Nie może ujść także uwadze, że podpisanie Paktu Ribbentrop-Mołotow było zarazem aktem złamania przez ZSRR umowy międzynarodowej, jaką wszak był podpisany 25 lipca 1932 roku w Moskwie przez Rzeczypospolitą Polską i ZSRR pakt o nieagresji, zmodyfikowany 5 maja 1934 roku w ten sposób, że jego moc obowiązującą określono czasowo do dnia 31 grudnia 1945 roku z jednoczesną, nieograniczoną ilościowo możliwością jego automatycznego przedłużenia okresu obowiązywania – w przypadku braku wypowiedzenia umowy przez którąkolwiek ze stron.

Generał Heinz Guderian wita w Brześciu kombriga Siemiona Moiszejewicza Kriwoszejna
Generał Heinz Guderian wita w Brześciu kombriga Siemiona Moiszejewicza Kriwoszejna

Z całą pewnością – nie było dziełem przypadku, że mapę projektowanego podziału Polski opublikowano akurat w tym samym dniu, kiedy to premierzy Francji i Wielkiej Brytanii spotkali się na konferencji w Abbeville. Wszak było oczywiste, że wywiady alianckie posiadały w Niemczech swoich agentów, których zadaniem – rzecz jasna – było także czytanie niemieckich gazet. A że Niemcy też mieli swoich agentów po alianckiej stronie, więc Hitler oczywiście wiedział o tym planowanym spotkaniu premierów w Abbeville. Zadbał zatem o to, by wiadomość o jednoznacznym charakterze sojuszu zawartego przezeń ze Stalinem dotarła jeszcze tego samego dnia do premierów Neville’a Chamberlaina i Edouarda Daladiera za pośrednictwem umiejscowionych na terytorium III Rzeszy agentów alianckiego wywiadu, i – poprzez to – miała wpływ na treść i charakter decyzji podejmowanych przez szefów rządów Wielkiej Brytanii oraz Francji.

Niewątpliwie efektem tego właśnie działania było podjęcie przez naszych sojuszników decyzji o pozostawieniu samotnie walczącej Polski jej własnemu losowi. A przecież z całą pewnością – przed tym spotkaniem żaden z obydwu premierów nie wiedział z jakimi ostatecznymi ustaleniami wyjadą wieczorem z Abbeville.

Niewykluczone zatem wcale, że podjętą na tej konferencji decyzję nieudzielania Polsce pomocy militarnej postrzegać należy jako finalny skutek obawy aliantów przed uwikłaniem się w wojnę przeciwko koalicji dwóch rodzajów totalitaryzmu personifikowanych przez Adolfa Hitlera oraz jego ówczesnego sojusznika – Józefa Stalina. Zwłaszcza, że w tamtym momencie nasi sojusznicy, to tak naprawdę, zupełnie nie byli przygotowani do prowadzenia jakiejkolwiek wojny, co w szczególnie jaskrawy sposób miało się ujawnić za dziewięć miesięcy, kiedy to siły zbrojne III Rzeszy rozpoczęły działania ofensywne; najpierw przeciwko Danii i Norwegii, a miesiąc później przeciw Francji, Belgii, Holandii i Luksemburgowi.

Warte zauważenia jest, że czołowym rzecznikiem sojuszniczej niechęci do podejmowania działań zaczepnych przeciwko III Rzeszy był głównodowodzący francuskimi siłami zbrojnymi – generał Maurice Gamelin, który szybkie niemieckie postępy militarne w Polsce postrzegał jako czynnik zwalniający zachodnich sojuszników od wypełnienia ich zobowiązań wobec naszego kraju.

Uznać zatem należy, że do zapadnięcia w Abbeville tej jakże fatalnej w skutkach decyzji aliantów – przyczyniła się także w jakimś stopniu – pasywna postawa naszych sił zbrojnych. Postawa, będąca wszak skutkiem tego, że Naczelny Wódz marszałek Edward Śmigły-Rydz nie posiadał żadnej absolutnie długofalowej koncepcji prowadzenia wojny obronnej, która właśnie się toczyła. Nie można też nie dostrzec i tego, że działania naszej armii posiadały charakter jednej wielkiej improwizacji sprowadzającej się do wycofywania sił w kierunku Warszawy i gdzieś dalej, na mityczne dość – tzw. Przedmoście Rumuńskie.

Reasumując; decyzję podjętą przez naszych sojuszników w Abbeville postrzegać należy jako działanie stymulowane przez dwa naraz czynniki.

