Miasto Gdańsk od wielu lat zaskakuje śmiałym podejściem do infrastruktury miejskiej, małej architektury i retencji!. Wystarczy przypomnieć awangardowy pomysł umieszczenia palm w 200 litrowych blaszanych beczkach, które miały sprawiać wrażenie śródziemnomorskiego portu, a w praktyce służyły za petownicę i śmietnik. Kolejnym pomysłem był obwoźny cyrk rachitycznych drzewek na paletach.

Lotnisko za 1000 000 zł
Lotnisko za 1000 000 zł

Tym razem wydano blisko 1 000 000 zł na skwer, który w zamierzeniach miasta ma całkowicie przeobrazić obszar przy ulicy Podmłyńskiej, ma być to miejsce wypoczynku podczas spacerów. Jak mówi Michał Szymański, zastępca dyrektora ds. przestrzeni publicznej Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni, skwer będzie miejscem, z którego można podziwiać jedno z najpiękniejszych widoków Głównego Miasta (sam skwer leży na terenie Starego Miasta). Przy okazji warto przeczytać, co Michał Szymański miał do powiedzenia w temacie beczek na Szafarni.

Przebudowa chodnika uwzględniła “ogród deszczowy” (całe 32 m2), małą architekturę, nasadzenie drzew. Wszystko to ma uszanować zabytkowe otoczenie ulicy Podmłyńskiej.

Co wyszło z tych pięknych zapewnień w rzeczywistości?

Ano, wyszło lotnisko, lub jak kto woli – kamienne socrealistyczne mauzoleum. Na miejskim portalu za 4,3 mln zł rocznie można przeczytać, że na skwerze nie brakuje zieleni. 16 sadzonek drzew liściastych, które za mniej więcej 30 lat będą dawały jakikolwiek cień. (Obecnie można przesadzać duże drzewa i nie jest to wyczyn na miarę lądowania człowieka na Księżycu, ale może w Gdańsku jest).

Lotnisko za 1000 000 zł
Lotnisko za 1000 000 zł

Warto jeszcze raz wspomnieć o ogrodach deszczowych wkomponowanych w ten rekreacyjny skwer. Tak, to całe 32 m2. Na marginesie – zawsze myślałem, że po skwerze chodzi się wśród zieleni. Sadzonki drzew i rośliny zasadzono tu w betonowych wannach. Te drzewa nigdy nie będą dawały cienia, bo uschną, pomimo że umieszczono je dość blisko siebie i w dwóch szpalerach.

Miłośnikom historii Gdańska zrobiono prezent – na chodniku zaznaczono linię przedwojennej zabudowy. Tyle, że przedwojenna zabudowa dochodziła prawie do jezdni.

Dalsze znęcanie się nad tym kamiennym pomnikiem małej retencji nie ma sensu. “Koń, jaki jest, każdy widzi”.

Plac skończono dzięki łagodnej zimie trzy miesiące przed terminem, a na wniosek prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, głosami gdańskich radnych, nadano mu nazwę Ruchu Młodej Polski. Nazwę umieszczono na zardzewiałej tabliczce, nawiązującej prawie po sąsiedzku do ECSowego kortenu lub może do przyszłego Muzeum Bursztynu. Kto wie?

Nazwę skweru umieszczono na zardzewiałej tabliczce, nawiązującej prawie po sąsiedzku do ECSowego kortenu lub może do przyszłego Muzeum Bursztynu.
Nazwę skweru umieszczono na zardzewiałej tabliczce, nawiązującej prawie po sąsiedzku do ECSowego kortenu lub może do przyszłego Muzeum Bursztynu.

Nowego “skweru“ bronią i aktywiści miejscy ze stowarzyszenia Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej. Aktywiści podkreślają potrzebę istnienia w przestrzeni miejskiej drzew i parków kieszonkowych. Członkowie FRAG podnoszą zalety ciągu pieszego, jego szerokości i wygody. Czy to aby prawda? 100 metrów dalej jest Wielki Młyn i znaczne zwężenie chodnika, może należy być konsekwentnym i zburzyć Młyn, aby szerokim chodnikiem mogły się przemieszczać masy ludzkie zwiedzając nowoczesną NRDowska zabudowę ulicy Rajskiej.

Zwężenie przy Wielkim Młynie
Zwężenie przy Wielkim Młynie

Jest jednak nadzieja, bo skwer może być wykorzystany z pożytkiem przez mieszkańców i turystów. Obecnie jeżdżą tam deskorolkarze, ale gdy minie pandemia, można w środku lata rozegrać tam międzynarodowy festiwal pizzy pieczonej na kamieniu. Duża powierzchnia i południowe nasłonecznienie będzie temu sprzyjać. Ja jednak uważam, że to idealne miejsce na pomnik i kwiaty składane przez liczne delegacje.

