Historia

Ostatnie miesiące „koronowanego krokodyla” – Ludwika XVI

Wielkiej Rewolucji Francuskiej poświęciłam kilka artykułów, w tym królowej Marie Antoninie  i zamęczonemu następcy tronu Ludwikowi XVII. Pisałam o szturmie na Bastylię, ludobójstwie w Wandei i jak rewolucja rozumiała tolerancję. Jednak obraz byłby niepełny (choć w żaden sposób nie wyczerpuje tematu), gdyby nie wspomnieć o tym, który w godzinie śmierci modlił się, by jego krew nigdy nie spadła na Francję – o królu Ludwiku XVI.

Nie jest moim zamiarem analizować przyczyn wybuchu rewolucji ani opisywać przebiegu jej trwania. Spojrzałam  na monarchę w ostatnim okresie jego życia, a także – dosłownie – na jego kata. Chciałam dowiedzieć się, dlaczego rządu terroru rozpoczęły się dopiero po śmierci Ludwika.

Ludwik XVI zginął 21 stycznia 1793 r. To był najważniejszy moment rewolucji – cezura – tak, jakbyśmy trochę mieli do czynienia z dwoma rewolucjami: mieszczańską i liberalną oraz ludową i krwawą. Do 21 stycznia Ludwik był i wyznaczał tok rewolucji, po 21 stycznia  nie było go i też wyznaczał. Dr Henri Beausoleil rozróżnia dwa rodzaje królobójstwa. Jedno to zwykłe pozbycie się człowieka, który politycznie komuś nie pasuje, by zastąpić go innym monarchą. Drugie to uderzenie w serce monarchii – w samą instytucję, by zakwestionować jej sens i wartości, które niosła. W tym drugim przypadku trzeba jednocześnie uderzyć w rodzinę królewską i dwa głośne przypadki tego typu  wszyscy znamy: car Rosji Mikołaj II Romanow i właśnie Ludwik XVI. Nie bez kozery rewolucja bolszewicka „garściami” korzystała z francuskiej.

Delfin Francji Ludwik August w 1770 r., Louis Marin Bonnet

Jednak ten pierwszy etap rewolucji francuskiej, ten etap „liberalny” i wszystko, co w nim następowało (zamknięcie króla, konstytucja 1791, Konstytucja Cywilna kleru, proces i skazanie), nieuchronnie wiódł ku zabójstwu, bowiem istotą tych wydarzeń było zadanie ciosu cywilizacji chrześcijańskiej.  Same warunki życia we Francji nie mogły być przyczyną rewolucji. Były lepsze  niż wcześniej i takie same jak później.  Nie dajmy się indoktrynować innym tłumaczeniom. Rozruchy z powodu głodu, chorób, kryzysów – to wszystko ludzkość zna od początku swojego istnienia. I nigdy te zjawiska nie były podstawą zmiany ustroju w tak krwawy sposób. Tym razem potrzebna była ideologia. Rewolucja zaczyna się od wymiaru duchowego, a duch rewolucji jest przeciwstawny duchowi chrześcijańskiemu (co nie znaczy, że w swojej istocie nie jest religijny – jest inaczej, inne są tu doktryny i wartości).

Co więc rewolucja chciała unicestwić? W chrześcijańskiej teologii politycznej wszelka władza pochodzi od Boga. Królem i kapłanem jest Jezus Chrystus. On reprezentuje  swój lud przed obliczem Boga, On wstawia się za nimi. Wszyscy wierzący  mają swój udział w tym królewskim kapłaństwie poprzez sakrament chrztu, ale w sposób szczególny kapłani i królowie, specjalnie namaszczani na wzór namaszczania królów Izraela.  Ten ryt zachowany był w katedrze w Reims i czynił on Francję pierwszą córą Kościoła. W wyniku tego ceremoniału król w sprawach świeckich na ziemi był przedstawicielem Chrystusa. Był źródłem prawa, ale musiał szanować zwyczaje i przywileje. Był wobec ludu jak ojciec wobec dzieci i brat wobec braci.

Koronacja i namaszczenie Filipa II Augusta w Reims 1 listopada 1179 r., „Kroniki św. Denisa” Jean Fouquet XV w.