Gniazdo niemieckiego karabinu maszynowego
Gniazdo niemieckiego karabinu maszynowego

Tym pierwszym z nich, był niewątpliwie wspomniany wyżej, fakt nieprzypadkowego poinformowania opinii publicznej 12 września 1939 roku o sojuszu zawartym przez III Rzeszę z ZSRR już w czasie przedwojennym, gdyż 23 sierpnia tegoż roku. Czytelnym celem tego pociągnięcia politycznego Adolfa Hitlera było wywołanie u premierów Francji i Wielkiej Brytanii obawy uwikłania się w wojnę z dwoma naraz państwami totalitarnymi.

Drugim czynnikiem zaś była niewątpliwie ocena nie ocena przez sojuszniczych polityków braku sensowności podejmowania tego rodzaju ryzykownych działań w obronie Polski – niepewnego sojusznika, który na dobrą sprawę już poniósł klęskę, będącą także skutkiem odmowy militarnego współdziałania z aliantami, czego czytelnym uzewnętrznieniem było niewykonanie przez Armię „Poznań” oczekiwanego przez Brytyjczyków manewru zaczepnego.

Przeczytaj: Decydująca wrześniowa bitwa…

Zauważyć jednak przy tym i podkreślić należy, że nasi sojusznicy, odmawiając wówczas udzielenia Polsce militarnej pomocy, nie uchylali się jednak od dalszego prowadzenia wojny z III Rzeszą. Nikt przecież po upadku Polski, nawet nie próbował wysunąć propozycji zawarcia pokoju z Adolfem Hitlerem. Przyznać zatem należy, że prasowa publikacja w monachijskim numerze „Völkischer Beobachter” z 12 września 1939 roku – spełniła swoje zadanie. Kanclerz III Rzeszy, kolejny już raz, wymanewrował zachodnich mężów stanu.

Niezależnie od powyższych rozważań, trzeba jednak z całą mocą podkreślić, że – jakby nie patrzeć – we wrześniu 1939 roku nasi sojusznicy, nie podejmując militarnych działań zaczepnych przeciwko Niemcom, nie wypełnili swoich zobowiązań wynikających z treści podpisanego 6 kwietnia 1939 roku porozumienia polsko-brytyjskiego o gwarancjach wzajemnej pomocy wojskowej w przypadku agresji niemieckiej, do którego to porozumienia polsko-brytyjskiego tydzień potem przystąpiła także Francja. Nie zostały zatem wypełnione przez naszych zachodnich sojuszników zobowiązania zaciągnięte przez nich wobec naszego kraju z mocy zawartych umów międzynarodowych, które przecież w żaden sposób nie uzależniały rozpoczęcia ofensywy na Zachodzie od takich, czy też innych posunięć taktycznych polskich sił zbrojnych.

Niepodważalny jest pogląd, że podjęta w Abbeville fatalna decyzja polityczno – militarna zaowocowała zaprzepaszczeniem olbrzymiej szansy na skuteczne poskromienie Hitlera już jesienią 1939 roku, co oczywiście pozytywnie przełożyłoby się na losy dziesiątków milionów ludzi. Tych, którzy zginęli i tych, co ocaleli z obciążeniem wojennych przeżyć.

Tak właśnie – w swojej późniejszej wypowiedzi – oceniał ówczesną rzeczywistość niemiecki generał Siegfried Westphal, który wprost stwierdził, że gdyby Francuzi podjęli jednak swoimi głównymi siłami ofensywę już w pierwszej połowie września – pomimo braku wojennej gotowości do działania – ich wojska osiągnęłyby linię Renu w przeciągu 15 dni, czego wielce prawdopodobnym skutkiem byłoby załamanie się reżimu hitlerowskiego. W przypadku podjęcia przez Francuzów działań ofensywnych taki obrót spraw był możliwy, a nawet nieunikniony, a to z tej przyczyny, iż zachodnia granica Niemiec była – w tamtym momencie – obsadzona militarnie w sposób zasługujący na określenie go jako jedynie symboliczny.

W uzupełnieniu oceny ówczesnej sytuacji – inny niemiecki generał – Walther von Brauchitsch, udzielając brytyjskiej prasie wywiadu w kwietniu 1940 roku, w szyderczy wręcz sposób, podziękował angielskim generałom za to, że swą biernością umożliwili mu odniesienie zwycięstwa w Polsce oraz spokojne przerzucenie wojska na Zachód.

