Ludzie

Wieźli ze sobą zarazki tyfusu, które im w Poznaniu wsypano do posiłku…

Jednym z czołowych działaczy polskiego ruchu oporu w Poznaniu w czasie II wojny światowej był dr med. Franciszek Witaszek – lekarz, mikrobiolog. Działając w konspiracji używał następujących pseudonimów: „Warta”, „Kur”, „Myszkowski” i „Funiu”. Odpowiedzialny za działania sabotażowo – dywersyjne zorganizował w stolicy Wielkopolski sieć tajnych laboratoriów, w których hodowano bakterie chorobotwórcze oraz wytwarzano substancje toksyczne do walki z okupantem. Aresztowany przez Gestapo w 1942 r. przetrzymywany był w KL Posen w Forcie VII w Poznaniu. Po kilku miesiącach został skazany na śmierć. Wyrok wykonano w styczniu 1943 r.

Franciszek Witaszek urodził się 8 IX 1908 r. w miasteczku Śmigiel w Wielkopolsce. Jego rodzicami byli Stanisław Witaszek i Zofia z d. Biały.

Dr med. Franciszek Witaszek. Domena Publiczna

Franciszek kształcił się najpierw w szkole powszechnej w swej rodzinnej miejscowości. Naukę kontynuował w Gimnazjum Męskim w Ostrowie Wielkopolskim. Po maturze wstąpił na Wydział Lekarski Uniwersytetu Poznańskiego. W 1931 r. uzyskał tam dyplom lekarza, a rok później obronił pracę doktorską. Został wtedy asystentem w Zakładzie Mikrobiologii Lekarskiej swojej Alma Mater.

Jeszcze przed ukończeniem studiów Franciszek Witaszek podjął pracę w Poradni Przeciwgruźliczej w Poznaniu. Jednocześnie zajmował się pracą naukową. Przedmiotem badań prowadzonych wtedy przez niego był m. in. opad krwinek czerwonych w przebiegu gruźlicy. Będąc jeszcze studentem napisał też rozprawę pt. „Listewki skórne (linie papilarne) na palcach dzieci i dorosłych”, za którą otrzymał Medal Karola Marcinkowskiego. Od 1932 r. do wybuchu II wojny światowej wykładał higienę w Państwowej Szkole Pielęgniarek PCK w Poznaniu i w Wyższym Studium Katolickim.

Nadzwyczajny walny zjazd Związku Lekarzy Państwa Polskiego w Poznaniu. Za stołem prezydialnym widoczni: dr Czarnecki z Warszawy, dr Niepołomski, członek Zarządu Głównego dr Tadeusz Alkiewicz (3. z lewej), dr Witaszek, dr Nowak. Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny – Archiwum Ilustracji. www.audiovis.nac.gov.pl

Pracował również jako lekarz zaufania Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu. Był rzeczoznawcą do spraw inwalidzkich. W 1935 r. wydał „Zarys orzecznictwa inwalidzkiego” – pierwszą obszerną publikację poświęconą tej tematyce w języku polskim.

Dr Witaszek był współzałożycielem powstałego w 1936 r. zakładu „Serovac Poznański”, w którym produkowano surowice i szczepionki. Rok później został członkiem spółki założycielskiej oraz dyrektorem wytwórni strun chirurgicznych i technicznych „Catgut Polski”, która zaopatrywała polskie szpitale we włókna chirurgiczne uzyskiwane z baranich i kozich jelit, impregnowane srebrem i jodem. Opatentował opracowany przez siebie preparat Clarovac, który służył do konserwowania warzyw i owoców. Należał do Związku Lekarskiego w Obwodzie Wielkopolskim (pełnił w nim funkcję sekretarza) i do Towarzystwa Higienicznego.

Gmach przy placu Cyryla Ratajskiego w Poznaniu, w której w dwudziestoleciu międzywojennym była siedzibą Krajowych Ubezpieczeń na Życie i Krajowych Ubezpieczeń Ogniowych.

