Ulica Lawendowa na planach pojawia się około 1357 roku, z racji usytuowania przy klasztorze Dominikanów. Nazwa, jaką znamy dzisiaj, wymieniana jest dopiero w 1763 roku. Była to Grosse Lawendelgasse (Wielka Lawendowa), w przeciwieństwie do Małej Lawendowej, obecnej Słomianej. Sama nazwa należy do grupy nazw ironicznych. Ulica wzięła swą nazwę od panującego tu brudu i smrodu.
Numeracja uliczki jest prawie taka sama jak przed wojną. Wyjątkiem jest numer pierwszy, przemianowany na adres Świętojańska 70/71. Zajmuje go znany w Gdańsku „krzywy domek”, który od 1825 roku stanowił własność klasztoru Dominikanów, a od 1915 parafii św. Mikołaja. Budynek miał powstać koło 1620 roku. Przy okazji powojennych prac konserwatorskich przeniesiono tu portal z niezachowanej kamienicy Bogusławskiego 7. W roku 2017 poddany był konserwacji.
Lawendowa 2/3. Właścicielem posesji w 1803 roku był lekarz Peter Castell. Dom wówczas wzniesiony był w konstrukcji szkieletowej. W kolejnych latach działka przechodziła w ręce piekarzy Eicholzów, kupców Hocha, Kronheina, Mandela, a w końcu rodziny Jastrower. To oni wznieśli zapewne nową kamienicę około 1902 roku. Trzykondygnacyjna część środkowa, zwieńczona została wąskim tarasem z pełną balustradą, zdobioną fryzem arkadowym i nadwieszonymi wielobocznymi filarkami, przechodzącymi w sterczyny. Części boczne czterokondygnacyjne. Całość ceglana, z tynkowanymi pionowymi pasami. Między kondygnacjami umieszczono płyciny z płaskorzeźbami przedstawiającymi alegorie handlu i transportu – żaglowiec, pociąg wyjeżdżający z tunelu oraz Hermesa, boga kupców, z kaduceuszem (laską oplecioną dwoma wężami) i petasosem (uskrzydlonym kapeluszem). Parter kamienicy zajmowała spółka elektryczna, księgarnia, handlowano też zegarkami.
Lawendowa 4. To duży symetryczny budynek złożony z fasad dwóch trzyosiowych kamieniczek. W księdze adresowej z 1903 roku znajdziemy adnotację Neubau, a więc musiał powstać w tym czasie. Wygląda na to, że od czasu budowy domu nie były prowadzone żadne prace konserwatorskie. Zniszczony został portal. Nad wejściem znajduje się przedwojenna tabliczką z numerem budynku.
W 1959 roku na ulicy Lawendowej i obok Hali Targowej kręcono sceny do filmu „Do widzenia, do jutra”. Dzięki wykonanym wtedy zdjęciom widzimy fasadę budynku Lawendowa 5. Tutaj zostały zniszczone kamienne balkony, zastąpione prostą balustradą.
Lawendowa 6/7. To pięciokondygnacyjny czteroosiowy budynek o prostej bryle. Okna poddasza tworzą biforia (podwójne okna zakończone łukiem). Niestety, z fasady ściągnięto całą kamieniarkę.
Lawendowa 7 to w zasadzie budynek z adresem Straganiarska 1. W 1854 roku działka była własnością szynkarza Janke. Od 1915 roku w rękach kupca Lehwalda i jego potomków. Budynek nie był zniszczony w czasie wojny. Kondygnacje podzielono prostymi gzymsami. Jest też jeden balkon, utrzymywany na stalowych konsolach, z motywem roślinnym.
Zaczynając od Lawendowej 8, mamy do czynienia z budynkami wzniesionymi już po wojnie. Portal społecznościowy Muzeum Żydów Polskich, Sztel.org informuje, że w Gdańsku istniało co najmniej 8 synagog, a także 3 domy modlitwy. Synagogę wybudowano na skrzyżowaniu ulic Straganiarskiej i Lawendowej. Oddano ją do użytku w 1845 roku. Zlikwidowano ją w 1880 roku. Na początku XX wieku teren należał do miasta i podpisywany jest jako „stragan”. Dopiero po 1903 roku postawiono na miejscu synagogi dużą kamienicę. Nowy obiekt wybudowano pod koniec lat 50., nie nawiązując do wcześniejszej zabudowy.
