Rewolucja francuska zniszczyła creme de la creme życia zakonnego – opactwo w Cluny. Tu biło serce chrześcijaństwa. Stąd od wieku X przez wiele lat promieniowało na Europę. Kamień sprzedano, a w 1801 r. wytyczono przez kościół drogę. W 1823 r. zniszczono prawie wszystko.
Zdjęcie było robione na kliszy w czasach, gdy aparatów cyfrowych nie było, a papier Agfy stracił swój kolor. Niestety mam ich bardzo mało. Cluny schodziłam wzdłuż i w poprzek podczas dwóch moich wycieczek. Spędziłam tu łącznie dwa tygodnie. Zwiedziłam burgundzkie wsie i pola słoneczników.
Nad Cluny można płakać.
W 910 roku książę Wilhelm Akwitański postanowił wybudować nową psiarnię. A że cenił brata Bernona, mnicha, zwrócił się do niego o poradę. Brat Bernon wybudował własny klasztor w Gigny i był uznanym autorytetem jako trzeźwo myślący człowiek. Słynął z umiejętności zarządzania, uporządkowanego stylu życia i surowej dyscypliny. Mnich był arystokratą, porzucił wygody doczesnego świata, a jego surowa dyscyplina w średniowiecznych czasach była postrzegana jako walor, a – zawsze to powtarzam – nie należy oceniać wydarzeń odzierając je z kontekstu historycznego.
Otóż, mnisi za swoje przewinienia karani byli chłostą, zakazem opuszczania celi i głodówką. I wielu lgnęło do Bernona – w czasach, gdy mnisi i mniszki połowę czasu spędzali w łóżku, czasem je ze sobą dzieląc. W czasach, gdy cele zamieniano w izby uczty i plotek, a zakonnice tkały sobie strojne szaty i zawierały przyjaźnie z mężczyznami spoza klasztoru. I ten Bernon orzekł, że psy należy przenieść w inne miejsce, a tam, gdzie ma być psiarnia, niech stanie nowy klasztor. Wilhelm niechętnie, ale się zgodził.
W owych czasach wielu bogatych fundowało klasztory. Tym bardziej, gdy trwały wojny. Był to sposób na ukojenie sumienia i zmycie swoich win. Jednak książę zrobił to w sposób zaskakujący. Władza świecka niechętnie dzieliła się władzą z Kościołem, przynajmniej chciała go kontrolować. Dlatego zapewniała sobie prawo obsadzania funkcji opata i prawo zabierania głosu w ważnych sprawach. Tymczasem Wilhelm tego prawa się zrzekł. Mnisi dostali gwarancję, że żadna władza świecka nie będzie mieszać się w ich sprawy. Będą podlegać tylko papieżowi. Bracia mieli utrzymywać się z owoców lasów, pastwisk, winnic, stawów rybnych i wiosek. Mieli się modlić, odprawiać msze, przyjmować podróżnych i żyć w czystości – zgodnie z regułą św. Benedykta z Nursji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Budowa rozpoczęła się jeszcze w 910 roku. Trwała długo, umarł Wilhelm, umarł opat Bernon, ale w ciągu 200 lat Cluny wyrosło na największe opactwo w Europie, a potrzeba odnowy Kościoła i życia zakonnego była tak wielka, że zaraz za nim, za benedyktanami, powstali cystersi, kartuzi paulini, dominikanie, franciszkanie i inni, a także zakony świeckie: templariusze, szpitalnicy i Krzyżacy. Jednak to Cluny przypadła rola przewodnia, pod swoimi skrzydłami zorganizowało ponad 1000 klasztorów. Wszystkie odpowiadały przed opatem.
System kluniacki zmienił relacje między Kościołem a państwem, wywarł wpływ nie tylko religijny, ale także na literaturę, architekturę, sztuki piękne i muzykę. Wszyscy benedyktyni w Cluny byli uczonymi. Ba, wszyscy śpiewali. Ale o tym jeszcze napiszę.
Sam budynek kościoła rywalizował wielkością z Bazyliką Św. Piotra w Rzymie i Hagią Sophią w Konstantynopolu. I ja właśnie patrzę na to co z niego zostało – fragment transeptu z wieżami. Ohyda spustoszenia. Tu istniało elitarne centrum nie tylko modlitwy, ale także artystyczne i biblioteka najwyższej klasy. Tędy przechodzili pielgrzymi zmierzający do Santiago de Compostela.