We Wrześniu 1939 r. Witaszek nie został zmobilizowany. Czuł się jednak w obowiązku stanąć w obronie ojczyzny. Zgłosił się na ochotnika do służby sanitarnej na froncie. Został skierowany do pracy w szpitalu polowym w Dobrzelinie k. Żychlina, w którym jako jedyny lekarz opiekował się żołnierzami rannymi w bitwie nad Bzurą (która była największą bitwą Kampanii Wrześniowej; trwała od 9 do 22 września). W międzyczasie rodzinę Franciszka Witaszka przesiedlono z zajmowanego dotąd przestronnego domu na poznańskim Grunwaldzie do niewielkiego mieszkania przy Rynku Łazarskim.

Na początku października dr Witaszek wrócił do Poznania, gdzie wkrótce uzyskał pozwolenie władz okupacyjnych na prowadzenie praktyki lekarskiej, w tym udzielanie wizyt domowych. Swoich rodaków często leczył za darmo. Ponadto potajemnie szczepił ich przeciw chorobom zakaźnym. Jego gabinet mieścił się przy ul. Zamkowej. Wykorzystywał go również do prowadzenia działalności konspiracyjnej, w którą się niebawem zaangażował. Najpierw wstąpił do podziemnej organizacji Ojczyzna, a z końcem 1939 r. został zaprzysiężony przez por. Czesława Surmę do Służby Zwycięstwu Polski. Ponadto jako osobisty lekarz bp. Walentego Dymka współorganizował z nim struktury Kościoła Podziemnego.

Tablica upamiętniająca działaczy konspiracyjnej organizacji Ojczyzna, umieszczona w krużgankach poznańskiego kościoła dominikanów pw. NMP Królowej Różańca Świętego.

W następnym roku Witaszek został członkiem powołanej przez Rudolfa Ostrihanskyego Komendy Okręgu Poznańskiego ZWZ; został przez niego zaprzysiężony i jednocześnie awansowany do stopnia kapitana czasów wojny. Powierzono mu dowodzenie III Wydziałem Sanitarnym ZWZ.

Jak wyjaśnia Łukasz Zalesiński z www.polska-zbrojna.pl „w Wielkopolsce zadanie konspiratorów było wyjątkowo trudne. W odróżnieniu od Generalnego Gubernatorstwa, region nie miał statusu ziem okupowanych. Jesienią 1939 roku został po prostu wcielony do III Rzeszy. Polacy z dnia na dzień stali się elementem wysoce niepożądanym. Wkrótce rozpoczęły się ostre represje i pierwsze wysiedlenia mieszkańców do Generalnego Gubernatorstwa. (…) Konspirację dodatkowo komplikował fakt, że w Wielkopolsce nawet przed wojną mieszkało sporo Niemców, teraz przeważnie sympatyzujących z nową władzą”.

Na mocy rozkazu wydanego 20 IV 1940 r. przez płk. Stefana Roweckiego ps. „Grot” (od 5 X 1939 r. zastępcy komendanta SZP, następnie komendanta ZWZ całego obszaru Polski pod okupacją niemiecką) z „ZWZ wyodrębniony został Związek Odwetu jako osobny pion sabotażowo – dywersyjny do prowadzenia walki bieżącej i posiadający własną sieć łączności” (Wikipedia). Miał on „działać w obszarze transportu kolejowego, materiałów importowanych (ropa, benzyna, zboże), uzbrojenia, a także opracowywać na potrzeby sabotażu: trucizny, szczepy bakterii i środki chemiczne” (www.przystanekhistoria.pl).