Mamy tu spuściznę  prawa rzymskiego – „princeps legibus solutus est” – władca nie podlega prawu, ale jednocześnie zgodnie z edyktem-konstytucją cesarstwa „Digna Vox” z 429 r. suweren był związany ze swoim ludem, „Niniejszym edyktem zabraniamy innym czynienia tego, na co sami sobie nie pozwalamy”. W tym kontekście słowa Ludwika XVI „To jest zgodne z prawem, bo ja tak chcę” nie są egoistycznym tupaniem nogą  jakiegoś tyrana.  Tak samo Ludwik XIV mógł powiedzieć „Państwo to ja” jako proste stwierdzenie faktu. Monarcha był oblubieńcem narodu. Ta relacja wiązała obie strony i czyniła je rodziną. Król miał obowiązki wobec narodu i naród miał wobec króla – bez względu na to, kto stał po obu stronach. Władca mógł być tyranem, nic nie zwalniało narodu z obowiązku poddania. Jednocześnie nic nie zwalniało władcy z obowiązków wobec ludzi, nawet z poświęcenia swojego życia, jeśli wymagało tego dobro wspólne. To dlatego król pierwszy ruszał na wojnę. Z racji swoich obowiązków król musiał również chronić Kościół.

Koronacja i poświęcenie Ludwika XV w katedrze w Reims, Pierre Subleyras

Rewolucja uderzyła w tę relację. To nie było zwykłe królobójstwo, ale wyrywanie z korzeniami chrześcijańskiej i osadzonej w prawie rzymskim cywilizacji. To chciała rewolucja unicestwić. Mogła to zrobić, bo jej duch był na wskroś zeświecczony i odwoływał się do natury. W rewolucyjnym nurcie widać prądy masońskie, ezoteryczne, odwołania do templariuszy (pomszczenie ich), ubóstwienie człowieka  oraz działania na ambicję. Oświecenie francuskie miało te treści przybliżyć powszechnemu odbiorcy, uwrażliwić go na nie (nic więc dziwnego, że oświecenie tak skutecznie – aż do dzisiaj –  obrzydziło średniowiecze, skoro było ono tak głęboko zakorzenione w cywilizacji chrześcijańskiej).

W pierwszym etapie między rokiem 1789 a 1793 rewolucja stopniowo zawłaszczała kolejne sfery publiczne, pozbawiając króla możliwości pełnienia władzy. Sankiuloci, zniecierpliwieni  powolnym tempem rewolucji oraz inspirowani przez Komunę Paryża, 10 sierpnia 1792 r. dokonali szturmu na pałac Tuileries. W efekcie rodzina królewska została uwięziona w wieży Temple i wykreślona z listy urzędników publicznych. Jednak samej idei monarchii jeszcze nikt wtedy nie podważył. Jeszcze wtedy społeczeństwo było podzielone na zwolenników monarchii i zwolenników republiki.  We wrześniu miały odbyć się wybory do Konwentu.

Za wszelką cenę trzeba się utrzymać w Paryżu. Republikanie są niezwykle nikłą mniejszością, a w walce możemy przecież liczyć wyłączne na nich; cała reszta Francji jest związana z monarchią. Trzeba przestraszyć rojalistów. – Danton na wystąpieniu publicznym

Można przestraszyć lub sfałszować wybory. Lub jedno i drugie. Patrole jakobińskie rozpoczęły przemierzanie ulic Paryża.  Komuna wymogła obniżenie wieku wyborczego i wykluczyła z głosowania całe grupy ludności (np. nie mogli głosować służący oraz jawni oponenci). Skonfiskowano wydawnictwa rojalistyczne. Bierne prawo wyborcze otrzymali tylko republikanie i mogli być wybierani tylko pod warunkiem (i groźbą kary śmierci), że opowiadają się za absolutnym zniesieniem królestwa. Samo głosowanie odbyło się na wielkiej sali pod okiem jakobinów, którzy od razu odnotowywali oddane głosy.

Frekwencja w wyborach była więc niska. Na 7 580 000 wyborców w całej Francji głosowało tylko 630 tysięcy. Ciało ustawodawcze, jakim była Legislatywa 21 września 1792 oddała władzę nowo wybranemu Konwentowi. Ten natychmiast ogłosił zniesienie  władzy królewskiej.  Wszystko jednak działo się w atmosferze pośpiechu, przy nikłej frekwencji deputowanych (obecna była 1/3 składu, ok. 500 nieobecnych). Nowa władza spieszyła się bardzo, wiedząc jak nikłe ma poparcie wśród ludzi, a zwłaszcza na prowincji. Jednak by trendy monarchistyczne nie powróciły, można było zrobić tylko jedną rzecz: zamordować króla i jego rodzinę.

