Są takie dni, które nigdy nie zostaną zapamiętane, bo nie zostały wzmocnione żadnym wydarzeniem. Większość naszego życia to takie dni. Nie pamiętamy nawet, co robiliśmy przedwczoraj. Jednak, gdy przyjdzie jakiś mocny fakt, ten dzień zostaje zapamiętamy do końca życia.

Wydarzenia grudniowe 1970 w Gdańsku
Wydarzenia grudniowe 1970 w Gdańsku

13 grudnia 1970 r. nie zapamiętałabym nigdy, gdyby nie nastąpiło po nim to, co nastąpiło. 13 grudnia 1970 miałam 10 lat i byłam na angielskim, prowadzonym w szkole na zajęciach wieczornych przez panią Perepeczko (wysoka i piegowata), żonę Andrzeja pisarza i stryjeczną bratową Marka aktora. I tam usłyszałam o ogłoszonych podwyżkach żywności. Widocznie wyłapałam to od dorosłych. Szłam potem do domu przez Lilli Wenedy, potem Chrobrego, czyli trochę naokoło i pamiętam to przeczucie 10-letniego dziecka, że to nie jest dobre. Na ulicach było pusto. W domu Gomułka nadawał z telewizora.

Następny dzień do godz. 16 był jeszcze normalny w moim postrzeganiu świata. Rodzice poszli do II LO, gdzie wieczorowo uzupełniali edukację dla pracujących. Zajęcia mieli od 16-tej, a ja miałam zawieźć mięso do cioci na Chlebnickiej. To były czasy, gdy dzieci jeździły same tramwajami i nikt z tego tytułu nie robił żadnego halo. Mama wyprawiła mnie przed swoim wyjściem do szkoły o 16-tej.

Poszłam na przystanek i stoję. Stoję i czekam na trzynastkę.
Zaczęły przyjeżdżać tak dziwne numery obładowane ludźmi (ludzie wisieli na zewnątrz, drzwi nie były automatyczne), nikt nie wysiadał, mało kto wsiadał (a i tak trzeba było się wpychać), że dla mnie, nieśmiałej i drobnej dziewczynki z wieczną niedowagą, nie było możliwości dostać się do środka.
Numery dziwne, bo nie z tej trasy. Piątka, dziewiątka. Stałam zdezorientowana i czekałam na moją trzynastkę, ale i ona była zapchana ludźmi. Więc ciągle czekałam, żeby przyjechał normalny tramwaj. I tak stałam ponad godzinę.

Wiecie, co by się stało, gdybym wsiadła do jakiegokolwiek tramwaju? Ja w sumie nie wiem. Nie wiem, jak potoczyłyby się moje losy. 14 grudnia doszło po pierwszych starć na Błędniku. Po alei Zwycięstwa przemieszczały się tysiące ludzi w kierunku radia i Politechniki Gdańskiej.
Po 17-tej przybiegła przerażona moja mama. W szkole odwołano zajęcia ze względu na zamieszki, a ona biegła do domu w panice, że wysłała córkę w środek wojny.
To, co później się stało, wspominam jako koszmar. Szeptane informacje, wycie syren, strach. Wiedziałam, że jest źle, ale ten strach był najgorszy. 15 grudnia wprowadzono godzinę milicyjną. Pozamykani w mieszkaniach słyszeliśmy, jak jechały czołgi w kierunku stoczni. Wszystko dudniło. Cała ulica dudniła. Tata zgasił światła, otwieraliśmy okna, by po ciemku patrzeć na te czołgi, które sunęły po Kościuszki. I to też szybko, żeby nikt nie zaważył, że patrzymy.

Czołgi były jak wyrok.

Atmosfery komuny nie zapomnę nigdy. Znam ją. Nigdy nie doświadczyłam przemocy fizycznej, ale to ciągłe oglądanie się wokół siebie, nie wiesz, kto jest kim, nigdy nie wiesz, kiedy lufę skierują do ciebie, to dobrze znam. Nawet grudzień 1981 nie był taki, mimo że stałam 16 grudnia pod pomnikiem i przesiąkałam gazem łzawiącym. W 1981 była jakaś siła w ludziach. 10 lat wcześniej tylko rozpacz i lęk.

Nienawidzę komuny. Za ten lęk, za tych szpiclów, za te złamane życia, za to zeszmacenie ludzi, za te odebrane życia i marzenia. Nie trawię żadnych porównań do czasów obecnych, bo nie ma takich porównań.  To się nie równa ze sobą. To profanacja tamtych wydarzeń, świętych wydarzeń.