Szefem Sztabu Dywersji w Oddziale III Komendy Okupacji Niemieckiej ZWZ, od kwietnia 1940 r. – Związku Odwetu na szczeblu Komendy Okupacji Niemieckiej, a od czerwca tegoż roku – na szczeblu Komendy Głównej ZWZ – był Franciszek Niepokólczycki. W 1942 r. po utworzeniu Armii Krajowej i wcieleniu Związku Odwetu do Kedywu Niepokólczycki został zwierzchnikiem Wydziału Saperów w Oddz. III KG ZWZ – AK. Od tego momentu „podlegało mu zarówno wytwarzanie środków walki, jak i kierowanie walką bieżącą ZWZ (sabotażem przemysłowym i komunikacyjnym czyli tzw. dywersją techniczną oraz akcjami bojowymi)” (Wikipedia).

Płk. Stefan Rowecki. Domena Publiczna

Zgodnie z wytycznymi Stefana Roweckiego, dotyczącymi działań sabotażowo – dywersyjnych „już na początku 1940 r. zapada decyzja, by na terenie miasta [Poznania – przyp. aut.] zakładać tajne laboratoria, w których naukowcy mają konstruować nie tylko bomby, ale także rozmnażać szczepy bakteryjne oraz tworzyć środki toksyczne” (www.national-geografic.pl).

Pierwszym Szefem Związku Odwetu Okręgu Poznań (który obejmował tereny Wielkopolski wcielone do III Rzeszy) został Franciszek Witaszek. Kierował on zorganizowaną przez siebie ponad sześćdziesięcioosobową grupą konspiratorów. Tworzyli ją ludzie różnych profesji, w tym chemicy, laboranci, lekarze, a nawet kelnerzy poznańskich kawiarni i pracownicy kolei. Każdy miał inne zadanie do wykonania. Jeden z jej członków Czesław Gottschalk wspominał po wojnie, że Witaszek zamierzał „zorganizować w Poznaniu dywersję, która miała polegać na likwidowaniu władz okupacyjnych i niszczeniu materiału wojennego” (www.polska-zbrojna.pl).

W tajnych laboratoriach opracowywano, a następnie wytwarzano środki trujące i wybuchowe. Pracowali w nich m. in. laborantka Sonia Górzna ps. „Sonia” (przed wojną asystentka dr Witaszka w Zakładzie Mikrobiologii Uniwersytetu Poznańskiego), Henryk Rakowski, Helena Siekierska ps. „Lusia” (asystentka w Zakładzie Bakteriogii), dr med. Henryk Günther, technik Lucjan Nowicki i mierniczy Zenon Pluciński. Pierwsze takie laboratorium powstało najprawdopodobniej u rodziny Górznych przy ul. Kwiatowej na Rybakach w centrum Poznania.

Sonia Górzna prowadziła w nim hodowlę „bakterii chorobotwórczych, w tym tyfusu i wąglika. Jak wynika z dokumentacji poznańskiej komórki gestapo, w grę wchodziły też bakterie zarazy pyska i racic, a także nosacizny” (www.national-geografic.pl). Bakterie te pochodziły z Zakładu Bakteriologii Uniwersytetu Poznańskiego, skąd potajemnie wykradała je Helena Siekierska. Z czasem Witaszek utworzył kolejne laboratoria. W jednym z nich, mieszczącym się w prywatnym mieszkaniu przy ul. Piekary przeprowadzano „badania chemiczne i produkowano specyfiki do skażania pasz i żywności”.

Tablica na fasadzie dawnej siedziby gestapo w Poznaniu.

Jak podaje dziennikarz Henryk Tycner „Wiele środków walki, które otrzymywał poznański Związek Odwetu, przywożono przez kurierów przede wszystkim z Warszawy. Poważne jednak ilości organizacja wytwarzała na miejscu w Poznaniu. Przeprowadzane w czasie okupacji badania i doświadczenia umożliwiły dr Witaszkowi skomponowanie kilku środków niewywołujących objawów zatrucia, ale dokonujących w organizmie spustoszenia, które kończyło się zawsze śmiercią” (www.national-geografic.pl). Jego pracownicy opracowali ok. trzydziestu substancji, które służyły do eliminacji wytypowanych przez wywiad ZWZ – AK szczególnie niebezpiecznych funkcjonariuszy niemieckiej policji i administracji na okupowanych ziemiach polskich. Trujące substancje podawano również koniom należącym do Niemców. Bakterie chorobotwórcze przemycano do niemieckich szpitali wojskowych i hoteli.

