Wycieczka była szybka, z dnia na dzień, i konkretna. Wchodzę na szczyt kościoła św. Elżbiety i schodzę do fundamentów. Sam kościół na poziomie zero zapewne doczeka się jakiejś relacji lub opisu. Teraz zapraszam Was na inne poziomy.

Najpierw poddasze św. Elżbiety, choć trudno to nazwać poddaszem. Nie ma stropu i chodzi się po kładkach omijając poległe gołębie. Nie ma ich dużo (gołębi), trochę jednak straszno. tylko jedno dostępne okienko, do którego trzeba dojść dokonując ewolucji gimnastycznych (trochę przesadzam ;) )  W smukłej wieżyczce jest jakieś okno, ale zasłonięte i dojście jest niebezpieczne ze względu na niepewność drabiny. Teren ma być uprzątnięty, więc jest nadzieja, że będzie można  wejść jeszcze wyżej.

Schodząc do podziemi mija się po drodze miejsce modlitw braci pallotynów oraz jadalnię dla grup przyjezdnych. A potem kilka drzwi schronowych i już jest cudowna atmosfera średniowiecza.  Widać kamienie fundamentowe i potężną gotycką cegłę, przykładnie ułożoną w wątek gotycki (główka-wozówka na przemian, każdy rząd przesunięty).  Aż szkoda wychodzić.

Anna Pisarska-Umańska

 

Dodaj opinię lub komentarz.