Reguła św. Benedykta z Nursji, wg której żyli bracia, była jasna i prosta, choć obejmowała 73 rozdziały. Jej podstawowe zasady to: modlitwa, nauka, praca fizyczna, skromne życie, ubóstwo, czystość i post. „Ora et labora”. Szczegółowo opisywała hierarchię, co mnisi mają jeść i nie jeść, ubieranie się, spanie, sprzedaż produktów, podróżowanie. Była szczegółowa, ale na tyle elastyczna, że można ją było dopasować do każdego klasztoru. Były również kary za wykroczenia.
Gdy Wilhem postanowił na miejscu swojego domku myśliwskiego postawić klasztor zamiast psiarni, nie mógł przewidzieć, jak potężnym stanie się on ośrodkiem wpływu na cały monastycyzm w Europie i jak bardzo modlitwa czarnych mnichów będzie zalążkiem odnowy Kościoła.
Po śmierci Bernona w 927 r. drugim opatem w Cluny został Odon, który miał za sobą potężny kryzys wiary. Miał być rycerzem księcia Wilhelma, ale ostatecznie ścieżką eremity dostał się pod opiekę Bernona i jego surowych reguł. To on sfinalizował pierwszy etap budowy. Papież i cesarz potwierdzili status opactwa (rozdzielność od władzy świeckiej), a mnich pozyskiwał dla klasztoru dobra ziemskie i fundusze od bogatych arystokratów. Jednocześnie mocną ręką trzymał zakonników. Wystarczyło spóźnić się na wspólną modlitwę lub zjadać okruchy z talerza, by zostać ukaranym. Odon objeżdżał wszystkie klasztory, które powstały pod opieką Cluny i nie tylko, i doradzał, jak ulepszyć życie zakonne. Z reguły sprowadzało się to do ciężkiej pracy fizycznej i ustawicznej modlitwy. Opat dbał o odpowiednie stroje, posiłki, był drobiazgowy i wymagający. Sprawa była prosta: albo to akceptujesz, albo życie benedyktyńskie nie było dla ciebie.
Dlaczego? Klasztor musiał być dobrze zarządzany, bo potrzeba odnowy życia zakonnego była paląca. Pokusa odpoczynku za murami klasztornymi i spokojnej izolacji od świata, w tym rozprzężenia moralnego, była wielka. Odon chciał położyć temu kres. Nie wszystkim to się podobało. We Fleury, gdzie spoczywały szczątki św. Benedykta, zakonnicy grozili mu włóczniami i mieczami, choć ostatecznie go wysłuchali. Opat niestrudzenie rozpowszechniał regułę kluniacką w całej ówczesnej Francji i południowej Italii. Zasiedlał opuszczone klasztory (czas spustoszeń dokonywanych przez wikingów, muzułmanów i Słowian). Zostawiał tam swojego przeora, który miał wszystkiego dopilnować. Gdy Odon umierał w 942 roku, marka Cluny była znana już w całej Europie Zachodniej. On sam został świętym Kościoła katolickiego.
Z katechezy Benedykta XVI z 2009 r.: „Biograf, podkreślając u Odona „cnotę cierpliwości”, wymienia długą listę innych jego cnót, jak pogarda dla świata, gorliwość za dusze, zaangażowanie na rzecz pokoju w Kościele. Wielkim pragnieniem opata Odona była zgoda między królami i książętami, przestrzeganie przykazań, troska o biednych, naprawa młodzieży, szacunek dla starszych. Kochał małą celę, w której mieszkał, „niewidziany przez nikogo i zabiegający o to, by podobać się tylko Bogu”. Nie omieszkał jednak, jako „źródło obfite”, sprawować posługi słowa i przykładu, „płacząc nad ogromem nędzy tego świata”. W jednym tylko mnichu, komentował jego biograf, znajdowały się zgromadzone rozmaite cnoty, występujące w rozproszeniu w innych klasztorach.”