Mgr. chemii Witold Ferchmin zatrudniony w przedsiębiorstwie Akwawit wspominał po latach: „Członkowie jego grupy [dr Witaszka – przyp. aut.] przy wykonywaniu wyroków śmierci na Niemcach – szczególnie wrogich Polakom – stosowali środki trujące działające z kilkudniowym opóźnieniem (…). Na prośbę Witaszka dostarczałem mu kilkakrotnie niezbędne mu chemikalia, m. in. azotan urynalu”. Wśród ofiar Franciszka Witaszka znaleźli się np. „Johannes Meermann, niemiecki bankowiec winny śmierci kilku zatrudnionych u niego Polaków, a także Robert Gunsch, rzeczoznawca pracujący na rzecz władz Kraju Warty” (www.polska-zbrojna.pl).

„Witaszkowcy” produkowali również miniaturowe „bomby termitowe (mieszanina złożona ze sproszkowanego glinu i tlenku żelaza o temperaturze spalania około 3000 °C; była podkładana pod pociągi jadące na Wschód) oraz substancję, która po dodaniu do paliwa powodowała korozję silników” (www.national-geografic.pl). Były to bomby z opóźnionym zapłonem. Dzięki temu „eksplozje w wagonach następowały na przykład gdzieś w głębi okupowanego kraju, konie padały po pewnym czasie. Trudno to było powiązać z Poznaniem. Poza tym często wszelkie usterki, pożary, wybuchy mogły uchodzić za wypadek” (Aleksandra Pietrowicz, poznański Oddział IPN, www.polska-zbrojna.pl).

Symbol Polski Walczącej ze Ściany Pamięci w Kwaterze AK na cmentarzu Łostowickim w Gdańsku

Współpracujący z dr Witaszkiem kelnerzy zatrudnieni w poznańskich kawiarniach i restauracjach, dosypywali trucizny do kawy i posiłków serwowanych Niemcom. Na początku 1942 r. w Poznaniu – na rozkaz dowództwa AK – przeprowadzono dość niebezpieczną akcję „likwidacji” przybyłych wtedy do miasta pięciu wysokich oficerów Abwehry. Wiadomo było, że oficerowie spotkają się w kawiarni „Cafe Sim”. Zadaniem dwóch zatrudnionych tam kelnerów: Hieronima Schepke i Stanisława Witkowskiego było dosypanie do kawy podanej Niemcom preparatu sporządzonego przez zespół dr Witaszka. Powodował on śmierć po kilku dniach od momentu spożycia.

„Kiedy pięć kaw czekało już na tacy do wniesienia na salę, a kelnerzy wsypali do nich proszek z bakteriami tyfusu, przy stoliku oficerów pojawiło się trzech cywilów. Zamachowcy wystraszyli się. Oficerowie mogli przecież odstąpić swoje napoje przybyłym i uniknąć śmiertelnej trucizny. Zapadła szybka decyzja – zawartość pięciu filiżanek przelano do dzbanka, obok postawiono osiem mniejszych filiżanek i taca powędrowała na stół” (www.national-geografic.pl).

Kilka dni później zmarły trzy pierwsze osoby. Wzbudziło to podejrzenie niemieckich władz. Wszczęto dochodzenie. Aresztowano obu kelnerów. Hieronim Schepke próbował w więzieniu popełnić samobójstwo, do czego Niemcy nie dopuścili, chcąc wydobyć od niego cenne informacje dotyczące polskiego Podziemia. Śledztwo doprowadziło do zleceniodawców wspomnianej akcji. W konsekwencji aresztowana została cała siatka konspiratorów licząca ponad trzydzieści osób, w tym Franciszek Witaszek, czterech jego najbliższych współpracowników, a także jego żona Halina.

