Strefa Prestiżu od początku pomyślana była jako niezależne medium, i choć często stojące w opozycji do lokalnych władz, umożliwiające jednak niecenzurowane wypowiedzi każdemu, bez względu na wyznawane poglądy. Wielokrotnie zachęcaliśmy naszych adwersarzy, aby przygotowali artykuły, polemiki i inne materiały, które z chęcią umieścilibyśmy na stronie internetowej, aby nadać dyskusji szersze spektrum poglądów. Kwestia wolności słowa jest więc realizowana w możliwie nieskrępowanej formie, o ile rzecz jasna piszący nie stosują wulgaryzmów i nie składają gróźb karalnych pod niczyim adresem. Jeżeli ktokolwiek czuje się urażony czyjąś wypowiedzią, powinien zwracać się bezpośrednio do zainteresowanego lub denuncjować jego wpisy do odpowiednich organów, które nadzorują wolność wypowiedzi, dysponują odpowiednimi możliwościami kontroli i penalizacji.
Strefa Prestiżu nie zamierza ingerować w takie kwestie z w/w racji, ale także z prozaicznego faktu, iż nie zatrudniamy nikogo kto by czujnie moderował wszystkie posty pojawiające się w ogromnej liczbie na fejsbukowym profilu. Uwaga, jakoby Strefa Prestiżu chciała na antyimigracyjnych fobiach zarabiać pieniądze lub zbijać inny kapitał, jest absurdalna, gdyż do chwili obecnej jej funkcjonowanie wymaga raczej stałego inwestowania wolnego czasu bez jakichkolwiek profitów finansowych. Sytuacja ta zresztą nie zmieni się w ciągu dającej się przewidzieć przyszłości. Skoro już jednak mówimy o czerpaniu korzyści finansowych, to niewątpliwie czyni to Gazeta Wyborcza, która sprzedaje płatny dostęp do treści udostępnianych na swojej stronie internetowej, a dodatkowo umieszcza tam reklamy i inne płatne materiały marketingowe.
Odnosi się wrażenie, że linia ideologiczna prezentowana przez Gazetę Wyborczą, językiem nienawiści lub kryptonienawiści określa każdą próbę polemiki na temat imigrantów, która stoi do niej w opozycji. Komentarze antyimigracyjne są kasowane, nawet jeśli piszący je nie użyli wulgaryzmów, słów obelżywych, czy gróźb karalnych. Ostatnio nawet stosuje się metodę wyłączania możliwości jakiejkolwiek polemiki poprzez blokowanie opcji komentowania artykułu. Czy to właściwa droga? Na krótką metę może i łatwiej zabronić ludziom skomentować palące kwestie, ale czy w dłuższej perspektywie nie będzie prowadziło to do jeszcze większego kumulowania się w nich agresji?
Kwestia imigrantów jeszcze długo będzie okupować pierwsze strony gazet i mediów wirtualnych. Okazuje się bowiem, że kraje takie jak Niemcy, Austria czy Szwecja nie radzą sobie z problemem i zaczynają gorączkowo poszukiwać miejsc, gdzie nadmiarowi imigranci mogliby zostać odesłani. Dania zaostrza prawo imigracyjne, niemieckie landy coraz jaskrawiej krytykują rząd federalny za imigracyjny chaos, wzmagają się kontrole, a w Austrii buduje się ogrodzenia graniczne, za które jeszcze niedawno niepokorny premier Orban obrzucany był inwektywami. W czym wiodła i wciąż wiedzie prym… Gazeta Wyborcza.
Internetowy hejt jest łatwym sposobem, aby w złym świetle postawić zdecydowaną większość internautów, którzy rozumnie i z kulturą korzystają z wirtualnego medium, ale ich poglądy różnią się od tych jedynych i słusznych. Na podobnej zasadzie ze spokojnych uczestników gdańskiego marszu przeciwko przyjmowaniu imigrantów, do którego dołączyła nieproszona kilkunastoosobowa głośna ekipa kibiców, wznosząca agresywne i niecenzuralne antymuzułmańskie okrzyki, gazeta zrobiła marsz kilku tysięcy żądnych odwetu nacjonalistów. Hejtują jednak jednostki, które stanowią na szczęście tylko ułamek promila wszystkich użytkowników internetu. To że są głośne, paradoksalnie powinno ułatwić tropiącym ich namierzenie, aby przed sądem ponieśli konsekwencje swoich słów, jeśli oczywiście wyczerpują one znamiona czynów zabronionych. O odpowiedzialności zbiorowej nie może być w żadnym razie mowy, choć GW nie od dziś lubuje się w nadawaniu zbiorczych etykiet.