Proklamowanie republiki przez Konwent 21 września 1792

Grupa pracująca nad znalezieniem dowodów przeciwko Ludwikowi XVI pracowała już od momentu uwięzienia w Temple. Istniał w tej materii spór pomiędzy jakobinami a żyrondystami. Pierwsi żądali natychmiastowej egzekucji, drudzy chcieli pozoru legalizmu i procesu – i to ze względu na nastroje społeczne, by ich nie zaogniać. Zgodnie z Konstytucją z 1791 r. monarcha był nienaruszalny. Użyto więc przedziwnych akrobacji słownych o nienaruszalności, by uzasadnić proces (raport Mailhe’a z 7 listopada 1792).

Sam proces nie trzymał się żadnych reguł prawnych. Publiczność stanowili opłaceni przez jakobinów figuranci, skandujący słowa o „bestii”, „koronowanym krokodylu”, „potworze krwiożerczym, który ze sztyletem w dłoni ocieka krwią”, „nosorożcu ziejącym żądzą krwi”.  Zabicie człowieka jest zbrodnią, ale Kapeta nie powinno się postrzegać jako człowieka. Nietrudno uwierzyć, że jego matka maiła jakieś konszachty z jakąś okropną bestią – jakobin z Moulins. Padały „argumenty”, że Ludwik musi zginąć, bo wywodzi się z wyrodniałej rasy.

Proces Ludwika XVI przed Konwentem

Winą króla było to, że był tym, kim był. „Zwyrodniała rasa” była przeciwna naturze zdaniem jakobinów. Robespierre określił go „zbrodniarzem wobec ludzkości”. Louis de Saint-Just, jeden z najbardziej bezwzględnych przywódców jakobińskiego terroru, krzyczał: Władza królewska  to wieczysta zbrodnia, przeciwko której każdy człowiek ma prawo się zbuntować i uzbroić. Ludwik otrzymał również bardziej konkretne zarzuty, jak wywołanie wojny z Austrią, której nie wywołał, czy użycie wojska w Paryżu 13 lipca 1789, do czego miał prawo. Zarzutem była również nieudana ucieczka, choć był to wyjazd do Montmedy, używanie weta, choć również miał do niego prawo, czy ochrona księży, do czego był zobowiązany jako monarcha. Tyranowi nie przysługuje żadna umowa społeczna, żadne prawa.

Mimo tych oskarżeń jakobini wcale nie byli pewni głosowania podczas procesu. Przystąpili więc do zastraszeń i wywierania presji. Jean Debry, przyszły prefekt Doubs: Wyszedłem z domu z kategorycznym postanowieniem, że zagłosuję za banicją króla, ale nie za śmiercią; obiecałem żonie. Gdy przyszedłem do Zgromadzenia, jednym gestem przypomniano mi przysięgę lóż. Grożby płynące od publiczności zmieszały mnie już ostatecznie: zagłosowałem za śmiercią.

Ofiary terroru, 1794

16 stycznia 1793 r. Konwent wydał werdykt: 366 glosów za karą śmierci, 356 przeciw. Ale z tych 366 dwanaście głosów było nieważnych. 18 stycznia za straceniem króla opowiedziało się 361 deputowanych, przeciw było 360! Jeden głos na wagę życia. 31 opowiadających się za zabiciem władcy umrze później na gilotynie, dwóch zwariuje, osiemnastu zginie gwałtownie, a sześciu popełni samobójstwo.