….na betonie kwiaty nie rosną
twarde bruki nie pachną wiosną
na kamieniu nic się nie rodzi….

1969 Wojciech Korda i Niebiesko-Czarni.

Andrzej Ługin

 

7 thoughts on “Lotnisko za 1 000 000 zł w środku Gdańska – film

  • No cóż, okazuje się że można storpedować każdy pomysł, i że wszystko może się nie spodobać.. To prawda. Póki co, jeszcze mamy możliwości swobodnego komentowania podejmowanych przez włodarzy decyzji.. No chyba, że ów zjadliwy i niesprawiedliwy komentarz wynika wyłącznie z inspiracji politycznych, bowiem autorowi nie po drodze z nurtem prowadzonym przez obecnych zarządzających miastem. Skłaniam się do takiego stwierdzenia, czytając kolejny komentarz do inicjatywy „palm w 200l puszkach które służyły za popielniczki i śmietnik”,… Cóż, to zdaje się wina „mieszkańców” lub turystów a nie inicjatorów pomysłów…? Czyż nie? Wracając do tematu „lądowiska”… Zgadzam się z jednym stwierdzeniem i to bynajmniej nie autora komentatora rzeczywistości – Jaki koń jest każdy widzi. Wystarczy, że zamknę wypowiedź zdaniem zgoła odrębnym… Uważam że inicjatywa jest dobra, wykonanie również. Wierzę, że zostanie doceniony zarówno przez mieszkańców jak i odwiedzających. Oby więcej tak dobrej małej architektury, w centrach naszych miast.

    Odpowiedz
    • To nie jest żaden pomysł. To pomyłka urbanistyczna. Beton i wyspa ciepła. Do tego karłowaty gatunek drzew które nigdy nie będą miały korony zapewniającej cień. Koń jaki jest każdy widzi dopóki nie zdechnie z gorąca. Do tego FRAG zrobił samolizanie po jajach zachwalając betoniaka którego sami zaprojektoweali.
      Oby w Gdańsku tego typu organizacje nie miały nic do powiedzenia. Działają na szkodę miasta i mieszkańców.

      Odpowiedz
      • Przydał by się w Gdańsku Głównym skate-park z prawdziwego zdarzenia, bo najbliższy fajny jest na Ergoarenie w Sopocie. Młodzież byłaby szczęśliwa… Brak na Starówce miejsca dla deskorolek, więc korzystają z nowego placyku…

        Odpowiedz
  • Z przykrością muszę zgodzić się z autorem. Przede wszystkim dotychczasowy wygląd skweru nie budził jakichś większych zastrzeżeń. Jest mnóstwo miejsc w Gdańsku, które wymagają remontu i tam można było ten 1 mln. zł. wykorzystać. Nie wiem po co cała ta hucpa była. Dotychczas była zieleń (widać to zresztą świetnie na foto satelitarnym pokazującym umiejscowienie Wielkiego Młyna) a chodnik nie był wcale nadmiernie wąski. Umówmy się – to miejsce nie jest dziennie uczęszczane przez jakieś gigantyczne masy ludzkie, które nie miały się gdzie pomieścić. Zrobiono niepotrzebny plac, zmarnowano pieniądze – nasze wspólne. Szkoda.

    Odpowiedz
    • Nie budził większych zastrzeżeń oprócz tego, że nie dało się tamtędy przejść inaczej niż gęsiego. Z żoną byliśmy tam z wózkiem to czuliśmy się jakbyśmy po poboczu ulicy szli.

      Odpowiedz
      • Przejeżdżałam tamtędy kilka lat temu wózkiem dziecięcym wielkości kolumbryny i nie pamiętam, żebym musiała uciekać przed samochodami. Było dobrze. Popieram komentarz o miejscach w Gdańsku wymagających pilniejszej interwencji. Wiele terenów jest posprzedawanych i rozpada się na oczach mieszkańców. Kto odpowiada za – w tej chwili już ruiny – starą zajezdnię tramwajową przy ulicy Pomorskiej? To był przepiękny kompleks budynków, jeszcze kilka lat temu nadawał się do remontu. Lepiej było podpalić i zniszczyć dach. Kto komu doradza coś takiego? W takim eksponowanym miejscu… Jak się uprą, jeszcze jeden blok tam upchną.

        Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.