Gdy w 2009 roku spędziłem noc w sopockim areszcie pod zarzutem próby użycia materiałów pirotechnicznych podczas wizyty Władimira Putina w Sopocie, nie miałem wątpliwości, że należy protestować. Choć nie był to liczny protest, to wiem, że był słuszny. Dziś każdy jest zagorzałym przeciwnikiem Putina, ale jeszcze kilka lat temu sprawa wyglądała zupełnie inaczej.
O podejściu Jacka Karnowskiego do Rosji wiadomo nie od dziś. W latach 90. pod pomnikiem ku czci sowieckich żołdaków na Olimpijskim Wzgórzu oddawał cześć „wyzwolicielom Sopota”. Czyżby dla niego kraj prywiślański, zwany PRL-em, był przede wszystkim państwem, w którym mając niecałe 24 lata dostaje się mieszkanie, paszport wydawany jest od ręki, a oferty pracy pojawiają się na zawołanie tuż po studiach? Jeśli tak myśli prezydent Karnowski o okresie, gdy w Polsce stacjonowała Armii Czerwona, to znaczy, że czasów tych wcale źle nie wspomina.
Wiele osób pamięta oburzenie prezydenta miasta, gdy jeden z sopockich restauratorów po agresji rosyjskiej na Ukrainę w 2014 roku wywiesił napis informujący Rosjan, że nie będą w jego lokalu obsługiwani. Jacek Karnowski nalegał, by napis zdjąć, bo nie wszyscy Rosjanie popierają Putina. Możliwe, że spotkał takich Rosjan podczas pobytu w Kaliningradzie, kilka tygodni wcześniej. Wówczas w Kijowie rozpoczęły się protesty na majdanie, a dwa miesiące później Rosjanie zajęli Krym.
Podczas pobytu na terytorium Federacji Rosyjskiej Karnowski mówił: „Dziś naszym celem jest nie tylko pokazanie Sopotu z nowej perspektywy – jako miasta, które zapewnia dogodne tereny biznesowe dla kaliningradzkich przedsiębiorców, ale także przypomnienie, że jest to znany kurort, który może zaoferować wypoczynek w różnych kategoriach cenowych.” ,,Rosjanie, których wśród obcokrajowców słychać najliczniej, to na ogół mieszkańcy Kaliningradu. – Teraz będzie ich jeszcze więcej, weszła w życie umowa o małym ruchu granicznym” – prezydent Karnowski nie kryje zadowolenia, że Rosjanie pokochali Sopot. Przypływają z Kaliningradu drogimi i uzbrojonymi (sic!) w potężne silniki łodziami, cumują w sopockiej marinie.
W czasie, gdy Karnowski, wizytując Królewiec otwierał podwoje Sopotu dla biznesmenów z Kaliningradu, a Rosja planowała atak na Ukrainę, gubernatorem tego miasta był wówczas niejaki Aleksander Jaroszuk – absolwent Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej Federacji Rosyjskiej, oficer floty północnej, biznesmen i lider „Jednej Rosji” w obwodzie kaliningradzkim. Obecnie deputowany rosyjskiego parlamentu. Jaroszuk swój majątek od lat lokował na południu Francji. Dziś objęty sankcjami pod numerem 867 twierdzi, że atak na Ukrainę: „Wpisze się złotymi literami w historii wielkiej Rosji. Ponieważ powinno to być zrobione dawno temu. Czekałem na to od 2014 roku.” „- Goście Kaliningradu są zawsze mile widziani” – mówił Karnowski. Nie wiadomo, czy chodziło mu o pana Jaroszuka i jego kolegów biznesmenów, tzw. zielone ludziki, czy o ambasadora Rosji Aleksiejewa, który był honorowym gościem organizowanego przez miasto Sopot festiwalu Top of the Top w 2013 roku.
Wówczas na festiwalu transmitowanym z sopockiej Opery Leśnej, można było usłyszeć i zobaczyć w telewizji, że prezydent Sopotu otrzymał specjalny dyplom uznania za współpracę z Federacją Rosyjską. Dyplom wręczał nijaki Szczawielew, który przybył na festiwal z Moskwy jako reprezentant państwowej rozgłośni radiowej „Głos Rossiji” – oficjalnego partnera organizacyjnego sopockiego festiwalu w 2013 roku. Rozgłośnia ta trzy miesiące później zmieniła nazwę na znany powszechnie internautom „Sputnik”.