Już w grudniu 1792 odseparowano Ludwika od rodziny. 18 stycznia adwokat Malesherbes oznajmił mu wyrok, jednocześnie zapewniając, że jest możliwe wzniecenie powstania. Ale Ludwik tego powstania nie chciał: Już lepiej wolę umrzeć, i proszę pana, o nakazanie im ode mnie, by niczego nie czynili dla mojego ocalenia. Zdaniem Ludwika powstanie pociągnęłoby za sobą wiele ofiar, na co on – król – nie mógł się zgodzić. Dwa dni później oficjalna reprezentacja Rady Egzekucyjnej odczytała mu dekret o skazaniu na śmierć za „konspirację przeciwko wolności narodu”. Monarcha odczytał im swój list, w którym prosił o zlikwidowanie stałej straży, trzydniowe zawieszenie wyroku w celu przygotowania się duchowo, spowiednika i zaopiekowania się rodziną. Z tych próśb przychylono się tylko do spowiednika i mszy św.  W sprawie rodziny ogłoszono: Naród francuski, również wspaniałomyślnie dobroczynny, co rygorystycznie sprawiedliwy, zaopiekuje się jego rodziną i zapewni jej odpowiedni los. Jak bardzo były to cyniczne słowa i jak bardzo specyficzna była ta „opieka” widać było już  kilka miesięcy później, gdy wyrywano matce Ludwika XVII, by zamknąć go w osobnej celi, a  potem zamurować (o zgilotynowaniu żony i siostry nie wspomnąc).

Ludwik XVI czyta swój testament w celi Temple 25 grudnia 1792

Król (jeszcze król 20 stycznia) odczytał spowiednikowi  swój testament:

Z całego serca odpuszczam tym, którzy siebie uczynili moimi nieprzyjaciółmi, choć nie dostarczyłem im po temu żadnego powodu, i proszę Boga, żeby im wybaczył (…) Polecam memu synowi, jeśli spotka go to nieszczęście, że zostanie królem, by pamiętał, iż cały powinien się poświęcić dla szczęścia swoich współobywateli, że powinien zapomnieć wszęlką nienawiść i urazy, i tym samym wszystko, co się odnosi do nieszczęść i trosk, jakich doznaję (…) Cóż więc uczyniłem memu kuzynowi [chodzi o księcia orleańskiego, ktory głosował za karą śmierci], że tak na mnie nastaje?… Ale dlaczego mieć do niego żal? Bardziej godny jest pożałowania niż ja sam.

Następnie król umył się i w obecności kilku urzędników spotkał  z rodziną, by im oznajmić wyrok i pożegnać. Jego córka zemdlała. Mały delfin rzucił się na wartowników krzycząc: Pozwólcie mi przejść! Pozwólcie mi przejść! Poproszę naród, żeby nie kazał umierać tacie-królowi.

21 stycznia król wstał o 5 rano. O 6 odprawiono mszę, w której król uczestniczył na kolanach. Werble już grały na dziedzińcu. Przekazał testament księdzu zaprzysiężonemu rewolucji, by dał go królowej, ale ten wziął i odmówił. Zielony powóz, który go wiózł (poprzedzony przez setkę doboszy i otoczony grenadierami i oddziałem jeźdźców z obnażonymi szablami) przez godzinę przedzierał się przez zatłoczone ulice Paryża. Wszystkie okna i witryny musiały być zamknięte. Baron Jean de Batz z 400 rojalistami przygotowywał odbicie króla, ale większość – zadenuncjowana przez zdrajcę – została w nocy zatrzymana. Pozostała garstka usiłowała wzburzyć tłum, ale żandarmeria rozprawiła się z nimi, Batz uciekł.

Ludwik XVI żegna się z rodziną

Paryżanie nie wiwatowali. To był smutny kondukt. Nawet Jacques-Rene Hebert – „pies na Kościół”, zwolennik całkowitej dechrystianizacji Europy – płakał żaląc się: Tyran bardzo lubił mojego psa i często go głaskał, myślę teraz o tym. Ten sam Hebert 14 miesięcy poźniej zginął pod gilotyną, „oknem Republiki”, jak ją nazywał, z okrzykami Jeszcze nie! Jeszcze nie!