W jego pismach „przebija miłość do tego, co wewnętrzne, postrzeganie świata jako rzeczywistości kruchej i tymczasowej, od której należy się wyrwać, stała skłonność do dystansu wobec rzeczy uważanych za źródło niepokoju, wyostrzona wrażliwość na obecność zła w rożnych kategoriach ludzi, wewnętrzne dążenie eschatologiczne. Ta wizja świata może wydać się dość odległa od naszej, jednakże w ujęciu Odona jest ona pojęciem, które dostrzegając kruchość świata, dowartościowuje życie wewnętrzne, otwarte na drugiego, na miłość bliźniego i właśnie w ten sposób odmienia istnienie i otwierają świat na światło Boże.(…) Św. Odon był prawdziwym przewodnikiem duchowym zarówno dla mnichów, jak i dla wiernych swoich czasów. W obliczu „szerzenia się przywar” rozpowszechnionych w społeczeństwie, lekarstwem, jakie zdecydowanie proponował, była radykalna przemiana życia, oparta na pokorze, prostocie, dystansie wobec rzeczy ulotnych i przylgnięcie do rzeczy wiecznych. Mimo realizmu jego diagnozy sytuacji jego czasów, Odon nie popada w pesymizm: „Nie mówimy tego – wyjaśnia – by popchnąć do rozpaczy tych, którzy chcieliby się nawrócić. Miłosierdzie Boże jest zawsze dostępne; czeka na godzinę naszego nawrócenia”.
Ten święty przygotował dobry grunt dla opactwa. Reformy zakonów ruszyły. Królowie otworzyli swoje skarbce, a nowe państwa przyjęły chrzest (w tym Polska, Czechy, Węgry, Dania), ich władcy fundowali nowe klasztory. Był to również czas sprzyjający klimatycznie, bowiem lata 950-1250 to ocieplenie klimatu, co spowodowało zmiany w rolnictwie oraz zastosowanie ciężkiego pługu. Posiadanie ziemi stało się dochodowe, a jej uprawa zaowocowała bogactwem, które możni zaczęli wydawać na zbawienie swojej duszy. Proces chrystianizacji Europy odsuwał widmo wewnętrznych wojen na jej obrzeża. Oczywiście, że się zdarzały, ale były na mniejszą skalę. Ci, którzy je prowadzili, starali się odkupić swoje winy i obdarowywali zakonników, by ci tylko się za nich modlili. To prowadziło do prostej rywalizacji między arystokratami, kto da więcej, kto ufunduje wspanialszy kościół czy bibliotekę. To współzawodnictwo przenosiło się na niższe szczeble w hierarchii społecznej, wprowadzając monastycyzm w złoty wiek.
Św. Odylon, piąty opat Cluny, został nazwany „archaniołem mnichów”. Jako dziecko nie chodził, był noszony w lektyce i tak miało zostać do końca jego życia. Ale pewnego razu, będąc w kościele, wyczołgał się z lektyki i władzę w nogach odzyskał. Zdumieni rodzice w podziękowaniu za cud ofiarowali go na służbę Bogu. Była to rzecz powszechna w owych czasach. Oprócz samej intencji pozwalała zmniejszyć liczbę spadkobierców w rodzinie i dawała staranne wykształcenie. Odylon wychowywał się więc wśród zakonników, a mając 30 lat przeniósł się do Cluny. Zrobił tak wielkie wrażenie, że po śmierci opata Majola (też świętego Kościoła katolickiego, który odmówił zostania papieżem), wybrano go na kolejnego opata, co stało się w 994 roku. Funkcję tę pełnił ponad 50 lat. I to on miał wśród zaufanych papieży, królów i cesarzy, nie odwrotnie. Henryk II po koronacji na cesarza w 1014 r. przysłał mu prezent koronacyjny od papieża – złote jabłko z krzyżem. Opatowi potrzebne były te znajomości w celu ochrony opactwa przed zakusami sąsiadów. Ogólnie trzeba wspomnieć, że wszyscy pierwsi opaci byli świętymi lub błogosławionymi.
