W tym roku po raz pierwszy postanowiłem wziąć udział w Gdańskim Budżecie Obywatelskim jako wnioskodawca. Pod marką „Trójmiejska Inicjatywa Kierowców – Odkorkowujemy miasto” złożyłem łącznie 16 projektów, z czego 14 dzielnicowych i 2 ogólnomiejskie. Piętnaście projektów dotyczyło montażu sekundników przy sygnalizatorach świetlnych na 90 wybranych skrzyżowaniach w Gdańsku, a jeden dotyczył przedłużenia lewoskrętu na skrzyżowaniu Al. Armii Krajowej z Al. Vaclava Havla i ul. Łostowicką.

W przypadku projektów ogólnomiejskich wraz z wnioskami zobowiązany byłem dostarczyć podpisy poparcia dla moich projektów. Lista podpisów, podobnie jak wniosek generuje się automatycznie, ponieważ projekty składa się za pomocą formularza na stronie internetowej. Po jej wydrukowaniu udałem się do Śródmieścia celem zbierania podpisów i wtedy rozpoczęły się pierwsze komplikacje. Mieszkańcy niechętnie podpisywali się na liście, która nie zawierała nawet tytułu projektu. Zgodnie z regulaminem potrzebowałem 30 podpisów dla każdego ogólnomiejskiego projektu, podczas gdy na liście było jedynie 30 miejsc. Jeden nieczytelny podpis mógł spowodować odrzucenie mojego projektu, więc dla świętego spokoju dla każdego projektu dostarczyłem po dwie listy poparcia.

Grafika ze strony FB Trójmiejskiej Inicjatywy Kierowców

Następnym krokiem było wypełnienie wszystkich wniosków na stronie Budżetu Obywatelskiego. W jednej z rubryk należało wypisać numery działek, których dotyczy projekt. Z oczywistych względów pominąłem ten krok w przypadku projektów dotyczących sekundników i następnego dnia podczas wizyty w urzędzie upewniłem się, że ten wymóg nie obowiązuje w przypadku projektów, które dotyczą jedynie modyfikacji istniejącej infrastruktury. Niestety jakiś czas później otrzymałem informację, że jeśli w terminie 5 dni nie dostarczę numerów działek dla wszystkich projektów, to zostaną one odrzucone. Pokornie spędziłem cały dzień przy komputerze, wypisując numery działek, przy których stały sygnalizatory na 90 skrzyżowaniach, o których była mowa w projektach dotyczących sekundników. Co ciekawe, na jedno skrzyżowanie przypadało od kilku do nawet kilkunastu numerów działek, które musiałem wypisać. To był chyba najnudniejszy dzień w moim życiu… ale udało się!

Niestety niedługo potem okazało się, że wszystkie moje projekty zostały odrzucone, ponieważ:

Zastosowanie odliczników przy sygnalizacjach świetlnych w Gdańsku było wielokrotnie analizowane. Przy obecnych systemach sterowania ruchem na większości skrzyżowań nie można wykorzystać odliczników z uwagi na zmieniającą się długość faz światła czerwonego i zielonego w przypadku występujących w większości sygnalizacji akomodowanych. Dotychczasowe doświadczenia i opinie ze stosowania tych urządzeń są negatywne. Zastosowanie odliczników w Grudziądzu spowodowało wzrost zderzeń bocznych i wjazdów na czerwonym świetle.

Wszystkie, włącznie z projektem dotyczącym przedłużenia lewoskrętu na Al. Armii Krajowej, w którym nawet nie było mowy o sekundnikach. Dziesiątki godzin poświęcone na wytypowanie konkretnych skrzyżowań, przygotowanie grafik i projektów, a na koniec wypisywanie numerów działek spotkały się z lakoniczną, anonimową wiadomością, przygotowaną z błędami nie tylko w pisowni, ale opartą na kłamstwie.

Przygotowałem 8-stronnicowe odwołanie dla projektów dotyczących sekundników, w którym udowodniłem, że w Grudziądzu nie doszło do wzrostu ilości zderzeń bocznych (było ich w tym okresie dokładnie 0), a cały raport, na który powołał się anonimowy urzędnik odrzucający projekty, można schować między bajki. Nie dość, że doszło do awarii sprzętu pomiarowego, to merytorycznie dokument ten wołał o pomstę do nieba. Porównywano średnią prędkość pojazdów w lutym do tej z czerwca, twierdząc, że wzrost prędkości spowodowały sekundniki… Analizowano jedynie wykroczenia drogowe więc nie sposób było doszukać się we wspomnianym raporcie pozytywnego wpływu sekundników na przepustowość, bezpieczeństwo czy wreszcie komfort użytkowników ruchu, którzy w miejscowej prasie wypowiadali się na temat sekundników pozytywnie.

