Jezioro leży u podnóża Gór Śnieżnych w Australii, miejsce połowu pstrąga. Tu nocowaliśmy 7/8 listopada 2012 roku. Jeśli tu traficie, koniecznie zostańcie ze 2 dni i 2 noce, by zobaczyć Góry Śnieżne z Kościuszką, kilometry eukaliptusów, Magellany na niebie, gwiazdę Eta Carinae i gromadę Szkatułkę Klejnotów. Tak zapamiętałam to miejsce.
Nad jeziorem Jindabyne stoi hotel Horizons, przy Kosciuszko Road – najlepszy hotel, na jaki trafiliśmy w trakcie naszej krótkiej wędrówki po Australii. Wypas. Piętrowe apartamenty, smakowite śniadanie, pralka, basen i niebo z widocznością do 8 mag. na żywca. I do tego gwiazdozbiór Oriona do góry nogami. Nadmiar szczęścia. W Australii wszak Słońce w południe góruje na północy.
Ale chciałam pokazać jezioro Jindabyne w kilku obiektywach. Raz pod wieczór, raz porankiem, każdy inaczej. Mała odmienność wśród tego morza eukaliptusów.
Słowo „Kościuszko” mówione przez Australijczyka brzmi prześmiesznie. Oczywiście, oni naszego „Kościuszko” nie rozumieją ni w ząb. Stąd, spod Gór Śnieżnych, pojechaliśmy do Sydney, by wystartować i wylądować w Cairns – w tropikach, w sąsiedztwie lasu deszczowego, a dla nas przede wszystkim – w pasie zaćmienia całkowitego Słońca.