Zima roku 1785 roku była bardzo sroga. Była potwornie sroga. Może to było preludium do minimum Daltona – małej epoki lodowcowej (lodowej) trwającej od 1790 do 1830. Napoleon był szaleńcem wybierając się w tym czasie na Moskwę.
W styczniu i lutym 1785 przyszedł syberyjski mróz. Ptaki padały martwe w czasie lotu, a w lasach pękały drzewa. Wilki podchodziły pod bramy miasta, ludzie zamarzali, a straże na wałach trzeba było zmieniać co 15 minut. Co 15 minut! Jeszcze w kwietniu trzeba było jeździć saniami (i to jedynie saniami) , a Wisła była skuta lodem tak, że można było po niej chodzić.
Tyle zapiski z XIX-wiecznego Gdańska.
Kto wie, jaki wpływ miała ta zima na europejskie wydarzenia? Francja była w przededniu wybuchu rewolucji.
Minimum Daltona było jednym z osiemnastu w przeciągu ostatnich 8000 lat. Innym, bardziej znanym, było minimum Maundera przypadające na lata 1645 – 1717 i które objęło swoim okresem zarówno potop szwedzki, jak i Wielką Wojnę Północną. Jednak między bajki należy chyba włożyć opowieści o przechodzeniu po zamarzniętym Bałtyku do Szwecji.
Na poniższej mapce z 1593 roku (Carta Marina Olausa Magnusa) zaznaczono obszar występowania lodu i karczem. Jak widać karczmy stały tylko w strefie przybrzeżnej, na tzw. lodzie stałym, który dawał gwarancję pewnej stabilności. A więc z Gdańska do Lubeki – tak, ale z Gdańska do Sztokholmu – nie.
Sama Carta Marina powstała na podstawie map Kopernika, który żył 50 lat wcześniej w trakcie trwania minimum Spörera.
przeczytaj:
Na zdjęciu Gdańsk w 1785 roku wg Hendrika Donneta.