Odylon przeznaczał dary na rozbudowę kościoła i klasztoru. Rozbudował, zmodernizował, wprowadził marmury i rzeźbione dekoracje. Wnętrze również było pełne blasku: całymi dniami rozbrzmiewała tam modlitwa, psalmy i hymny. Wspólnie wychwalano Boga i czytano święte pisma. Na tym spędzano większość dnia. Zaczynano przed świtem jutrznią i hymnami, w okolicach brzasku była pryma, w połowie przedpołudnia tercja, w południe seksta, o trzeciej po południu nona, a pod wieczór nieszpory i kompleta. Gdzieś po drodze msza. W związku z tym dużo śpiewano. Reguła kluniacka kładła duży nacisk na muzykę (św. Odon był teoretykiem muzyki). Wręcz podchodzono do muzyki entuzjastycznie. Mnisi organizowali się w chóry i śpiewali. Najlepsi śpiewacy mieli role wiodące i ich kreatywność była przeogromna. Muzyka była w centralnym miejscu. Do dzisiaj na dwóch z ośmiu zachowanych kapiteli można dostrzec motyw muzyczny chorałów gregoriańskich. Kapitele przedstawiają świeckich muzyków grających na instrumentach oraz zapisy tonów chorałów. Eksperymentowano z różnymi stylami śpiewania, ale starano się zachować równowagę między solistą a chórem.
Dzień mnicha w zwykłym klasztorze benedyktyńskim trwał 19 godzin, z których 14 przeznaczonych było na służbę liturgiczną. W Cluny było „bogaciej”. Mnich albo się modlił, albo śpiewał, albo szedł na mszę, albo był na mszy i śpiewał, albo uczestniczył w procesji i śpiewał, albo obmywał nogi żebrakom. Kiedy kardynał Damiani odwiedził opactwo w XI wieku, zdziwił się, że bracia mają tylko pół godziny dla siebie. Dekoracyjne otoczenie rozumiano jako wzmocnienie głoszonej chwały Bożej.
Przy takim zaangażowaniu w modlitwę i śpiewanie jasne było, że nie wszyscy mogli się temu poświęcić. Klasztory pełniły funkcje nie tylko modlitewne, ale również takie, które obecnie pełnią wyspecjalizowane instytucje. Były więc hotelami, ośrodkami szkoleniowymi i psychologiczno-duchowymi, szpitalami, udzielały informacji turystycznej i były współczesnymi MOPS-ami. I tak było w Cluny. Mniejsi bracia musieli poza tym zajmować się uprawą ziemi (a przynajmniej ją nadzorować) i wszystkimi doczesnymi sprawami.
Św. Odylon jest pośrednio znany wszystkim. To on wprowadził Zaduszki. W katedrze ormiańskiej we Lwowie Jan Henryk Rosen stworzył fresk przedstawiający pogrzeb św. Odylona. A właściwie są to dwa nałożone na siebie kondukty. Drugi jest ledwie naszkicowany. Są to dusze zmarłych mnichów trzymające gromnice, które podążają za trumną opata w podziękowaniu za modlitwy. Opat wprowadził wspomnienie wszystkich zmarłych prawdopodobnie ok. 1030 r. zalecając jednocześnie post i jałmużnę. Nowy zwyczaj dotyczył tylko zakonników z Cluny, ale szybko rozprzestrzenił się na pozostałe klasztory benedyktyńskie, a potem na cały Kościół katolicki.
Opactwo w Cluny praktycznie zmonopolizowało szlak pielgrzymkowy do Santiago de Compostela. Klasztory benedyktyńskie wyrastały jak grzyby po deszczu na trasie pielgrzymów. Ten okres działalności opactwa związany jest z opatem Hugonem, kolejnym świętym, zwanym Hugonem Wielkim. Nikt chrześcijan nie zmuszał do pielgrzymek (muzułmanie muszą raz w życiu pielgrzymkę do Mekki odbyć), jednak były one bardzo popularne. W XII wieku powstał nawet przewodnik z praktycznymi poradami, np. gdzie jest dobre wino na szlaku, gdzie są nieuczciwi ludzie, gdzie olbrzymie osy i końskie muchy (koło Bordeaux) i kto pije za dużo i jest chciwy (Gaskończycy). Można się było także dowiedzieć, że mowa Nawarczyków przypomina szczekanie, a oni sami nocami kopulują z mułami i klaczami.
