Święty Maksymilian Kolbe jest mi szczególnie bliski. Doskonale pamiętam, jak wiosną 1999 roku, gdy wracałem ze szkoły, usiadłem na ławce przy klasztorze Franciszkanów. Chwilę później przysiadł się do mnie starszy, nieznajomy mężczyzna, którego serdeczny uśmiech zachęcał do rozmowy. Jak się potem okazało, brat Czesław, bo tak miał na imię, był franciszkaninem. W 1936 roku wówczas 18-latek zwrócił się z prośbą do gwardiana klasztoru w Niepokalanowie o przyjęcie do zakonu. W odpowiedzi na tę petycję ówczesny gwardian Niepokalanowa, ojciec Maksymilian Maria Kolbe, poinformował Czesława o przyjęciu do klasztoru. Mieszkał z przyszłym świętym 4 lata. Mimo iż mnie nie znał, bez oporów zaprosił do siebie, a wkrótce obdarzył swoim zaufaniem i przyjaźnią, która trwała aż do jego śmierci w 2009 roku. Jestem wdzięczny bratu Czesławowi za opowiadania, refleksje, dowcipy i za wspomnienia o świętym ojcu Maksymilianie, o którym chciałbym teraz napisać kilka słów. Ale nie o tym powszechnie znanym jako wychudzony krótkowidz w obozowym pasiaku, męczennik z obozu w KL Auschwitz. Lecz o człowieku wyjątkowo energicznym, przedsiębiorczym, który żył na maksa.

Tło: współczesność
W twojej głowie kryje się nie tylko marzenie o własnym biznesie, ale wręcz kształtuje się już wyraźny biznesplan. Wyobrażasz sobie logo swojej marki, siedzibę firmy i solidne szefowskie biurko. Jednak jest coś jeszcze. Coś, co blokuje cię przed podjęciem ryzyka, przed zainwestowaniem pieniędzy, czasu, a zwłaszcza – przed własnym zaangażowaniem. Nieubłagany strach przed porażką. I te nieustanne tłumaczenia własnej słabości: „Kiedyś były inne czasy”.

Tło: międzywojnie
Jeszcze całkiem nie opadły pyły pierwszej wojny światowej, która pochłonęła dziesiątki milionów ofiar ginących od kul, chorób i głodu, jeszcze nie ugruntował się nowy ład polityczny i społeczny wyłaniający się z chaosu, a już ludzkość ruszyła ku następnemu zamętowi. Niestabilność gospodarcza i finansowa państw zniszczonych wojenną zawieruchą, ich gigantyczne zadłużenie wobec Stanów Zjednoczonych, galopująca inflacja, lekkomyślny dodruk pieniędzy przez kolejne rządy, zbliżający się wielki kryzys nadający coraz większe tempo rodzącemu się faszyzmowi i nazizmowi w Europie… To czas, w którym cywilizacja ludzka postanowiła ponownie stanąć na krawędzi. Gorzej chyba być nie może. W takich chwilach wszyscy wiedzą, że „kiedyś ludziom będzie łatwiej”.

Verba docent, exempla trahunt (słowa uczą, przykłady pociągają)

o. Maksymilian Kolbe8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli na świat przyszedł Rajmund Kolbe, ale jego rodzice niedługo potem przenieśli się do Łodzi, a później do Pabianic. W wieku 12 lat w kościele w Pabianicach objawiła mu się Matka Boska ukazując dwie korony – białą (oznaczającą czystość) i czerwoną (oznaczającą męczeństwo). Chłopiec wziął obie, a wizja mistyczna stała się proroctwem określającym całe jego życie.
Natchniony Rajmund w 1910 roku wstąpił do zakonu franciszkanów konwentualnych we Lwowie, przyjmując imię Maksymilian, pod którym współcześnie jest znany szerszemu gronu. Następnie studiował w Krakowie, a potem został wysłany do Międzynarodowego Kolegium Serafickiego w Rzymie. W 1914 roku złożył śluby wieczyste, przyjmując imię Maria, a już w roku 1916 uzyskał doktorat z filozofii na uniwersytecie Gregorianum. Jego pasje były o tyle zaskakujące, że choć dotyczyły zdobywania nieba, to zdecydowanie wykraczały poza sferę religijną. Rozwijał w sobie także zamiłowania inżynieryjne, wystarczy wspomnieć, że w 1915 roku w urzędzie patentowym złożył szkic eteroplanu, tj. trójczłonowej rakiety nośnej umożliwiającej podróż w kosmos. Jednak to jeszcze nie była era kosmiczna. Wkrótce nadszedł za to doskonały czas na inne dokonania Maksymiliana Marii Kolbego.

