Trzeba było odwiedzić Polskę, to odwiedziłem, ale przyznam szczerze, że na tym etapie nie tęskniłem ani za schabowym, ani za żurkiem, ani innymi specjałami polskiej kuchni.

Same polskie miasta (a była to chyba moja najdłuższa wycieczka po Polsce, jaką kiedykolwiek zaliczyłem), które udało mi się odwiedzić (coby nie powiedzieć – zwiedziłem, bo na to czasu nie było) pozostawiły w głowie pewien obraz wiochy i ubóstwa. Do tego średnia pogoda…

Przyznać szczerze należy, że z całego urlopu największą frajdę sprawił mi biwak, choć szczupak życia mi się zerwał, a to, co złowiłem, wypuściłem… bo jakieś takie niedorostki same…
Była kaczka z grilla i bażant z puszki, polskie zupki chińskie…

Szczupak

…no i strzelnica, z której nie mogę znaleźć zdjęć :)

Niemniej odwiedziłem kilku klientów, spotkałem paru starych znajomych i rodzinę. Stałem się też udziałowcem nowej, polskiej spółki.
No i fajnie.

Ale czy kolejny urlop spędzić w Polsce? Skłamałbym mówiąc, że nie marzę o niczym innym, ale nie mogę powiedzieć „NIE” więc, trzeba będzie kombinować… bo jakoś bardziej ciągnie mnie ku wyspom porośniętym palmami i okrążonymi przez rekiny niż do państwa pożeranego rakiem partyjnych rozgrywek i pasożytniczych bytów podatkowych…

Z drugiej strony za chińską kuchnią też się nie stęskniłem. Jedyna różnica pomiędzy Polską a Chinami… no dobra Hong Kongiem… jest taka, że jak wyszedłem z lotniska, poczułem uderzenie gorącego, wilgotnego powietrza, słońce na twarzy i ujrzałem palmy – pyszczek sam się uśmiechnął.

…a to potwierdza moją teorię, że zimna Europa nie jest dobrym miejscem do życia dla małp bez futra.

Ryby

fooky

Dodaj opinię lub komentarz.