Jedną z kluczowych spraw funkcjonowania kolei wąskotorowych na trenie Żuław było pokonywanie przeszkód wodnych. O ile Nogat, Szkarpawa, Tuga, czy też kanały odwadniające pozwalały na (trudniejszą lub nie) budowę mostów czy kładek, o tyle przeprawa przez przekop Wisły była sporym wyzwaniem i bardzo, bardzo kosztownym. Rzeka w tym miejscu była zbyt szeroka na tego typu budowlę, postanowiono więc, by Świbno (Schiewenhorst) z Mikoszewem (Nickelswalde) połączyć za pomocą przeprawy promowej.
Na zlecenie Królewsko-Pruskiego Zarządu Kolei Żelaznych (Königlich-Preußischen Eisenbahn-Verwaltung) zbudowano w Bydgoszczy w 1902 roku prom „Schiewenhorst II” (prom Schiewenhorst I obsługiwał pojazdy drogowe). Jednostka miała 29,30 m długości oraz 8,2 m szerokości i wyposażona była w dwie maszyny parowe o łącznej mocy 240 KM. Napędzana była dwoma śrubami, po jednej na każdym z końców, co pozwalało pływać bez konieczności obracania się. Prom ten na swój pokład mógł zabrać pięć wagonów, które przetaczano na pokład za pomocą parowozu lub przy użyciu parowej wciągarki pokładowej.
Ograniczenia promu do pięciu wagonów było jednak uciążliwe, kiedy istniała potrzeba zestawiania dłuższych składów. Wówczas cały skład był rozpinany, przeprawiany w kilku etapach, a następnie ponownie spinany, co zajmowało sporo czasu, nawet do paru godzin. W istocie był to spory problem, bo o ile nie miało to wielkiego znaczenia dla obsługi towarów, to dla ruchu pasażerskiego już jak najbardziej.
W okresie międzywojennym przeprawa kolejowa w ujściu Wisły obsługiwana była przez Freistadt-Eisenbahn-Direktion (Dyrekcja Kolei Wolnego Miasta), a po wcieleniu Gdańska do Rzeszy przez Deutsche Reichsbahn.
Prom „Schiewenhorst II” zatopiony został w marcu 1945 w porcie przy śluzie w Przegalinie. W roku następnym został wydobyty, wyremontowany, a od roku 1948 do 1959 znów pływał na swojej dawnej trasie, między Mikoszewem a Świbnem. Długotrwałość przepraw pasażerskich (zimą były one zawieszane całkowicie), a także wynikające z tego spore koszty spowodowały, że prom zastąpiono motorówkami, które przewoziły pasażerów do oczekujących na nich po obu brzegach pociągów, a sam prom… zniknął z nurtu Wisły.
Waldemar Nocny (historyk, znawca lokalnych spraw) podaje, że prom wycofano ze służby z powodu awarii, natomiast mieszkańcy Mikoszewa twierdzą, że pływał dalej, tyle że już na innej rzece, a dokładniej na… Wołdze.
Robert Krygier
Współczesny wygląd miejsca:
Zdjęcia otrzymane od Michała Piotra Moszczyńskiego – Klara Kruck na promie, rok 1942:
Jechałem latem wskrzeszoną po latach kolejką wąskotorową ze Sztutowa do Mikoszewa. Na końcowej stacji pociąg stanął w polu, na chwilę odjechał i po kwadransie wrócił aby zabrać nas znów do Sztutowa. Pomysł z wąskotorówką fajny (pamiętam z dzieciństwa), ale trochę wykonanie bez sensu. Końcowa stacja w polu???
Z ksiązki „PANTERY NAD WISŁĄ” Szeroka rzeka ociężalewlewa się do Morza Bałtyckiego między Świbnem i Mikoszewem. Potężne języki wydm towarzyszą jej jeszcze kawałek, wyprowadzając w głąb morza.W tym miejscu rzeka jest po prostu za szeroka, by połączyć jej brzegi mostem.Funkcjonował za to duży prom rzeczny, który mógł przewieźć naraz kompanięwojska. Prom pływał między obiema wspomnianymi wyżej miejscowościami.Nawet dzisiaj należy pamiętać o zasługach dzielnych, nieustraszonych ludzi,którzy obsługiwali ten ważny środek transportu. Przewozili ludzi przez Wisłętakże w czasie nalotów i pod ostrzałem artyleryjskim. My, jako starzy żołnierzefrontowi, unikaliśmy tego tak wrażliwego miejsca nad wodą, przyciągającego bezprzerwy sowieckie szturmowce, stanowiącego również wyzwanie dla sowieckiejartylerii. Jednak marynarze siedzący na górze, w oszklonej kabinie promu,prowadzili statek, nie zwracając uwagi na przeciwieństwa. A na sam koniec udałoim się przeprowadzić całkowicie wypełniony żołnierzami prom przez Bałtyk doKilonii. Czapki z głów przed dzielnymi marynarzami z załogi Promu ze Świbna!Szeroka rzeka ociężale wlewa się do Morza Bałtyckiego między Świbnem i Mikoszewem. Potężne językiwydm towarzyszą jej jeszcze kawałek, wyprowadzając w głąb morza.W tym miejscu rzeka jest po prostu za szeroka, by połączyć jej brzegi mostem.Funkcjonował za to duży prom rzeczny, który mógł przewieźć naraz kompanię wojska. Prom pływał między obiema wspomnianymi wyżej miejscowościami.Nawet dzisiaj należy pamiętać o zasługach dzielnych, nieustraszonych ludzi,którzy obsługiwali ten ważny środek transportu. Przewozili ludzi przez Wisłętakże w czasie nalotów i pod ostrzałem artyleryjskim. My, jako starzy żołnierze frontowi, unikaliśmy tego tak wrażliwego miejsca nad wodą, przyciągającego bez przerwy sowieckie szturmowce, stanowiącego również wyzwanie dla sowieckiej artylerii. Jednak marynarze siedzący na górze, w oszklonej kabinie promu,prowadzili statek, nie zwracając uwagi na przeciwieństwa. A na sam koniec udałoim się przeprowadzić całkowicie wypełniony żołnierzami prom przez Bałtyk do Kilonii.
Jaka więc jest prawda?
Prawda jest taka, że przytoczona przez Ciebie opowieść o promie, który popłynął do Kolonii, dotyczy promu pasażersko – samochodowego o nazwie „Rothebude”, a nie promu kolejowego „Schiewenhorst II”, o którym mowa w artykule…
—-
BTW – prom „Rothebude” został zbudowany do obsługi połączenia promowego w rejonie dzisiejszego Kiezmarka a trasę Świbno – Mikoszewo obsługiwał jedynie w ostatnich dniach wojny.