Nie jest łatwo znaleźć informacje na ten temat w internecie, a tym bardziej nie wiadomo, jak do tej sprawy odnosi obecnie priezident Sopota. Jeszcze kilka miesięcy temu o nagrodzie dla Karnowskiego można było przeczytać na wielu portalach, które dziś jakby wyparowały. Nie omieszkała o sprawie napisać także jawna rosyjska agentka wpływu, redaktorka Sputnika i Russia Today – Zofia Bąbczynska-Jelonek (pseudonim operacyjny SB – „Alma”), której pochlebny wpis o Karnowskim zniknął, ale zachował się w archiwum google. O rosyjskości sopockiego festiwalu z 2013 można dowiedzieć się dużo także z relacji tejże pani jako gościa VIP.
Niestety, nie znamy konkretnych treści darowanego dyplomu, który z uśmiechem na ustach odbierał od rosyjskiego propagandzisty pan Karnowski, więc aby się tego dowiedzieć, zwróciliśmy się do firmy Kosycarz Press Foto, by zakupić zdjęcie z wręczania nagrody. Na stronie KFP dostępna jest jedynie fotografia małej rozdzielczości ze znakiem wodnym. Chcieliśmy kupić zdjęcie pełnoformatowe, by móc przeczytać konkretne zapisy dyplomu. Jednak przedstawiciel KFP poinformował nas, że nie możemy kupić od nich tego zdjęcia, bo może ono być użyte jedynie w przypadku przygotowywania artykułu o festiwalu. Odpowiedz raczej miałka, bo pisanie o tym, że w ramach festiwalu przedstawiciel jednego z organizatorów daje prezent przedstawicielowi drugiego z organizatorów, raczej trudno uznać, za niedotyczący festiwalu.
Ale być może chodzi o coś zupełnie innego. Pisanie o współpracy Jacka Karnowskiego z ludźmi Putina w czasie wojny na Ukrainie na rok przed wyborami samorządowymi, może być nie w smak panu prezydentowi, zwłaszcza że rządzi w Sopocie dłużej niż Putin w Rosji.
Jedyne co pozostaje Karnowskiemu, to przyznać, że faktycznie zaufał putinowcom, bo kiedyś wierzył, że Władimir Putin to człowiek niezdolny do wydania rozkazów o bombardowaniu miast, rozstrzeliwaniu cywilów, czy zestrzeleniu samolotu z jakimś prezydentem na pokładzie. Może nie czytał o nalotach dywanowych na Czeczenię w latach 90, morderstwach dziennikarzy i opozycyjnych polityków i o tym, że Władimir Putin to były oficer KGB. Może nie wiedział, a może po prostu mu to nie przeszkadzało.
A czy ktoś wie, gdzie są w Sopocie schrony na wypadek nalotów i ile z nich przygotował prezydent Karnowski w czasie swych 32 lat rządów w mieście? Dlaczego ludzie Karnowskiego tak bardzo nie chcieli stworzenia strzelnicy w Sopocie? Nawet nie pozwolili, by taki projekt został poddany mieszkańcom pod głosowanie w 2021 roku w ramach Budżetu Obywatelskiego. A czy ktokolwiek słyszał o współpracy miasta Sopot z Wojskami Obrony Terytorialnej? Tak, słyszał jak prezydent Karnowski oburzał się na ich służbę w Sopocie w czasie walki z pandemią.
Dziś priezident Karnowski pokazuje swoją solidarność z Ukraińcami, a na temat zapraszania Rosjan do Sopotu milczy. Nie mówi także o tym, czy nadal utrzymuje kontakty z ludźmi z Kaliningradu. Jeśli chciałby pokazać, że w 2022 roku nie popiera Putina, to najlepiej, jeśli po prostu odeśle swój dyplom uznania od putinowców do Moskwy. Ale najpierw niech go koniecznie ujawni, zamiast wpychać go głęboko pod dywan. Niech pokaże, co napisali o nim Rosjanie, a potem niech przyzna, że się pomylił i otwarcie powie, że żadnych Moskali do Sopotu już nie zaprasza. Może Polacy wybaczą mu jego dawne kontakty z Federacją Rosyjską, ale by to się stało najpierw musi pokazać swój dyplom, a potem szczerze żałować i przeprosić. Ale do tego trzeba by mieć odrobinę odwagi, a tego jak wiadomo priezident nie ma za grosz. No, może za kopiejkę.
Jakub Świderski
Wszystkie zdjęcia pochodzą z omawianych i podlinkowanych stron.