Fort VII w Poznaniu. W czasie II wojny światowej funkcjonował w nim KL Posen. Tu uwięziono w 1942 r. Franciszka Witaszka i jego współpracowników.

U aresztowanych znaleziono „tyle niebezpiecznych substancji, że hitlerowcy postanowili wysłać je do Instytutu Bakteriologicznego prowadzonego przez prof. Ponsolda w Berlinie. Do ekspertyzy trafił m. in. termit służący do konstruowania bomb podpalających, 25 ołowianych rurek stosowanych jako obudowy ładunków termicznych, a także bakterie duru oraz wąglika”. Aresztowani byli przesłuchiwani i poddawani torturom w siedzibie gestapo (ob. Domu Żołnierza) przy dzisiejszej ul. Niezłomnych w Poznaniu.

Franciszka Witaszka oraz kilkunastu innych działaczy Podziemia Policyjny Sąd Doraźny w Poznaniu skazał na karę śmierci przez powieszenie. Przed wykonaniem wyroku Niemcy zaproponowali Witaszkowi ułaskawienie w zamian za podjęcie z nimi współpracy. Odrzucił tę propozycję, podobnie jak Sonia Górzna, która mogła uniknąć kary śmierci z racji pochodzenia (jej matka była Niemką).

Egzekucję przeprowadzono 8 I 1943 r. w Forcie VII w Poznaniu. Oprócz Franciszka Witaszka zgładzono wtedy trzydziestu jego współpracowników: sześć kobiet i dwudziestu czterech mężczyzn. Ich ciała zostały spalone w krematorium w więzieniu przy ul. Młyńskiej. Ciała czterech z nich: Franciszka Witaszka, Henryka Günthera, Sonii Górznej i Haliny Siekierskiej przewieziono do gmachu Zakładu Medycyny Sądowej. Tam za pomocą gilotyny odcięto im głowy, które następnie umieszczono w słojach z formaliną z przeznaczeniem do celów badawczych.

Na słoju z głową Franciszka Witaszka umieszczono napis w języku niemieckim: „Kopf eines intelligenten polnischen Massenmörders, dr Franz Witaschek ” (po polsku: „Głowa inteligentnego polskiego masowego mordercy, dr Franciszka Witaszka”).

Grób na Cmentarzu Bohaterów Polskich na terenie poznańskiej Cytadeli, w którym złożono po wojnie szczątki Franciszka Witaszka, Soni Górznej, Heleny Siekierskiej i Henryka Günthera.
Tablica upamiętniająca dr Franciszka Witaszka umieszczona na grobie kryjącym szczątki jego i jego najbliższych współpracowników.

Słoje te zostały zabezpieczone przez polskich laborantów zatrudnionych w Zakładzie Medycyny Sądowej. Po wojnie władze miasta zorganizowały uroczysty pochówek szczątków owych czterech działaczy poznańskiego ruchu oporu. Ceremonia pogrzebowa odbyła się 25 XI 1945 r. Tego dnia bp. Walenty Dymek na Placu Wolności odprawił uroczystą mszę, w której uczestniczyli licznie przybyli mieszkańcy miasta, w tym weterani, a także władze poznańskich uczelni. Dalsza część uroczystości miała miejsce na Cmentarzu Bohaterów Polskich na terenie poznańskiej Cytadeli, gdzie z honorami pochowano trumny ze szczątkami zmarłych.