Lawendowa 9. Podzielona była na mniejsze parcele. Na początkowo niezabudowanej działce 9a pojawił się malutki budynek, trochę większy obiekt wzniesiono pod numerem 9b, gdzie niejaki Seltenreich handlował meblami. Natomiast całość należała do hotelu, wzniesionego na rogu Lawendowej i Podwala Grodzkiego. Obecny dom wybudowała pod koniec lat 50. rodzina Rekowskich-Sitko, prowadząca do dzisiaj na parterze zakład rymarsko-kaletniczy. Spotkanie z rzemieślnikami w Filii Gdańskiej WiMBP we wrześniu 2014 roku prowadził autor tego artykułu.
– Dom w Gdańsku budowaliśmy własnymi siłami. Sprowadziliśmy się tutaj w roku 1957, ale budowę rozpoczęliśmy na początku lat 60. Początkowo mieszkaliśmy na ulicy Migowskiej i stamtąd dojeżdżaliśmy codziennie na budowę. Teren był bardzo podmokły, dlatego trzeba było wybudować podwójne piwnice. Z materiałami też nie było łatwo. Cegła do budowy domu w większości pozyskiwana była z rozbiórki. W międzyczasie pracowaliśmy w stojących na działce barakach. W 1956 roku poznałam mojego męża, Wacława Sitko, a po roku wzięliśmy ślub w katedrze oliwskiej. Mój mąż pracował wówczas w gdyńskim porcie. Pracował wtedy na stanowisku kierownika rejonu przeładunkowego. Z czasem nauczył się zawodów kaletnika i rymarza, pomagając w warsztacie, oraz zdobył uprawnienia zawodowe. W 1967 roku zrezygnował z zatrudnienia w porcie i podjął pracę w naszej firmie. Od tego czasu pracujemy razem – wspomina Agnieszka Sitko.
Zakład przy Lawendowej ma stałych klientów. Z biegiem lat ruch w interesie trochę zmalał. Zakład nadal jest firmą rodzinną, a państwu Sitko pomagają dzieci.
– Kiedyś w sezonie szkolny mieliśmy kolejkę na całą ulicę. Przeważnie robiliśmy szkolne plecaki. Nie nadążyliśmy z ich produkcją. Teraz głównie zajmujemy się naprawami. Od czasu do czasu wykonujemy też części wyposażenia dla grup rekonstrukcyjnych, np. torby dla napoleończyków. Dostaliśmy też wyróżnienie w konkursie na nowoczesną torbę zakupową ogłoszonym przez Halę Targową w Gdyni. Nie ma już podobnych do naszego zakładów w Trójmieście. Nie ma też uczniów, a ostatni zjawił się u nas ponad 10 lat temu. Dużo się przeszło w życiu, jednak prawdą jest, że tylko pracą można coś zdobyć.
Na koniec Podwale Staromiejskie 16. Dzisiejszy parking i chodnik. W 1836 roku właścicielem działki był Eggert, mieścił się tu Hotel de Stolp, a także mieszkała wytwórczyni waty panna Sanowski. W 2. połowie XIX wieku budynek został przebudowany w formach renesansowych. W 1910 roku parcela trafia w ręce restauratora Münza i jego potomków. Po wojnie postanowiono wyeksponować dawne mury fortyfikacji średniowiecznych.
zdjęcia pochodzą ze zbiorów własnych, archiwum rodziny Rekowskich oraz Fototeki Narodowej
Ryszard Kopittke
Mieszkam na ulicy Lawendowej od bardzo wielu lat, historię Gdańska znam częściowo z własnych przeżyć. Sporo wiem również o własnej ulicy. Muszę dlatego kilka powyższych informacji sprostować.
Po pierwsze:
kamienica przy Lawendowej 4 została całkowicie spalona w 1945 roku. Jedyną pozostałością była poważnie uszkodzona neogotycka fasada z dużym wykuszem na środku i trzema zdobionymi szkliwioną cegłą szczytami. Elewacja przedwojenna była wyłożona cegłą klinkierową, w części szkliwioną. Obecna kamienica jest budynkiem odbudowanym na nowo po wojnie i to tylko od tego czasu czeka na wykończenie. Przed zniszczeniem posiadała też oficynę, obecnie nieistniejącą. Jedynie portal (także uszkodzony) obrazuje dawny wygląd kamienicy, mając odkryte oryginalne cegły, z jakiej była wykonana cała elewacja. Kamienica posiadała łukowe i ostrołukowe okna, również witraże i wiele ozdobnych detali ceramicznych. Obecny wygląd to projekt powojenny, podzielony na dwa szczyty (dwie kamieniczki) nawiązujący do innych kamieniczek hanzeatyckich, jaką ta nie była.
