Poniższy list otrzymaliśmy od naszego Czytelnika, który pragnie zachować anonimowość. Poproszona przez nas o komentarz rzecznik UG, dr Czechowska-Derkacz, nie odpowiedziała na maila.

Okres epidemii to niewątpliwie trudne wyzwanie dla uczelni wyższych, które sprostać muszą wielu zupełnie nowym wyzwaniom. Nie wszystkie z nich potrafią sobie jednak z tymi wyzwaniami poradzić. Uniwersytet Gdański od początku reorganizacji związanej z rozprzestrzenianiem się koronawirusa podejmuje szereg niespójnych działań coraz bardziej godzących w interesy studentów.

W ostatnim czasie część studentów, którzy na początku epidemii opuścili swoje miejsca w domach studenckich UG, postanowiła do nich powrócić chcąc wznowić swoją pracę w trójmieście, korzystając przy tym z wcześniejszych zapewnień uczelni o tym, iż miejsca te pozostają dla nich zarezerwowane. Spore rozczarowanie spotkało ich jednak w portierni akademika, gdzie dowiedzieli się, iż w związku z dużym ryzykiem epidemicznym władze uniwersytetu zakazały możliwości powrotu studentów do uczelnianych akademików. Choć działanie takie w obecnej sytuacji można dość łatwo usprawiedliwić, to nic nie może usprawiedliwiać przy tym faktów, iż studenci nie zostali o tym uprzednio w żaden sposób poinformowani, a odmowy zostały oparte na nieistniejącej podstawie prawnej (rzekomym zarządzeniu rektora w tej sprawie). Na skutek tych działań wielu studentów mimo odmrażania gospodarki wciąż nie może wrócić do pracy ze względu na faktyczne odebraniem im lokum.

Sprawa niemożności powrotu nie jest jednak jedyną bolączką, o którą władze uczelni postanowiły w ostatnich dwóch miesiącach przyprawić mieszkańców akademików. Problemy zaczęły się już w pierwszym tygodni reorganizacji życia akademickiego. Po kilku dniach od chwili zawieszenia zajęć, w momencie, gdy spora część mieszkańców opuściła już akademiki Prorektor ds. studenckich wystosował informację, w której zalecił jak najszybszą wyprowadzkę oraz określał, krótki zaledwie parudniowy termin na zabranie swoich rzeczy przez osoby, które dom studencki już opuściły. Zważywszy na występujące już wtedy trudności i niebezpieczeństwa związane z przemieszczaniem się, wielu studentów postanowiło swoje rzeczy oddać w depozyt, który miał zostać starannie przygotowany po uprzednim kontakcie z właścicielami rzeczy.

Niestety również i deponowanie rzeczy nie przebiegło zgodnie z zapowiedziami. Studenci nie byli częstokroć informowani o pakowaniu ich własności, które zgodnie z tym co niektórzy później opisywali, były deponowane w sposób nieodpowiedni, a nawet ulegały zniszczeniu.
Kolejny poważniejszy problem pojawił się z początkiem kwietnia, gdy na drzwiach domów studenckich wywieszono komunikat, zapowiadający konieczność uiszczania opłat w wysokości 80% normalnej stawki przez studentów, którzy akademiki już opuścili, jednak pozostawili w nich swoje rzeczy i nie wykwaterowali się. Zapowiedź tak drakońskich stawek spowodowała kolejną falę krytyki władz UG oraz powstanie apelu negującego zasadność wprowadzenia takiego rozwiązania. Po blisko tygodniu od pojawienia się tamtego komunikatu uczelnia zmieniła swoje zdanie i wysokość opłat ograniczyła do 50% nie odnosząc się przy tym w żaden sposób do widniejącej wcześniej przez kilka dni informacji o stawkach w wysokości 80%.

Wśród działań wskazujących na nasilony w tym czasie chaos można wskazać także choćby: informowanie studentów z Białorusi czy Ukrainy o konieczności ich wyprowadzki w początkach epidemii, czy przeciągające się zwroty pieniędzy dla studentów, którzy wyprowadzili się z akademików. O ile już w czasach sprzed pandemii trudno było dopatrywać się w działaniach władz UG prostudenckości o tyle teraz zdają się one przekraczać już pewne granice nie tylko dobrego smaku, ale i przyzwoitości.