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
niech nie opuszcza cię twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie – Zbigniew Herbert, fragmenty „Przesłanie Pana Cogito”

Anna Pisarska-Umańska

2 thoughts on “Niech nie opuszcza cię twoja siostra Pogarda

  • Mam 20 lat, studiuję na trzecim roku ( filologia polska) właśnie powołanego Uniwersytetu Gdańskiego. 15 grudnia 1970 roku nasza grupa ma zajęcia z historii literatury polskiej (romantyzm) na ul. Sobieskiego. Przedziwnym trafem dziś omawiamy twórczość Seweryna Goszczyńskiego. Tematem „Zamku kaniowskiego” powieści poetyckiej powstałej w 1838 roku jest rzeź humańska, jaka miała miejsce w 1768 ! Bunt chłopski przeciwko uciskowi szlacheckiemu zwany koliszczyzną. Młody wykładowca dr Stanisław Szczepiński spokojnym, zdawałoby się beznamiętnym głosem, mówi o rewolucji, okrucieństwie kozaków siczowych… Ale oto, zwykle spokojną ulicą Sobieskiego, w kierunku Grunwaldzkiej zaczynają z przeraźliwym chrzęstem przemieszczać się czołgi. Dr Szczepiński stara się zachować spokój , jeszcze kilka zdań i decyzja: przerywamy zajęcia, rozchodzimy się do domów. Na Grunwaldzkiej zdezorientowane tłumy, w górze krążą śmigłowce.
    W domu przez kilka następnych dni słuchamy radia, oglądamy telewizję, śledzimy informacje w gazetach, rozmawiamy z sąsiadami. Ojciec jest już na emeryturze, nikt z domowników nie musi więc oddalać się poza naszą dzielnicę. W nocy 16 grudnia z okien na piętrze obserwujemy niekończący się rajd czołgów w stronę Gdyni. A „Głosie Wybrzeża” przeczytamy, że do spalenia Komitetu Wojewódzkiego w Gdańsku przyczyniła się jakaś dziewczyna w białych rajstopach!

    Odpowiedz
  • Mam 20 lat. Studiuję na trzecim roku (filologia polska) na właśnie powołanym Uniwersytecie Gdańskim. 15 grudnia 1970 roku nasza grupa ma zajęcia z historii literatury polskiej w budynku na ulicy Sobieskiego. Dziś – przedziwnym zbiegiem okoliczności – analizujemy powieść poetycką Seweryna Goszczyńskiego „Zamek kaniowski”, powstałą w 1838 roku. Tematem utworu jest rzeź humańska, jaka miała miejsce w 1768 roku. Bunt chłopski przeciwko uciskowi szlacheckiemu zwany koliszczyzną. Wykładowca dr Stanisław Szczepiński spokojnym, zdawałoby się beznamiętnym głosem, mówi o rewolucji, okrucieństwie kozaków siczowych, walorach utworu. Ale oto spokojną zwykle ulicą Sobieskiego zaczynają się przemieszczać z przeraźliwym chrzęstem czołgi. Jadą w stronę Grunwaldzkiej. Dr Szczepiński stara się zachować spokój, jeszcze kilka zdań i decyzja: przerywamy zajęcia, rozchodzimy się do domów. Na Grunwaldzkiej zdezorientowane tłumy, w górze krążą śmigłowce. Docieram wreszcie do domu na Karłowicza. Przez kilka następnym dni będziemy słuchać radia, oglądać telewizję, szukać informacji w gazetach, rozmawiać z sąsiadami. Ojciec jest już na emeryturze, więc nikt z domowników nie musi opuszczać naszej dzielnicy. 16 grudnia w nocy z okien na piętrze widzimy niekończący się rajd czołgów jadący w stronę Gdyni. To wszystko jest tak bolesne, że nie sposób zasnąć … A w „Głosie Wybrzeżą” przeczytam niedługo relację z wydarzeń w Gdańsku. Zapamiętam opis podpalenia Komitetu. W ataku bierze udział dziewczyna w białych rajstopach ! A robotnicy ? Nie mam już tej gazety, oddałam ją komuś z rodziny , która mieszkając na południu kraju, długo była przekonana, że rewolta to wynik proniemieckim nastrojów wśród części mieszkańców.

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.