„Tam gdzie kończy się rzeka, a zaczyna morze” – tak często określana jest delta Wisły. Miejsce niezwykłe, gdzie przez stulecia zgodnie żyli przedstawiciele różnych narodowości i wyznań: Polacy, Niemcy, Żydzi, Kaszubi i Holendrzy. Wprawdzie ten wielokulturowy tygiel należy już do przeszłości, ale pozostaje nam dostępny dzięki źródłom: zdjęciom, dokumentom, wspomnieniom. Jedną z najciekawszych, a dotychczas szerzej nieznaną, relacji opisujących ten region stworzył niemal 150 lat temu wschodniopruski Niemiec – Ludwig Passarge. Jego liczne podróże po „małej ojczyźnie” zaowocowały bowiem książką, której pierwsze polskie wydanie ukazuje się właśnie nakładem Wydawnictwa Oskar. „Z wiślanej delty. Tczew, Gdańsk, Żuławy, Malbork” to publikacja, która przenosi czytelnika do II połowy XIX wieku. Świata, w którym sąsiadują ze sobą nowoczesne gdańskie kamienice i prototyp dorożki – taradajki, a w tle widzimy bogactwo regionalne Żuław, z wysuwającą się na plan pierwszy wyjątkową siecią kanałów. Wszystko zaś okraszone filozoficznymi dygresjami, z których wiele zachowało aktualność do dziś. Jak stwierdza znany gedanista, Andrzej Januszajtis, „lektura tej książki jest jak przyjemny spacer z mądrym przewodnikiem, odsłaniającym naszym oczom pełnię piękna naszych stron”.

Fragment tekstu Schilling opowiada, iż podczas jego pierwszego pobytu w Gdańsku zdawało mu się, jakby domy tego miasta były ze szkła. I rzeczywiście, wrażenie, jakie odnosimy spacerując po ulicach Gdańska, jest tak cudowne i całkowicie nadzwyczajne, iż z trudem tylko możemy sobie uświadomić przyczynę tak osobliwych odczuć. Jaka jest przyczyna tego dziwnego wrażenia? Jest nią harmonia. […] Tam, gdzie z dala od wszelkiej nieregularności i dezintegracji wyraża się duch porządku, jedności i harmonii, gdzie widoczna jest – jak w szeregach tych przecudnych domów – dusza świetnej epoki – tam można jeszcze doświadczyć owego podniosłego, pokój niosącego wewnętrznego odczucia; gdyż oddychamy wtedy powietrzem, w którym drżą tony harmonijnego trójdźwięku piękna.

Gdy uwolnimy się już od pierwszych, pełnych zachwytów wzruszeń, zaczynamy świadomie szukać przyczyn, jakie tę harmonię stworzyły. Po wzlotach ducha czas na analizę; zachwyciwszy się wystarczająco kwiatem, po chwili sięgamy po lupę. Architektura Gdańska nie jest wyjątkiem. Kto zna Królewiec, Elbląg, Hamburg lub inne z północnych miast niemieckich, ten zna już domy o wysokich ścianach szczytowych, z jasnymi szybami w oknach, schodami wiodącymi do wejścia i rosnącymi przed nimi drzewami. Jednak to, co w innych miastach zobaczyć można na pojedynczych ulicach lub na przykładzie kilku tylko domów, w Gdańsku jest regułą.

Staloryt Alberta Henry'ego Payne'a

Wydawnictwo Oskar – na podstawie notatki prasowej

Dodaj opinię lub komentarz.