Hugon przejął opactwo po Odylonie w 1049 roku, mając 25 lat. Mnichem był od 14 roku życia. Patron belgijskiego piwa, św. Arnulf ze Soissons, twierdził, że Hugon był doskonałym strażnikiem klasztornej dyscypliny, był oddanym obrońcą Świętego Kościoła. Był świetnym administratorem, dbał o bogactwo Cluny i jego rozdział od władzy świeckiej. Pod jego zwierzchnictwem działało półtora tysiąca klasztorów. Pielgrzymi św. Jakuba wręcz naturalnie wchodzili na benedyktyńskie klasztory. Wiele z nich posiadało różne relikwie. Samo Cluny ich nie posiadało, ale każda filia opactwa musiała co roku przesyłać kilogram srebra do centrali, uzyskanego z wpływów. Również władcy europejscy szczodrze obdarowywali Cluny. Król Leonu i Kastylii Alfons VI przeznaczał datek w wysokości 900 kg złota rocznie. Miał za to swój własny ołtarz, przy którym śpiewano wyłącznie za niego. To był czas walk z muzułmanami i królowi zależało, by móc odkupić swoje grzechy śmiertelne. Hugon Wielki zapewniał więc elitarną usługę dla władców, a klasztory obsługiwały ruch turystyczny pielgrzymów.
Sam Hugon musiał być człowiekiem bardzo pokornym, bo pomimo splendorów i czci, jaką go otaczano, zabiegania o jego łaskę i spływających bogactw, pozostał człowiekiem skromnym. Rozstrzygał kwestię sukcesji w Hiszpanii, interpretował prawo kanoniczne, doradzał biskupom, korespondował. Zachęcał wszystkich do edukacji i sam uczył w przyległej do klasztoru szkole. Był miłosierny dla cierpiących i biednych, wybudował szpital dla trędowatych i pełnił w nim zwykłą posługę. Wspierał cechy rzemieślnicze, a wszystkim chłopom feudalnym w dobrach należących do opactwa przyznał wolność osobistą.
W 1109 r. Hugon, przeczuwając własną śmierć, przyjął sakramenty, pożegnał się pocałunkiem pokoju ze swoimi duchowymi dziećmi i kazał się położyć w worze przed ołtarzem Najświętszej Marii Panny. Tam zmarł 28 kwietnia w Poniedziałek Wielkanocny. Jego proces kanonizacyjny został wszczęty prawie natychmiast.
Pierwszą budowę Cluny rozpoczął Odon (Cluny I, a właściwie zakończył), drugą Odylon (Cluny II), a trzecią Hugon (Cluny III). Ta ostatnia przewyższyła dwukrotnie Hagię Sophię i żadna budowla średniowiecza nie mogła z nią konkurować. Nawet obecna Bazylika Św. Piotra w Watykanie ma 180 m długości – tyle, co Cluny. Zachęcam do obejrzenia filmiku, język wprawdzie francuski, ale są liczne wizualizacje.
Dziesięć kilometrów od Cluny znajduje się kamienna kaplica w Berzé-la-Ville, zabudowana na zlecenie opata Hugona. Daje ona pewne pojęcie, jak mógł wyglądać w środku kościół opacki. Freski wewnątrz kaplicy łączą wpływy sztuki bizantyjskiej z ottońską. Kolory przetrwały, ponieważ użyto naturalnych barwników, takich jak lapis lazuli i ochra, ale także dlatego, że je zamalowano. Sztuka kluniacka była inspiracją dla wielu budowli.
Opactwo zaczęło jednak zbliżać się do pewnej niebezpiecznej granicy. Miało srebrne kandelabry i piękne dzwony, a mnisi jedli dobrze i ubierali się w bogate szaty. Ciągłe wyśpiewywanie intencji zmusiło ich do zatrudniania służebnych, by ktoś wykonywał pracę fizyczną. To groziło odejściem od pierwotnych zasad. Pewne zachwianie stabilnością skarbca przyniosły wojny związane z rekonkwistą. Problemy ze ściągalnością podatków i utrzymaniem budynków pojawiły się przy jednoczesnej obfitej jałmużnie. Temu jeszcze można było zaradzić, ale czas przyniósł nowe wspólnoty zakonne, wojny religijne w XVI wieku i nacisk papieża. Status opactwa zaczął maleć.