Miesiąc zaledwie minął od tej rozmowy niemieckiego generała z brytyjskimi dziennikarzami, gdy na Zachodzie ruszyła niemiecka ofensywa. Dalszy bieg wypadków w pełni uzasadnia pogląd, że we wrześniu 1939 roku -nasi ówcześni sojusznicy mieli nie tylko powinność, ale także możność zapobieżenia temu majowemu najazdowi Niemiec na Francję, Holandię, Belgię oraz Luksemburg. Tym samym, mogli oczywiście zapobiec także wcześniejszej agresji Niemiec na Danię i Norwegię, co oznaczałoby praktycznie uniknięcie wszelkich skutków niemieckiej agresji – jakże fatalnych – zarówno dla nas, dla naszych ówczesnych sojuszników, jak też i całej reszty Europy. Bez wątpienia; zdołano by temu wszystkiemu zapobiec, gdyby we wrześniu 1939 roku – Brytyjczycy i Francuzi spełnili swoje sojusznicze zobowiązania wobec osamotnionej Polski, zaatakowanej przez siły zbrojne trzech ościennych krajów. Wyniesione z I wojny światowej doświadczenia sprawiły bowiem, że Niemcy panicznie bali się prowadzenia wojny na dwa fronty.

Stwierdzić pozostaje jeszcze, że jednym z niezamierzonych zupełnie, niewyobrażalnych wówczas, ale wręcz paradoksalnych skutków wrześniowej konferencji w Abbeville, było umożliwienie Niemcom zbudowanie – w późniejszym czasie – właśnie nieopodal tego francuskiego miasteczka wyrzutni latających bomb V – 1, którymi hitlerowcy terroryzowali mieszkańców Londynu…

A kiedy od czasu tamtej fatalnej dla Polski konferencji w Abbeville minęło lat pięć; we wrześniu 1944 roku, do tego położonego nad Sommą, zniszczonego wojną francuskiego miasteczka, wkroczyli właśnie polscy żołnierze 1. Dywizji Pancernej dowodzonej przez generała Stanisława Maczka wyzwalając je spod niemieckiej okupacji…
Ot, jeszcze jeden szyderczy chichot Historii….

Piotr Jan Nasiołkowski

Fotografie ilustrujące artykuł pochodzą z prywatnego archiwum autora. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Piotr Jan Nasiołkowski jest autorem książek o tematyce historycznej „NIEDOBRY i Bombowa reedukacja” które są do nabycia w internecie, na allegro. Książki ilustrowane są niepowtarzalnymi  zdjęciami.

4 thoughts on “Wśród przyczyn wrześniowej klęski… część 2

  • Z dwóch premierów obecnych w Abbeville przynajmniej ChamberlaIn co najmniej z dużą dozą pewności wiedział z jaka decyzją stamtąd wyjedzie. Przecież w tym celu spotkanie zainicjował. Rano 12 września (a więc przed wylotem do Abbeville) Gamelin przygotował już odpowiednie rozkazy.
    I choćby dlatego teza o wpływie, który miał na rozwój wydarzeń jakiś opublikowany w niemieckiej prasie artykuł nie jest warta funta kłaków,

    Odpowiedz
  • „marszałek Edward Śmigły-Rydz był sztandarową postacią sprawujących wówczas w Polsce władzę piłsudczyków, którzy – ze swej natury niejako – odmawiali racji i słuszności poglądom innym, niźli swoje własne. Brak rozumienia przez władzę zasad funkcjonowania systemu demokratycznego i roli odgrywanej w ramach takiego systemu przez wolną prasę oraz opozycję, to wszak cecha systemu totalitarnego, ale także sanacyjnej rzeczywistości II Rzeczypospolitej”… znajome jakieś

    Odpowiedz
  • I na samym początku , nastąpił koniec…………
    A.Poznań nie była tak duża aby wykonać takie uderzenie, jednocześnie zabezpieczając
    swoje skrzydła od północy i południa. Na południu od A.Poznań była A.Łódź która już
    od pierwszych godzin wojny miała problemy. Jej liczebność była nie wystarczająca w
    stosunku do nacierających sił niemieckich. Tym samym, uderzenie A.Poznań w głąb
    Niemiec spowodowałoby natarcie niemieckich oddziałów na nią od południa i północy.
    Oddziały niemieckie nacierające od Sępólna i Więcborka wyszłyby na tyły A.Poznań.
    Jedynym poprawnym rozwiązaniem byłaby decentralizacja dowodzenia, podzielenie sił WP
    na fronty i oddanie dowódcom frontów pełne dowodzenie.
    A.Prusy nie odegrała żadnej decydującej roli w kampanii, więc zamiast ją tworzyć, podzielić
    jej siły na inne armie.Skoro wojna miała mieć charakter obronny, należało dać siłę jednostkom
    obronnym.Zwiększyłoby to siły poszczególnych armii o 2-3 dywizje przeliczeniowe, a więc skupienie na kilometrze frontu byłoby korzystniejsze.
    Ale to tylko jedna sugestia z tysiąca dotyczących wojny obronnej 1939.

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.