Około godziny 10 powóz dojechał do placu Rewolucji (Plac de la Concorde), obstawionym przez zbrojne oddziały. Liczby są imponujące: 80 000 gwardzistów narodowych i żandarmów oraz 84 urządzeń artyleryjskich. To dlatego na wszystkich rycinach z egzekucji nie widać ludności cywilnej. Bezpośrednio za żołnierzami pozwolono stanąć sankiulotom. Dopiero dalej mogli stać mieszczanie i to w rozproszonych grupkach, by uniknąć zamieszek. Ten lud stał w milczeniu. Szafot był otoczony działami, a na szafocie stał Charles Sanson, „kat miasta Paryża”, „kat królewskiego dworu w Wersalu”, kat elegancki, bowiem Sanson dbał o elegancję swojego stroju: ciemny redingot, prążkowane spodnie i trójgraniasty kapelusz.  Od 1688 urząd był w rodzinie i każdy wykonawca miał na imię Charles. Potrafił ściąć gilotyną 54 głowy w ciągu 24 minut.  Ściął króla, królową, Dantona, Lavoisiere’a i Robespierre’a, i 2913 innych skazańców. Pełnił ten urząd egzekucyjny od 1778 do 1795 r. Był więc oficjalnym katem również za czasów królewskich. I tu jest jego drugie oblicze. Bo to był w głębi serca rojalista. Jego entuzjazm do rewolucji opadał w miarę rozwoju wydarzeń. W przeddzień egzekucji obchodził rocznicę ślubu, ale odwołał uroczystości. Był zajęty odwiedzinami ludzi, którzy uspokajali go, że wszystko jest uczynione w celu uwolnienia króla. Jeden człowiek nawet był gotów zastąpić Ludwika.

Ludwik XVI u stóp szafotu 21 stycznia 1793, Charles Benazech

Sanson o świcie schował pod płaszczem broń, by w razie powstania i uwolnienia uciec razem z królem. W czasie wprowadzania na szafot i pewnych perturbacji z wiązaniem stał zakłopotany i w napięciu, oczekując na zryw ludu. Ale nic się nie stało. Panowała przeraźliwa cisza, przerywana werblami doboszy i okrzykami sankiulockich nadgorliwców. To wszystko było bardzo trudne dla Sansona. Te perturbacje ze związaniem polegały na tym, że Ludwik nieoczekiwanie przemówił do zgromadzonych: Umieram niewinny tych wszystkich zbrodni, które mi się wmawia. Wybaczam sprawcom mej śmierci i proszę Boga, by krew, którą przelejecie, nie spadła nigdy na Francję. Reszta słów została zagłuszona przez werble. Król chciał mówić, ale trzeba go było związać.

  • Spowiednik Edgeworth do króla: W drogę, synu świętego Ludwika, niebo czeka na pana!
  • Kat do króla: Panie, w tej nowej zniewadze widzę już ostatni ślad podobieństwa Waszej Wysokości do Boga, który będzie Waszą nagrodą.
  • Król do kata i spowiednika: Panowie, jestem niewinny tego wszystkiego, czego winę mi sie przypisuje. Pragnę, by moja krew utrwaliła szczęście Francuzów. Oddaję mę duszę Bogu.
Egzekucja Ludwika XVI

Nawet po egzekucji Sanson jeszcze się łudził, że coś się wydarzy, ale wszyscy stali jak skamieniali. W swoich wspomnieniach pisał: Zaczynał budzić prawdziwe współczucie; i tak naprawdę nie rozumiem, po tych wszystkich zapewnieniach, które usłyszałem wczoraj, nie rozumiem, dlaczego tak okrutnie został porzucony. Wystarczyłby najmniejszy znak, by przechylić szalę na jego korzyść, gdy bowiem mój pomocnik Gros podniósł tę dostojną głowę w kierunku widowni, owszem kilku zajadłych szaleńców podniosło okrzyki triumfu, ale większość ludzi odwróciła się w głębokim przerażeniu, wzdrygając się z żalu.

Gilotyna odebrała życie Ludwikowi o godzinie 10.22.  Kilku fanatyków bliżej stojących, jak pisze Sanson, zaczęła wiwatować: Niech żyje republika! Niech żyje wolność! Niech żyje równość! Śmierć wszystkim tyranom! Część najbliżej stojących usiłowała umoczyć w krwi króla swoje płaszcze, chustki i inne szmatki. Jego szata została rozerwana, wyrywano jego włosy. I strzępki szaty, i kępki włosów stały się chodliwym towarem, na którym można było zarobić. Jakiś człowiek zanurzył gołe ramię w krwi Ludwika, zebrał całą garść skrzepów i trzykrotnie pokropił tłum zebranych krzycząc: Bracia, grożono nam, że krew Ludwika Kapeta spadnie na nasze głowy: no to niech spada! Ktoś krzyknął: Jakubie de Molay, zostałeś pomszczony!

