Obchodzące w tym miesiącu 60-lecie Narodowe Muzeum Morskie przygotowało niezwykłą wystawę tymczasową we wnętrzach starego spichlerza. Ekspozycja zatytułowana „Do DNA. 50 lat archeologicznych badań podwodnych NMM” to niejedyne wydarzenie związane z podwodnymi badaniami prowadzonymi przez naukowców z gdańskiej placówki.

7 października ruszyła bowiem budowa Muzeum Archeologii Podwodnej i Rybołówstwa Bałtyckiego w Łebie. To kolejna, już 10. filia NMM. Termin zakończenia pierwszego etapu inwestycji planowany jest na 30 czerwca 2021 r.

Projekt Muzeum Archeologii Podwodnej i Rybołówstwa Bałtyckiego w Łebie. Budynek nocą. Autor: plus3architekci.

Muzeum powstanie w pobliżu ujścia rzeki Łeby do Bałtyku. Koncepcja budynku – zaproponowana przez zwycięską pracownię Plus3Architekci Sp. z o.o. z Warszawy – to jednorodna bryła o powierzchni zabudowy 3 tys. mkw. otwartej na łebską promenadę i kanał portowy. Kształt i nachylenie frontowej, falującej fasady pokrytej giętymi drewnianymi listwami oraz pionowo rozpięte liny nadadzą obiektowi żeglarski charakter i nawiążą do wyrzuconego na brzeg konaru, kadłuba statku, morskich fal czy nadmorskich wydm.

Głównymi założeniami ekspozycji znajdującej się w nowym oddziale będzie chronologiczno-tematyczne przedstawienie wszystkich aspektów archeologicznych badań podwodnych prowadzonych przez Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku. Towarzyszyć im będzie prezentacja szeroko pojętych zagadnień z dziedziny rybołówstwa bałtyckiego.

Koszt powstania muzeum wynosi ok. 40 mln zł. W 2020 r. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku otrzymało dotację celową na budowę pierwszego etapu obiektu ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz dofinansowanie w ramach Programów Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Fragmenty ubrań marynarskich z wraku statku „General Carleton”. Fot. Dariusz Kula Images.

A wystawa tego, co już zdołali odkryć podwodni badacze z NMM, prezentowana jest w należących do muzeum spichlerzach na gdańskiej Ołowiance. Ekspozycja na Ołowiance robi wrażenie od pierwszych chwil. Sala, w której zgromadzono artefakty, tonie w mroku, a tylko poszczególne przedmioty umieszczone w szklanych gablotach są oświetlone, co podkreśla rolę, jaka pełnią na wystawie.

– Ekspozycja charakteryzuje się oryginalną aranżacją, która podkreśla wyjątkowość zabytków i okoliczności, w jakich zostały one odkryte – opowiada kurator wystawy, dr Elżbieta Wróblewska. – Widz wraz z archeologami podwodnymi zejdzie na dno Bałtyku, aby odnaleźć najciekawsze i najbardziej fascynujące obiekty. W atmosferze tajemniczości podwodnego świata, w którym dominują cisza i ciemność, pozna kod genetyczny zabytków nieznanych wcześniej szerszej publiczności.

Zwiedzający będą mieli okazję zapoznać się z dziejami kilkudziesięciu obiektów wydobytych z morskich głębin. Wśród nich jest niezwykły zabytek pochodzący z XVIII w. i eksponowany w przeszklonej chłodziarce – słój z masłem, który podniesiono z wraku drewnianego żaglowca spoczywającego na głębokości 82 m pod powierzchnią Bałtyku.

– Innym obiektem, uzupełnionym przez jedno z trzech stanowisk multimedialnych dostępnych na wystawie, jest flet poprzeczny – mówi dyrektor NMM, Robert Domżał. – Instrument należał do oficera służącego na statku „General Carleton”. Został wykonany w Londynie w warsztacie Charlesa Schucharta. Prawdopodobnie wcześniej nikomu na świecie nie udało się wydobyć dźwięku z oryginalnego instrumentu, który przeleżał 235 lat na dnie morza. Dokonała tego Maja Miro-Wiśniewska – flecistka, która zagrała na nim XVIII-wieczną pieśń morską „The Sailor Boy”. Melodia stanowi muzyczne tło wystawy.

Maja Miro-Wiśniewska o pracy przy realizacji nagrania na XVIII-wiecznym flecie
Od 20 lat specjalizuję się w grze na instrumentach XVI-, XVII- i XVIII-wiecznych. Gram na kopiach. Te kopie wykonywane są ręcznie, zgodnie z tradycją, ale jednak są to kopie. Oryginały tych instrumentów zachowały się w stanie niekoniecznie dobrym i zdarza się, że kiedy po latach bierzemy do ręki taki instrument, to on po prostu pęka czy kruszy się. Ale ten flet jest bardzo dobrze zakonserwowany. Miał szczęście znajdować się pod transportem dziegciu, który także poszedł na dno i równocześnie ochronił go przez wodą.
Zabierając się do realizacji tego nagrania, zdawałam sobie sprawę, że nie mogą zagrać na nim zbyt długo. Miałam tylko jedno spotkanie z tym instrumentem, żeby sprawdzić, czy w ogóle on wytrzyma grę. Zorientowałam się, jakie mam możliwości a potem „na sucho” szukałam repertuaru, który pokaże jego możliwości. A są one całkiem spore.
Ale nie chodzi o to, by tak stare instrumenty dorównywały współczesnym. Bardziej zależy nam na tym, aby osiągnąć na tego typu zabytkach ideał dźwięku z XVIII wieku. Zwykle gram na większych fletach, używanych bardziej w kręgach dworskich. Ten flet był raczej instrumentem folkowo-tradycyjnym, związanym z kultura żołnierską.
W Bibliotece PAN w Gdańsku mamy zachowany egzemplarz podręcznika gry na tym instrumencie. Kiedy go przeglądałam z myślą o wykorzystaniu któregoś zapisu nutowego przy grze na wyłowionym z Bałtyku flecie, okazało się, że są to zbyt proste melodie, jak na możliwości instrumentu. Nie pokazałyby jego blasku w pełni, dlatego zdecydowałam się na zagranie tradycyjnych melodii z epoki. Zagrałam całą jego skalę. „Odezwało się” wszystko, co powinno się odezwać, poza najwyższymi dźwiękami. Drewno przez te kilka stuleci spędzonych w wodzie zmieniło swoje właściwości, ale uważam, że minimalnie. Instrument ma swoją kopię z drukarki 3D. Jeszcze nigdy nie grałam na takim „wydruku”. Niewykluczone, że po zakończeniu ekspozycji spróbuję to zrobić. Jestem ciekawa, jaki będzie efekt.

„Do DNA. 50 lat archeologicznych badań podwodnych Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku”
Spichlerze na Ołowiance
Wystawa potrwa do 31 grudnia 2021 r.

Dariusz Olejniczak

Dodaj opinię lub komentarz.