Chciał uratować świat. Świat skazany jednostronnie na zagładę. Przecież był romantykiem. Pozytywistą. Żołnierzem. Idealistą. Patriotą. Poetą. Komendantem VIII Okręgu BCh. Przede wszystkim – Wołyniakiem.
Porozumieć się trzeba, uniknąć rozlewu krwi bratniej – tak mówił. Po ukraińsku i po polsku. No i wykonywał rozkaz. „Rozkaz to święta rzecz”. W Budach Ossowskich koło Radowicz spędził ostatnią noc. Rankiem z Krzysztofem Markiewiczem, „Czartem” odświeżyli mundury. Polskie, oficerskie, z dystynkcjami. Jechali wszak oficjalnie, delegaci rządu Rzeczypospolitej Polskiej, parlamentariusze Cywilizacji.
Ostatnich gospodarzy swoich przestrzegł, by chronili się w Zasmykach. Tam, gdzie samoobrona. Zostawił im złe przeczucia i swoją modlitwę. „…Bądź wola Twoja! Ale nie może być wolą Twoją, by mord i krwawe rozpasanie rządziły światem. Spraw, by za wolą Twoją opustoszały więzienia, by leśne doły przestały napełniać się trupami, by szatan ucieleśniony w człowieku nie świstał nad głowami naszymi biczem grozy…”
Ruszyli w trzech: on, Markiewicz i woźnica Witold Dobrowolski. Z gałązką oliwną miast zbrojnej obstawy. W lasku koło Kustycz napotkani Ukraińcy rozerwali 28-letniego porucznika Zygmunta Jana Rumela końmi. Był 11 lipca 1943 roku. Krwawa niedziela.
„Dwie mi Matki – Ojczyzny hołubiły głowę –
Jedna grzebień bursztynu czesała we włos,
Druga rafy porohów piorąc koralowe,
Zawodziła na lirach dolę ślepą – los…
Jedna oczom tańczyła pasem złotolitym,
Czerep drugą obijał – pijany jak trzos –
Jedna boso garnęła smutek za błękitem –
Druga kurem jej piała buntowniczych kos…
Dwie mnie Matki – Ojczyzny wyuczyły mowy –
W warkocz krwisty plecionej jagodami ros –
Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy –
By serce rozdwojone płakało – jak głos…”
Wypłakało: matkę jego i siostrę ocalił Ukrainiec.
Niewielką spuściznę po nim, żona, Anna, sanitariuszka, przeniosła w walizce przez powstanie warszawskie. Przykazania Leopolda Staffa – „Niech pani chroni tego chłopca, to będzie wielki poeta” – spełnić już nie mogła.
Dziś jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
Jarosław Kiliński
O poecie Zygmuncie Rumel dowiedziałam się pierwszy raz z aranżacji śpiewanej ocalałego jego wiersza. Wprost porywa jego poetyckość wyrazu. Proszę odsłuchajcie.
Kurylewicz / Warska / Niemen – Romanca Cherubina – YouTube
https://www.youtube.com › watch
— ( wykonanie w 1972r.)
Tekst
Pojechał w obce strony
Paź na koniku wronym
O jak ciężkie od smutku ma serce
Koń niesie go gdzie zechce
Zatrzymał się u źródła
Jak z tym smutkiem na sercu żyć trudno
Na jesionowej korze
Wyrył jej imię nożem
O jak ciężko się rozstać z dziewczyną
Po twarzy łzy mu płyną
Gdy król u źródła staje
Smutek ciąży na sercu jak kamień
Pyta królowa pani
Kto go tak w serce zranił
Po rozłące kto smutek wypowie
Będziesz paziem królowej
Potem z dworką wesele
Jedno serce a smutku tak wiele
Pojechał w obce strony
Paź na koniku wronym
O jak ciężkie od smutku ma serce
Koń niesie go gdzie zechce
Zatrzymał się u źródła
Jak z tym smutkiem na sercu żyć trudno
Czarnych myśli zaniechaj
Królu racz sam odjechać
W śmierci moja jedyna pociecha
Źródło: LyricFind
Myślę, że „Ukochaną” była polska ojczyzna, bo musiał wyjechać z W-wy, gdzie studiował polonistykę. Człowiek rozdarty dwoma obywatelstwami. Proroczo widział to „rozdarcie i śmierć”.
Bohater wiary w dobro w człowieku.
Ciekawą prace o Zygmuncie Rumell napisała Pani Ewa Karlik z Przemyśla