jachin i Boaz).

Grafiki przedstawiające filary Świątyni Salomona i symbole masońskie.

Aż do XVIII wieku filary nosiły nazwy: „Kolumny Hrabiego” („Kolumna Mistrza”) oraz „Kolumny Księcia” („Kolumna Czeladnika”). Rozdzielająca je kolumna nosi miano „Kolumny Szechiny” (szechina jest hebrajskim wyrazem oznaczającym „obecność Boga”).

Kolumna Księcia, Szachnina i Kolumna Hrabiego (od lewej do prawej) na starej rycinie.

Rzeźby na Kolumnie Czeladnika nawiązują do mitów celtyckich. Ma to być Drzewo Wiedzy łączące w sobie niebo, ziemię i piekło.

Niektórzy twierdzą, że Święty Graal nie jest ukryty w komnacie pod kościołem, ale tutaj – w tym filarze. Ponoć trafił się gość, który z siekierą szedł to sprawdzić. Jest też interpretacja bardzo współczesna: ten Święty Graal w kolumnie to skręcony zapis DNA, zapis przeszłości i zapis życia.
Pikanterii dodaje fakt, że właśnie w Roslin sklonowano po raz pierwszy żywe stworzenie – owieczkę Dolly.

Kolumna Czeladnika w 1860 r.

Czy więc w tych kolumnach ukryte są zaginione dokumenty templariuszy oraz część skarbu? I co jest tym skarbem?

Na kolejny odcinek opowieści o Rosslyn, tym razem o sklepieniu i motecie zaklętym w kamieniu,  zapraszam wkrótce.

Anna Pisarska-Umańska

Zdjęcia bez podanego fotografa znalazłam w czeluściach internetu. Ustalenie autora jest obecnie niemożliwe.

Dodaj opinię lub komentarz.