Do dziś historycy zastanawiają się, czy aby na pewno Franciszek Witaszek i jego współpracownicy zaangażowani byli w walkę biologiczną z okupantem. Wielokrotnie zaprzeczała temu po wojnie jedna z córek doktora, Mariola Witaszek – Malinowska. Są jednak dowody (np. ocalałe raporty sporządzone przez Gestapo, niemieckie ekspertyzy materiałów zabezpieczonych w momencie aresztowania opracowane przez prof. Ponsolda w Instytucie Bakteriologicznym w Berlinie) świadczące o tym, że działalność „Witaszkowców” związana była jak najbardziej z produkcją toksycznych substancji oraz hodowlą czynników chorobotwórczych. Potwierdzały to też powojenne zeznania licznych świadków, w tym przytoczone przeze mnie powyżej Czesława Gottschalka i Witolda Ferchmina, jak również Mariana Schlegla i Czesława Szymańskiego, ps. „Mściciel” , a także żony dr Witaszka.

Halina Witaszek wspominała pewne zdarzenie z czasów okupacji. Tego dnia zdziwiło ją, że jej mąż przegląda nekrologi zamieszczone w wychodzącej w Poznaniu nazistowskiej gazecie „Völkischer Beobachter”. Wyjaśnił wtedy żonie: „Ja teraz jestem żołnierzem i wykonuję rozkazy przełożonych. A ci Niemcy… Oni nie zginęli na froncie. Wieźli ze sobą zarazki tyfusu, które im w Poznaniu wsypano do posiłku…” (www.polska-zbrojna.pl).

Zachował się także raport z 1941 r. sporządzony przez Stefana Roweckiego dla Rządu RP na uchodźstwie. Rowecki informował w nim „Londyn o działaniach Związku Odwetu, który wytypował kilkadziesiąt trucizn, toksyn, środków bakteriologicznych. Te – jak twierdził szef ZWZ – miały zabić blisko 150 Niemców na terenie Polski. Aleksandra Pietrowicz uważa, że liczba ta jest wiarygodna, choć jednocześnie zaznacza, że w raportach sporządzanych przez lokalne Gestapo nie ma nazwisk wysokich oficerów Abwehry, których zgładzenie przypisuje się poznańskiemu Związkowi Odwetu. Jednocześnie z dokumentacji wynika, że Niemcy badali sprawę zakażenia przez kelnerów tyfusem 26 osób” (www.national-geografic.pl).

Aleksandra Pietrowicz zastanawia się, czy rzeczywiście hodowla bakterii tyfusu służyła Witaszkowi do walki z okupantem, czy raczej do produkcji szczepionek przeciwko tej chorobie. Zwróciła uwagę, że „w zeznaniach, które składał dr Witaszek, pojawił się też wątek dotyczący stosowania soli uranowych, który przez niego był w toku śledztwa systematycznie deprecjonowany. Skoro w ten sposób się zachował, istnieje prawdopodobieństwo trucia nazistów radioaktywnymi substancjami”.

Akcje sabotażu realizowane przez zespół Franciszka Witaszka stanowiły jedynie „fragment – choć bardzo niezwykły – walki z okupantami. Na pierwszy plan wysuwały się jednak: niszczenie systemu komunikacji oraz sabotaże w przemyśle i gospodarce. Na terenie Polski od początku 1941 r. do lipca 1944 r. wykonano ok. 5,7 tys. zamachów na Niemców i doprowadzono do wykolejenia ponad 700 transportów. Za ile z nich odpowiada grupa Witaszka? Tego nikt nie zdołał oszacować” (www.national-geografic.pl).

Tablica upamiętniająca żołnierzy walczących na wszystkich frontach II wojny światowej umieszczona po wojnie na fasadzie dawnej siedziby Gestapo w Poznaniu (ob. Domu Żołnierza).

Osobny rozdział stanowią wojenne losy żony i dzieci dr Witaszka. Franciszek Witaszek miał pięcioro dzieci: cztery córki (Alodię, Darię, Mariolę, Iwonę) i syna Krzysztofa. W 1943 r. Halinę Witaszek zesłano najpierw do KL Auschwitz, potem do KL Ravensbrück. Dwie najmłodsze córki: pięcioletnią Alodię i czteroletnią Darię przewieziono do obozu koncentracyjnego w Łodzi. Pozostałe dzieci: dziewięcioletnią Mariolę, siedmioletnią Iwonę i rocznego Krzysztofa ukrywali krewni Witaszków.