W odwołaniu wypunktowałem, że na tych samych skrzyżowaniach w Gdańsku  działają już sekundniki dla pieszych i tramwajów, a w innych miastach sygnalizacja akomodacyjna z powodzeniem współpracuje z sekundnikami dla kierowców. Ponieważ do przejazdów na czerwonym świetle zaliczane są samochody ruszające zbyt wcześnie (o czym grudziądzki raport nie wspomina) przedstawiłem przewidziany w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury sposób na walkę z tym zjawiskiem – sekundnik wyłącza się na kilka sekund przed zapaleniem się zielonego światła. Gdy zgłosiłem urzędnikom, że w sprawie mojego projektu dotyczącego przedłużenia lewoskrętu doszło do błędu ludzkiego, powód odrzucenia projektu został pośpiesznie zmieniony, ale projekt w dalszym ciągu nie został dopuszczony do głosowania. W związku z powyższym przygotowałem kolejne odwołanie, tym razem tłumacząc, że rezerwę terenową przewidzianą na poprawę warunków ruchu na tym skrzyżowaniu można wykorzystać na, uwaga… poprawę warunków ruchu na tym skrzyżowaniu.

Zdjęcie ze strony FB Trójmiejskiej Inicjatywy Kierowców

Zostałem zaproszony na posiedzenie Zespołu Konsultacyjnego, podczas którego miało zapaść rozstrzygnięcie w sprawie projektów dotyczących lewoskrętów. Podczas posiedzenia w formule online z trudem opanowywałem emocje w związku z aroganckim zachowaniem Pana Mateusza Władyki z Działu Sterowania Ruchem Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni. Pan Władyka ostentacyjnie wyśmiewał mój brak wykształcenia w zakresie inżynierii ruchu, tłumacząc, że w związku z tym dyskusja jest bezcelowa, choć i on wykazał się niewiedzą twierdząc, że sekundniki nie są umocowane w polskim prawie, co jest oczywiście nieprawdą.

Już na samym początku posiedzenia oświadczyłem, że jestem tylko amatorem, który przygotowując się do składania projektów przeczytał stosowne akty prawne i opracowania naukowe. Uważam, że żaden wnioskodawca do Budżetu Obywatelskiego, jak zresztą sama nazwa wskazuje, nie musi być specjalistą w dziedzinie, w której składa projekt. Takim brakiem poszanowania wnioskodawców urzędnicy zniechęcają tylko kolejne osoby chcące uczestniczyć w życiu miasta. Wielokrotnie podczas posiedzenia słyszałem, że mój projekt jest zły, ale nikt nie powołał się na konkretny zapis Uchwały, pozwalający odrzucić projekt. Na koniec posiedzenia dowiedziałem się niespodziewanie, że w jego trakcie będzie też rozpatrywany mój projekt dotyczący przedłużenia lewoskrętów. Oświadczyłem, że nie zostałem o tym stosownie poinformowany, a w odpowiedzi usłyszałem, że mam się nie martwić i ten projekt zostanie przywrócony. Nie zadawałem zbędnych pytań odnośnie tego, skąd pojawił się taki bałagan, czego teraz żałuję.

Jakiś czas później rankiem obudził mnie telefon z urzędu. Mój rozmówca kazał mi szybko się zdecydować, czy zgodzę się na ograniczenie zakresu projektu do jednego lewoskrętu – wówczas projekt zostanie zaakceptowany. Odparłem, że sprawa jest zbyt ważna, aby decyzję podejmować w taki sposób, i jeśli będę chciał skorzystać z tej propozycji to oddzwonię następnego dnia. Jak się okazało taką możliwość miałem jeszcze przez kilka tygodni, jednak z niej nie skorzystałem. W ten sposób ponownie znalazłem się na posiedzeniu Zespołu Konsultacyjnego. Urzędnicy tłumaczyli mi, że przez rezerwę terenową na budowę estakady (bardzo mocno wspieram ten pomysł!) lewoskręt w kierunku Al. Vaclava Havla nie może być zrealizowany. Później usłyszałem, że w takim wariancie projekt będzie po prostu zbyt drogi. Żeby było śmieszniej na spotkaniu nie było nikogo, kto mógłby zweryfikować te informacje. Widząc jednak upór urzędników i wiedząc, że projekt może być w rzeczywistości odrzucony „bez żadnego trybu” wypowiedziałem z uśmiechem na twarzy następującą kwestię:

Nie wierzę, że to mówię, ale postanowiłem zaufać GZDiZ, że faktycznie zadbają o poprawę warunków ruchu od strony Śródmieścia na własną rękę.

Wiedząc, że są plany zmiany organizacji ruchu, które będą komplementarne z moim projektem, zgodziłem się na ultimatum postawione przez urzędników i projekt przeszedł do głosowania. Wiem jednak, że jeśli GZDiZ nie odegra swojej roli w tej sprawie, to wnioskowanego, dłuższego lewoskrętu nie będzie można w pełni wykorzystać, niezależnie od tego jakie będą wyniki głosowania przez mieszkańców.

