Uwaga, czytasz na własną odpowiedzialność, bo będzie o Rewolucji Francuskiej.
Pierwszy projekt krematorium powstał w VII roku rewolucji. Zdaje się, że nie zbudowano go, bo zasadniczo krematoria zaczęły powstawać w drugiej połowie XIX w., jednak to właśnie wtedy francuski wymiar sprawiedliwości napotkał na trudność związaną z pochówkami zgilotynowanych. Oczywiście, nie była to trudność dla wymiaru, tylko dla ludzi grzebiących lub mieszkających w sąsiedztwie.
W lipcu 1794 roku paryskie cmentarze zapełniły się. Trupy zwożono, a one leżały, bo nie było ich gdzie pochować. Było gorąco i smród był niemożliwy. Podobno zwłoki wręcz wylewały się z cmentarzy. Narodził się nawet pomysł zbudowania wielkiego pieca do „przetworzenia całych narodów”. Nad miastem wisiała groźba epidemii.
Pochówki przenoszono w różne miejsca. Robiono to czasem nocą, by mieszkańcy nie zorientowali się, że właśnie w ich dzielnicy dochodzi do pogrzebów. Wybierano miejsca „przewietrzone”. Jednak i to nie pomagało. „Przewietrzone” gminy nie mogły znieść smrodu rozkładających się ciał, które nie wiadomo gdzie było złożyć. I tak w parku Monceau w 3 lata pochowano 7000 ciał. Nie było miejsca.

Egzekucje przestano wykonywać na placu Rewolucji (Concorde), przenosząc je na plac Bastylii. Ale było to miejsce handlowe, więc postanowiono gilotynować na przedmieściach. No i teraz przez całe miasto na miejsce egzekucji zmierzała kawalkada wozów z nieszczęśnikami przeznaczonymi na śmierć. A potem z powrotem w celu znalezienia miejsca na pogrzeb. Miejscowa ludność, biedota, najbardziej rewolucyjna, patrzyła na te przejeżdżające wozy, na młodych ludzi, ale także staruszków, i komentowała. Prawdopodobnie te codzienne procesje sprawiły, że w czasie Przewrotu 9 Thermidora (27 lipca 1794 r.), obalającego Robespierre’a, nie kiwnęła palcem, by go bronić. Oszczędzono bogatsze dzielnice, a obciążono rzeźnią biedniejsze. Ludzie pracujący przy pochówkach nie nadążali, nie mogli znieść smrodu. Rozgrzebywano stare doły i uzupełniano nowymi ciałami. W celu przyspieszenia rozkładu chciano sypać wapnem, ale miejscowa ludność protestowała, bo nie chciała, żeby „ich zmarli” rozkładali się szybko. Na cmentarzu opactwa św. Antoniego natrafiono na wodę, co groziło skażeniem.
W końcu przeniesiono grzebanie do Picpus (akcent na ostatnią sylabę), do klasztornego ogrodu sióstr kanoniczek, a obok gilotynowano. Klasztor już nie był klasztorem, bowiem pewien spekulant go zajął i stworzył „sanatorium”, czyli więzienie, w którym przetrzymywał bogatszych więźniów z wyższych sfer, pozwalając im absolutnie na wszystko w sferze moralności, bo skoro i tak umrą, to show must go on. Przeniesienie tu cmentarza i gilotyny było dla niego przykrą niespodzianką. Więźniowie wprawdzie siedzieli w „sanatorium”, ale codziennie oglądali to, co z nimi się stanie. Najgorsze sceny działy się nocą, bo wtedy rozbierano zwłoki i wysyłano ubrania do przytułków. Niestety, nie nadążano z kopaniem i krew obficie spływała na ulice. Z czasem się okazało, że podłoże jest gliniaste.

Ogniska zarazy i tak się tworzyły, ale obawiano się, że wszystkie te pojedyncze miejsca połączą się w jedno. Poyet, architekt miejski, proponował, żeby taczkami wywozić krew po każdym dniu egzekucji. Gliniasta ziemia zapewniła wszystkim widok rozkładających się ciał w pełnym Słońcu. W końcu znaleziono miejsce za rogatkami, na terenie opuszczonej żwirowni. Na jego przygotowanie potrzebne było kilka dni, żeby „można było zachować piękną winnicę i drzewa, które mogą wydać ciekawe owoce”.
Cmentarz Picpus to obecnie jedyny prywatny cmentarz w Paryżu i jedyny zachowany z okresu rewolucji. Należy do Sióstr Kongregacji Świętych Serc Maryi i Jezusa. Leżą tu okaleczone ciała 1306 osób (szczątki już raczej), oskarżonych o zbrodnie antyrewolucyjne. 1306 osób w ciągu 76 dni, co daje przeciętnie 17 osób dziennie. Ale najsłynniejsza osobistość na tym cmentarzu nie została zgładzona w krwawym szale. To markiz La Fayette. Jego grobem opiekuje się rząd amerykański. Jest również kaplica i są wygrawerowane nazwiska pochowanych: 108 szlachciców, 108 księży, 136 zakonników, 178 wojskowych i 579 prostych ludzi, a wśród kobiet: 51 szlachcianek, 23 zakonnice i 123 kobiety z ludu. Wszyscy wymieszani w dołach. To miejsce pochówku generała de Bauharnais, męża Józefiny, przyszłej żony Napoleona Bonaparte, błogosławionych karmelitanek z Compiègne i Leonarda – fryzjera królowej Marii Antoniny.
Przy okazji gilotynowania (choć w bardzo luźnym związku z Picpus) przypomniała mi się Rozalia Lubomirska, jedna z dwóch polskich ofiar tej francuskiej masakry, o których wiemy. 28 dni po jej egzekucji rządy terroru upadły. Miała 26 lat i zginęła w ten sposób na własne życzenie.
Rozalia Lubomirska, „Różyczka z Czarnobyla” z Chodkiewiczów, problem miała taki, że była piękna, młoda i nie kochała męża. Rudoblond włosy, zgrabna figura, nieco zadarty nos, uważana była za jedną z najpiękniejszych Polek swojego czasu. Gorąca zwolenniczka Konstytucji 3 Maja. W małżeństwie i na prowincji się nudziła. Mąż był starszy o 17 lat, kasztelan kijowski, dużo bardziej stateczny. Z radością wyjechała z nim do Paryża przed wybuchem rewolucji i tam urodziła córkę. Głowy tam jeszcze nie spadały i księżna bawiła się dobrze. Poznała dwór wersalski i niestety hrabinę du Barry, dawną kochankę Ludwika XV, która ją później zadenuncjowała (co i tak hrabinie nie pomogło).