Lokalny oddział GW uważa, że posiadł prawo do ingerowania w treści zamieszczane na portalach społecznościowych oraz innych, konkurencyjnych serwisach internetowych. Dziennikarze tejże gazety (w tym przypadku Aleksandra Kozłowska), wykorzystując pozycję medialną, perswazją i powoływaniem się na zapisy kodeksu karnego chcą wymusić kasowanie wybranych postów i blokowanie osób, które uznają za niestosowne. Sugerujemy więc, że jeśli już redaktorzy GW w ramach swoich zajęć zawodowych poświęcają czas na śledzenie tego, co się dzieje na innych portalach (w tym na Strefie Prestiżu), niech korzystają z możliwości jakie daje Facebook i zgłaszają na bieżąco każdego podejrzanego o mowę nienawiści bezpośrednio do administratorów portalu, tudzież stosownym organom państwowym śledzącym zachowania mające znamiona rasistowskich, czy wzywających do przemocy. Strefa Prestiżu nie jest katalizatorem takich zachowań, w żadnym razie ich nie wspiera, a wręcz potępia uważając porządek, spokój i ład na ulicach za wartość najwyższej wagi. Na gruncie polityki bliższa jest nam koncepcja bufora, gdzie ścierałyby się różne poglądy na ważne kwestie społeczne, które notabene stanowią tylko niewielki ułamek treści zamieszczanych na portalu. Wolność słowa jest dla nas celem nadrzędnym, co w praktyce można sprowadzić do konkluzji, że za głupotę, brak kultury osobistej lub niewyparzony język powinien odpowiadać właściciel pozwany przez osobę, którą uraził.
Czy chodzi jednak tylko o „mowę nienawiści” i kilka wpisów na fanpejdżu Gdańsk Strefa Prestiżu? Być może problemem jest fakt, że nasz portal i strona na Facebooku jest bardzo popularna w gdańskim i szerzej w trójmiejskim środowisku, a dzięki dobrej promocji oraz zaangażowanemu zespołowi redakcyjnemu jest w stanie być konkurencyjna dla komercyjnych mediów, które są raczej w odwrocie. Nie jesteśmy medium komercyjnym i pewnie długo jeszcze nie będziemy. Napędza nas miłość do Gdańska i okolic, troska o dzień powszedni miasta i jego mieszkańców, zachowanie w odpowiednim stanie reliktów jego świetnej przeszłości, edukacja historyczna oraz popularyzacja miasta, jako celu dla turystów z kraju i zagranicy. Świadczy o tym zawartość portalu oraz inicjatywy organizowane przez jego redaktorów i osoby z nimi zaprzyjaźnione. Napomnienie przez redakcję Gazety Wyborczej traktujemy jako dowód rosnącej popularności i rozpoznawalności Strefy Prestiżu, ale także jako darmową reklamę i promocję, na którą nie byłoby nas po prostu stać. Można powiedzieć że, jak pisze jedna z osób komentujących, pouczenie przez GW to wyróżnienie. Rynek gdańskich mediów od dłuższego czasu jest równo podzielony na kilka czasopism i portali. Nagle niekomercyjna strona, wykorzystując media społecznościowe i dość sprawny marketing jest w stanie bez pieniędzy i wsparcia reklamowego wykreować się na medium opiniotwórcze i poczytne.
Odgrzewanie dawnego wątku na temat imigrantów wraz ze starymi zdjęciami tylko to potwierdza.
Link do artykułu z Gazety Wyborczej (Tytuł pierwotny: „Mowa daleka od prestiżu”. Zarówno tytuł, jak i treść w nocy uległy zmianie).
Strona trojmiasto.pl rowniez moze sie pochwalic swoim sztabem cenzorow rodem z PRL. Takiej cenzury na swoich łamach moze im wybiórcza jedynie pozazdroscic.
W czasach słusznie minionego komunizmu kupując wydanie „Dzienników” Gombrowicza trzeba było zadbać o aneks z listą interwencji cenzury. Czasami były to niewinne usunięcia. Do dziś pamiętam reportaż Hanny Krall o pokoju ubogich ludzi marzących o obrazie, na którym „wszyscy biją bolszewika”. Oczywiście po interwencji został obraz bez zacytowanego (z pamięci) fragmentu.
Jeśli wczoraj czytaliście tekst o którym tu mowa to konieczny jest znowu taki aneks zmian, które łagodzą zmieniając „nieco” wymowę wczorajszego artykułu:
Tytuł
Było:
„Mowa skrajnie daleka od prestiżu”
Jest:
Gdańsk Strefa Prestiżu, a tam… „Witajcie w Piekle
Zbłąkane owieczki!”. Redakcja nie widzi problemu
Pierwszy (wytłuszczony)akapit
Było:
„Redakcja portalu nie widzi w tym nic złego i nie zamierza usunąć nienawistnych wpisów”
Jest:
„Redakcja portalu nie widzi w tym nic złego i nie zamierza usunąć wpisów”
Drugi akapit
Było:
„To jednak nic w porównaniu z obietnicami zgotowania „piekła na ziemi” czy obrażaniem islamu i jego wyznawców”.
Jest:
„To jednak nic w porównaniu z obietnicami zgotowania im „piekła na ziemi” czy obrażaniem islamu i jego wyznawców”.
Trzeci akapit – usunięcie części zdania:
Było:
„Każdy jest tam podpisany z imienia i nazwiska. Prosimy zwrócić się do autorów tych wypowiedzi” – odpowiedział Andrzej Ługin, założyciel portalu, odnosząc się przy okazji do wyłączenia przez Gazetę Wyborczą komentarzy pod tekstami o uchodźcach wprowadzonego własnie ze względu na gigantyczny zalew hejtu”.
Jest:
„Każdy jest tam podpisany z imienia i nazwiska. Prosimy zwrócić się do autorów tych wypowiedzi” – odpowiedział Andrzej Ługin, założyciel portalu”.
Szósty akapit
Było:
„W przypadku gdańskiego portalu, jak widać, nie ma – niestety – takiej woli”.
Jest:
„W przypadku gdańskiego portalu, jak widać, nie ma niestety takiej woli”.
(Usuniecie myślników łagodzi ton wypowiedzi).