Alodię i Darię przewieziono do Kalisza, a następnie Połczyna – Zdroju. Przebywały tam w ośrodkach germanizacyjnych dla dzieci „Gaukinderheim” prowadzonych przez organizację Lebensborn. Instytucja ta oficjalnie funkcjonowała jako stowarzyszenie o charakterze opiekuńczo – charytatywnym. W rzeczywistości podlegała strukturom SS, a jej prezesem był Heinrich Himmler.

W ośrodkach tych umieszczano „dzieci polskie, które zostały wybrane pod kątem przydatności rasowej. Oznaczało to – według hitlerowców – że nadają się do zniemczenia i uczynienia z nich pełnowartościowych obywateli Rzeszy. Początkowo dzieci „cenne rasowo” wybierano spośród wychowanków domów sierot, których rodzice zginęli, zostali straceni lub wysłani do obozów. Później dzieci były po prostu odbierane rodzicom” (www.kalisz.ap.gov.pl). W dalszej kolejności wywożono je w głąb Rzeszy, gdzie oddawane były na wychowanie niemieckim rodzinom.

Taki sam los spotkał dwie córki Witaszków. Poddano je germanizacji i przygotowano do adopcji. Sfałszowano ich metryki, wpisując w nich nazwisko Wittke oraz kraj urodzenia Niemcy. Alodia została zaadoptowana przez rodzinę Wilhelma Dahla w Stendal w Meklemburgii, a Daria trafiła do rodziny Edmunda Schoeln  w Weitra w Austrii.

W Gaukinderheim w Kaliszu zatrudniona była też Polka, Maria Pinczewska, która starała się gromadzić jak najwięcej danych o polskich dzieciach, które trafiały do kaliskiego ośrodka. „Robiła notatki, spisując ich nowe imiona i nazwiska oraz miejsca w Niemczech, gdzie zostały wysłane. Pośredniczyła także w przekazywaniu korespondencji między rodzicami i dziećmi”. Dzięki temu po zakończeniu wojny wiele dzieci powróciło do swych polskich rodzin.

Halina Witaszek przeżyła wojnę i odzyskała obie córki. W czterdziestą rocznicę śmierci męża – 8 I 1983 r. otrzymała Krzyż Walecznych, którym go pośmiertnie odznaczył gen. Tadeusz Komorowski. Zmarła 10 X 1985 r. Została pochowana na Cmentarzu parafii pw. św. Stanisława Kostki (zwanym też Cmentarzem Chrobrego) w Poznaniu. Po wojnie Franciszek Witaszek został patronem ulic w Poznaniu i w Pile, a także Szkoły Podstawowej nr 9 przy ul. Łukaszewicza w Poznaniu. Przed budynkiem szkoły odsłonięto głaz z tablicą upamiętniającą jej patrona.

Głaz z tablicą pamiątkową przed gmachem SP nr. 9 w Poznaniu

Powyższy artykuł napisałam korzystając z następujących źródeł:

  • www.polska-zbrojna.pl, Łukasz Zalesiński „Franciszek Witaszek, bohater poznańskiego Związku Odwetu” 14 IX 2016 r.
  • www.przystanekhistoria.pl Izabella Kopczyńska, „Dr Franciszek Witaszek” 24.09.2020 r.
  • www.national-geografic.pl „Polski mikrobiolog prowadził własną wojnę z hitlerowcami. Otruł ponad 150 nazistów”, 28 XII 2023 r.
  • www.kalisz.ap.gov.pl „Gaukinderheim w Kaliszu”
  • Wikipedii
  • www.poznan.pl/mim/necropolis/search.html

Maria Sadurska

Dodaj opinię lub komentarz.