W 1917 roku Maksymilian założył Rycerstwo Niepokalanej, którego istotą i podstawowym warunkiem jest osobiste oddanie się Maryi. Jego cele apostolskie to pogłębienie świadomego i odpowiedzialnego życia chrześcijańskiego, nawrócenie i uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Niepokalanej. Niedługo po tym Kolbe postanowił pójść dalej i wyjść ze swoim przesłaniem do większej publiki. To właśnie m.in. z tego względu w 1922 roku rozpoczął wydawanie „Rycerza Niepokalanej”. Co prawda początkowo nakład wynosił zaledwie 5 tysięcy egzemplarzy, ale bez wątpienia Maksymilian patrzył w przyszłość z nadzieją i miał szerokie perspektywy, co prędzej czy później musiało przynieść znacznie bardziej zdumiewające efekty. Zamierzał drukować czasopismo w każdym języku, nawet w esperanto. Wśród jego przełożonych to wszystko budziło jednak obawy, że młody zakonnik swoimi działaniami zadłuży klasztor. Dlatego też wysłano go do Grodna, gdzie… od razu postanowił założyć drukarnię. Mimo że nazywano go „Szalonym Maksiem”, bo jego plany i zamierzenia, jak się wydawało, nie miały najmniejszych szans na realizację, chociaż nękany gruźlicą nie zamierzał się poddawać i dalej robił swoje. Z jakim skutkiem?

drukarnia w Grodnie
W roku 1927 w podwarszawskim Teresinie założył Niepokalanów, który w ciągu najbliższych lat z kilkuosobowej załogi zmienił się w największy klasztor na świecie. W 1939 roku na paru hektarach stała w tym miejscu znaczna liczba budynków zamieszkiwanych przez 762 osoby, były tam też prężnie funkcjonujące instytucje! Brzmi niczym doskonale prosperujący start-up, mimo iż tłem dla tej inicjatywy nie była opisana wyżej współczesność, lecz międzywojnie. Maksymilian Maria Kolbe miał więc na swojej drodze znacznie więcej przeszkód niż tylko powątpiewający w jego wizję towarzysze zakonnego życia i własne słabości. Niż wewnętrzne rozterki, które być może masz i ty. Jego tło to jeden wielki, przeciągający się kryzys.

Go global, father Max!
Maryjna idea ojca Maksymiliana nie miałaby aż takiego znaczenia dla ludzkości, gdyby jej celem było skupienie się tylko i wyłącznie na skrytej w sercu Europy nowo odrodzonej Polsce. Swoją myślą i pomysłami ewangelizacyjnymi starał się objąć cały świat. Najpierw rozważał Chiny, ale nie otrzymał pozwolenia od miejscowego biskupa. Po długiej podróży 24 kwietnia dopłynął do odległej geograficznie i kulturowo Japonii. Bez znajomości języka i praktycznie bez nakładów finansowych założył w Nagasaki dalekowschodni oddział Niepokalanowa. W 1931 roku znajdował się tam nowicjat, a już w roku 1936 – małe seminarium. Jednak wrażenie robi przede wszystkim wielkość miejscowego nakładu „Rycerza Niepokalanej”, którego Maksymilian zaczął przecież wydawać po japońsku już po miesiącu pobytu w tym kraju. Od zera do 65 tysięcy w 5 lat na zupełnie obcej ziemi? Mało kto ma tyle zaufania do Maryi Niepokalanej na której nie zawiódł się nigdy. Ale na tym nie koniec. Miał apetyt na więcej… Ojciec Maksymilian zamierzał otworzyć ośrodki podobne do polskiego i japońskiego Niepokalanowa na całym świecie. W połowie 1932 roku o. Maksymiliana podróżuje do Indii w celu zbadania możliwości założenia indyjskiego Niepokalanowa. Jednak na misję tam nie wyrazili zgody przełożeni.