Hugon, który znał wielu możnych tego świata, czasami musiał lawirować między władzą świecką a religijną. Ożył spór o inwestyturę, czyli prawo władców świeckich do mianowania biskupów. Opactwo broniło się także przed wpływem papieża, co było dosyć trudne w sytuacji, gdy tym papieżem został Urban II wywodzący się z mnichów Cluny. Może rację miał Majol, gdy odmówił przyjęcia tiary papieskiej?
Tymczasem w 1098 r. grupka pewnych zakonników postanowiła powrócić do ścisłych pierwotnych zasad św. Benedykta. Musieli znaleźć miejsce i tym miejscem okazało się Citeaux, niedaleko Dijon i samego Cluny. Założyli tam nowy klasztor i wrócili do skromnych posiłków i ciężkiej pracy. To cystersi. Może jednak nigdy by nie stali się popularni, gdyby nie ich charyzmatyczny przywódca Bernard. W 1115 roku Bernard założył własne opactwo, tym razem w Clairvaux. Przy ustatkowanych opatach kluniackich Bernard wydawał się rewolucjonistą. Nawet strój wybrał dla kontrastu biały. Kładł nacisk na całkowity brak ornamentów, życie pozbawione dzieł sztuki, proste projekty architektoniczne.
Bernard prowadził ożywiony spór z następcą Hugona – Piotrem Czcigodnym. Wobec najważniejszych wydarzeń przyjmowali odrębną postawę. Byli rywalami, ale nie wrogami. Szanowali się. Choć wspólne Boże Narodzenie 1150 roku spędzili nie w zimnym Clairvaux, a wygodnym Cluny. Łączyło ich życie duchowe.
Jeśli spojrzymy na lata rządów Odona i Hugona, to okaże się, że zajęło im to ponad sto lat. W tym czasie wybrano dwudziestu papieży i kilku antypapieży. A w ciągu pięćdziesięciu lat po Piotrze Czcigodnym w Cluny pojawiło się aż dziewięciu opatów. Papieże zaczęli zwalniać filie opactwa z posłuszeństwa wobec Cluny. Ingerowali coraz mocniej, a w 1516 roku papież Leon X przekazał królowi Francji Franciszkowi I prawo mianowania opata z Cluny. To było jak „gwóźdź do trumny”.
Opactwo nie upadło, istniało do 1790 r., kiedy wygoniła je rewolucja francuska niszcząc budynki i dzieła sztuki, ale funkcję lidera przejęli cystersi. Bernard z Clairvaux założył 300 klasztorów, później było ich 400 więcej. Sprzyjali mu królowie, ożywiła się Irlandia, w której zakon benedyktyński był słabo prezentowany, także Europa Środkowa. IV Sobór Laterański uznał cystersów za zakon wzorcowy dla życia ascetycznego. Jednak nie cieszyli się taką pozycją jak niegdyś benedyktyni. Oprócz nich Europa obfitowała w zakony rycerskie oraz różne inne – kontemplacyjne i żebrzące, jak franciszkanie i dominikanie, którzy pełnili obowiązki duszpasterskie i żebrali o jałmużnę na własne utrzymanie.
Wydaje się, że w ciężkich momentach wewnętrznych zgrzytów i demoralizacji Kościół znajdował w sobie siłę do samooczyszczenia. Taką furtką do naprawy stali się w X wieku mnisi z Cluny. Zawsze powrót do źródeł służył Kościołowi. I lepiej było, gdy siły polityczne nim nie kierowały. Źle się jednak stało, że ci, którzy nosili na sztandarach hasła wolności, równości i braterstwa postanowili w imię tych haseł to źródło odnowy zniszczyć. Ze stratą dla całej ludzkości.
Odwiedzajcie Cluny, choć niewiele z opactwa zostało, by choć trochę poczuć ducha tej historii.
Korzystałam:
- Dan Jones „Świt królestw. Jasna historia wieków ciemnych”, Wyd. Znak Horyzont Kraków 2023
- https://www.gosc.pl/
- https://www.newadvent.org/
- Katecheza Benedykta XVI 2009 r.
- https://www.researchgate.net/
- zasoby internetowe