Bardzo mocno wierzę w ideę Budżetu Obywatelskiego, jednak mam do władz Gdańska ogromny żal za to, w jaki sposób jest on przeprowadzany. W tym roku urzędnicy odrzucili 175 projektów i jestem bardzo ciekawy, czy inni wnioskodawcy mieli podobne problemy jak ja. Ciekaw jestem jaka część wnioskodawców, których projekty zostały odrzucone, zdecyduje się spróbować swoich sił w kolejnych edycjach i wreszcie, jaka część odrzuconych projektów faktycznie powinna była zostać odrzucona. Podczas jednego z posiedzeń członkowie Zespołu Kunsultacyjnego proponowali,aby w  przyszłych edycjach nie było już można składać projektów dotyczących dróg, podobnie jak dzisiaj nie można wnioskować o dodatkowe patrole straży miejskiej czy dodatkowe kursy komunikacji miejskiej.

Nie godzę się na opiniowanie projektów przez anonimowych urzędników. Budżet Obywatelski nie powinien stanowić wyjątku od zasady jawności wydatków publicznych. Uważam, że każda osoba podejmująca decyzje w imieniu naszego miasta powinna być znana z imienia i nazwiska i za te decyzje odpowiedzialna. Czy urzędnik, który omyłkowo odrzucił mój projekt albo kłamał w sprawie wzrostu ilości zderzeń bocznych w Grudziądzu, poniesie jakąś odpowiedzialność? Bądź co bądź chodzi o ponad 20 milionów złotych, których wydatkowanie uzależniliśmy nie tylko od decyzji mieszkańców, ale przede wszystkim od decyzji anonimowych urzędników i Zespołu Konsultacyjnego. Naiwne jest myślenie, że w Budżecie Obywatelskim decydujący głos mają mieszkańcy Gdańska, skoro prawie 2/5 wszystkich projektów złożonych w tym roku nie zostały dopuszczone do głosowania.

Logo Trójmiejskiej Inicjatywy Kierowców

Jako radny dzielnicy Osowa i współzałożyciel grupy mającej ułatwić komunikację pomiędzy radnymi dzielnic w Gdańsku dostrzegam też jeszcze jedno: Budżet Obywatelski każdego roku wynosi więcej niż budżet wszystkich Rad Dzielnic razem wziętych. To zaś powoduje, że dużą część wnioskodawców stanowią radni dzielnic, którzy w ten sposób starają się pozyskać dla dzielnicy więcej, niż mogą w ramach własnych budżetów. Często te środki trafiają na sprawy tak prozaiczne jak remonty zapadających się chodników. Wierzę, że Budżet Obywatelski, według słów pewnej gdańskiej urzędniczki, powinien służyć spełnianiu marzeń, a nie wypełniać lukę w wydatkowaniu pieniędzy z miejskiego budżetu. Jak powiedziałem w trakcie jednego z posiedzeń Zespołu Konsultacyjnego „ja też uważam, że ten projekt nie powinien się tutaj znaleźć”. Niedopuszczalne jest też to, że w mediach społecznościowych zdarzało się, że miasto, czy sama Prezydent Aleksandra Dulkiewicz słowem nie wspominali, że dana inwestycja została wywalczona poprzez Budżet Obywatelski.

Wiedząc, jak wiele pracy potrzeba, żeby wziąć udział w Budżecie Obywatelskim, nie wspominając już o wygrywaniu, chciałbym przekazać wyrazy uznania dla wszystkich wnioskodawców, którzy złożyli swoje projekty do Budżetu Obywatelskiego, niezależnie jak potoczyły się losy Państwa projektów. Szczególnie podziwiam wszystkich tych, którzy nie działając społecznie na co dzień, poświęcili czas wolny, żeby złożyć swój projekt, a następnie go wypromować, konkurując z organizacjami pozarządowymi i znanymi społecznikami. Zasługują Państwo na podziękowania za każdym razem, kiedy jest mowa o realizacji Państwa projektu!

Zdecydowałem się nie publikować tego tekstu wcześniej, ponieważ nie chciałem wpłynąć na wynik głosowania w budżecie obywatelskim, a jedynie zaapelować do jego organizatorów o konieczne zmiany. Uwagi dotyczące anonimowości opiniujących projekty i list poparcia przesłałem uprzednio do Zespołu Konsultacyjnego. Organizatorzy Budżetu Obywatelskiego zapowiedzieli mi już, że proponowane przeze mnie zmiany zostaną uwzględnione w kolejnych edycjach. Zgodnie z deklaracjami listy podpisów będą w przyszłym roku wydłużone i opatrzone tytułem projektów a dane osób opiniujących konkretne projekty będą widniały na stronie projektów. Od początku deklarowałem swoją gotowość do udziału w pracach mających na celu wprowadzenie koniecznych zmian w Budżecie Obywatelskim.

Zachęcam więc do kontaktu ze mną  wszystkich wnioskodawców, którzy poczuli się pokrzywdzeni tegoroczną edycją Budżetu Obywatelskiego lub mają pomysły na usprawnienia w kolejnych edycjach. Sprawmy, by Budżet Obywatelski był obywatelski nie tylko z nazwy!

Paweł Zarzycki

wytłuszczenia od redakcji

One thought on “Kto czuje się skrzywdzony edycją „Budżet Obywatelski 2022”?

  • Budżet Obywatelski? Wydawała mi się ta idea już skompromitowana w Gdańsku. Czegoś nie wiem?
    A propos, proszę Szanownych Państwa, a jak schrony cywilne w Gdańsku, wszystko jest?

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.