Św. Maksymilian w Japonii
W 1936 roku Kolbe, powróciwszy do Polski na kapitułę prowincjalną, został wybrany gwardianem Niepokalanowa i do Japonii już nie wrócił, rozwijał bowiem swoje dzieła w Polsce. Nie bez przeszkód, ale jednak uruchomił radiostację o zasięgu obejmującym niemal cały kraj. Żywo interesował się przekazem obrazu za pomocą fal radiowych, czyli pierwocinami dzisiejszej telewizji. Nakład polskiego „Rycerza Niepokalanej” osiągnął blisko milion egzemplarzy. Dziś nawet „Super Express” i „Fakt” nie mają takiego nakładu, mimo znacznie mniejszego odsetka analfabetów niż przed wojną. Maksymilian ma na koncie także stworzenie własnego oddziału straży pożarnej (jednego z najnowocześniejszych w tamtym okresie!) czy też drużyny obrony chemicznej. W planach miał otwarcie lotniska w celu utrzymywania kontaktu z zagranicznymi placówkami. Jak więc widać, myślał on perspektywicznie i przyszłościowo. Robił to bez pieniędzy. Projekty finansował z ofiar i darowizn. Wbrew wszelkim przeciwnościom losu, wbrew nieprzyjaznym nastrojom gospodarczym i społecznym. W dzisiejszych czasach, jeśli ma się interesujący, perspektywiczny pomysł na własny biznes, ale zarazem cierpi się na brak funduszy potrzebnych do jego rozwoju, i tak jest zdecydowanie łatwiej niż dawniej. Obecnie istnieje wiele narzędzi pozyskiwania środków do finansowania pomysłów. Są to chociażby platformy crowdfundingowe, pożyczki JEREMIE, dotacje unijne czy Venture Capital lub Aniołowie Biznesu.

Niepokalanów - Redakcja Rycerza Niepokalanej
Niestety wkrótce przyszedł wrzesień 1939 roku, zaczęła się wojna, przyszli Niemcy, którzy zlikwidowali dzieło Maksymiliana, skonfiskowali nowoczesny park maszynowy, odebrali Kolbemu wolność, a wkrótce przekazali go KL Auschwitz, co było równoznaczne z pozbawieniem życia. Jednak pozostał symbol. Wzór człowieka, który aż do samego końca udowadniał, że praktyczne podejście należy przeplatać bezgranicznym oddaniem Niepokalanej, a przy tym brać życie na maksa! Wzór człowieka udowadniającego, że przeszkody to tylko nasze wymówki tłumaczące brak działania czy niepowodzenia, a nie rzeczywiste problemy, których nie można przeskoczyć.

Start-upowe pomniki
Maksymilian Maria Kolbe był bez wątpienia człowiekiem renesansu. Patrzył daleko w przyszłość i podążał ku niej, a jednocześnie realizował swoje marzenia tu i teraz. Skutecznie budował od zera sprawnie funkcjonujące instytucje. Rozwijał przedsięwzięcia w czasach, które nie należały do najłatwiejszych. Działał wbrew przeciwnościom losu. Był kreatywnym i otwartym na nowinki człowiekiem, który udowadniał, że trzeba zachować dawne idee, a zarazem iść z duchem czasu, ciężko pracować i się rozwijać.
Trudno chyba o lepszego patrona współczesnych przedsiębiorców i start-upowców, którzy dla swoich inicjatyw mają znacznie łatwiejszy i przyjaźniejszy grunt niż założyciel Niepokalanowa. To właśnie dlatego Maciej Gnyszka, fundraiser i przedsiębiorca, zainicjował projekt StartupNaMaxa, czyli inicjatywę ustanowienia świętego Maksymiliana Kolbego patronem przedsiębiorców i start-upowców. Po to, aby mieli oni na kim się wzorować – święty zakonnik był człowiekiem, który wykorzystał w swoim życiu wszystkie dostępne możliwości. W końcu przecież mamy współczesność, a nie międzywojnie. Wszelkie wymówki należałoby więc włożyć między bajki. I zacząć wreszcie działać, a przy tym pamiętać, że biznes to też przestrzeń do rozwoju duchowego i budowania wzajemnego zaufania, nie tylko konkurencji.

Możesz pomóc ogłosić świętego Maksymiliana patronem przedsiębiorców i start-upów. Poproś o to papieża Franciszka, podpisując petycję na stronie: startupnamaxa

Petycja w tej sprawie zostanie złożona na ręce Ojca Świętego w trakcie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie w lipcu tego roku.

Jacek Sumisławski

inne artykuły tego autora: Grenlandzkie smaki

Dodaj opinię lub komentarz.