Małżeństwo wróciło do kraju, bo zaczęło brakować pieniędzy, a związek zaczął się chylić ku upadkowi. Rozalia latała po salonach, mąż patrzył na to już beznamiętnie. Trochę książę Poniatowski namieszał młodej w głowie, ale ostatecznie zakochała się w żonatym senatorze Tadeuszu Mostowskim, najmłodszym senatorze Sejmu Wielkiego. W czerwcu 1792 on wyjechał do Paryża, by pośredniczyć w rozmowach między polskimi emigrantami a francuskimi władzami rewolucyjnymi. Ona postanowiła jechać z nim (i z córką). I to było bardzo lekkomyślne. To nie był ten Paryż sprzed paru lat. „Miasto rozkoszy stało się miastem grobów”, jak napisał Mostowski. Jednak nie obawiali się o życie, bo znali żyrondystów. Księżna Lubomirska otworzyła salon i przyjmowała tam znanych ludzi – i żyrondystów, i ludzi z kręgów monarchii. I to był zarzut w procesie rok później.
Jesienią 1793 kochankowie postanowili uciec, ale ich zatrzymano. Dzięki wstawiennictwu jakiegoś rewolucyjnego dygnitarza Mostowski wrócił do Polski, a Rozalia – i to jest dziwne – wróciła do Paryża. Nie wiadomo, dlaczego podjęła taką decyzję. Może wstydziła się wracać do męża, może obawiała się ostracyzmu towarzyskiego, może liczyła na swoje paryskie znajomości, nieświadoma powagi sytuacji? To wtedy doniosła na nią hrabina du Barry, która wiele osób skazała na szafot. W październiku 1793 ją aresztowano i 8 miesięcy spędziła z dzieckiem w celi. Wiele osób wstawiało się za Rozalią, nawet Kościuszko, tym bardziej że miała przy sobie 4-letnią córkę. Nie pomogła symulacja ciąży.
I teraz mam dwa sprzeczne źródła: jedno mówi o tym, że mała Aleksandra jechała z matką na szafot, ale jakaś paryska mieszczka ją wyciągnęła z wozu. Wg drugiego dziecko zabrano płaczącej matce zaraz po wyprowadzeniu z celi i umieszczono w przytułku. Tak czy siak, dziewczynka dobrze poznała brudne zaułki Paryża, wulgarne piosenki i zmywanie garnków, o czym opowiadała Norwidowi.

W Polsce śmierć Lubomirskiej odbiła się szerokim i przeraźliwym echem. Aleksandrę po kilku latach odnalazł ojciec i ściągnął do Polski. Przybrała ona imię matki i była fundatorką pałacu w Rozalinie. Krąży legenda w Młynowie (obecnie Ukraina), który należał do Chodkiewiczów, że w chwili zgilotynowania otworzyły się wszystkie drzwi w amfiladzie. Matka Rozalii Ludwika wstała, szła i wszystkie drzwi się otwierały. W ostatnich zobaczyła widmo córki trzymającej swoją głowę.
A kto był drugą polską ofiarą?
Otóż był nią republikański generał brygady, hrabia Józef Stanisław Miączyński, konfederata barski i przedstawiciel Sejmu Czteroletniego w Paryżu. Miączyński mieszkał w stolicy Francji, miał żonę Francuzkę. Został stracony w maju 1793, a zgubiły go bliskie związki z konfederatą generałem Dumouriezem. Dumouriez to postać mocno dwuznaczna dla Polski. Początkowo jakobin, potem żyrondysta, a ostatecznie dowódca wzywający do marszu na Paryż i obalenia jakobinów. Kościuszko opowiedział mu o planach insurekcji prosząc o pomoc rewolucjonistów, jednak generał te plany przekazał Prusakom, a ci Rosjanom.
Inne artykuły o Rewolucji Francuskiej:
- Conciergerie – Przedpokój Gilotyny
- Wielki mit Wielkiej Rewolucji Francuskiej
- Tolerancja wg Wielkiej Rewolucji Francuskiej
- Wolność, Równość, Kłamstwo. Przypadek Wandei
- Wokół pięknej Różyczki
- Ostatnie miesiące „koronowanego krokodyla” – Ludwika XVI
- Przepraszam, monsieur, zrobiłam to niechcący
- Jak umierał Ludwik XVII? Umęczone dzieciństwo króla Francji
źródła:
- Hanna Widacka „Różyczka z Czarnobyla” dla Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
- Andrzej Cisek „Kłamstwo Bastylii”, Oficyna Wydawnicza Finna, Gdańsk 2006
- „Czarna księga rewolucji francuskiej” pod red. R. Escande, Wyd. Dębogóra 2015
- https://annadereckiguide.wordpress.com/
- https://www.paris-historique.org