W kontraście do tych okrzyków reszta tłumu trwała w ciszy. Cały dzień tak w Paryżu wyglądał. Wszystkie domy i sklepy były zamknięte. Paryż płakał. Nie było entuzjazmu wśród gwardzistów.

W Zgromadzeniu tego dnia panowała ponura i milcząca atmosfera. Ci, którzy głosowali za królobójstwem, byli bardzo bladzi i rozbici. Wydawało się, że z obrzydzeniem spoglądają na samych siebie. – G. Bord „La Verite sur la condamnation de Louis XVI”

Ciało monarchy wywieziono na cmentarz parafii św. Magdaleny i wrzucono go rowu głębokiego na 12 stóp. I posypano palonym wapnem.

Przyszedł czas na „zaopiekowanie się” rodziną królewską. Maria Antonina trafiła pod sąd i zginęła 16 października 1793. 10 maja 1794 zamordowano młodszą siostrę Ludwika Madame Elisabeth. Delfin i faktyczny król Ludwik XVII umarł zamęczony 8 czerwca 1795. Jego siostrę oszczędzono. Została przy życiu jako karta przetargowa wobec obcych mocarstw. Ale to nie był koniec królobójstwa. Trzeba było przecież zniszczyć wszystko, co się wiązało z monarchią. Rozpoczęło się celowe niszczenie grobów i figur nekropolii królewskiej. W ciągu trzech dni zniszczono 51 pomników, które powstawały przez 200 lat. Unicestwianie szło falami przez kilka miesięcy. Wyciągano zabalsamowane i zmumifikowane ciała panujących i wrzucano do dołów z wapnem. Niektórzy nieźle się przy tym bawili.  Świat nie zna jednak próżni. Na gruzach cywilizacji chrześcijańskiej („okrutnej”, „niewolniczej”) urodziła się nowa religia: porządek naturalny i racjonalizm, czego nowym wyrazem był nowy kalendarz, stworzony przez Gilberta Romme (loża Dziewięciu Sióstr) i powrót do inspiracji pogańskich wymieszanych z masońskimi.

Alegoria Równości, XVIII w.

Święta tradycja Egiptu, która objęła cały Wschód, mówiła o wyłonieniu się Ziemi z chaosu pod tym samym znakiem, co nasza Republika i identyfikowała go z początkiem rzeczy i czasów. – Oznajmił przed Konwentem twórca kalendarza  10 września 1793 r. Córa Kościoła obrała kurs ku masońskiemu kultowi Najwyższej Istoty. Rozbito  Świętą Ampułkę  w katedrze Reims, która służyła do namaszczania królów, złupiono wiele kościołów, spalono wiele obrazów i ornatów, wykreślono słowo „święty” z nazw ulic i zabroniono nosić duchownych strojów. W rocznicę szturmu na Tuileries 10 sierpnia 1793 przedstawiono postać Matki Natury, z której piersi tryskała woda.  Katedra Notre Dame stała się „Świątynią Rozumu”.

Rozczłonkowana i podzielona Francja nigdy już nie wróciła do dawnej świetności. Król jako figura ojca przestał istnieć. Honore de Balzac stwierdził później, że Republika odcinając głowę Ludwikowi XVI, odcięła ją wszystkim ojcom rodzin. Ta śmierć otwarła drogę przerażającemu terrorowi i ludobójstwu w Wandei. Rewolucja jak to rewolucja, żądna nowych ofiar, zaczęła wylewać się poza granice Francji, a w 1917 r. nawiązało do niej kolejne monstrum: Wielka Rewolucja Październikowa.

Anna Pisarska

źródła:

  • Henri Beausoleil  „Śmierć Ludwika XVI” – „Czarna księga rewolucji francuskiej” pod red. R. Escande, Wyd. Dębogóra 2015
  • Charles Henri Sanson „Wyjątki z pamiętników kata paryzkiego Sansona z czasów pierwszey rewolucyi francuzkiej” Warszawa 1872, Biblioteka Narodowa
  • Andrzej Marceli Cisek „Kłamstwo Bastylii. Szkice o wydarzeniach i ludziach Wielkiej Rewolucji Francuskiej”, Oficyna Wydawnicza Finna 2006
  • Bibliothèque Nationale de France
  • www.meisterdrucke.pl

Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030 PROO

Dodaj opinię lub komentarz.