Imię i nazwisko znane redakcji

6 thoughts on “(Dez)organizacja Uniwersytetu Gdańskiego

  • warto też zauważyć że za pół miesiąca za moje pozostawione w akademiku rzeczy po wyprowadzce otrzymałam zwrot wysokości 29 zł który wynosi niecałe 8% stawki czynszowej, którą płacę co miesiąc. rektor wykorzystał oszustwo w obliczeniu tej kwoty, ponieważ na zwrot zostaliśmy liczeni jak za stawkę dobową (wyższą, bo dla gości), a nie czynszową czyli tą, którą płacimy normalnie i taką też zapłaciliśmy w tamtym miesiącu. w tym samym liście rektor pisze jak bardzo rozumie naszą trudną sytuację.

    Odpowiedz
    • Czyli biedni studenci cierpią ponieważ nie mogą wrócić do akademików pomimo, że nie ma takiej konieczności bo zajęcia dla większości nie będą wznowione, a jedyny powód to chęć pracy? Proponuje znaleźć prace w rodzinnym mieście do którego się wróciło lub wynajęcie mieszkania. Do tego jak można wymagać zniesienia opłat za pokój który nadal się zajmuje niezależnie czy są to same rzeczy czy osoba? Nie rozumiem też pretensji o niewłaściwe przechowywanie rzeczy, nie było zakazu żeby wrócić i zająć się nimi osobiście. Osoby z Ukrainy i Białorusi nie musiały wcale opuszczać akademików, ani nie było takiej informacji, co najwyżej błędna interpretacja. Widać w świadomości niektórych nic nigdy się nie zmieni i nie zaczną widzieć nic poza czubkiem własnego nosa. Gratuluje podejścia wielce pokrzywdzonym biednym studentom, ciekawe jaka część z was teraz ma pretensje, a miesiąc temu z uśmiechem przyjmowała zapomogi wypłacane przez UG…

      Odpowiedz
      • Jestem pewna, że jakby studenci się dowiedzieli o zakazie powrotu do ds dwa miesiące wcześniej, a nie dopiero teraz, to postępowali by inaczej, zgodnie z sytuacją – by się nie wyprowadzali lub odrazu zabierali swoje rzeczy. Większość ma umowy o pracę i musi wrócić, akademik to nie tylko miejsce do nauki, to jest DOM. I to jest wynajem jak każdy inny. Jeśli osoba dostaje akademik do czerwca, to do czerwca ma prawo tam mieszkać, jeśli nie łamie regulaminu. Tak, zajęcia są online, ale czy w takiej sytuacji są mniej już studentami? Nadal potrzebują domu. Zrozumiałabym takie postępowanie uczelni, jak by miejsca te były potrzebne do izolacji chorych lub do kwarantanny, na przykład. Ale przecież stoją puste! Dlaczego studenci mają szukać mieszkań, gdy mają akademiki? Czy Alma mater nie powinna być zainteresowana w dobrze dla swoich studentów? Tak przynajmniej mnie uczono. Uniwersytet jest DLA studentów, zawsze, w każdej sytuacji.
        Co do słowa „zapomogi” – czy takie słowo na UG istnieje? Nigdy nie słyszałam. Ever.

        Odpowiedz
        • Szanowna Pani, nie jest w porządku niepoinformowanie kogoś, że nie może wrócić do miejsca zameldowania, a później zawrócenie go przy drzwiach. Proszę mi wierzyć, nie jest przyjemną sytuacja, w której wraca się do miejsca, które od kilku lat jest domem, i słyszy, że nie może się tam wejść – przy, podkreślam, braku jakiejkolwiek wcześniejszej informacji. Uczelnia nie stanęła tu na wysokości zadania i nie podlega to żadnej dyskusji. A studenci po to właśnie pracują, by tych zapomóg nie potrzebować, więc takie aluzje są w tej dyskusji całkowicie zbędne.

          Odpowiedz
  • Na UG pd zawsze była i będzie dezorganizacja, to jeden z wielu przykładów.

    Odpowiedz
  • To nie pierwsza żenująca wpadka władz Uniwersytetu Gdańskiego.
    Może łąskawie nadzór który przesyłą dotacje na stypendia naukowe i fundusz socjalny zainteresuje się tym sobie państwem?
    Obciach z okazji jubileuszu że HEj!
    Ano tak jest kiedy przed laty zamiast zrobić lustrację zrobiono z tego karykaturę i na dzień dzisiejszy dalej rządzą w uczelni takie „spece” jak Senyszyn, za przeproszeniem profesor ?!! :D

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.