Po drugie:
Lawendowa 8. Ta rzeczywiście miała trochę mniej szczęcia, ale bzdurą jest, że jest to budynek powojenny, nienawiązujący do wcześniejszej zabudowy. O tej kamienicy mogę się rozpisywać, bo jest to obiekt z pewnością niezwykły, ale niedoceniany. Błędna jest informacja o odbudowie pod koniec lat 50. Odbudowa rozpoczęła się w 1946/47 roku, zakończyła się w 53. Jednak kamienica ta otynkowana została później. Faktycznie historia istniejącej obok synagogi jest prawdziwa, ale w sposób nieznaczny odbiega od rzeczywistości. Budynek pod tym adresem stał już na pewno w XVIII wieku, ale tylko w połowie na miejscu obecnej kamienicy, gdyż trochę wystawał na ulicę Straganiarską, której wylot był węższy. Na zapleczu, od ulicy Straganiarskiej stała synagoga, którą podczas przebudowy w XIX wieku rozebrano, ulicę poszerzono oraz wyznaczono nowe działki: nowy obrys L8, a także pierzeję od ulicy Straganiarskiej. Nowa kamienica nr 8 powstała jednak w 1892 lub 1896 roku, kilka lat po rozbiórce synagogi, nie później. Jej obrys jest naniesiony na planie Buhsego, z tego okresu. Potem przyszedł rok 1945. Na skutek pożaru oraz być może pocisków zawaleniu uległo poddasze i środkowy fragment elewacji od Straganiarskiej. (Wywnioskowane ze studiowanych przeze mnie wielu archiwalnych zdjęć kamienicy). Na tym etapie możliwa była jeszcze wierna rekonstrukcja. Potem, jako że w tym czasie obiekty xix wieczne uważano za mało wartościowe, zaczęto rozbiórkę na cegły, wywożone do Warszawy. Następnie rozbiórkę wstrzymano, bo pojawił się chętny do odbudowy kamienicy. W tym momencie wciąż większość kamienicy była do odratowania. Narożnik był jednak rozebrany do wysokości parteru, znikła więc przedwojenna wieżyczka. Reszta ścian była nietknięta. Z analizy zdjęcia ruiny wynika, że wszystkie ściany nośne i działowe od północy, wschodu i zachodu były całe, o oryginalnej wysokości. Brakowało tylko ok. połowy elewacji frontowej. Przetrwały też stropy do II piętra i przepiękne piwnice. Jednak dwa ostatnie piętra, ze względów bezpieczeństwa zostały rozebrane. Tak powstała obecna bryła, z uciętą wieżyczką. Poza tym obrys budynku pozostał nie zmieniony. Brakuje niestety sztukaterii na elewacji… Co więcej, we wnętrzu są miejscami oryginalne posadzki, konstrukcja klatki schodowej, czy ORYGINALNY PRZEDWOJENNY PODZIAŁ POMIESZCZEŃ. Od tylu kamienicy przetrwała do lat 50. w stanie idealnym oficyna. Z wnętrza przeniesione zostały setki elementów oryginalnego wyposażenia – od balustrady schodów, pieców kaflowych, starych drzwi, aż po meble. Już w 1945 roku nowy właściciel otworzył tu „Dom handlowy”, co miało pomóc w wiernej odbudowie. Nie doszło to do skutku przez różne komplikacje, ale pomysł pozostał, został przesunięty w czasie. Obecnie wszystko jest przechowywane, by za jakiś czas przywrócić kamienicę do stanu sprzed wojny. Takie wydarzenie jest planowane; w tym celu gromadzone są tam wszelkie oryginalne detale, przedwojenne plany pomieszczeń budynku, wyposażenie z rozebranej oficyny i kamienicy sąsiedniej, by można było pieczołowicie odbudować brakujące piętro i wieżę.
Bardzo proszę o poprawienie informacji w swoim artykule, bo są to szczegóły ale bardzo znaczące.
Niesamowicie wzbogacają historię Gdańska, w którym prawie każda kamienica ma swoją własną, niepowtarzalną i bardzo ciekawą historię.